Narodowy Jawor

Archiwum dnia: 3 czerwca, 2013

FORT 13

FORT 13

Zamieszczamy historię opublikowaną w książce pt. Twierdza Przemyśl Jana Różańskiego

Legendy i tajemnice fortów

Od czerwca 1915 r. zniszczone forty przemyskie nie przedstawiały już dla Austrii prawie żadnej wartości strategicznej. Wobec zaistniałych kłopotów z zaopatrzeniem w metale nierdzewne, w państwach centralnych i na zajętych przez nie terenach przystąpiono do zbiórki i konfiskaty metali kolorowych. Pomyślano wówczas także o demontażu fortów twierdzy przemyskiej. Na złom zabrano wszystkie działa forteczne i wiele metalowych części z wyposażenia. Akcję tę przerwał dopiero koniec wojny. Po przejęciu Przemyśla przez władze nowo powstałego Państwa Polskiego część fortów, najmniej zniszczonych, przeznaczono na magazyny amunicyjne. Wkrótce wśród żołnierzy pełniących wartę na poszczególnych fortach zaczęły krążyć tajemnicze pogłoski. W forcie VIII („Łętownia”) zawsze o północy na wale okalającym fort zjawiał się podobno – jak utrzymywali „naoczni” świadkowie – żołnierz austriacki w pełnym uzbrojeniu. W kilkanaście lat po przedstawionych w tym tomiku wydarzeniach, w roku 1931, grupa oficerów przechadzających się bez celu po terenie fortów siedliskich dokonała ciekawego odkrycia. Było pogodne popołudnie i w pewnej chwili promienie słońca wpadły w szczelinę wysadzonego muru pod takim kątem, że jeden z oficerów dostrzegł ludzkie szkielety. Byli to żołnierze austriaccy, przyciśnięci betonową ścianą, która pod wpływem czasu lekko się odchyliła. Odkrycie to sprzyjało powstawaniu i szerzeniu się nowych pogłosek o duchach i zjawach, pojawiających się nocą na terenie poszczególnych fortów. Strażnicy forteczni z fortu V (Grochówce) opowiadają, że do 1930 r. przy jego obchodzie nogi ich często zapadały się powyżej kostek w zbutwiałych szczątkach ludzkich, pogrzebanych przed laty płytko, tuż pod powierzchnią Do najciekawszych jednak należy tajemnica fortu XIII („San Rideau”) w Bolestraszycach, jednego z najlepszych i najbardziej nowoczesnych. Po raz pierwszy podana ona została do publicznej wiadomości w 1926 roku przez W. Kohutnicką, która zamieściła na ten temat w czasopiśmie Naokoło Świata specjalny artykuł (Tajemnica fortu nr 13). Artykuł ten przedrukowano w wiele lat później, w roku 1961, w publikacji pt. Tysiąc lat Przemyśla, wydanej z okazji obchodów milenijnych. W 1964 roku sprawę tę podjął także ukazujący się w Moskwie radziecki miesięcznik wojskowy Sowieckij Wojn (Nr 11). A oto powtórzona za W. Kohutnicką – z nielicznymi tylko zmianami i skrótami – sensacyjna relacja z niecodziennego odkrycia: Chcąc zwolnić tereny, zajęte przez bezużyteczne, zniszczone forty, rząd zezwolił prywatnym firmom na ich rozbiórkę. Do rozbiórki fortu XIII („San Rideau”) przystąpiono latem 1923 roku. Za pomocą ekrazytu rozsadzane były jedno piętro po drugim, a wydobywane z nich żelazo i stal – według umowy – szły na korzyść przedsiębiorcy. Tak powoli dobrano się po dwóch tygodniach do parteru. Kiedy korytarz został oczyszczony, robotnicy ujrzeli we wnęce żelazne drzwi, których na planie wcale nie było. Kierownictwo robót zbytnio się tym nie zdziwiło, bo tego rodzaju niespodzianki zdarzały się często. Przypuszczając, że drzwi prowadzą do kanału, kazano robotnikom je wyjąc. Następnie jeden z nich, wiedziony ciekawością, zaopatrzywszy się w latarkę, samotnie zszedł po schodach w dół. Raptem rozległ się jego stłumiony krzyk, tak przejmujący i pełen grozy, że pozostali robotnicy odruchowo rzucili się do drzwi podziemia, gotowi nieść pomoc ciekawemu chłopcu, który mógł wpaść do jakiegoś dołu. Zdarzało się to bowiem innym. Wielkie było jednak ich zdumienie, gdy ujrzeli go na schodach, tuż przy wejściu: leżał bez czapki, z rozwichrzonymi włosami, twarz miał bladą i wykrzywioną w strasznym grymasie, w ręku kurczowo ściskał zbitą latarkę. Wyniesiony na powietrze i ułożony na trawie, zemdlał. Po długich zabiegach i oblewaniu wodą ocknął się na chwilę, wrzasnął i znowu zemdlał. Powtarzało się to kilka razy. Wreszcie przestał mdleć, ale zakrywszy twarz rękami, tarzał się po ziemi i żałośnie skowyczał. Z jego mamrotania i wykrzykników dało się zrozumieć tylko parę słów: „Jakie to straszne, jakie to straszne”. Więcej nic nie mówił. Wszyscy byli przekonani, że nagle postradał zmysły. Został więc wsadzony do samochodu i odwieziony do szpitala. W pół godziny później kierownik robót wraz z czterema robotnikami zeszli do podziemia, by zbadać, jaka była przyczyna przerażenia młodego robotnika. Chłodna mgła gęstniała z każdym stopniem stromych schodków, po których stąpali gęsiego z latarkami w rękach. Na dole ciągnął się długi korytarz, z szeregiem drzwi po obu stronach. Po ich otwarciu stwierdzili, że były to małe celki, nisko sklepione, o potężnych, betonowych ścianach. Wiało z nich pustką, w jednej tylko leżał zardzewiały kociołek i trochę zgniłej słomy. Jakie było przeznaczenie tych pomieszczeń – wówczas jeszcze nie wiedziano. Korytarz kończył się obszerną halą, ze studnią. Stąd wybiegały dwa korytarze, tworząc łącznie z poprzednim literę Y. Robotnicy przeszli do jednego z nich. Tu rozkład był nieco inny, a sale większe, pełne zwojów kolczastego drutu i armatnich łusek. Powietrze było tu jeszcze cięższe, pachniało zgnilizną i amoniakiem. Po obu stronach korytarza było czworo drzwi. W pierwszej sali, najobszerniejszej ze wszystkich, stał szereg stelaży z resztkami prowiantów, całą masą puszek od konserw, butli, skrzynek i worków ze spleśniałymi sucharami. Wszystko to, zmieszane razem i cuchnące, walało się w straszliwym nieładzie, jakby po pogromie. Wśród tych rupieci uganiały się szczury wielkości kotów. W drugim pokoju znajdowały się resztki starego umundurowania i pościeli. Trzecie drzwi były zamknięte. Po ich wyłamaniu, gdy we dwóch weszli do wnętrza sali, zaciekawieni, co tu zastaną, zdrętwieli z przerażenia. W krwawym blasku latarni, na tle szarego betonu, pośrodku beczek, skrzyń i śmieci, stała mara okropna, upiorna, nagi kościotrup, obrośnięty masą splątanych siwych włosów. Nie wiedząc, z kim mają do czynienia, ze zjawą, żywym człowiekiem czy jakimś potworem, nie mogli złapać tchu ani wykrztusić jednego słowa. Dopiero po chwili, gdy z następnej sali nadeszli pozostali robotnicy, krzycząc, że znaleźli w niej ludzki szkielet, upiór na głos ludzki drgnął, podniósł ręce do uszu, skrzywił się, zaczął rytmicznie chwiać się w prawo i w lewo, wydając przy tym chrapliwe jęki. Przybyli robotnicy, dostrzegłszy upiora, z wrzaskiem rzucili się do panicznej ucieczki: za ich przykładem poszli pozostali. Po wyjściu na zewnątrz fortu i uspokojeniu się kierownik robót powiadomił o dokonanym odkryciu policję. Pod wieczór przyjechał ciężarowy samochód, szczelnie wypełniony policją. Byli także żołnierze z oficerem i sędzia śledczy. Zachowując środki ostrożności, ruszyli na miejsce niewiarygodnego odkrycia. Fort został otoczony przez posterunki wartownicze. W niespełna kwadrans ekspedycja wywlokła na światło dzienne owo „monstrum”, trzymając je mocno, żeby nie uciekło. Był to nie upiór, lecz żywy człowiek, tak słaby, że ledwie trzymał się na nogach. Drżał całym ciałem, oczy miał zamknięte, przy każdym dźwięku chwytał się za uszy i jęczał, widocznie cierpiąc bóle. Mówić już nie mógł, wydawał tylko stłumione śpiewne dźwięki i jakieś szmery. Na próżno biedził się sędzia śledczy, usiłując dowiedzieć się jego imienia, nazwiska i wieku. Odwieziono go do szpitala, gdzie tejże nocy skonał. Cała ta niejasna, tajemnicza historia dała powód do różnorodnych i fantastycznych gadek. Opowiadano, że duchy zabitych na wojnie żołnierzy bronią dostępu do fortu, ze wypłoszono szajkę zbójecką, że zjawił się prorok i cudotwórca, który pokutował w podziemiach fortu itp. Dochodzenia policyjne i sądowe wykryły prawdę, nie mniej fascynującą, niż ludzkie wymysły. Skrupulatne badania podziemia wykazały, że dostęp do niego był możliwy tylko przez jedyne drzwi – te, które zostały zawalone w 1915 roku. W momencie wybuchu znajdowało się tam dwóch ludzi, o których prawdopodobnie zapomniano w chaosie dramatycznej walki. Dzięki sprzyjającym warunkom jedna ofiara zdołała utrzymać się przy życiu w ciągu przeszło ośmiu lat i w końcu została nawet „uratowana”. Tyle wykazało śledztwo. Kim byli ci ludzie? Jak żyli, zamknięci w grobowcu? Co cierpieli? Jaki los spotkał tego, po którym znaleziono tylko szkielet? Czy stlał jak świeca? Czy padł ofiarą silniejszego towarzysza? Czy może sam skończył swoje smutne życie? Spośród najrozmaitszych rupieci jeden z robotników wywlókł skrzynkę od konserw, którą rzucił na dziedziniec, wysypując jej ubogą zawartość: nóż, zapałki, ołówek i zeszyt. Z owego zeszytu wypadła fotografia. Była to wyblakła podobizna młodej kobiety. Na odwrotnej stronie ocalało kilka słów dedykacji w języku rosyjskim: …strzeże Bóg i moja miłość… wszędzie z Tobą… zawsze Twoja… 25/VII – 1914. Zeszyt w ceratowej okładce był księgą austriackiego podoficera prowiantowego, gdyż kilkanaście jego stron zajmowały rachunki żywnościowe, tabele i odpisy dotyczące rozkazów. Dalej jednak zaczynały się zapiski w języku rosyjskim. Z początku ładny, wyrobiony charakter, stopniowo przechodził w okropną bazgraninę. W dodatku wskutek wilgoci – zeszyt zapisano chemicznym ołówkiem – stronice zrobiły się podobne do map geograficznych, miejscami prawie nieczytelne. To, co z wielkim trudem udało się odczytać, ułożone w porządku chronologicznym brzmi jak następuje:

