Narodowy Jawor

Strona główna » Religia » Jak zginął ks. Jerzy Popiełuszko ?

Jak zginął ks. Jerzy Popiełuszko ?

Najnowsze komentarze

jerzypopieuszko

ZAMIESZCZĘ TEN TEMAT I TUTAJ BO JEST TO TEMAT O WIELKIM CZŁOWIEKU WIELKIM POLAKU I WIELKIM KSIĘDZU !

Długie łapy SB o zacieraniu śladów zbrodni dokonanej na ks. Jerzym Popiełuszko i kolejnych skrytobójczych zbrodniach SB

http://fronda.pl/videoteka/pokaz/373

Twarz ks. Popiełuszki była tak zmasakrowana tak, że trudno było Go rozpoznać. Relacja ks. Grzegorza Kalwarczyka odtwarza przerażające szczegóły. Między innymi ks. Kalwarczyk przytacza fragment wypowiedzi lekarza: „Stwierdził, że w swojej praktyce lekarskiej nigdy nie dokonywał sekcji zwłok, które wewnętrznie byłyby tak uszkodzone, jak było to w przypadku wnętrza ciała Księdza Jerzego”
I jeszcze jeden nieujawniony w czasie zeznań lekarza przeprowadzającego autopsję fakt, że podczas tortur wyrwano Księdzu Jerzemu język.

http://video.google.com/v…251969562414121

Bardzo ciekawy film rzucający światło na role Chrostowskiego w zabójstwie Księdza Popiełuszki. Wszędzie znajdzie się Judasz ! Jeśli wam się nie chce czytać to przynajmniej obejrzyjcie ten film.

Od 22 lat w dziwnych okolicznościach giną ludzie, którzy próbują dociec prawdy o zamordowaniu księdza Jerzego Popiełuszki. Kto i dlaczego sabotuje śledztwo w sprawie „zbrodni stulecia”?

„Przestań gadać, albo skończysz w Wiśle jak twój brat” – te słowa wielokrotnie słyszał w słuchawce telefonu Józef Popiełuszko – brat księdza Jerzego. To właśnie on swoimi zeznaniami pomagał śledczym IPN-u w wyjaśnieniu prawdy o zbrodni na kapelanie „Solidarności”. Szantażyści domagali się od niego i jego najbliższych, aby nie rozmawiali z prokuratorami, niczego nie pamiętali i nie mówili na temat księdza. Kilkakrotnie grozili im śmiercią.


Józef Popiełuszko był nieustraszony w dążeniu do ustalenia prawdy o śmierci brata. Za swoją wytrwałość zapłacił wielką tragedią. W 1996 r. w białostockim szpitalu zmarła jego żona – Jadwiga Popiełuszko. W akcie zgonu, jako przyczynę śmierci wpisano lakoniczną formułę: „Zatrucie alkoholem metylowym” . To zdumiewająca przyczyna, bowiem pani Popiełuszko znana była jako osoba niepijąca. Zadziwia również zawartość alkoholu w jej krwi, przekraczająca o wiele dawkę śmiertelną. Mimo próśb rodziny, nie udało się wykonać sekcji zwłok, która wskazałaby prawdziwą przyczynę zgonu. Na jej rękach zauważyłem malutkie ślady po igłach, w okolicach żył. Wskazywały one, że ktoś wstrzyknął tej pani do żył truciznę w formie stężonego alkoholu – opowiada „Polskiemu Radiu” pragnący zachować anonimowość lekarz z białostockiego szpitala, który jako jeden z pierwszych oglądał ciało zmarłej. – Potem przełożony naciskał mnie, abym nikomu o tym nie wspominał i jak najszybciej zapomniał o sprawie.

Zastraszanie Józefa Popiełuszki i tajemnicza śmierć jego małżonki to zaledwie jeden z wielu tragicznych epizodów brutalnej gry służb specjalnych PRL-u. Jej celem od początku jest zamknięcie ust wszystkim osobom, które mogłyby podważyć oficjalną wersję zbrodni na księdzu Jerzym Popiełuszce. Gra zaczęła się w kilka dni po męczeńskiej śmierci „kapelana Solidarności” i nieprzerwanie trwa do dziś. „Polskie Radio” odtworzyło kulisy jednej z największych mistyfikacji ostatnich lat.


Jako ministrant w rodzinnej parafii Suchowola

Sekrety płetwonurka

Oficjalna wersja śledztwa dotycząca odnalezienia zmasakrowanych zwłok księdza jest kłamstwem. To Krzysztof Mańko – płetwonurek z Wrocławia – już 26 października 1984 roku, w godzinach popołudniowych, jako pierwszy odnalazł w Wiśle i wyłowił ciało księdza Popiełuszki. To, co działo się kilka godzin później, wiadomo dzięki zeznaniom osób obecnych w tym dniu na tamie. Zwłoki zostały ponownie wyłowione przez płetwonurków, a następnie zaczepione do pontonu i holowane w ten sposób do brzegu. Tam, gdzie znajdowała się chwilowa baza płetwonurków i ekipy poszukiwawczej, podjechał samochód marki „Nysa” i do niego zostały załadowane zwłoki – czytamy w protokole przesłuchania Andrzeja Czerwińskiego – włocławskiego płetwonurka. Dzięki m.in. tym zeznaniom, prokuratorzy IPN ustalili, że człowiekiem, który pierwszy wydobył zwłoki księdza był Krzysztof Mańko.

Krewni płetwonurka, do których dotarliśmy, opowiadają, że po tym wydarzeniu Mańko czegoś panicznie się bał. Nie chciał z nikim rozmawiać, zamknął się w sobie, a w końcu wyszedł z domu i więcej nie wrócił. Otrzymał paszport i 1 listopada 1984 roku wyjechał z Polski. Dziś mieszka i pracuje w Grecji. Po 2000 roku udało mu się skutecznie uniknąć spotkania ze śledczymi Instytutu Pamięci Narodowej. Ten człowiek posiada wiedzę, która może się okazać kluczowa do odtworzenia przebiegu zbrodni – mówią prokuratorzy którzy prowadzili śledztwo w sprawie zamordowania kapłana. – Tylko ten płetwonurek mógłby pomóc w ustaleniu co działo się z ciałem księdza przed jego ostatecznym wydobyciem z Wisły w dniu 30 października. Sam Mańko do dziś milczy i nie chce wracać do Polski.

Dzięki zeznaniom pracowników włocławskiej tamy, śledczy IPN-u odkryli, że po 26 października przeprowadzona została pierwsza sekcja zwłok kapłana. Tymczasem z zeznań włocławskich prokuratorów, którzy w 1984 r. prowadzili sprawę, wynika, że sekcję tą wykonał anatomopatolog ze Szpitala Wojewódzkiego w Bydgoszczy. Żadna przesłuchiwana osoba nie była jednak w stanie przypomnieć sobie jego nazwiska. W szpitalnym archiwum nie zachował się protokół tej sekcji (choć prawo nakazuje trzymać takie dokumenty przez 20 lat)

Równie tajemnicze są okoliczności śmierci Tadeusza Kowalskiego*. Kowalski – rybak z włocławskiej spółdzielni „Certa” – miał zwyczaj wieczorami kłusować po Wiśle. Towarzyszyli mu w tym kolega i szwagier. 25 października 1984 r., ok. godz. 22.00, Kowalski i jego dwaj towarzysze widzieli jak tajemniczy mężczyźni wrzucają do zalewu ciało księdza Popiełuszki. Byli tak blisko, że zwłoki kapłana omal nie wpadły do ich łódki. Trzej mężczyźni obiecali sobie milczenie. Bali się o swoje życie. To, co widzieli, powtórzyli dopiero prokuratorom IPN.

Kilka tygodni po złożeniu zeznań, Kowalski trafił do szpitala, gdzie po kilku dniach umarł. W akcie zgonu, jako przyczynę wpisano „zatrucie alkoholem metylowym”. To zdumiewające, bo tak samo określono powód śmierci Jadwigi Popiełuszkowej. Biorąc pod uwagę datę śmierci, rodzaj choroby i okres pobytu w szpitalu, należałoby przyjąć, że Kowalski zatruł się alkoholem podczas hospitalizacji. Znajomi pamiętają go jako człowieka cieszącego się udanym życiem rodzinnym, szczęśliwego, zdrowego. Czy to możliwe, aby szczęśliwy mężczyzna po 50tce popełnił samobójstwo, upijając się zatrutym alkoholem? Wyjaśnienie tej sprawy może być bardzo trudne, bo sekcji zwłok Kowalskiego nie przeprowadzono, choć jego rodzina starała się o to.

Cień KGB

Cień szansy na wyjaśnienie prawdy o zbrodni miał Andrzej Grabiński – w okresie PRL-u znany obrońca opozycjonistów, podczas „procesu toruńskiego” oskarżyciel posiłkowy reprezentujący rodzinę Popiełuszków. Grabiński – świetnie wykształcony prawnik – od początku dostrzegał rażące błędy w postępowaniu sądowym, które nie doprowadziło do wyjaśnienia prawdy. Mecenas – niezadowolony z tego, że sąd nie wykrył prawdziwych inicjatorów zbrodni – zapowiedział apelację. Gdyby do tego doszło, sąd wyższej instancji musiałby ponownie przeprowadzić cały proces. To zaś mogło zniweczyć cały plan wielkiej mistyfikacji.