„Nie wiem już, ile dni upłynęło od tego nieszczęśliwego ranka, kiedy najniespodziewaniej dostaliśmy się do austriackiej niewoli – ja i sztabskapitan Nowikow. Te dziwne warunki, w których obecnie żyjemy, uniemożliwiają mi wszelką rachubę czasu. Zanotuję więc bieg wypadków w ich kolejności. Po tradycyjnym zbadaniu i obrabowaniu nas zostaliśmy umieszczeni w małej celce podziemnych katakumb fortu. Nie upłynęła doba prawdopodobnie, bo dostaliśmy tylko dwa razy jeść, gdy stało się coś, czego dotychczas nie rozumiem. Oto w pewnej chwili rozległy się straszliwe pioruny, zatrzęsło się i zatrzeszczało całe nasze podziemie… Fort widocznie rozpadał się. Rzucony na chłodny beton i pewny już śmierci, nie żałowałem życia i ludzi, tylko… …ziemia jęknęła jak wielkie zwierzę i później przeciągle huczała. Cierpi ból – a ludzie nie wiedzą – przemknęła mi myśl, szybka, ostra i jasna jak błyskawica. Czułem, że to ostrze potrafi wszystko przeniknąć i dlatego myśl jest prawdziwa. Długo jeszcze rozlegały się grzmoty i drżenie ziemi, ale już dalekie i obce. Wsłuchując się w te niesamowite dźwięki, snuliśmy najrozmaitsze domysły, zaczynając od ewentualności wulkanicznych wybuchów i trzęsienia ziemi, a kończąc na bombardowaniu fortecy przez lotników Ententy. Byliśmy zgodni co do tego, że musiało zajść coś poważnego, tym bardziej że nikt do nas nie zaglądał przez tyle czasu i nie dochodziły nas żadne odgłosy. Znękani głodem i pragnieniem, wyłamaliśmy drzwi w naszej celi, usiłując wydostać się na wolność lub przynajmniej przypomnieć o swoim istnieniu, ale na próżno.. Żelazne drzwi nie ustępowały, a wołanie było bezskuteczne. Błądząc po omacku w poszukiwaniu innego wyjścia, natrafiliśmy w podziemiu na studnię i dość bogate magazyny: prowianty i mundury, widocznie dla załogi fortu. Oprócz rozmaitych wiktuałów w konserwach znaleźliśmy rum, tytoń, świece i zapałki. Używamy tego po trochu, obawiając się austriackich władz, ale. trudno, same winne, pozostawiwszy nas tu bez żadnej opieki. Sądząc z zarostu twarzy, musiało upłynąć jeszcze ze dwa tygodnie. Cały ten czas spędziliśmy na najrozmaitszych próbach wydostania się z więzienia. Niestety, ani żelazne drzwi, ani betonowe ściany nie uległy naszym dziecinnym narzędziom, zrobionym z blachy i mosiężnych łusek. Kaleczyliśmy tylko ręce, padaliśmy ze zmęczenia, przeklinaliśmy w najstraszliwszy sposób, płakaliśmy jak dzieci. Wreszcie doszliśmy do wniosku, że nie wydostaniemy się sami, lecz musimy spokojnie czekać, przecież przypomną sobie o nas… Żyjemy tylko nadzieją… Opowiedzieliśmy sobie wszystkie tajemnice swego życia, rzeczywiste i urojone, skrytykowaliśmy wszystkie czytane książki i dzieje świata, graliśmy w najrozmaitsze gry, urządzaliśmy przedstawienia teatralne, polowaliśmy na szczury, walcząc o rekord, wreszcie znienawidziliśmy się… Nie mamy ani dnia, ani nocy… Jednostajność wrażeń… wieczna ciemność i cisza, mdły zapach, wilgotne ściany i konserwy. Przygniatający bezwład czasu… …chwila i miesiąc niczym się nie różnią, zawierają jednakową treść, pustka, nicość… Znaleźliśmy zajęcie. Nowikow pije na umór, a ja pracuję przy swoim zegarze. Zrobiłem go sam: ustawiłem na beczce kocioł, nalałem doń wody i wydrążyłem w dnie otworek, zacząłem rachować własny puls, przyjmując każde 70 uderzeń za minutę. W miarę tego jak obniżał się poziom wody w kotle zaznaczałem na ścianach kwadranse i godziny. Kiedy wszystka woda wyciekła, obliczyłem kreski i przekonałem się, że cała operacja zajęła mi jedną i pół doby. Odtąd wciąż czuwam nad swoim zegarem, słucham plusku kropelek, śledzę poziom wody i przelewam ją z beczki do kotła: cieszę się myślą, że dokonywam pracy, choć pozornie jednakowej, ale różnej w swojej tajemnej treści. Wylałem 90 beczek wody, a Nowikow wypił wszystek rum. Trzeźwy i ponury chodził po korytarzu. Obliczył rozchód sucharów i bluznął cyniczną prawdę, przed którą broniliśmy się prawie dwa lata: w tym grobie nie ma żadnej nadziei, czeka nas głodowa śmierć, obłęd… Był bez litości dla mnie, bo nie miał jej dla siebie: blachą poderżnął sobie gardło i długo rzęził, miotając się we własnej krwi. Zamknąłem trupa w sali. Pozostałem sam. Słuchałem, jak gra cisza niby organy kościelne… …latały języki światła, a później… …blask, dzwony i chór. Nie spałem, cisza dźwięczy, a ciemność świeci… …405 beczek. Śniło mi się, że byłem w swoich rodzinnych stronach, matka, siostra… ciepły słoneczny dzień, zapach kwiatów… daleko horyzont nieba… tyle cudnych barw i ona mówiła, że nie zapomniała i kocha. 530 beczek. Znowu śniłem piękne obrazy świata, wolności i ludzi. Nie chciałbym budzić się ze snu: wolałbym pozostać zawsze w szczęśliwym świecie złudy, niż zgrzytać zębami na jawie. 702 beczki… Przestawiam porządek świata, w obronie życia: sen jest moją rzeczywistością, a rzeczywistość – ciężkim snem. Nie znoszę go, bo dręczy mnie, ale ciało ma swoje wymagania, zresztą jem i piję bardzo mało… Zasypiam natychmiast, kiedy tylko o tym pomyślę. 1001 beczka ciszy i ciemności dały mi więcej, niż może dać ludziom tyleż arabskich nocy. To, co kiedyś układało się dowolnie w migawkowe obrazy podczas snu i gorączki, widzę teraz plastycznie, na jawie. Moja świadoma wola tworzy nowe kształty, wśród których obcuję. Niczym nie kalałem teraz mojej grobowej ciszy i ciemności, nie przelewam wody w swoim zegarze, nie jem, nie piję i nie odczuwam żadnego pragnienia. Jestem panem przestrzeni i czasu: mknę w przestworzach z gwiazdy na gwiazdę, rozkazuję żywiołom, wchłaniam wszystkie dźwięki, barwy i aromaty oświata, zmieniam kształty, ginę i rodzę się. Nie znam żadnych granic i zakazu, bo wszystko ulega mojej woli, której jestem panem. Błogosławię mury mego grobowca, bo w nich zaznaję najwięcej wolności i życia. Radość rozsadza mi piersi, próżno silę się ująć uczucie w słowa, które są dalekim echem. Ale już gaśnie moja ostatnia świeca”.

Na tych słowach kończy się pamiętnik, a zarazem relacja autorki Tajemnicy fortu nr 13.

fort fort1

„KRWAWY KWADRANS”

„KRWAWY KWADRANS”

Fakt czy mit mającego nadejść narodowego PRZEŁOMU po przez noc długich nożny ? Wiele wskazuje że nie było to wcale takie nie realne jak by się mogło wydawać. Postać Bolesława Piaseckiego kryje wiele, wiele tajemnic, ale nie wątpliwie był to człowiek czynu obdarzony niesłychana osobistą charyzmą która porywała za sobą wielu oddanych mu ludzi.

ycieismier-1

 28 listopada 1937 roku Wiec RNR

Całość wydarzeń, jakie zaszły jesienią 1937 roku w obozie sanacyjnym, obraca się wokół sprawy tak zwanej „nocy św. Bartłomieja”. Warto poświęcić jej więcej uwagi, gdyż bez względu na to, czy istotnie przygotowania do niej miały miejsce, czy też nie, to polityczne skutki planowanego „krwawego kwadransa” odczuł mocno jego rzekomy współorganizator – Bolesław Piasecki.

W istniejącej literaturze zarysowały się wobec „nocy św. Bartłomieja” dwa przeciwstawne stanowiska.

Część piszących na ten temat historyków, z mniejszym lub większym zastrzeżeniem, uznaje za prawdziwe informacje o przygotowaniach do „krwawego kwadransa”. Pogląd ten opiera się przede wszystkim na dwóch niezależnych od siebie źródłach. Pierwszym jest korespondencja Sekretariatu Krajowego KPP (określana jako tzw. „Listy z domu”), która znajduje się w Centralnym Archiwum KC PZPR, drugim zaś Komunikaty Informacyjne wydawane przez kręgi związane z Frontem Morges, zwłaszcza zaś komunikat nr 14 z 22 listopada 1937 roku. Autorem tego ostatniego był przypuszczalnie płk Izydor Modelski – czołowy działacz Stronnictwa Pracy. Według tych dokumentów w początkach października 1937 roku miało dojść do silnego zaostrzenia stosunków między Rydzem-Śmigłym a prezydentem Mościckim. 7 października na posiedzeniu rządu z udziałem Mościckiego, Rydza-Śmigłego i Koca doszło do gwałtownej wymiany zdań. Koc oskarżył czołowego działacza „Naprawy” *[„Naprawa” (nazwa pochodzi od Związku Naprawy Rzeczypospolitej powstałego w 1927 r.) była jedną z większych grup centrolewicy piłsudczykowskiej. Często udzielała ona poparcia Mościckiemu w jego walce z Rydzem i innymi sanatorami o autorytarnych sympatiach. Mimo formalnego udziału w tworzeniu OZN, „naprawiacze” (Michał Grażyński, Tadeusz Źenczykowski, Stanisław Bukowiecki, Stanisław Gierat) prowadzili cichą walkę z Kocem.], wojewodę śląskiego Michała Grażyńskiego, o paraliżowanie akcji tworzenia OZN-u. Dalej Koc miał powiedzieć, iż ma „dziesiątki tysięcy młodzieży do dyspozycji”. Mówił tu najwyraźniej o Związku Młodej Polski. Zaproponował także likwidację związków zawodowych i utworzenie w ich miejsce korporacji. Wywołało to ripostę ze strony ministrów: Poniatowskiego i Kościałkowskiego. Także Mościcki i Kwiatkowski wypowiedzieli się przeciw Kocowi. Poparł natomiast Koca Rydz-Śmigły. Mimo to podczas narady zaznaczyła się przewaga prezydenta i jego zwolenników. Inny był stosunek sił podczas kolejnego rozszerzonego posiedzenia rządu, kilka dni później. Zyskawszy przewagę zwolennicy Rydza-Śmigłego mieli zażądać, aby Mościcki powołał najpóźniej do 19 października nowy gabinet, w którym premierem miał zostać dotychczasowy minister sprawiedliwości, Witold Grabowski, znany ze swych totalistycznych sympatii. Prezydent odpowiedział na to zręcznym unikiem – symulowaniem choroby, co pozwoliło mu na niepodejmowanie żadnej oficjalnej decyzji. To z kolei miało skłonić Rydza do ostatecznej rozprawy. W przyjęciu takiego rozwiązania miał odegrać także rolę nacisk, jaki wywarł Piasecki zarówno na Koca, jak i na Rydza-Śmigłego. Zdołał ich jakoby przekonać, że w istniejącej sytuacji nie ma innej drogi, jak tylko dokonanie krwawego przewrotu.

Już w połowie października rozeszły się pogłoski, że grupa bepistów przechodzi przeszkolenie w Golędzinowie, gdzie mieściła się szkoła oddziałów szturmowych Policji Państwowej. Miała ona stanowić trzon oddziałów zamachowych. Całą zaś akcją miał kierować wiceminister spraw wewnętrznych, Jerzy Paciorkowski, oraz nowy szef sztabu OZN-u, płk Zygmunt Wenda. Obok falangistów oddziały egzekucyjne tworzyć mieli specjalnie w tym celu wyselekcjonowani i zaprzysiężeni wojskowi niższych stopni. Celem „nocy długich noży” miała być fizyczna likwidacja około 1 500 osób, zarówno z kręgu opozycji, jak i z samego obozu rządzącego. Drugie tyle osób miało być aresztowane. Planowano między innymi uwięzienie Ignacego Mościckiego, Aleksandry Piłsudskiej, Sławka i Prystora. „Krwawy kwadrans” miał nastąpić w nocy z 25 na 26 października 1937 roku. Termin ten wybrano nieprzypadkowo – otóż dla zmylenia przyszłych ofiar oraz uzyskania ewentualnego alibi w przypadku niepowodzenia – Rydz-Śmigły przebywał w tym czasie z oficjalną wizytą w Bukareszcie. Wraz z nim miał tam pojechać podobno Piasecki, którego Komunikat Informacyjny określał „zaufanym doradcą Rydza”. Rzeź nie doszła jednak do skutku z dwóch powodów. Po pierwsze, po zamieszczeniu przez jedno z pism falangistowskich gwałtownego ataku na Mościckiego premier Składkowski polecił aresztować około 80 bepistów, z których wielu miało brać udział w zamachu. Po drugie zaś, samej idei „nocy św. Bartłomieja” mieli przeciwstawić się wyżsi oficerowie, którym podlegał garnizon warszawski. Przeciwni zamachowi byli generałowie: Narbutt-Łuczyński i Piskor. Wszystko to wywołało kontrakcję ośrodków zagrożonych zamachem, przede wszystkim zaś grupy zamkowej prezydenta Mościckiego.

Jeszcze przed planowanym terminem zamachu, 14 października, została utworzona Międzyzwiązkowa Komisja Porozumiewawcza Polskich Organizacji Młodzieży, w skład której weszły: ZHP, Związek Strzelecki i Centralny Związek Młodej Wsi, a nieco później także Organizacja Młodzieży Pracującej. Inicjatywa powołania tej komisji (zwanej popularnie „Czwórporozumieniem”), wyszła z kręgów „Naprawy” i była próbą stworzenia przeciwwagi wobec podporządkowanego Kocowi i Piaseckiemu ZMP. Szefa OZN-u zaatakowano także bardzo mocno na posiedzeniu przewodniczących poselskich grup regionalnych 20 października 1937 roku. Po powrocie z Bukaresztu Śmigły próbował opanować sytuację, która wyraźnie stawała się dlań niekorzystna. W tym celu zwołał 30 października odprawę delegatów Związku Legionistów, na którą przybyło około 200 osób. Zebrani wysłuchali chaotycznego przemówienia Rydza, który z jednej strony szydził z siedzących na sali, „że się boją nocy św. Bartłomieja”, z drugiej natomiast zapowiadał, „że przed niczym się nie cofnie”. Trudno dzisiaj stwierdzić, jaki sens miało to przemówienie, wszelako pozycji Rydza nie umocniło. „Zebrani rozeszli się wzburzeni” – stwierdzał Komunikat Informacyjny. Prezydent Mościcki mimo tego dwuznacznego zresztą dementi ze strony Śmigłego kontrakcji nie zaprzestał i 13 listopada przyjął dwunastoosobową delegację PPS, w skład której wchodzili między innymi Arciszewski, Niedziałkowski, Pużak i Żuławski. Delegaci przedstawili memoriał postulujący dokonanie szeregu zmian tak w życiu wewnętrznym kraju, jak i w jego polityce zagranicznej. Była to wyraźna próba dania do zrozumienia grupie Rydza, że w ostateczności Mościcki i jego zwolennicy mogą poszukać sojuszników na lewicy.

Plotki na temat zamachu utrzymywały się jeszcze przez dość długi czas, nawet po usunięciu Koca ze stanowiska szefa OZN-u. Komunikat Informacyjny nr 17 z 16 lutego 1938 roku stwierdzał: „Rydz łącznie z Kasprzyckim dążą do podjęcia w czasie możliwie najbliższym zamachu stanu. Rzekome ugięcie się Rydza wobec Mościckiego ma mu to zadanie ułatwić. Stąd są nawet próby kompromisu, przy którym Kasprzycki, po odejściu Sławoja, miałby zostać premierem. To ułatwiłoby w dużym stopniu zamach Rydzowi”.

Istnienie przygotowań do „nocy św. Bartłomieja” poddaje w wątpliwość Jacek M. Majchrowski. Opierając się na relacjach Karola Popielą i Jerzego Rutkowskiego stwierdza, że zamach był prowokacją mającą wyeliminować Koca z areny politycznej oraz doprowadzić do zaostrzenia walki na linii Mościcki-Śmigły. W celu tym ułożono listę proskrypcyjną, na której umieszczono nazwiska kilkuset działaczy z różnych środowisk politycznych. Listę tę miano następnie przesłać kilku osobom, które się na niej znajdowały z adnotacją, iż została przechwycona. Cała akcja miała być przygotowana przez lewicę sanacyjną.