Kilka dni przed upływem terminu złożenia apelacji, w domu na Saskiej Kępie należącym do rodziny Grabińskich wybuchła bomba, w wyniku czego zginęła 25-letnia Małgorzata Grabińska. W trakcie śledztwa okazało się, że właściciel domu nie był słynnym mecenasem, a zbieżność ich nazwisk była przypadkowa. Do dziś nie ustalono czy była to próba zastraszenia czy zamordowania adwokata. Szanse na wyjaśnienie tej sprawy są znikome, bo po 1989 r. zaginęły materiały z tego śledztwa.

30 listopada 1984 roku w Białobrzegach – niewielkiej miejscowości przy trasie Kraków – Warszawa wydarzył się tajemniczy wypadek drogowy. Ok. godz. 20. w jadącego od strony Krakowa fiata uderzył rozpędzony Jelcz. Na miejscu zginęli dwaj pasażerowie fiata i ich kierowca.

Milicjanci ograniczyli się tylko do tego, by wpisać w protokole, że podróżujący fiatem nie mieli żadnych szans, a kierowca ciężarówki uciekł z miejsca wypadku. Nie wszczęto żadnego dochodzenia, by wyjaśnić okoliczności wypadku, nie podjęto również jakiejkolwiek próby odnalezienia ciężarówki, ani zidentyfikowania jej kierowcy. Nie przesłuchano żadnych świadków zderzenia, choć tragiczne zderzenie dobrze widziało kilku okolicznych mieszkańców.

„O tym wypadku dowiedziałem się dzień wcześniej, wieczorem, jeszcze zanim się wydarzył” – opowiada Stefan Bratkowski – pisarz i dawny działacz opozycji. „Byłem tylko ciekaw jaką przyczynę wymyślą. Kiedy prasa podała, że był to wypadek samochodowy, nie miałem żadnych wątpliwości, że było to sfingowane morderstwo”. O mającym wydarzyć się wypadku, Bratkowskiego poinformował jego przyjaciel – nieżyjący już warszawski prawnik Bogumił Studziński. Szef ochrony gen. Jaruzelskiego – płk Artur Gotówko mówił w 1991 r.: „Tam, w Białobrzegach, ofiarom nie dano żadnych szans. Wiem jak to się robi.” Prokuratorzy IPN, którzy podjęli ten wątek, szybko odkryli, że ciężarówka staranowała fiata dokładnie według metod uczonych na specjalnych kursach NKWD, a potem KGB i GRU.

W wypadku w Białobrzegach zginęli dwaj oficerowie MSW – płk Stanisław Trafalski i major Wiesław Piątek. Wracali z południa Polski, gdzie przez kilka poprzednich tygodni badali wcześniejszą działalność i powiązania Grzegorza Piotrowskiego, Leszka Pękali i Waldemara Chmielewskiego. Ze wszystkich czynności sporządzali szczegółowe raporty i notatki, które wieźli w bagażniku fiata. Dokumentacji tej nigdy nie odnaleziono. Nie ma o nich również żadnej wzmianki w protokołach powypadkowych. Zachowały się natomiast niektóre ich notatki sporządzane podczas pracy w Krakowie i Tarnowie i pozostawione w tamtejszych aktach operacyjnych. Przez przypadek nie zostały zniszczone w latach 1989-1990, dzięki czemu potem przejął je IPN. Notatki te dotyczą działalności Grzegorza Piotrowskiego wymierzonej w Kościół i księży. Pozwalają poznać istotne szczegóły z życia głównego mordercy kapelana „Solidarności”.

Wakacje z agentem

Kim naprawdę był Grzegorz Piotrowski? Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba cofnąć się do pamiętnego lata 1982 r., kiedy kapitan SB wyjechał na wakacje do Bułgarii. Jak wynika z zachowanych w IPN notatek (sporządzonych przez Trafalskiego i Piątka na podstawie relacji świadków i SB-ków znających Piotrowskiego), na granicy rumuńsko – bułgarskiej spotkał się na krótko z oficerem KGB, który przedstawił się pseudonimem Stanisław i nawiązał z nim współpracę. W trakcie „procesu toruńskiego” opowiadał o tym Adam Pietruszka, lecz sąd nie uwierzył w jego zeznania.

W IPN zachował się dokument „Wyjazdy i przyjazdy za lata 1971 – 1989 pracowników IV Departamentu”. Wynika z nich, że urzędnicy IV Departamentu MSW regularnie wyjeżdżali na spotkania z przedstawicielami V Zarządu Głównego KGB (zarząd ten odpowiedzialny był za zwalczanie dywersji i walkę ideologiczną). Spotkania te odbywały się w Moskwie i Czechosłowacji. Udział w nich brał m.in. Piotrowski. Potwierdzają to szczegółowe raporty z przebiegu tych spotkań. Co istotne – nie zachowały się żadne notatki Piotrowskiego z innych jego spotkań z KGB – nawet z feralnego spotkania w 1982 r. Jeśli ustalenia Trafalskiego i Piątka są prawdziwe – oznacza to, że Piotrowski kontaktował się z KGB bez wiedzy swoich zwierzchników, co z kolei znaczy, że rosyjskie służby specjalne miały swojego tajnego agenta w najbliższym otoczeniu gen. Kiszczaka. W tej sytuacji Kiszczak, który zdecydował, że zabójcy księdza trafią na długie lata do więzienia, wyznaczając do realizacji zbrodni Piotrowskiego, eliminował w swoim otoczeniu wtyczkę obcego wywiadu.


Ks. Jerzy Popiełuszko przy sutannie znaczek orła w koronie.

Haki na Kiszczaka

Jak wynika z archiwalnych dokumentów MSW zgromadzonych podczas śledztwa lubelskiego IPN, jeszcze w 1984 r. podjęte zostały 3 operacje „Teresa”, „Trawa” i „Robot”. Ich celem była inwigilacja skazanych i ich rodzin oraz uniemożliwienie im ujawnienia nawet rąbka prawdy o zbrodni. Osobą nadzorującą tą zakrojoną na szeroką skalę inwigilację był Stanisław Ciosek – wówczas minister ds. związków zawodowych, po transformacji ambasador RP w Moskwie, do listopada 2005 r. główny doradca ds. zagranicznych Aleksandra Kwaśniewskiego. W IPN zachowały się raporty Cioska dla najważniejszych przywódców PRL-u, w których minister szczegółowo informuje o zachowaniu skazanych w celach.

Z ustaleń śledztwa IPN-u wynika, że Chmielewskiego, Pękalę i Piotrowskiego odwiedzał w więzieniach zastępca Kiszczaka – gen. Zbigniew Pudysz. To właśnie on na przemian groził i obiecywał esbekom, że resort o nich nie zapomni, a za odegranie do końca trudnej roli w zbrodni, każdy z nich otrzyma nagrodę. Tak się też stało. Trzej esbecy zostali objęci wszystkimi amnestiami dla więźniów politycznych pod koniec lat 80. Dzięki temu każdy z nich odsiedział mniej niż jedną trzecią kary (Chmielewski 4 lata z 14, Pękala 4,5 roku z 15 lat). Dodatkowo wszyscy bardzo często wychodzili na przepustki. Natomiast okres pobytu w więzieniu, wszystkim czterem esbekom skazanym w Toruniu zaliczono do stażu pracy, dzięki czemu dziś mogą za ten okres pobierać resortowe emerytury. To zdumiewająca koincydencja, bowiem nigdy wcześniej, ani później nie zdarzyło się, aby komukolwiek pobyt w więzieniu zaliczono do stażu pracy. Decyzję o tym aprobował osobiście w 1990 r. gen. Czesław Kiszczak. Wszystkie te szokujące informacje odkryli prokuratorzy IPN.


Ks. Jerzy Popiełuszko (drugi z prawej) w jednostce wojskowej w Bartoszycach

Spośród wszystkich skazanych, największa nagroda miała przypaść Grzegorzowi Piotrowskiemu. Zachowanie Piotrowskiego wskazuje, że początkowo także on wierzył w resortowe obietnice. Złudzenia stracił dopiero w 1989 r. po kolejnej rozmowie z Pudyszem, kiedy zorientował się, że jego wiedza staje się niebezpieczna dla niego samego. Podczas kolejnej przepustki napisał gruby na kilkadziesiąt stron raport z działań SB przeciwko księdzu Popiełuszce. Za pośrednictwem żony – Janiny Pietrzak – kilka kopii tego raportu zdeponował u najbliższych znajomych. „Najprawdopodobniej wyjaśnienie kpt. G. Piotrowskiego zawierało rzeczywistą wersję zdarzeń związanych z osobą księdza Jerzego” – czytamy w notatce IPN z lutego 2004 r. Jak ustalili śledczy IPN-u, za pośrednictwem Pudysza, Piotrowski miał w 1989 r. przekazać Kiszczakowi wiadomość, że jeśli zginie – raport ujrzy światło dzienne. Jedna z kopii tego raportu dotarła również do mieszkania Pietruszków. To znikło – powiedziała Róża Pietruszka do syna. Dialog ten zarejestrowały urządzenia podsłuchowe założone w ich mieszkaniu w ramach operacji „Teresa”. Taśmy z nagraniami przejęli prokuratorzy IPN.

Zadusić śledztwo

W czerwcu 1990 roku śledztwo w sprawie „zbrodni stulecia” podjął lubelski prokurator Andrzej Witkowski – wówczas i dziś jeden z najlepszych w kraju prokuratorów od spraw zabójstw. W rok później, po żmudnym śledztwie, zamierzał postawić zarzuty gen. Czesławowi Kiszczakowi. Nie zdążył gdyż sprawę odebrał mu minister sprawiedliwości Wiesław Chrzanowski. Chrzanowski – w latach 70. tajny współpracownik SB o pseudonimie „Zuwak”, w roku 1986 przewerbowany przez Departament I MSW (wywiad zagraniczny) – do dziś nie chce się wypowiadać na temat tej decyzji i osób, które go do niej skłoniły. Prokuratorzy IPN ustalili, że na ministra naciskał w tej sprawie Mieczysław Wachowski – sekretarz stanu w kancelarii Lecha Wałęsy oraz generałowie Kiszczak i Jaruzelski. Próbowaliśmy porozmawiać o tym z Mieczysławem Wachowskim, jednak nie wyraził zgody na spotkanie.

W wyjaśnieniu prawdy nie pomogła również powołana w 1990 r. sejmowa komisja do spraw zbadania zbrodni MSW. Komisji przewodniczył Jan Maria Rokita – dziś jeden z liderów Platformy Obywatelskiej. To właśnie do niego zgłosiła się Róża Pietruszka z dokumentami na temat sprawy księdza Jerzego. Rokita w sposób wulgarny zbył żonę pułkownika, a dokumentów nie przyjął.

Nieznana prawda o śmierci ks. Jerzego Popiełuszki

Wiele wskazuje na to, że przed morderstwem kapłana przez pięć dni więziono i torturowano na terenie bazy wojsk sowieckich koło Kazunia. W latach 90. oraz 2003-2004 śledztwo prowadził prokurator z Lublina Andrzej Witkowski. Dwukrotnie odsuwano go od sprawy, zazwyczaj wtedy, gdy udawało mu się zebrać nowy materiał dowodowy. Obecnie śledztwo jest nadal prowadzone przez prokuratorów IPN.

Jednak to Witkowskiemu udało się ustalić wiele nowych faktów, dotyczących przebiegu zdarzeń, w wyniku których doszło do śmierci księdza. W sposób fundamentalny podważają one całą dotychczasową wiedzę na temat zamordowania ks. Jerzego. Oficjalna wersja jego śmierci była wersją skonstruowaną przez aparat władzy w PRL, a ściślej jego zbrojne ramię, czyli Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.

Elektryzował tłumy

Na scenie politycznej PRL ks. Jerzy Popiełuszko pojawił się w latach 1981-1982 jako duszpasterz aktywnie wspierający strajkujących robotników Solidarności. Jego kazania podczas mszy za ojczyznę elektryzowały tłumy. W krótkim czasie kościół św. Stanisława na Żoliborzu stał się mekką patriotyzmu. Na celowniku SB ks. Popiełuszko znalazł się we wrześniu 1982 r., gdy Wydział IV Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych (SUSW) w Warszawie zaczął prowadzić sprawę o krypt. „Popiel”. Początkowe efekty działań SB okazały się mizerne, bo nie udawało się zdobyć żadnych ważnych informacji. Tymczasem kazania ks. Jerzego coraz mocniej ukazywały obłudę i zakłamanie komunistycznego systemu.

W lipcu 1983 r. jedno z nich zrelacjonowano Wojciechowi Jaruzelskiemu. Zazwyczaj opanowany generał wpadł w furię. Natychmiast wezwał do siebie szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka i oznajmił mu wprost: „Zrób coś z nim, niech przestanie szczekać” (te słowa są udokumentowane w aktach sprawy „Trawa”, znajdujących się obecnie w zasobach IPN). Kiszczak potraktował wypowiedź przełożonego jako polecenie służbowe. Na naradzie w MSW z udziałem m.in. generałów Zenona Płatka i Władysława Ciastonia poinformowany o małej efektywności dotychczasowych działań w sprawie „Popiel” polecił opracowanie planu operacyjnego „dotarcia” do otoczenia ks. Jerzego. Zebrani uznali także, że istnieje konieczność podjęcia wobec księdza wspomagających działań dezintegracyjnych, licząc na jego ewentualne nerwowe załamanie. Od tego momentu wszelkie operacje dotyczące osoby Popiełuszki znalazły się pod bezpośrednim nadzorem gen. Kiszczaka.

Zwerbować i wysłać do Watykanu

Wedle dokumentów archiwalnych z zasobów IPN, które odnalazł zespół kierowany przez prokuratora Witkowskiego, formalnie sprawę działań wobec księdza przejęła od SUSW w Warszawie grupa kpt. Grzegorza Piotrowskiego z Wydziału VI Departamentu IV MSW, odpowiadającego za dezinformację i dezintegrację w Kościele. Poza nękaniem księdza przez podrzucenie mu nielegalnej literatury i amunicji do prywatnego mieszkania znacznie ważniejsze było ulokowanie informatora w bezpośrednim otoczeniu kapłana. W lutym 1984 r. funkcjonariuszom SB udało się zarejestrować jako „Desperata” osobistego kierowcę Popiełuszki – Waldemara Chrostowskiego. „Desperat” mógł dostarczać SB świeżych informacji o działalności księdza oraz pomóc w realizacji strategicznego planu, jakim był werbunek kapłana. Pomysł zwerbowania ks. Popiełuszki – jako informatora SB – pojawił się wiosną 1984 r. Gen. Kiszczak, w przeszłości szef wywiadu wojskowego, był przekonany, że zwerbowanie księdza zneutralizuje go, a być może uda się też jego osobę wykorzystać w rozgrywkach z opozycją. Latem 1984 r. w trakcie spotkań z przedstawicielami Episkopatu Polski gen. Kiszczak uznał, że inną koncepcją rozwiązania problemu ks. Jerzego, która mogłaby zostać zaakceptowana zarówno przez stronę rządową, jak i przez episkopat, było wysłanie go za granicę. Przy czym Kiszczak sądził, że optymalnym rozwiązaniem byłoby połączenie werbunku z równoczesnym wysłaniem ks. Jerzego na studia do Rzymu.


Pogrzeb Księdza Jerzego Popiełuszki. Trumna przykryta biało-czerwoną polską flagą narodową.

Wysłanie zwerbowanego uprzednio księdza do Watykanu przyniosłoby gen. Kiszczakowi ogromny sukces. Służby specjalne PRL umieściłyby agenta w najważniejszym wówczas miejscu dla wszystkich komunistycznych wywiadów – w samym centrum Kościoła katolickiego. I nieważne byłyby jego rzeczywiste możliwości operacyjne w Rzymie i to, czy Popiełuszko miałby rzeczywisty dostęp do Jana Pawła II lub do jego najbliższego otoczenia. Ważne było przede wszystkim to, że taki sukces operacyjny na pewno wzmacniałby pozycje polskich służb w komunistycznym bloku. KGB pomimo podejmowania usilnych starań nie posiadało wartościowej agentury w Watykanie. Czesław Kiszczak mógłby więc się pochwalić swym sukcesem przed towarzyszami radzieckim, co niewątpliwie umacniałoby jego pozycję na Kremlu. Pamiętać trzeba, że szef MSW rywalizował z nadzorującym aparat bezpieki z ramienia Biura Politycznego KC PZPR gen. Jerzym Milewskim, którego pozycja na Kremlu nadal wydawała się mocna.

Początkowo nie było planu zabicia księdza

Te wszystkie aspekty były niesłychanie ważne dla Kiszczaka. Niezależnie od działań SB zmierzających do wypracowania „pozycji werbunkowej” szef MSW postanowił sam zainspirować możliwość wysłania księdza do Rzymu. W jednej z rozmów z arcybiskupem warszawskim Bronisławem Dąbrowskim Kiszczak wyszedł z „niezobowiązującym” pomysłem wysłania ks. Popiełuszki do Rzymu, przedstawiając to jako najlepsze rozwiązania problemu niepokornego kapłana. Zasugerował też, że taki ruch ze strony Kościoła na pewno polepszyłby atmosferę w relacjach rząd – episkopat. Abp Dąbrowski przedstawił pomysł prymasowi Józefowi Glempowi, który nie zaakceptował go, ale i nie odrzucił. Jednak z biegiem czasu prymas sam zaczął rozważać takie posunięcie. Efektem subtelnej inspiracji gen. Kiszczaka było to, że jesienią 1984 r. zarówno abp Dąbrowski, jak i prymas Glemp zaczęli skłaniać się ku decyzji o wysłaniu ks. Jerzego do Rzymu. Wyrażony przez Popiełuszkę opór w przeprowadzonych z nim przez hierarchów rozmowach na ten temat, a przede wszystkim złożona przez księdza deklaracja pozostania ze swoją „owczarnią”, w relacjach kościelnych mogły być jedynie potwierdzeniem, że rzeczywiście należy go wysłać za granicę. Polski Kościół zakładał raczej bierny opór niż otwarte demonstrowanie politycznego sprzeciwu wobec rządzącego w PRL reżimu.