Z nieco innego powodu podważa tezę o prawdziwości przygotowań do „nocy św. Bartłomieja” Andrzej Ajnenkiel. Wykorzystuje on fakt, że w gabinecie Władysława Sikorskiego utworzonym we Francji w okresie od 9 października do 9 grudnia 1939 roku funkcję ministra skarbu pełnił Adam Koc. W związku z tym stwierdza: „Trudno chyba sobie wyobrazić, by włączono do rządu człowieka, który przed niespełna dwoma laty montował plan zlikwidowania kilku tysięcy osób, w tym swoich aktualnych kolegów z rządu emigracyjnego”.

Nie przesądzając o prawdziwości którejkolwiek z podanych wersji, przedstawić warto także stosunek samych bepistów do sprawy „nocy św. Bartłomieja”. Oficjalna wypowiedź Piaseckiego na ten temat nie jest znana *[J. Rutkowski twierdzi, że Piasecki w rozmowach prywatnych zaprzeczał istnieniu przygotowań do „krwawego kwadransa”, ale z drugiej strony nie zgadzał się na oficjalne dementi w tej sprawie. Takie stanowisko utrzymał aż do śmierci. Zdaniem J. Rutkowskiego wynikało to z ambicji Piaseckiego „który był dumny z tego, że ktoś mógł go podejrzewać o przygotowanie list proskrypcyjnych”. Ponadto J. Rutkowski uważając „noc św. Bartłomieja” za prowokację, stwierdził jednak: „Nie mogę dać słowa, że Piasecki nie rozmawiał z nikim w sprawie nocy św. Bartłomieja. Natomiast na pewno nie miał z tym nic wspólnego Związek Młodej Polski”.], ale Falanga kilkakrotnie kategorycznie zaprzeczała udziałowi RNR-u w przygotowaniach. Znamiennym jest także fakt, że nawet po latach działacze RNR-u kategorycznie zaprzeczali przygotowaniom do „krwawego kwadransa”. Oczywiście do takich oświadczeń należy podchodzić z dużą dozą sceptycyzmu. W samej bowiem Falandze z tego okresu znaleźć można artykuły sugerujące, iż RNR przygotowuje się do jakiejś akcji o decydującym znaczeniu. Przykładowo można w skrócie przeanalizować dwa artykuły Wojciecha Kwasieborskiego – najbliższego wówczas współpracownika Piaseckiego. Pierwszy z nich jest prawie w całości poświęcony przedstawieniu znaczenia Bolesława Piaseckiego dla całego Ruchu Narodowo-Radykalnego: „[…] nasz stosunek do Bolesława Piaseckiego opiera się na pełnym, głębokim zrozumieniu prawdy, że On najlepiej, najmądrzej prowadzi RNR do zwycięstwa. Związek między RNR i jego przywódcą jest związkiem nierozerwalnym. Wskutek tego ci wszyscy, którzy by kiedykolwiek pragnęli iść razem z nami, winni zrozumieć, że droga do naszych szeregów wiedzie przede wszystkim przez uznanie przywództwa Bolesława Piaseckiego w RNR, uznanie całkowite i bez zastrzeżeń”. Tekst ten stanowi wyraźną próbę umocnienia osobistej pozycji Piaseckiego wewnątrz Ruchu oraz podkreślenia znaczenia dyscypliny organizacyjnej wobec nadchodzącego „Przełomu”. Drugi artykuł Kwasieborskiego nosi znamienny tytuł „Polska stoi w przededniu Przełomu”. Po wzięciu w obronę Koca, który „zadarł z podziemną mafią”, autor stwierdza: „Ruch Narodowo-Radykalny stał się celem, ku któremu posuwają się nieustannie i ze wszystkich stron siły fołksfrontu. Ale i dziś nie będziemy czekać na chwilę, w której przeciwnik zakończy swe przygotowawcze manewry. Uprzedzimy jego atak [sic]. […] Polska stoi w przededniu Przełomu. Świadomość tego faktu stała się obecnie głównym motywem taktyki naczelnego zespołu kierowników Rewolucji – Ruchu Narodowo-Radykalnego”.

Pierwszym sygnałem, że harmonijna dotąd współpraca ONR-Falangi z OZN-em zbliża się ku końcowi, był wywiad Koca dla Gazety Polskiej udzielony 27 października 1937 roku. Koc, bez wątpienia pozostający pod silnym wpływem Piaseckiego, naciskany jednak z wielu stron, zmuszony był oświadczyć, iż: „Nie istnieje żaden związek między OZN a Falangą”, oraz, co ważniejsze, że Związek Młodej Polski nie ma charakteru nadrzędnego względem innych organizacji młodzieży sanacyjnej. Nie zmieniło to oczywiście jeszcze w niczym istniejącego stanu rzeczy, ale z pewnością nie wróżyło także niczego dobrego na przyszłość. Jakby dla uspokojenia Piaseckiego w tym samym wywiadzie Koc oświadczył, że rezygnuje z formalnego stanowiska kierownika ZMP, przekazując je Rutkowskiemu. Niewątpliwą próbą ustabilizowania sytuacji ze strony Koca było także odwołanie z funkcji szefa sztabu OZN-u płk. Jana Kowalewskiego (który prowadził „krytą” działalność wymierzoną w Rutkowskiego) i zastąpienie go płk. Zygmuntem Wendą. Okazało się jednak, że Wenda, choć był przedstawicielem totalistycznego kierunku powstałego w łonie samej sanacji (tzw. grupy „Zaczynu”), bynajmniej nie pałał sympatią do pokrewnych mu ideowo falangistów.

Natomiast pierwszą poważną stratą, jaką RNR poniósł w wyniku ofensywy grupy „zamkowej” i demokratycznych elementów obozu belwederskiego, było zmuszenie Musioła do ustąpienia ze stanowiska kuratora ZNP. Nastąpiło to 13 listopada 1937 roku. Jego funkcję przejął zaufany człowiek ministra oświaty, Wojciecha Świętosławskiego (jednego z ministrów związanych z Mościckim i grupą zamkową) – Seweryn Maciszewski.

Piasecki uświadomił sobie, że należy przeciwdziałać podkopywaniu pozycji Koca, a tym samym i ONR-Falangi. Jednak sposób, jaki obrał po temu, był kolejnym poważnym błędem. Korzystając z pozwolenia części stojącego za Kocem aparatu państwowego, Piasecki postanowił przeprowadzić legalnie wielką manifestację członków RNR-u. W założeniu miała ona uświadomić przeciwnikom siłę Ruchu, jego zdyscyplinowanie i zdecydowanie, a tym samym zmusić ich do ustępstw. Wydaje się, że Piasecki podjął decyzję organizowania wiecu wskutek błędnej oceny sytuacji panującej wewnątrz obozu sanacyjnego. Nie rozumiał lub nie chciał rozumieć, że z październikowego przesilenia wyszły zwycięsko siły sanacyjnej centrolewicy i publiczna manifestacja falangistów, nasuwająca skojarzenia z wydarzeniami za zachodnią granicą, musiała wywołać skutek przeciwny do zamierzonego.

W niedzielę, 28 listopada 1937 roku, w cyrku Staniewskich przy ulicy Ordynackiej w Warszawie rozpoczął się wielki wiec RNR-u. Zgromadziło się na nim według informacji prasowych od tysiąca do trzech tysięcy osób (liczba ta zależna jest od stopnia niechęci danej gazety do RNR-u). Wiec otworzył Dziarmaga, po nim przemawiał Szpakowski, a następnie Kwasieborski.

FLANGA-1

W trakcie przemówienia Kwasieborskiego, a po jego ataku na pięcioprzymiotnikowe wybory i w ogóle na wszelkie formy głosowania, z sali padł okrzyk: „Niech żyją pięcioprzymiotnikowe wybory”. Okazało się, iż pochodził on z kilkudziesięcioosobowej grupy bojówkarzy socjalistycznych, którzy przybyli na wiec. Doszło do bijatyki, w której najbardziej ucierpieli znajdujący się w mniejszości przeciwnicy. Do szpitala odwieziono czterech młodych socjalistów, w tym także siedemnastoletniego Janka Krasickiego, późniejszego przewodniczącego komunistycznego Związku Walki Młodych w czasie II wojny światowej. Otrzymał on trzy głębokie rany głowy. Po usunięciu socjalistów wiec kontynuowano. Kwasieborski dokończył swe przemówienie, a po nim głos zabrał Marian Reutt. Wreszcie na koniec na mównicę wszedł, w otoczeniu dwóch „adiutantów”, sam Bolesław Piasecki. Swoje przemówienie poświęcił „czynnikom siły Ruchu Narodowo-Radykalnego”.

BOLO

Pierwszym z nich jest „program Wielkiej Polski”. Powtarzając znane już założenia doktrynalne, uczynił Piasecki interesującą dygresję na temat totalizmu: „Przeciwnicy nasi nazywają nas totalistami – czynią to przez płytkość, bo nas nie rozumieją, czynią tak świadomie, licząc, że totalizm jest podobno w Polsce niepopularny. Totalizm to pojęcie bardzo ogólne – totalizmem jest faszyzm, jest hitleryzm i bolszewizm, totalistyczny jest wreszcie ustrój Kościoła katolickiego. Totalizm może być zły i dobry. Wartość zaś ustroju hierarchicznego państwa zależy od tego, czy potrafi połączyć organizację mas Narodu z życiem organizmu narodowego”.