Z powyższego biegu zdarzeń wynika, że polskie MSW nie przyjęło planu zabicia księdza. Zamierzało jedynie zwerbować go i wysłać do Rzymu. Oczywiście, kierownictwo MSW zdawało sobie sprawę z tego, że zwerbowanie Popiełuszki może być niezwykle trudne. Wiedział to gen. Kiszczak, stąd dopuszczał w planowanych działaniach werbunkowych sytuację, w której ksiądz zostanie doprowadzony do stanu „bliskości śmierci”, ale mimo wszystko zachowa życie. Fakt ten został potwierdzony w zeznaniach funkcjonariuszy byłego Departamentu IV już na początku lat 90., gdy po raz pierwszy podjęto śledztwo.

Sprawa priorytetowa

Zbliżał się październik 1984 r. Realizująca pierwszoplanowe zadania operacyjne grupa kpt. Grzegorza Piotrowskiego była coraz bardziej zdeterminowana. Hart ducha i odwaga ks. Jerzego zadziwiły esbeków. Nie potrafili zrozumieć źródła jego nadprzyrodzonej siły. Zbliżały się urodziny ministra Kiszczaka (19 października) i kpt. Piotrowski wiedział doskonale, że sfinalizowanie werbunku kapłana byłoby znakomitym prezentem dla szefa MSW. Jego przełożony gen. Płatek, zapisał wówczas w swoim służbowym kalendarzu (odnalezionym później przez prokuratora Witkowskiego): „nadchodzi 19, a oni chcą”. Sprawa ks. Popiełuszki była priorytetowa. Przy tym Piotrowski i jego ludzie nie zdawali sobie sprawy, że szef MSW nakazał już kilka tygodni wcześniej inwigilowanie całego zespołu przez grupy operacyjne Wojskowej Służby Wewnętrznej (WSW). Gen. Kiszczak już od dawna bowiem nie ufał kpt. Piotrowskiemu, podejrzewając go o konsultowanie działań operacyjnych z KGB. Piotrowski spotykał się z przedstawicielami KGB w Bułgarii i we Lwowie. Dla gen. Kiszczaka szczególnie podejrzane były kontakty kapitana z gen. Michajłowem, rezydentem KGB w Warszawie, odpowiedzialnym za sowieckie działania w Polsce. Piotrowski co prawda wiedział od swojego kolegi Kościuka z Biura Techniki MSW, że jest śledzony, jednak nie bardzo chciał dać wiarę tym informacjom (notabene Kościuka niebawem aresztowano i skazano za ujawnienie tajemnicy państwowej).


Ks. Popiełuszko od początku 1982 r. odprawiał Msze św. za Ojczyznę w kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie

Ostatnia msza i porwanie

Kiedy nadszedł 19 października 1984 r., grupa kpt. Piotrowskiego wiedziała, że ksiądz zamierza pojechać do Torunia, gdzie odprawi mszę w intencji ojczyzny w kościele Braci Męczenników Polskich. W ostatniej chwili Jacka Lipińskiego, kierowcę Popiełuszki, zamienił „Desperat” (Waldemar Chrostowski), który bardzo chciał jechać razem z księdzem. Od momentu wyjazdu z Warszawy kpt. Piotrowski był informowany o miejscu znajdowania się księdza i na bieżąco kontaktował się z dyrektorem Departamentu IV gen. Zenonem Płatkiem, który z kolei o sytuacji informował ministra Kiszczaka. Gdy wieczorem ks. Jerzy odprawiał mszę w toruńskim kościele, kpt. Piotrowski z kompanami siedzieli w stojącym w pobliżu kościoła służbowym fiacie 125p, czekając na podróż powrotną kapłana do Warszawy. Decyzja o rozpoczęciu akcji została wydana Piotrowskiemu przez gen. Płatka. Kilkadziesiąt metrów od kościoła, w którym ks. Jerzy odprawiał swoją ostatnią mszę, znajdowały się samochody z ubranymi po cywilnemu żołnierzami WSW, prowadzącymi inwigilację grupy kpt. Piotrowskiego. Fakt ten na początku lat 90. potwierdził jeden z szefów WSI prokuratorowi Witkowskiemu, udostępniając dzienniki prowadzonych przez WSW inwigilacji. Gdy ks. Jerzy po zakończeniu mszy wsiadł do swojego volkswagena golfa, za którego kierownicą siedział „Desperat”, miał realną szansę uciec czyhającym na niego esbekom. Tak się jednak nie stało. Na trasie z Torunia do Warszawy, w okolicy Górska, volkswagen księdza mimo jego sprzeciwu zatrzymał się przed jadącym za nim fiatem 125p Piotrowskiego. Kapitan i jego koledzy wepchnęli ks. Jerzego do bagażnika swojego samochodu. Tymczasem „Desperat” z założonymi kajdankami wsiadł do środka, lokując się obok kierowcy. Po drodze podczas jazdy udało mu się, nie ponosząc żadnych obrażeń, rzekomo wyskoczyć z pędzącego auta. Jak później ustalił prok. Witkowski, kajdanki były spiłowane i umożliwiały wyzwolenie się z nich, zaś uszkodzona w trakcie skoku z samochodu poła marynarki została odcięta ostrym narzędziem. Sam skok z samochodu po przeprowadzeniu wizji lokalnej przez prokuratora Witkowskiego okazał się niewykonalny przy prędkości wskazanej na procesie toruńskim przez „Desperata”. Kaskader biorący udział w rekonstrukcji zdarzeń złamał rękę i odniósł poważne potłuczenia.

„Operacyjne” niepowodzenie

Tymczasem auto esbeków z szamocącym się w bagażniku księdzem jechało dalej. Pierwszy postój zaplanowano w ruinach zamku toruńskiego, gdzie w trakcie śledztwa odnaleziono różaniec kapłana. Jednak ten ważny dowód ukryto w śledztwie. W trakcie postoju oprawcy rozpoczęli „zmiękczanie” księdza za pomocą pałki. Następny dłuższy postój zaplanowano w jednym ze starych bunkrów wojskowych w rejonie Kazunia. Tutaj ludzie Piotrowskiego kontynuowali działania, jeszcze bardziej brutalnie. Nad ranem półprzytomnego księdza przejęła inna grupa operacyjna. Kpt. Piotrowski ze swoimi kompanami wracał do Warszawy wściekły z powodu „operacyjnego” niepowodzenia i pełen obaw co do dalszych losów przedsięwzięcia. Tymczasem ksiądz znalazł się w rękach innego zespołu. Czy była to jakaś grupa z kontrwywiadu lub wywiadu wojskowego, czy była to inna grupa operacyjna MSW? Poszlaki uzyskane w śledztwie wskazują na „wojskowych”, którzy na prośbę gen. Kiszczaka śledzili wszelkie działania grupy kpt. Piotrowskiego od momentu mszy w kościele toruńskim.
Grupa kpt. Grzegorza Piotrowskiego uprowadziła ks. Popiełuszkę wieczorem 19 października 1984 r. w okolicy Górska na trasie Toruń – Warszawa. Wepchnęli kapłana do bagażnika swojego fiata 125p i pojechali w kierunku Torunia.

Podczas dwóch postojów – w ruinach zamku toruńskiego i następnie w starym bunkrze wojskowym w okolicy Kazunia – rozpoczęli brutalne „zmiękczanie” księdza za pomocą pałki. Nad ranem skatowanego, półprzytomnego Popiełuszkę przejęła inna grupa. Poszlaki uzyskane w śledztwie wskazują na „wojskowych” (służby wywiadu lub kontrwywiadu), którzy na prośbę gen. Czesława Kiszczaka śledzili wszelkie działania grupy kpt. Piotrowskiego od momentu mszy w kościele toruńskim.


Kiedy ksiądz zakończył życie?

Jak wyglądały losy księdza w następnych dniach i kto dalej się nim „zajmował”? Na pewno kontynuowano brutalny proces werbunku, nie stroniąc od bicia i grożenia śmiercią. Poszlaki wskazują także, że w dniach 20-25 października ksiądz mógł przebywać na terenie jednej z sowieckich jednostek w rejonie Kazunia, gdzie znajdowała się m.in. ekspozytura KGB. W tym czasie kilkadziesiąt tysięcy ludzi resortu przeczesywało okoliczne tereny, mając do dyspozycji wszelkie środki, jakimi dysponowało wówczas Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Trwały akcje poszukiwawcze o krypt. „Przeszukanie” i „Sutanna”. Komunikaty radiowe i telewizyjne informowały o zaginięciu księdza, tak jakby władza zupełnie nie wiedziała, co się stało. 20 października organy ścigania szukały sprawców porwania, gdy tymczasem poruszali się oni w gmachu MSW przy ul. Rakowieckiej. Był to pierwszy element kłamstwa ze strony MSW i gen. Kiszczaka.

Jak wyglądała styczność księdza z radzieckimi towarzyszami z KGB, tego nie wiemy i prawdopodobnie już się nie dowiemy. Odnalezione ciało księdza jednoznacznie wskazywało, że był on fizycznie maltretowany znacznie dłużej, niż mógłby to robić Grzegorz Piotrowski ze swoimi kompanami. Dotychczasowe ustalenia wskazują, że 25 października 1984 r. ks. jeszcze żył. W tym właśnie dniu u lekarza leczącego kapłana pojawiło się dwu osobników z MSW z zapytaniem, jakie leki brał ksiądz i jakie dawki, sugerując zarazem, że wszystko jest z nim w porządku. Przerażona pani doktor udzieliła niezbędnych informacji tajemniczym osobnikom.

Kiedy więc ksiądz zakończył życie? Wiele poszlak wskazuje, że miało to miejsce 25 października 1984 r. Wątpliwości mogą dotyczyć jedynie godziny zgonu. Prof. André Horve z jednego z uniwersytetów paryskich sugeruje również datę po 25 października 1984 r., opierając swój pogląd na podstawie oględzin zdjęć zwłok ks. Popiełuszki, jakie zdobył „Paris Match”. Prof. Horve wskazuje jednocześnie na wiele innych obrażeń księdza, których nie podano w oficjalnych komunikatach. Krótko mówiąc, jego opinia kwestionuje ustalenia prof. Marii Byrdy, która prowadziła oględziny medyczne zwłok księdza.

Gen. Kiszczak: „Dziś musi się znaleźć”

26 października ludzie gen. Kiszczaka lokalizują zwłoki w Wiśle po raz pierwszy. Fakt ten potwierdza zeznanie jednego z prokuratorów, któremu wydano polecenie wyjazdu i przeprowadzenia czynności na miejscu zdarzenia. Wówczas zwłoki księdza zostały wydobyte z wody i poddane oględzinom przez medyka, czego nie ujawniono na procesie toruńskim, następnie z powrotem wrzucone do Wisły. Szef Biura Śledczego MSW płk Zbigniew Pudysz konsultuje sprawę publicznego ujawnienia zwłok księdza i dalszych szczegółów związanych z kierunkiem śledztwa.

30 października gen. Kiszczak przylatuje helikopterem na tamę we Włocławku wraz ze swoim orszakiem i buńczucznie oznajmia zebranym ekipom poszukiwawczym: „Dziś musi się znaleźć”. Do akcji ruszają płetwonurkowie, którzy mają ujawnić i wydobyć zwłoki. Lokalizacja i wydobycie ciała księdza 30 października 1984 r. są również scenariuszem w detalach skonstruowanym przez MSW. Wystarczy wspomnieć, że inna ekipa nurków ujawniła zwłoki księdza w wodzie, a inna je wydobyła. Jeszcze przez wiele lat biorący udział w akcji płetwonurkowie będą poddawani naciskom ludzi gen. Kiszczaka. Nawet po 1989 r. wielu z nich będzie się bało złożyć zeznania przed prokuratorem prowadzącym śledztwo, obawiając się o swoje życie. Wersję odnalezienia zwłok księdza uzupełnia fakt, że ani Piotrowski, ani jego koledzy nie byli w stanie na procesie toruńskim precyzyjnie określić miejsca ich porzucenia.

Leszek Pietrzak

Zapytanie nr 2705 do ministra sprawiedliwości

w sprawie informacji dotyczących uprowadzenia i zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki przez Służbę Bezpieczeństwa w październiku 1984 r.

Szanowny Panie Ministrze! Mijają właśnie 24 lata od uprowadzenia i zamordowania przez Służbę Bezpieczeństwa ks. Jerzego Popiełuszki. Odbywający się w 1985 r. tzw. proces toruński, prowadzony pod czujnym nadzorem komunistycznych władz, nie dał ostatecznej odpowiedzi na temat okoliczności tej zbrodni. Po zmianach politycznych, jakie miały miejsce w Polsce w 1989 r. prowadzone były przez prokuraturę i IPN czynności śledcze zmierzające do wyjaśnienia tej sprawy. Niestety, z różnych powodów do dnia dzisiejszego nie zostały one zakończone w satysfakcjonujący sposób.

Opinia publiczna wiedzę na temat tej sprawy może dziś czerpać z publikacji prasowych pojawiających się okazjonalnie, zwykle w związku z kolejnymi rocznicami dokonania tej zbrodni, które z natury rzeczy mają bardziej sensacyjny niż faktograficzny charakter. Wiedza taka jest także dostępna w poważnych, książkowych publikacjach dziennikarskich, np. pracy Zbigniewa Branacha ˝Piętno księżobójcy. Operacja Popiełuszko. Rzecz o zbrodni czterdziestolecia˝ (Toruń 2004) czy książka Wojciecha Sumlińskiego ˝Kto naprawdę Go zabił?˝ (Warszawa 2005). Sprawą interesowali się i na jej temat publikowali naukowcy historycy, np. prof. Wojciech Polak w pracach: ˝Toruńskie wątki i echa sprawy księdza Popiełuszki˝, opublikowanej w ˝Biuletynie IPN˝, nr 10 (45), październik 2004 i ˝Nieznane dokumenty dotyczące poszukiwań zwłok księdza Jerzego Popiełuszki w dniach 24-29 X 1984 r.˝, zamieszczonej w ˝Roczniku Toruńskim, nr 32, Toruń 2005 czy dr Tomasz Chinciński w artykule: ˝Na tropach prowokacji˝, opublikowanym w ˝Biuletynie IPN˝ nr 10 (45), październik 2004.

Nie umniejszając roli i znaczenia zarówno prowadzonych w tej sprawie badań naukowych, jak i przeprowadzonych prac dziennikarskich, należy jednak dokonać także wysiłku, aby sprawę tę ostatecznie (o ile będzie to możliwe) wyjaśnić na gruncie prawnym przez prokuraturę. Postulat taki stawiany jest zresztą zarówno przez naukowców, jak i dziennikarzy zajmujących się tą sprawą.

Wątków wymagających wyjaśnienia w sprawie zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki jest wiele. Zgodnie z wersją oficjalną, która stała się podstawą tzw. procesu toruńskiego, ksiądz został uprowadzony i zamordowany 19 października 1984 r. przez trzech pracowników Służby Bezpieczeństwa: kpt. Grzegorza Piotrowskiego, por. Waldemara Chmielewskiego i por. Leszka Pękalę z inspiracji innego funkcjonariusza SB płk Adama Pietruszki. Mieli oni działać samodzielnie i kierować się swoim przekonaniem, że działalność księdza jest szkodliwa i trzeba się z nim rozprawić, aby w ten sposób umocnić struktury komunistyczne w Polsce.

Nikt, kto zna nawet powierzchownie mechanizmy działania Służby Bezpieczeństwa w PRL, nie uwierzy, że tego typu akcja mogła mięć charakter tzw. samowolki. Rodzi się więc pytanie: Kto tak naprawdę w strukturach państwa komunistycznego i Służby Bezpieczeństwa wydał polecenie porwania księdza, następnie sprawę tę nadzorował i uniemożliwił jej pełne wyjaśnienie już po dokonaniu zbrodni? Zakończony niepowodzeniem proces generałów Władysława Ciastonia i Zenona Płatka nie tylko nie odpowiedział na to pytanie, ale zrodził nowe wątpliwości, które należy zbadać, zwłaszcza że żyją jeszcze w większości uczestnicy tamtych wydarzeń.

Ogromne wątpliwości rodzi także ustalony na procesie toruńskim przebieg samej zbrodni. Wersja, że ks. Jerzy Popiełuszko został 19 października 1984 r. porwany w Górsku pod Toruniem, a następnie przewieziony (z krótkimi postojami na trasie podróży, podczas których ks. Popiełuszko był bity) na włocławską tamę i tam utopiony, również rodzi zasadnicze wątpliwości.

Wkrótce po zakończeniu procesu toruńskiego Jacek Lipiński, przyjaciel ks. Jerzego Popiełuszki, czterokrotnie na własną rękę przeprowadził rekonstrukcję wydarzeń (w ostatniej brał udział ks. Teofil Bogucki). Polegała ona na przejechaniu trasy, którą mieli podróżować oprawcy ks. Jerzego 19 października 1984 r., mierzeniu czasu i konfrontowaniu go z wersją przedstawioną na procesie. Próby te wykluczyły możliwość dokonania zbrodni w czasie i przy zastosowaniu środków, jakimi mieli dysponować skazani w procesie toruńskim. W ten sposób rodzi się pytanie: Czy rzeczywiście ks. Jerzy Popiełuszko od razu po porwaniu został zamordowany i utopiony, jak ˝ustalono˝ na procesie toruńskim?

Z informacji, jakie znajdują się w obiegu publicznym (m.in. w publikacjach przytaczanych wyżej) wynika, że są przesłanki do twierdzenia, że ciało ks. Jerzego Popiełuszki zostało wrzucone do Wisły na włocławskiej tamie dopiero 25 października 1984 r. Moment wrzucenia ciała księdza do rzeki został zauważony przez kłusujących w rejonie tamy rybaków. Rodzi to pytanie, co działo się z ks. Jerzym Popiełuszką między 19 a 25 października 1984 r. Czy i gdzie był w tym czasie przetrzymywany? Kto i w jakich okolicznościach go zamordował?