Jako drugi czynnik „siły RNR” wymienił Piasecki „typ człowieka”. Był to jeden z jego ulubionych tematów. Mówiąc o cechach, jakie winien posiadać „nowy Polak”, dokonał także analizy stanu istniejącego: „Rzeczywistość zaś dzisiejsza wypełniona jest jednostkami, które bądź mają poczucie odpowiedzialności, lecz nie działają, bo każdej akcji się boją, bądź jednostkami, które działają, lecz na własną rękę, nie wiedząc po co i nie myśląc o tym. Stąd polska apatia i warcholstwo jednocześnie”. Tę część wypowiedzi zakończył następującym stwierdzeniem: „My chcemy i będziemy w naszej organizacji nosić mundury! Lecz powiem więcej: my chcemy przede wszystkim Polaków umundurować duchowo. Nie po to, by zgnębić indywidualność jednostki, lecz po to, by dać Polakowi zdrowe warunki rozwoju, by powstał jednolity w Narodzie pion moralno-ideowy”.

Trzecim wreszcie czynnikiem „siły RNR” okazuje się być „świadomość drogi do zwycięstwa”. Na czym ona polega? Piasecki odpowiada porównaniem: „Istnieje w całym obozie narodowym zasadnicza wątpliwość – kogo do chorej Polski wołać należy: lekarza chorób wewnętrznych czy chirurga. A ja mówię: wezwiemy chirurga! Trzeba zło, głupotę, materializm, błędy ustroju, wyzysk – rozbić cięciem. […] W galaretowatą masę tę należy uderzyć bezwzględnie i szybko, uderzyć programem i siłą. Wtedy powstanie wstrząs, otworzą się źródła energii narodowej, powstanie Przełom”.

Przemówienie zakończył Piasecki charakterystyczną pogróżką: „[…] tam, gdzie będzie zła wola, tam nie zawahamy się uderzyć i uderzenie będzie skuteczne”.

Po zakończeniu wiecu doszło ponownie do starć z socjalistami, ale nie przybrały one większych rozmiarów dzięki interwencji dużych sił policyjnych.

Zarówno treść przemówień, jak i wystrój wnętrza cyrku: białe dłonie z mieczami na zielonym tle, olbrzymie hasło: „Życie i śmierć dla Narodu”, wreszcie wzniesione w faszystowskim pozdrowieniu ręce, jak pisze Micewski, „wzbudziły przerażenie wśród inteligentniejszej części piłsudczyków”. Sam Rydz-Śmigły doszedł do wniosku, że współpracę z ONR-Falangą należy przerwać lub przynajmniej znacznie ograniczyć. Próbował wraz z Bogusławem Miedzińskim przekonać do tego Koca. Ten jednak upierał się przy utrzymaniu współpracy z tym, w którego towarzystwie czuł się, „jakby znowu był w Legionach”. Siła osobistego wpływu Bolesława Piaseckiego na Koca była olbrzymia. W końcu Rydzowi nie pozostało nic innego, jak zmusić Koca do rezygnacji. 10 stycznia 1938 roku Adam Koc ustąpił ze stanowiska szefa OZN-u „ze względu na zły stan zdrowia”. Jego stanowisko objął gen. Stanisław Skwarczyński, dotychczasowy dowódca I Dywizji Legionowej Wojska Polskiego stacjonującej w Wilnie. Formalnie nic się nie zmieniło – nadal istniał Związek Młodej Polski, którym kierował Rutkowski i inni ludzie Piaseckiego, ale faktycznie był to już koniec układu z sanacją i jednocześnie wielka klęska Piaseckiego, klęska osobista. Oficjalne zerwanie współpracy było już tylko kwestią czasu.

(…)

O planach krwawego przewrotu OZON-u i RNR FALANGA popularnie zwanego – ” Krwawym Kwadransem”

CYTAT – ” I. Noc długich noży po polsku?

Dla Polski nie mniej burzliwy okazał się rok 1937. Dokonano wówczas zamachów na życie kilku polityków; na ulicach notorycznie dochodziło do zbrojnych starć organizacji bojowych poszczególnych partii. Odczuwalnie narastał antagonizm pomiędzy rządzącymi piłsudczykami a ugrupowaniami opozycji, a także pomiędzy przeciwnymi frakcjami w łonie samego obozu rządowego. W sierpniu Stronnictwo Ludowe zorganizowało masowy antyrządowy strajk wsi, który doprowadził rzecz jasna do walk jego uczestników z policją. Ofiarą przemocy ze strony partyjnych milicji SL padli natomiast chłopi niechcący podporządkować się wezwaniu do strajku. W rezultacie walk ludowców z policją śmierć poniosło czterdzieści jeden osób. Wcześniejsze, kwietniowe obchody bitwy pod Racławicami przyniosły dwie ofiary śmiertelne podobnych starć. W takiej oto napiętej, konfrontacyjnej atmosferze kraj obiegła naraz wieść o szykowanej przez niektórych przywódców sanacji „nocy św. Bartłomieja”. Błyskawicznie szerząca się plotka głosiła, że naczelny dowódca Wojska Polskiego marszałek Edward Rydz-Śmigły z pomocą swego najbliższego współpracownika płk Adama Koca przygotowuje zamach stanu, chcąc ustanowić tą drogą autokratyczną dyktaturę. Puczowi towarzyszyć miała eksterminacja do kilku tysięcy przeciwników politycznych – działaczy opozycji i sanacyjnej lewicy. W obieg poszły listy proskrypcyjne z konkretnymi nazwiskami celów. Rolę szwadronów śmierci, obok specjalnie wydzielonych grup wojskowych, spełnić miał najbardziej skrajny odłam obozu narodowego: Ruch Narodowo-Radykalny (tzw. ONR-Falanga), kierowany przez Bolesława Piaseckiego (1915-1979), polityka młodego (miał wówczas zaledwie dwadzieścia dwa lata), a przy tym niezwykle ambitnego i charyzmatycznego. Sprawa odbiła się echem poza granicami kraju – o „nocy św. Bartłomieja” pisała prasa francuska, brytyjska i niemiecka. Rzekomi zamachowcy zostali zmuszeni do publicznego zdementowania oskarżeń. Argumentowali, że pogłoski o „krwawym kwadransie” celowo rozpuściła lewica w celu skompromitowania i podzielenia obozu rządowego. Czy tak było w istocie ? kto mówił prawdę o tamtych wydarzeniach ? I o jakich wydarzeniach ?

II. Heroldowie Przełomu

Odkąd jako szesnastolatek rozpoczął karierę polityczną (w Oddziale Akademickim Obozu Wielkiej Polski), Piaseckiemu przyświecało pragnienie wywołania w polskim narodzie i państwie fundamentalnej, jakościowej przemiany nazwanej przez niego Przełomem. Zalążki tej koncepcji widać już w jego pierwszych artykułach na łamach studenckiego pisma OWP „Akademik Polski”, gdzie wzywał młodych narodowców do przypuszczenia „ataku ideowego” na rodaków.
W artykule Nasz atak na społeczeństwo z 1932 r. pisał m.in.: „A uzasadnienie celowości takiego ataku jest bardzo proste: w działalności społecznej nie wystarcza mieć słuszność, ale także trzeba mieć siłę na jej poparcie, bo jak nas życie uczy, rządzie ten, kto ma siłę. Siłę zaś można zdobyć jedynie przez atak, a to dla dwóch powodów:
1) atakując hartujemy i wyrabiamy dotychczas posiadane siły;
2) jedynie atakiem można powiększyć istotnie swój stan posiadania i zwiększyć przez to posiadaną siłę nowymi wartościami.” Planowany przezeń „atak ideowy” oznaczał zatem działanie w celu zasadniczego przeobrażenia postaw Polaków oraz, jak się wydaje, pociągał za sobą konieczność użycia siły do zdobycia władzy.

Kilka lat później, w 1937 r., Piasecki jako Kierownik Główny Ruchu Narodowo-Radykalnego redagował najważniejszy dokument programowy swego ugrupowania: Zasady programu narodowo-radykalnego. „Zielony program” (jak potocznie nazywano tę broszurę od koloru okładki) zaczyna się zdaniem: „Polska stoi w przededniu przełomu.” Jedyny jego punkt (28) poświęcony metodom działania Ruchu brzmi: „Przez przełom narodowy – do Wielkiej Polski. Do przełomu narodowego – przez wolę i ofiarę młodego pokolenia.” Ta lakoniczna formuła wygląda nader zagadkowo, zwłaszcza w odniesieniu do kierunku politycznego, dzięki swej nieszablonowej taktyce zdążył już okryć się ponurą sławą. W istocie pod enigmatycznymi sformułowaniami punktu 28 kryła się – według jednego z czołowych działaczy RNR Jerzego Hagmajera – „Koncepcja ‘przełomu’, będąca kryptonimem rewolucji narodowo-radykalnej, zdobycia władzy siłą i przekształcenia Polski w państwo sprawiedliwości społecznej (…).”
Jego świadectwo potwierdza artykuł Piaseckiego „Nowe wartości” opublikowany w „Akademiku Polskim” jeszcze w 1934 r.: „(…) wyjście z kryzysu obecnego i osiągnięcie szczęścia Narodu da się pomyśleć jedynie jako być może brutalna, ale twórcza rewolucja, burząca ustrój liberalny i wprowadzająca zasady solidaryzmu narodowego.” Jedyny sposób urzeczywistnienia Przełomu widział zatem Kierownik Główny w bezwzględnej walce, nie tylko ideowo-politycznej, ale i fizycznej – w zbrojnym przewrocie. „My mamy fanatyczną wolę i wiarę stworzenia rzeczywistości Przełomu i rzeczywistości Wielkiej Polski, a to, że idziemy przeciw prądom jest dla nas nieistotne, bo posiadamy zdolność psychiczną walki i uderzenia.” – mówił w 1937 r.