Ks. Jerzy Popiełuszko

Hipoteza jaka jest najbardziej rozpowszechniona zakłada, że ks. Popiełuszko nie został zamordowany zaraz po swoim porwaniu 19 października 1984 r., ale mógł zostać po uprowadzeniu przez Piotrowskiego, Pękalę i Chmielewskiego przekazany funkcjonariuszom działającym w ramach tzw. grupy D, która była zakonspirowaną strukturą w ramach SB, prowadzącą zbrodniczą działalność polegającą na napaściach, biciu, a niekiedy porywaniu i zastraszaniu działaczy opozycyjnych. Być może celem całej akcji miało być skłonienie przez grupę D ks. Jerzego Popiełuszki do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa? Jako hipotetyczne miejsce kaźni księdza często wskazuje się Komendę Wojewódzką we Włocławku albo bunkier w Kazuniu. Brak zgody ks. Jerzego Popiełuszki na współpracę z SB miał spowodować śmierć w wyniku zbyt dotkliwego pobicia w czasie tortur albo celowe doprowadzenie go do śmierci wobec braku szans na werbunek. Mogłoby to wyjaśnić, dlaczego do wrzucenia zwłok do Wisły miało dojść dopiero 25 października 1984 r. Wobec niepowodzenia pierwotnego planu porwania i zwerbowania księdza do współpracy został on zamordowany, a jego zwłoki utopiono. Następnie przez kilka dni Służba Bezpieczeństwa przygotowała misterną manipulację, która miała zawęzić krąg oskarżonych do grupy, która dokonała porwania i zrobienia z nich jedynych winnych samodzielnej akcji wynikającej z opacznego rozumienia służby w organach bezpieczeństwa komunistycznego państwa. Czy rzeczywiście tak było i kto podejmował decyzje w tej sprawie oraz kto był ich wykonawcą, jest pytaniem, które powinno zostać rozwikłane w wyniku postępowanie prokuratury.

Wątpliwości na tym się nie kończą. Otwartą pozostanie sprawa faktycznego terminu wyłowienia zwłok i tego, kto tego wyłowienia dokonał.

Pojawiają się przesłanki, że zwłoki ks. Popiełuszki odnalezione, a być może także wyłowione po raz pierwszy zostały już 26 października. Został tego dnia o fakcie ich odnalezienie powiadomiony prokurator wojewódzki w Toruniu Marian Jęczmyk. Wyznaczony przez niego prokurator Merkel udał się niezwłocznie na tamę, gdzie oznajmiono mu, że ciała jednak nie odnaleziono.

Gdy już do faktu ostatecznego wyłowienia zwłok doszło, nastąpiła manipulacja związana ze składem ekipy nurków szukających księdza. Przed prokuratorem inna ekipa poznała się i potwierdziła wyłowienie zwłok niż miało to miejsce w rzeczywistości. Dziwną okolicznością rzucającą światło na tę sprawę jest fakt, że jeden z nurków pracujących przy poszukiwaniach, który składał tego typu zeznania dwa dni później otrzymał paszport (co w warunkach PRL już jest bardzo zastanawiające) i wyjechał na stałe do Grecji.

Wątpliwości nasuwa także przebieg procesu i okoliczności związane z osadzeniem oskarżonych. Prowadzący sprawę przez toruńskim sądem sędzia Artur Kujawa zachowywał się w sposób urągający normom procesowym. Bez pardonu przerywał wszelkie zeznania, jeśli te przybierały inny, niewygodny dla ustalonej wersji przebieg. Wyjaśnienia wymaga także rola płk Adama Pudysza, który z ramienia SB czuwał nad przebiegiem całego procesu i permanentnie spotykał się z przetrzymywanymi w toruńskim areszcie śledczym, tzw. ˝okrąglaku˝ oskarżonymi, za co został zaraz po procesie awansowany na stopień generalski.

Zbadać należy także, w jaki sposób (w ramach akcji ˝Teresa˝, ˝Trawa˝, ˝Robot˝) wywierano presję na rodziny oskarżonych (w celu utrzymania wersji wydarzeń niekorzystnej dla oskarżonych, ale korzystną dla władz komunistycznych).

Zaprezentowałem tylko najważniejsze wątpliwości i rodzące się hipotezy dotyczące sprawy uprowadzenia i morderstwa ks. Jerzego Popiełuszki. Wątków pobocznych w tej sprawie jest o wiele więcej. Dotyczą one zarówno samego uprowadzenia i morderstwa księdza, jak i mataczenia oraz dziwnych okoliczności, jakie miały miejsce później (w tym śmierć kilku osób związanych ze sprawą).

Waga tej niezwykle bulwersującej zbrodni, jak i fakt, że za rok minie ćwierć wieku od jej dokonania, nakazuje sporządzenie podsumowania dotychczasowych wyników toczonych śledztw.

Pragniemy w związku z tym zapytać Pana Ministra, jako prokuratora generalnego sprawującego nadzór nad wszystkimi czynnościami prokuratorskimi w tej sprawie (także prowadzonymi przez IPN), jakie są dotychczasowe wyniki tych postępowań. Kiedy opinia publiczna będzie się mogła zapoznać się z ich wynikami?

Czy Pan Minister planuje jako prokurator generalny podjęcie intensywniejszych niż obecnie prowadzone zabiegów, aby wyjaśnić do końca kulisty tej zbrodni? A jeśli tak, to na czym miałby one polegać?

Będziemy szczerze zobowiązani za zainteresowanie się Pana Ministra poruszoną sprawą i podjęciem działań, które pomogą ją wyjaśnić do końca.

Z wyrazami szacunku

Poseł Zbigniew Girzyński

oraz grupa posłów

Warszawa, dnia 19 października 2008 r.

KRZYŻ

Chrystus umiera na krzyżu za całą ludzkość, pokonuje śmierć i otwiera drogę do zmartwychwstania.

Dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa symbol hańby i poniżenia stał się symbolem odwagi, męstwa, pomocy i braterstwa. W znaku krzyża ujmujemy dziś to, co najbardziej piękne i wartościowe w człowieku. Przez krzyż idzie się do zmartwychwstania. Innej drogi nie ma.

Nie ma Kościoła bez krzyża, nie ma ofiary, uświęcenia i służby bez krzyża. Nie ma trwania i zwycięstwa bez krzyża. Każdy, kto w słusznej sprawie zwycięża, zwycięża przez krzyż i w krzyżu.

Sługa Boży ks. Jerzy Popiełuszko

W 2002 r. Andrzej Witkowski ponownie podjął śledztwo już jako prokurator IPN. Dwa lata później zamierzał oskarżyć gen. Kiszczaka i Waldemara Chrostowskiego. Przeszkodził mu w tym szef pionu śledczego IPN – prof. Witold Kulesza. W październiku 2004 r. kilka dni przed 21 rocznicą „zbrodni stulecia”, Kulesza odsunął od śledztwa Witkowskiego i zabronił mu kontaktów z prasą. Ten stan trwa do dziś. Wydaje się, że nawet szefom IPN-u nie zależy na wyjaśnieniu prawdy o zbrodni na kapelanie „Solidarności” i na pociągnięciu do odpowiedzialności jej sprawców. Zamykanie ust wszystkim tym, którzy mogą odsłonić choćby rąbka tajemnicy, trwa nieprzerwanie od 22 lat. Tajemnicze osoby, które zza kulis sabotują wszelkie próby dotarcia do prawdy, ciągle tryumfują. Jak długo jeszcze?

http://www.dziennik.pl/po…opieluszki.html

DOBRA STRONA
http://popieluszko.bloog.pl/?ticaid=69f3b

Ks. Jerzy Popiełuszko – 25 rocznica męczeńskiej śmierci.

O wolności

ks. J. Popiełuszko

19 października 2009 r. mija 25 lat od zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki. Wciąż nie do końca wyjaśnione pozostają okoliczności jego śmierci.
Do końca zbliża się natomiast proces beatyfikacyjny kapelana „Solidarności”.