Za winowajców ogólnego kryzysu politycznego i społecznego oraz główną przeszkodę na drodze do Wielkiej Polski uważał Piasecki tak zwany przez siebie „fołksfront”: połączone ze sobą różnorakimi więzami siły lewicy, począwszy od lewicowo-liberalnych kręgów masońskiej proweniencji, poprzez sanacyjnych „naprawiaczy” (o nich dalej) i rozmaite odcienie socjalistów, aż po komunistów typu sowieckiego – agenturę Stalina w Polsce.
Przywódca RNR jasno określał metody, jakie powinno się przyjąć wobec nich: „(…) każdą siłę, która w zetknięciu z ideą Przełomu zachowuje się wrogo należy zniszczyć bezwzględnie i zupełnie.” Podsumowując, hasło Przełomu, głoszone przez Piaseckiego od początku jego działalności publicznej, oznaczało zdobycie władzy siłą, drogą zbrojnego zamachu stanu, połączonego z fizyczną likwidacją środowisk pracujących na szkodę Polski oraz zainicjowaniem przemian społecznych i politycznych, które wyzwolą i spożytkują marnotrawioną dotąd energię narodu. „Istnieje w całym obozie narodowym zasadnicza wątpliwość – kogo do chorej Polski wołać należy: lekarza chorób wewnętrznych czy chirurga. A ja mówię: wezwiemy chirurga ! Trzeba zło, głupotę, materializm, błędy ustroju, wyzysk – rozbić cięciem. (…) W galaretowatą masę tę należy uderzyć bezwzględnie i szybko, uderzyć programem i siłą. Wtedy powstanie wstrząs, otworzą się źródła energii narodowej, powstanie Przełom.” – słowa te wygłosił Piasecki na wielkim wiecu ONR-Falangi w warszawski cyrku Staniewskich pod koniec listopada 1937 r. Biorąc pod uwagę, że dowodzony przezeń Ruch już od pewnego czasu współpracował wtedy z częścią obozu rządowego, te bojowe deklaracje mogły wywołać dziwne wrażenie – na przykład potwierdzać wcześniejsze plotki o przygotowywanej w tajemnicy „nocy św. Bartłomieja”. Jak jednak doszło do nawiązania przez RNR współpracy z piłsudczykami, choć oenerowska prasa jawnie zaliczała tych ostatnich do wrogów narodu ?

III. Marsz ku władzy.

Pod koniec lutego 1937 r. powstał Obóz Zjednoczenia Narodowego – nowa organizacja sanacyjna, mająca za zadanie skupić rozmaite kierunki polityczne, w tym dotychczasową opozycję, wokół armii, jej wodza i rządu. Na czele tak zwanego potocznie „Ozonu” stanął oddelegowany do tego celu przez marszałka Rydza płk Adam Koc, autor ogłoszonej 21 lutego Deklaracji ideowo-politycznej OZN. Jak wspominał najsłynniejszy konserwatysta II RP Stanisław Cat-Mackiewicz (1896-1966), „Pisana stylem ciężkim, zawiera treść nader umiarkowaną; pod względem społecznym zbliżona jest do deklaracji programowych stronnictwa zachowawczego, pod względem narodowym jest zdecydowanie nacjonalistyczna: akceptuje bez zastrzeżeń całą ideologię Dmowskiego.” Treść deklaracji była z pewnością konsultowana z rzeczywistym przywódca „Ozonu” i odzwierciedlała jego poglądy: „Śmigły-Rydz nie był mniej prawicowy pod względem społecznym od Sławka, był natomiast zdecydowanym nacjonalistą.”

Ideowe oblicze obozu wyjaśnia, dlaczego jego powstanie negatywnie – czy wręcz wrogo – przyjęły lewicowe, liberalne czy demokratyczne nurty w łonie sanacji, powiązane luźniej lub ściślej z tzw. „grupą zamkową”, skupioną wokół prezydenta Ignacego Mościckiego. Szczególnie niechętną wobec „Ozonu” postawę zajęła lewica legionowa – tzw. „naprawiacze” – oraz sanacyjne organizacje młodzieżowe: Związek Polskiej Młodzieży demokratycznej i Legion Młodych. Ten ostatni nie bezpodstawnie oskarżano o kryptokomunizm. (Do jego działaczy należeli m.in. Wincenty Rzymowski i Stefan Żółkiewski – przyszli dygnitarze w komunistycznym państwie. ). W takiej sytuacji kierownictwo „Ozonu” postanowiło powołać własną młodzieżówkę, lecz potrzebowało do tego celu młodzieży zdyscyplinowanej, energicznej i ideowej – a tej nie brakowało w Ruchu Narodowo-Radykalnym. Nawiązano zatem wstępny kontakt z Bolesławem Piaseckim, pomimo iż jego Ruch od 1934 r. działał nielegalnie.

Piasecki ze swej strony potraktował ofertę współpracy z obozem rządowym jako możliwość rozpoczęcia nowego etapu walki o władzę. W 1934 r., kiedy więziono go w obozie w Berezie Kartuskiej, sformułował strategię przejęcia władzy, obliczoną na następne dwanaście lat. Jak wspominał Wojciech Wasiutyński (1910-1994), współpracownik Piaseckiego i najzdolniejszy publicysta ONR, „Plan polegał na polegał na opanowaniu wszystkich ośrodków młodych od Stronnictwa Narodowego, po Strzelca i Wici i oblężeniu sanacji. Nie wiem, w jakim stopniu wierzył w swój plan, ale w każdym razie był jedynym opozycjonistą polskim, który miał plan polityczny.” Piasecki zamierzał do 1947 r. zawładnąć polskim życiem politycznym, przejmując stopniowo kontrolę nad kolejnymi ugrupowaniami. Dokonać tego mieli emisariusze RNR, wysyłani do poszczególnych organizacji („Strzelca”, Sekcji Młodych Stronnictwa Narodowego, Związku Młodzieży Wiejskiej „Wici” etc.), aby przeniknąć do ich struktur i przejąć w nich władzę. Cat-Mackiewicz lapidarnie scharakteryzował istotę planu: „(…) Bolesław Piasecki, człowiek dwudziestopięcioletni [w rzeczywistości jeszcze młodszy – A.D.], także były więzień Berezy, który zaczął stosować taktykę podobną do tej, jaką się zwykle przypisuje masonerii. Wysyłał swoich ludzi do różnych obozów politycznych, nie tracąc z nimi kontaktu i pozostając ich szefem.”

Falangiści rzeczywiście posługiwali się metodami infiltracyjnymi, m.in. opanowali od wewnątrz warszawskie, a następnie krakowskie i radomskie struktury Narodowej Partii Robotniczej. „Jawną organizacją Falangi stała się w tym czasie Narodowa Partia Robotnicza (NPR). Opanowano bardzo słabo działający oddział warszawski tej organizacji i kiedy powstało Stronnictwo Pracy, ten oddział nie uznał fuzji i zachował dawną nazwę oraz lokal.” – opisywał tamtą operację Wasiutyński. Piasecki uzasadniał „plan penetracyjny” w artykule „Siła idei przełomu” na łamach tygodnika „Falanga” – głównego organu prasowego RNR – następująco: „Wielki ruch treściowy, ruch Przełomu Narodowego, uważa za rzecz całkiem naturalną i celową, że idee jego przenikają szeroki wachlarz grup politycznych podziału starej epoki. My podzielimy Polskę na dwa tylko obozy: za i przeciw Przełomowi i między tymi obozami wywołamy walkę, zwycięską dla idei Przełomu. Naturalność pojmowania naszych idei przez wszystkie polskie kierunki polityczne wynika z potęgi, prawdy i harmonii naszego poglądu na świat, z jego przełomowego, zgodnego z duchem czasów Nawych, stanowiska.” Po latach, już w komunistycznej Polsce, potwierdzał swoje ówczesne zamiary. W artykule z 1949 r., skonfiskowanym wtedy przez cenzurę i opublikowanym dopiero w 1993 r., pisał: „Doszliśmy do 5 tysięcy ludzi zorganizowanych quasi konspiracyjnie w policyjnym państwie sanacyjnym. Nie mieliśmy pieniędzy na dalszą akcję bojową w kierunku rewolucji narodowo-radykalnej, przez co organizacja stawała się coraz bardziej jawną i straciła dynamikę. Zaczął się kryzys, aresztowania, procesy. Ludzie nasi zaczęli się rozpływać. Wtedy powstała koncepcja rozbicia sanacji. Sanacja w r. 1937 nie wydawała się grupą jednolitą. Wyraźnie można było wytypować część lewicującą i część prawicową. Rzecz została przeprowadzona i kierownictwo organizacji młodzieżowej w OZON-ie zostało powierzone mniej głośnym ludziom odkomenderowanym z ‘Falangi’.”