Do dziś nie znamy motywów zbrodni oraz tych, którzy zlecili zabicie księdza. Jednak bez wątpienia możemy powiedzieć, iż morderstwo to dotyczy niezwykłego człowieka. Człowieka, który był męczennikiem, który zginął za wiarę, za Ewangelię, który bronił Kościoła i godności człowieka. Nawoływał do miłości, do tłamszenia nienawiści. Pragnął, „aby zło dobrem zwyciężać”. Stał się duchowym przewodnikiem swojego pokolenia oraz symbolem wolności i odwagi.
Ksiądz Jerzy Popiełuszko niósł nadzieję cierpiącym i poniżanym, emanował niezwykłą siłą duchową połączoną z ciepłem i poczuciem humoru. W swoich kazaniach niejednokrotnie prosił Boga o wolność duchową, o wewnętrzną radość. Głosił, iż wolność zewnętrzna i polityczna mogą przyjść jako konsekwencja wolności ducha. Bez reszty oddany był robotnikom – ich sprawy „to było jego Westerplatte” – jak powiedział jeden z księży.
Poprzez swoją odwagę i determinację pokazywał, iż obca mu była wszelka desperacja i katastroficzne nastroje. Swój krzyż nieustannie łączył z krzyżem Chrystusa. Uważał, że tak jak zmartwychwstał Chrystus tak zmartwychwstanie Ojczyzna – wolna i sprawiedliwa.
Męczeńska śmierć księdza Jerzego dała namacalny dowód jak przesiąknięte złem są struktury komunistycznego państwa.
Ksiądz Jerzy przemawia nawet po śmierci.
Całe jego życie oraz brutalne zamordowanie stało się owocem, pokarmem dla wielu.
Biskup Wojciech Ziemba ujął to w prostym zdaniu: „Tak Pan Bóg przez śmierć Księdza Jerzego otwiera nasze oczy, oczy naszego serca, naszego umysłu, naszej wiary”.

„Kazanie o wolności” ks. Jerzego Popiełuszki
z 31 października 1982

(…)Aby pozostać człowiekiem wolnym duchowo, trzeba żyć w prawdzie. Życie w prawdzie to dawanie świadectwa na zewnątrz, to przyznawanie się do niej i upominanie się o nią w każdej sytuacji. Prawda jest niezmienna. Prawdy nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą. Nie tym polega w zasadzie nasza niewola, że poddajemy się panowaniu kłamstwa, że go nie demaskujemy i nie protestujemy przeciw niemu na co dzień. Nie prostujemy go, milczymy lub udajemy, że w nie wierzymy. Żyjemy wtedy w zakłamaniu. Odważne świadczenie prawdy jest drogą prowadzącą bezpośrednio do wolności. Człowiek, który daje świadectwo prawdzie, jest człowiekiem wolnym nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, nawet w obozie czy więzieniu. Gdyby większość Polaków w obecnej sytuacji wkroczyła na drogę prawdy, gdyby ta większość nie zapominała, co było dla niej prawdą jeszcze przed niespełna rokiem, stalibyśmy się narodem wolnym duchowo już teraz. A wolność zewnętrzna czy polityczna musiałaby przyjść prędzej czy później jako konsekwencja tej wolności ducha i wierności prawdzie.
Zasadniczą sprawą przy wyzwoleniu człowieka i narodu jest przezwyciężenie lęku. Lęk rodzi się przecież z zagrożenia. Lękamy się, że grozi nam cierpienie, utrata jakiegoś dobra, utrata wolności, zdrowia czy stanowiska. I wtedy działamy wbrew sumieniu, które jest przecież miernikiem prawdy. Przezwyciężamy lęk, gdy godzimy się na cierpienie lub utratę czegoś w imię wyższych wartości. Jeżeli prawda będzie dla nas taką wartością, dla której warto cierpieć, warto ponosić ryzyko, to wtedy przezwyciężymy lęk, który jest bezpośrednią przyczyną naszego zniewolenia. Chrystus wielokrotnie przypominał swoim uczniom: „Nie bójcie się. Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a nic więcej uczynić nie mogą.” (por. Łk 12,4)(…)

Prezydent nie zapomina o śmierci ks. Popiełuszki

Podczas uroczystości złożono wieńce pod tablicą upamiętniającą męczeństwo ks. Jerzego, a także przy ustawionym opodal krzyżu, który został wykonany z okazji wizyty Jana Pawła II we Włocławku i zdobił ołtarz w czasie odprawionej przez niego mszy. – Pragnę dziś przywołać, w pamięci i sercu, ofiarę złożoną przez ks. Jerzego, ofiarę, która była świadectwem wiary silniejszej od lęku i woli trwania przy prawdzie do samego końca. Z tej ofiary i odwagi ks. Jerzego wyrastają korzenie naszej polskiej wolności – napisał prezydent Lech Kaczyński w liście skierowanym do uczestników uroczystości we Włocławku.

Msze odprawiono w całej Polsce

W tym samym czasie odprawiona została także msza św. w bydgoskim kościele Świętych Polskich Braci Męczenników przez bp. Jana Tyrawę. W tej świątyni ks. Popiełuszko odprawił ostatnią w swym życiu mszę świętą. Rano, spod bydgoskiego kościoła wystartowało prawie 300 biegaczy z całej Polski w 17. biegu sztafetowym szlakiem męczeństwa księdza Jerzego Popiełuszki. Po pokonaniu 110 kilometrów na trasie Bydgoszcz – Górsk – Toruń – Włocławek sztafeta dotarła po południu do Włocławka.

Mordercy Księdza Jerzego ci znani jak ci co pozostają do dzisiaj w ukryciu mają się dobrze. Ci co byli sadzeni od bardzo dawna są na wolności i funkcjonują pod zmienionymi nazwiskami dalej szaklując Kościół.

Nowy wątek z licznych prób esbecji kompromitacji i oczerniania tego wielkiego Polaka i świętego męża, który znał znaczenie słów BÓG – HONOR – OJCZYZNA. I mimowolnie narzuca się natrętne pytanie – CZY KSIˇDZ JERZY O TAKIEJ MARZYŁ POLSCE JAK JEST TERAZ ?

„Ci esbecy podrzucili granaty ks. Popiełuszce”

CYTAT -„Pion śledczy IPN zarzucił kolejnym dwóm b. oficerom SB prowadzenie w latach 80. postępowania karnego przeciw ks. Jerzemu Popiełuszce o „czyny nie będące przestępstwem”. Pierwsze takie zarzuty IPN postawił innemu esbekowi w październiku br.

Chodzi o esbeków, którzy brali udział w śledztwie wobec kapelana podziemnej Solidarności o rzekome „nadużywanie wolności sumienia” oraz „posiadanie materiałów wybuchowych”.

O dwóch b. oficerach SB, którym pod koniec października postawiono zarzuty w wątku dotyczącym księdza Jerzego w śledztwie w sprawie funkcjonowania od 1956 r. do 1989 r. związku przestępczego w MSW, poinformował prok. Bogusław Czerwiński, naczelnik pionu śledczego warszawskiego IPN.

Tak jak przy pierwszych zarzutach, nie ujawniono żadnych szczegółów. Wiadomo tylko, że chodzi o dwóch funkcjonariuszy SB w Warszawie, którzy realizowali działania wobec księdza Popiełuszki „mające na celu jego eliminację jako duszpasterza środowisk związanych z opozycją demokratyczną w Polsce”.

Według IPN czyn ten stanowi zbrodnię komunistyczną w formie naruszania podstawowych praw człowieka, jakimi są: prawo do uczciwego procesu, a w szczególności prawo do obrony w postępowaniu karnym oraz prawo do wolności słowa i wyznania.

Za przekroczenie uprawnień i udział w „związku przestępczym” grozi do 5 lat więzienia.

Wobec jednego z podejrzanych prokurator zastosował środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego oraz zakazu opuszczania kraju, a wobec kolejnego – poręczenie majątkowe.

– Śledztwo jest nadal prowadzone, ma charakter rozwojowy i w związku z tym nie można wykluczyć, że zarzuty będą przedstawione kolejnym osobom
Prokurator Bogusław CzerwińskiŚledztwo jest nadal prowadzone, ma charakter rozwojowy i w związku z tym nie można wykluczyć, że zarzuty będą przedstawione kolejnym osobom – dodał Czerwiński.

Chodzi m.in. o tzw. prowokację na ul. Chłodnej, gdy SB w 1983 r. podrzuciła do mieszkania księdza przedmioty mające go skompromitować i oskarżyć, m.in. materiały wybuchowe i podziemne wydawnictwa.

Ksiądz Jerzy, oskarżany przez władze PRL o „antypaństwową propagandę”, był w stanie wojennym obiektem działań operacyjnych SB o kryptonimie „Popiel”; wykorzystano w niej kilku tajnych współpracowników. W grudniu 1983 r. ksiądz stawił się na przesłuchaniu, a prokurator wszczął wobec niego śledztwo o to, że „przy wykonywaniu obrzędów religijnych (…), w wygłaszanych kazaniach nadużywał wolności sumienia i wyznania w ten sposób, że permanentnie oprócz treści religijnych zawierał w nich zniesławiające władze państwowe treści polityczne, a w szczególności pomawiał, że te władze posługują się fałszem, obłudą i kłamstwem, poprzez antydemokratyczne ustawodawstwo niszczą godność człowieka, a także pozbawiają społeczeństwo swobody myśli oraz działania, czym nadużywając funkcji kapłana, czynił z kościołów miejsce szkodliwej dla interesów PRL propagandy antypaństwowej”.

Po zakończeniu przesłuchania, w mieszkaniu księdza odbyła się rewizja, podczas której „ujawniono” m.in. granaty łzawiące, naboje, różne materiały wybuchowe, farby drukarskie – podrzucone wcześniej przez esbeków. Ostatecznie śledztwo wobec księdza umorzono.