Obok pragmatycznych motywacji obu stron nie można pominąć ideowych zbieżności pomiędzy nimi. Wbrew pozorom, koncepcje polityczne prawego, skrajnego skrzydła obozu narodowego i prawicy piłsudczykowskiej miały wiele wspólnego. Rafał Matyja w pracy pt. Wizje mocarstwowości Polski w programach młodego pokolenia prawicy w ostatnich latach II Rzeczypospolitej (Warszawa 1992) zauważył, że narodowi radykałowie dokonali „(…) nieskomplikowanej operacji uzupełniając maksymalistyczny program narodowców najśmielszymi postulatami piłsudczyków.” Z drugiej strony wewnątrz sanacji istniały środowiska opowiadające się za totalizmem typu wodzowskiego. „Taką grupą byli ludzie z ‘Zaczynu’, dwutygodnika, który zaczął wychodzić poszukując ideologii. Ogłaszano tam niezdarne stylistycznie i mętne artykuły o tendencjach totalistycznych, a ich autorowie podpisywali się nie nazwiskami, lecz numerkami, jak 201 lub 14. ‘Zaczyn’ była to grupa filozofów i oficerów, która zaczęła robić z Rydza fetysza i bóstwo, co widać mu odpowiadało.”
Poza młodymi, kierunki ideowe tego rodzaju znajdowały sympatyków także wśród niektórych piłsudczyków średniego i starego pokolenia – na czele z Adamem Kocem. „Koc odbył przed i po swojej deklaracji szereg konferencji z Carem [Stanisławem C., marszałkiem sejmu – A.D.], żądając przekształcenia parlamentu na parlament monopartyjny na wzór parlamentu Mussoliniego lub Hitlera.” (Dla dopełnienia politycznej charakterystyki Koca, można do jego portretu dodać następujący fakt: „(…) były podsekretarz stanu w ministerstwie skarbu, który aczkolwiek sprawami finansowymi zaczął się w życiu zajmować późno, przejął się jednak zasadami klasyczno-liberalnej gospodarki i został zdecydowanym przeciwnikiem ministra Kwiatkowskiego, jego programu i jego osoby.” ). Co warto zaznaczyć, młoda prawica miała odmienny niż starzy endecy i sanatorzy stosunek do dawnych sporów politycznych, na przykład młodzi nie żywili (a w każdym razie nie w takim stopniu, jak ich poprzednicy) uprzedzeń do postaci Józefa Piłsudskiego. „Przez 9 lat mieliśmy jaki taki porządek. Dlaczego ? Bo rządził Piłsudski, to znaczy człowiek, który chciał, umiał i mógł wykonywać swoją wolę.” – wspominało w 1937 r.
Pierwszego Marszałka Polski narodowe pismo „Głos Monarchisty”. Pierwszy przywódca Obozu Narodowo-Radykalnego (w dwumiesięcznym okresie jego legalnej działalności w 1934 r.) Jan Mosdorf (1904-1943) w programowej książce Wczoraj i jutro z 1938 r. bronił zasług Piłsudskiego przed oskarżeniami rzucanymi przez starą endecję. W 1932 r. grupa działaczy Obozu Wielkiej Polski – Jerzy Drobnik (1894-1974), Klaudiusz Hrabyk (1902-1989), Ryszard Piestrzyński (1902-1962), Zdzisław Stahl (1901-1987), Jan Zdzitowiecki (1897-1975) – dokonała secesji z OWP, tworząc Związek Młodych Narodowców, który w 1936 r. zmienił nazwę na Ruch Narodowo-Państwowy i podjął oficjalną współpracę z obozem rządowym. Wśród wspólnych akcji politycznych młodej prawicy zwraca uwagę zawiązanie z inicjatywy Bolesława Piaseckiego 1 listopada 1936 r. Komitetu Prasy Młodych, zwanego też Frontem Pism. W wiecu założycielskim w warszawskiej filharmonii wzięły podobno udział trzy tysiące osób, w tym przedstawiciele redakcji: piłsudczykowsko-nacjonalistycznych Merkuryusza Polskiego Ordynaryjnego i Jutra Pracy, oenerowskich Falangi, Awangardy Państwa Narodowego, Ruchu Młodych, Głosu, Pax, Nowego Ładu, ABC, Jutra, sanacyjnego Zetu, konserwatywnego Buntu Młodych (późniejszej Polityki), narodowego Prosto z Mostu, konserwatywno-monarchistycznego Słowa, finansowanego przez wojskowy kontrwywiad Biuletynu Polsko-Ukraińskiego, chrześcijańskich Pro Christo i Przeglądu Katolickiego. (Po zakończeniu wiecu bojowcy RNR wybili szyby w siedzibach znanych lewicowych gazet, m.in. Wiadomości Literackich i Płomyka.).

Szczegóły zawarcia tzw. układu Piasecki-Koc pozostają nieznane. Wiadomo tyle, że nastąpiło to pomiędzy latem 1936 r. a wiosną 1937 r. – być może nawet przed utworzeniem „Ozonu”. Ze strony sanacyjnej negocjacje prowadził płk Jan Kowalewski, szef sztabu OZN, a po nim wiceminister spraw wojskowych Janusz Głuchowski. W zamian za współpracę Piasecki zażądał oddania jego ludziom kierownictwa przyszłej organizacji młodzieżowej „Ozonu”. Koc wyraził zgodę pod warunkiem, że szefem młodzieżówki zostanie osoba nie należąca formalnie do RNR. Piasecki wytypował na to stanowisko Jerzego Rutkowskiego, byłego członka Oddziału Akademickiego ONR. Oficjalnie jednak na czele młodzieżowej przybudówki „Ozonu”, która przyjęła nazwę Związku Młodej Polski, stanął sam Koc, zaś Rutkowski został jego zastępcą. Pod względem programowym i organizacyjnym młodzieżówka OZN nie różniła się właściwie od ONR-Falangi. Cała jej kadra składała się z falangistów.
Kiedy Rutkowski w czerwcu 1937 r. wygłaszał w radiu ideową deklarację Związku, padły znajome słowa: „Ideą naczelną Związku Młodej Polski jest dokonanie przełomu narodowego.” ZMP miał budowę paramilitarną, ściśle hierarchiczną, opartą na zasadach posłuszeństwa rozkazom i odgórnego mianowania na wszystkie stanowiska. W ramach formacji jego członkowie poznawali „zielony program” i inne publikacje RNR. Posiadał również właściwą organizację bojową – Drużyny Obronne, które przechodziły trening w zakresie strzelectwa, boksu i judo. Przypominało to lżejszą wersję szkolenia działaczy RNR; jak wyglądało to ostatnie, dowiedzieć się można ze wspomnień anonimowego falangisty: „Kursy odbywały się w majątkach, w małych grupach po 10-12 osób, gdzie naturalnie uczono nas obchodzenia się z bronią palną, materiałami wybuchowymi itd. To jednak nie wszystko: co najmniej połowę czasu poświęcano na wykłady ideowe o komunizmie, o przyszłości Polski, o planach budowy nowej narodowej Polski socjalnie sprawiedliwej, opartej o katolicyzm. Dużo czasu poświęcano na analizę psychologii aktów terroru, mówiono o wyższości moralnej nad przeciwnikiem, o znaczeniu osobistej odwagi i elementu zaskoczenia. Po każdym takim kursie była zawsze akcja (…). W poszczególnych grupach bojowych nigdy nie było więcej aniżeli 10 osób. Znaliśmy tylko naszego kierownika. Bardzo rzadko używano tej samej grupy do następnej akcji.”

„Mieliśmy więc obóz rządowy powstający dla obrony rządu i zapoczątkowany przez członków organizacji nielegalnej, którzy się do tego głośno przyznawali.” – komentował z przekąsem Cat-Mackiewicz. Koc był zafascynowany żelazną dyscypliną i wybuchową energią narodowych radykałów; miał nawet powiedzieć, że czuje się wśród nich „jakby znowu był w legionach.”

IV. Zwiastuny burzy.

Rozwój Obozu Zjednoczenia Narodowego budził coraz większą wrogość niechętnych mu od początku grup w obozie rządowym. Sanacja nigdy nie stanowiła monolitu, ale latem i wczesną jesienią 1937 r. tarcia między jej lewym i prawym skrzydłem zaczęły nabierać niepokojącej ostrości. W lipcu próbowano dokonać zamachu bombowego na Adama Koca; bomba rozerwała jednak samego zamachowca. Nie ustalono, kim byli jego mocodawcy, ani czy w ogóle istnieli. „Przestępca wykryty nie został, zdaje się, że zamach zorganizowały lewicowe koła legionowe.” – spekulował Cat-Mackiewicz. Zupełnie inaczej wyjaśniał ten incydent Władysław Pobóg-Malinowski: „Ustalono, że zamachowiec pochodził z Różopola w pow. krotoszyńskim i że bombę skonstruował mu tam lokalny ślusarz; mętne zeznania tego ślusarza obciążyły paru działaczy ludowych (m.in. Banaczyka); dalsze – nieuchwytne – ślady szły jakoby w kierunku St. Mikołajczyka w Wielkopolsce i prof. Kota w Krakowie. Był to najprawdopodobniej głupi wybryk podrzędnych czynników z peryferii ruchu ludowego. Stronnictwo Ludowe nigdy nie stosowało takich metod w walce politycznej.” (Autor myli się w ostatnim zdaniu. Stronnictwo Ludowe dysponowało własną umundurowaną organizacją paramilitarną „Siew”, a podczas strajku chłopskiego w 1937 r. zastosowało metody jednoznacznie terrorystyczne: jego milicje biły opornych chłopów, niszczyły ich zasiewy, maszyny rolnicze, zabijały zwierzęta gospodarskie. ). Z kolei współczesny historyk Andrzej Ajnenkiel pisze: „Przy zamachowcu, który zginął w wyniku przedwczesnego wybuchu bomby znaleziono dokumenty mające wskazywać na jego rzekome powiązania z Frontem Morges. W rezultacie aresztowano kilku wojskowych hallerczyków oraz działaczy SL. Mówiono o zamiarze aresztowania gen. Sikorskiego.” Jeżeli nawet zamach inspirowały czynniki polityczne, inicjatywa wyszła z kręgu opozycji antyrządowej. Cat mylił się zatem, przypisując ją lewicy sanacyjnej. Nie zmienia to faktu, że w ówczesnej sytuacji politycznej przywódcy „Ozonu” mogli wyciągnąć identyczny jak on wniosek.