Morderca księdza Grzegorz Piotrowski zeznawał w latach 90., że to gen. Zenon Płatek i jego zastępca Adam Pietruszka zlecili mu tworzenie fałszywych dowodów przeciw ks. Popiełuszce. Początkowo Piotrowski sporządził w 1983 r. dokument, w którym pisał o podrzuceniu do mieszkania księdza kompromitujących go przedmiotów, potem jednak zmodyfikował go, pisząc jedynie o informacjach, że u księdza mogą być takie przedmioty. Na tym dokumencie Kiszczak dopisał: „Dusza mi się śmieje, ale pielgrzymka papieża…”.

19 października 1984 r. ks. Popiełuszko, duszpasterz ludzi pracy i kapelan Solidarności, został zamordowany przez funkcjonariuszy IV Departamentu MSW. Wszyscy, którzy brali udział w zabójstwie, od dawna są już na wolności; ich przełożonych uniewinniono. B. szef SB gen. Władysław Ciastoń został uniewinniony przez sąd w 2002 r. – i z zarzutu kierowania zabójstwem ks. Popiełuszki, i pomocy przy „prowokacji na Chłodnej”.

Od kilku lat oddział warszawski IPN prowadzi śledztwo w sprawie działania w MSW związku przestępczego mającego na celu m.in. dokonywanie zabójstw działaczy opozycji demokratycznej i duchowieństwa. Śledztwo obejmuje w sumie 42 przypadki przestępstw z lat stanu wojennego, o których sprawstwo podejrzewa się SB, a zwłaszcza tzw. wydziały „D” w IV departamencie MSW. Badany jest m.in. wątek „sprawstwa kierowniczego” zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki w 1984 r.

Śledczy korzystają m.in. z dokumentacji zgromadzonej wcześniej przez tzw. komisję Rokity. Sejmowa komisja nadzwyczajna do zbadania działalności MSW, kierowana w latach 1989-1991 przez Jana Rokitę, ustaliła, że skutkiem działań funkcjonariuszy komunistycznego MSW od wprowadzenia stanu wojennego do 1989 r. było 91 udokumentowanych przypadków zgonów ludzi, przeważnie blisko związanych z opozycją. Wyjaśniono niewielką część tych przypadków.

Zarzuty w tym szeroko zakrojonym śledztwie IPN postawił już wcześniej m.in. oficerom SB – za próbę podania przez agenta SB jesienią 1981 r. Annie Walentynowicz środka farmakologicznego, co mogło ją narazić nawet na śmierć oraz za bezprawne „działania dezintegracyjne” wobec uczestników pielgrzymki do Częstochowy w 1978 r. IPN zapewnia, że śledztwo jest rozwojowe.”

http://wiadomosci.wp.pl/k…,wiadomosc.html

Czytałem że miał zmiażdżone genitalia i wyrwany język. Oczy prawdopodobnie mu wybito bo twarz miał zmasakrowaną jakby walec drogowy po nim przejechał. Chociaż jak ktoś wyrywa język i miażdży genitalia to nie cofnie przed świadomym wydłubaniem oczu. Jeden z tych morderców Morderca ks. Popiełuszki pisze pod pseudonimami dla „Faktów i Mitów” Romana Kotlińskiego. Zwalcza Kościół

Grzegorz Piotrowski, morderca ks. Jerzego Popiełuszki, jest jednym z głównych reporterów „Faktów i Mitów” – ustaliła „Rz” w dziennikarskim śledztwie. Współwłaścicielem tego tygodnika jest poseł Ruchu Palikota Roman Kotliński.

I teraz uwaga. Krzyż który wisi w sejmie jest podarowany przez Matkę księdza Jerzego Popiełuszki a ściągać go chce kolega Piotrowskiego mordeccy księdza z uchu paliknota.

Kumpel Piotrowskiego strąci krzyż Popiełuszki?

Jeśli wierzyć słowom posła odnotowanym w sejmowych stenogramach, wiszący w sali posiedzeń Sejmu krzyż, został podarowany przez matkę księdza Popiełuszki. Tak w każdym razie wynika z sejmowej wypowiedzi Piotra Krutula, który 10 lat temu, jako poseł, wygłosił emocjonalne oświadczenie z okazji 17-tej rocznicy śmierci księdza Jerzego.

Poseł Piotr Krutul: Życie ks. Jerzego naznaczone było krzyżem, chorobami, cierpieniem i zakończone męczeńską śmiercią. Ojciec Święty Jan Paweł II w homilii z 7 czerwca 1991 r. we Włocławku powiedział: ˝Tu, na tej ziemi kujawskiej, tu, w tym mieście męczenników, to musi być powiedziane głośno. Kulturę europejską tworzyli męczennicy. Tak, tworzył ją ksiądz Jerzy. On jest patronem naszej obecności w Europie za cenę ofiary życia – tak jak Chrystus. Tak jak Chrystus ma prawo obywatelstwa w świecie, ma prawo obywatelstwa w Europie, dlatego że dał swoje życie za nas wszystkich. Ma prawo obywatelstwa wśród nas i wśród wszystkich narodów tego kontynentu i całego świata przez swój krzyż˝. Słowa te wypowiedziane zostały przy krzyżu, który ustawiono później w miejscu śmierci ks. Jerzego przy tamie wiślanej we Włocławku. W roku 1997 z drzewa ołtarza ojczyzny na Jasnej Górze wykonano krzyż. Ten krzyż 4 lata temu, 19 października 1997 r., podczas Mszy Świętej w intencji ojczyzny leżał na grobie księdza Jerzego Popiełuszki na Żoliborzu. Po Mszy Świętej matka ks. Jerzego Marianna Popiełuszko przekazała krzyż parlamentarzystom. Ten krzyż wisi dziś w polskim Sejmie.

Żeby dopełnić ponurej symboliki, posłem partii, która za jedno z pierwszych swoich zadań wyznaczyła sobie usunięcie krzyża, jest niejaki Kotliński, zarejestrowany jako TW, były ksiądz, a w wolnej Polsce redaktor antyklerykalnego szmatławca „Fakty i Mity”, który chyba jako pierwszy wyciągnął Grzegorza Piotrowskiego stamtąd, gdzie ten powinien na zawsze pozostać – śmietnika historii.

Gazeta Wyborcza: Tygodnik „Fakty i Mity” ochoczo podejmuje sprawę rzekomej niewinności Piotrowskiego i jego ludzi, bo z mordercą księdza jest związany od momentu swojego powstania w 2000 r. Jego założyciel – były ksiądz – uznał, że osoba Piotrowskiego będzie świetnie promować wydawnictwo. Piotrowski, który był wtedy na przepustce z więzienia, wziął udział w konferencji prasowej na otwarcie „FiM”. Potem pisywał tam pod pseudonimem. Jeszcze zanim wyszedł z więzienia w 2001 r., w wywiadzie dla TVP Piotrowski komentował decyzję sądu o odmowie skrócenia mu kary. Sędziów nazwał klaunami, a sąd cyrkiem. Został za to skazany na osiem miesięcy więzienia i grzywnę. W 2003 r. zastępca redaktora naczelnego „FiM” Marek Szenborn, gdy Piotrowski wyjeżdżał do Hamburga, kpił w rozmowie z dziennikarzem „Gazecie Polskiej”: „Proszę się nie obawiać. Grzegorz żadnego księdza tam nie zabije”.

Fakty i Mity: Potrzebne sa zastępy świętych męczenników, Piotrowski wypełnił tę misję jak nikt inny! Trzeba mu tylko dać wolną rękę, a on już sam włoży w nią kij bejsbolowy. Dla sutannowych braci jest nie wysychającym źródłem ogromnej gotówki. Ile można zarobić na pięciu, dziesięciu, stu Popiełuszkach?! Wyposzczony przez 15 lat Piotrowski narobi ich Kościołowi na pęczki.

Wojna palikoterii z sejmowym krzyżem to już nie tylko walka grupy ateistów o świeckość sali sejmowej bo historia tego konkretnego krzyża, i życiorysy tych, którzy go chcą teraz strącić, sprawiają, że jest to symboliczny spór o coś dużo ważniejszego, nawet Kwaśniewski rozumie, że sejmowy krzyż – prezent od mamy księdza Popiełuszki – jest symbolem nie tylko, może nawet nie przede wszystkim, religijnym. Zuchwałość zbieraniny Palikota to ponura przestroga przed tym dokąd zmierzamy, wybierając sobie władzę spośród takich szumowin jak Kotliński – promotor Piotrowskiego i sojusznik Urbana. Bardzo szybko zapomnieliśmy i wybaczyliśmy to co w każdym szanującym się społeczeństwie obdarzonym minimum instynktu samozachowawczego powinno być niewybaczalne. Dzisiaj Kotliński triumfuje, Urban się cieszy, a Piotrowski spokojnie czeka na pełną rehabilitację. A wszystko stanie się za życia jednego pokolenia, które przeżyło śmierć Popiełuszki, i ma spore szanse przeżyć powrót jego mordercy na salony. Bo dlaczego właściwie nie?

Niektórzy ludzie Palikota

http://kataryna.blox.pl/2…opieluszki.html


Dodaj komentarz

Czerwiec 2013
Pon W Śr Czw Pt S N
 12
3456789
10111213141516
17181920212223
24252627282930