Wrzesień 1937 r. przyniósł sprawę Związku Nauczycielstwa Polskiego. W organizacji tej zdecydowanie dominowała lewica, i to o zabarwieniu komunistycznym. Po raz pierwszy zwróciło to uwagę opinii publicznej jeszcze w marcu 1936 r., kiedy pismo ZNP Płomyk z inicjatywy działaczki Związku Wandy Wasilewskiej wydało numer tematyczny poświęcony „radosnemu i szczęśliwemu” życiu dzieci i młodzieży w Związku Sowieckim. Dyrektor departamentu policji Henryk Kawecki nakazał konfiskatę nakładu. Po nawiązaniu współpracy z „Ozonem” narodowi radykałowie przypomnieli władzom epizod sprzed roku. „Oenerowcy siedzący u Koca uznali incydent za odpowiedni do ataków na leaderów Związku Nauczycielstwa, których uważali za agentów międzynarodowych.” – zauważał Cat (w świetle działalności Wandy Wasilewskiej podczas II wojny światowej i po jej zakończeniu ich oskarżenia wydają się nie bezpodstawne). Pod naciskiem Rydza lub Koca premier gen. Felicjan Sławoj-Składkowski pod koniec września zawiesił Zarząd Główny ZNP. Komisarycznym kuratorem Związku mianował Pawła Musioła – szefa struktur RNR na Śląsku. Prokomunistyczni członkowie Związku z Wasilewską na czele odpowiedzieli strajkiem okupacyjnym w siedzibie ZNP w Warszawie. Musioł tymczasem przystąpił do obsadzania stanowisk w Związku Nauczycielstwa falangistami. Sukces RNR i „Ozonu” okazał się tu nader krótkotrwały, gdyż minister oświaty Wojciech Świętosławski, należący do „grupy zamkowej” prezydenta Mościckiego, już w listopadzie zdołał doprowadzić do dymisji Musioła i zastąpienia go swoim człowiekiem, Sewerynem Maciszewskim. Wydarzenia wrześniowe nie mogły jednak zostać odebrane przez lewicę inaczej, niż jako działania ofensywne przeciwnika.

7 października doszło do burzliwego posiedzenia Rady Gabinetowej (rządu pod przewodnictwem prezydenta). Trwający od pewnego czasu konflikt prawicowych i lewicowych piłsudczyków przybrał na nim otwartą postać. Koc oskarżył przywódcę „naprawiaczy”, wojewodę śląskiego Michała Grażyńskiego, o sabotowanie rozbudowy „Ozonu”. Domagał się likwidacji związków zawodowych i zastąpienia ich korporacjami na wzór autorytarnej Austrii i Portugalii czy też – według innej wersji – rozwiązania partii politycznych oraz unifikacji związków zawodowych i podporządkowania ich szefowi OZN. Miał się chwalić, że ma „dziesiątki tysięcy młodzieży do dyspozycji.” Przeciwstawili się mu ministrowie: Juliusz Poniatowski, Eugeniusz Kwiatkowski i Marian Zyndram-Kościałkowski – uważani za sanacyjnych lewicowców lub liberałów, politycznie zaś przynależni do „grupy zamkowej”. Prezydent stanął po ich stronie, natomiast Rydz wziął w obronę Koca. Posiedzenie nie zakończyło się podjęciem żadnych decyzji. Na kolejnym, kilka dni później, stronnicy naczelnego wodza zażądali od Mościckiego dymisji rządu Sławoja-Składkowskiego i powołania najpóźniej do 19 października nowego gabinetu na czele z dotychczasowym ministrem sprawiedliwości Witoldem Grabowskim, niegdysiejszym prokuratorem w procesie więźniów brzeskich, podejrzewanym o totalistyczne poglądy sympatykiem skrajnej prawicy. Mościcki wykręcił się od rozstrzygnięcia, symulując chorobę.

Sytuację w pierwszej połowie października dodatkowo zaogniły pogłoski o popieranych przez „niektóre czynniki polityczne” przygotowaniach do strajku generalnego, który miał podobno stanowić wstęp do lewicowego przewrotu. Wkrótce przyćmiła je jednak inna sensacja. Gruchnęła wieść, że Rydz, Koc i Piasecki szykują swoim adwersarzom krwawą łaźnię – „noc św. Bartłomieja”.

V. Widmo przewrotu.

Informacje na temat rzekomych planów prawicowego puczu pochodzą właściwie z dwóch tylko pisanych źródeł. Pierwsze to tzw. Listy z domu – korespondencja Sekretariatu Krajowego Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Polski; drugie – jeden z tzw. komunikatów informacyjnych, tzn. materiałów politycznych wydawanych przez opozycyjne środowisko Frontu Morges. Ten ostatni sporządził przypuszczalnie płk Izydor Modelski, działacz chrześcijańsko-socjalistycznego Stronnictwa Pracy i prezes Związku Hallerczyków, znany z nieumiarkowanej wrogości do sanacji jako takiej. Zgodnie z treścią wymienionych dokumentów, scenariusz przewrotu przedstawiał się następująco: Rydz i Koc wyznaczyli do przeprowadzenia operacji wiceministra spraw wewnętrznych Jerzego Paciorkowskiego, zwolennika metod „silnej ręki”, oraz szefa sztabu „Ozonu” płk Zygmunta Wendę, członka wspomnianej już grupy „Zaczynu” zamieszanego w „zaginięcie bez wieści” gen. Włodzimierza Zagórskiego w 1927 r. Rolę szwadronów śmierci wyznaczono bojówkom RNR i oddziałom specjalnie dobranych i zaprzysiężonych wojskowych niższych stopni. Miały one wymordować od razu koło półtora tysiąca osób, zarówno z obozu rządowego, jak i opozycji antyrządowej. Podobną liczbę ludzi planowano stopniowo zgładzić później. Najbardziej znani spośród niewygodnych, w tym prezydent Mościcki i wdowa po Pierwszym Marszałku Aleksandra Piłsudska, trafiliby do więzienia. W tej grupie znaleźliby się także płk Walery Sławek, jeden z najbardziej wpływowych polityków prawicy piłsudczykowskiej i przeciwnik Rydza, oraz inny członek autorytarnej „grupy pułkowników” Aleksander Prystor. Datę rozpoczęcia akcji wyznaczono na noc z 25 na 26 października. Rydz przebywał wtedy z oficjalną wizytą w Bukareszcie, co w razie niepowodzenia automatycznie zapewniłoby mu alibi. Zabrał ze sobą w podróż Piaseckiego, aby i on był kryty.

W połowie października rozeszła się plotka, że falangiści przechodzą przeszkolenie w strzelaniu i rzucaniu granatami w szkole oddziałów szturmowych policji w Golędzinowie. Wydarzenia nabrały tempa. Premier nakazał aresztować około osiemdziesięciu działaczy RNR, których jednak szybko zwolniono. W międzyczasie sanacyjna lewica przystąpiła do kontrakcji. 14 października zawiązano Międzyzwiązkową Komisję Porozumiewawczą Polskich Organizacji Młodzieży jako przeciwwagę dla Związku Młodej Polski. Utworzyły ją cztery organizacje kontrolowane przez „naprawiaczy”: Związek Harcerstwa Polskiego (kierowany przez Michała Grażyńskiego), Związek Strzelecki, Centralny Związek Młodej Wsi i Organizacja Młodzieży pracującej – stąd zwano ją potocznie „Czwórporozumieniem”. 20 października Koca ostro skrytykowali przewodniczący poselskich grup regionalnych. 27 października w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” Koc skłamał: Nie istnieje żaden związek między OZN a Falangą.” Oświadczył też, że rezygnuje z kierowania ZMP na rzecz Jerzego Rutkowskiego. Pod koniec miesiąca z Rumunii powrócił Rydz (Piaseckiego ponoć rzeczywiście widziano w jego salonce ), od którego powszechnie oczekiwano wyjaśnień. 30 października na zwołanej przez siebie odprawie delegatów Związku Legionistów naczelny dowódca armii wygłosił mętną, niejasną przemowę: kpił w niej z kolegów „że się boją nocy św. Bartłomieja”, ale i powtarzał, że „stworzył ozon, to jego dzieło, stoi za nim, musi, co zamierzył wykonać, prze niczym się nie cofnie.” Przy czym, jak mi się wydaje, w drugim z powyższych fragmentów wypowiedzi zadeklarował gotowość obrony sformowanego przez siebie OZN i jego idei przewodnich przed atakami przeciwników, a nie – jak interpretowali te słowa niektórzy – przyznał się półgębkiem do imputowanych mu czynów. Przemówienie Rydza bynajmniej nie oczyściło atmosfery. Zaraz po nim dwadzieścia pięć organizacji legionowo-peowiackich demonstrowało u Koca, wyrażając „wątpliwości dotyczące linii politycznej OZN, z zwłaszcza odcinka młodzieżowego”. Plotki o zamachu stanu nie przestały krążyć od razu – powracały jeszcze nawet w lutym 1938 r.

Afera „nocy św. Bartłomieja” zakończyła się polityczną porażką przywódców „Ozonu” i ich sojusznika Bolesława Piaseckiego. Jak już wspomniano, począwszy od listopada 1937 r. pousuwano ludzi RNR ze Związku Nauczycielstwa Polskiego. W wyniku nacisków prezydenta i „grupy zamkowej” na Rydza Adam Koc w styczniu 1938 r. zrezygnował z kierowania „Ozonem”, oficjalnie – jak to często bywa – „ze względu na zły stan zdrowia”. Jego następcą został człowiek, który w przeciwieństwie do niego dla nikogo nie mógł być niewygodny. „Szefem obozu tworzonego przez pułkownika Koca zostaje generał Stanisław Skwarczyński, którego kwalifikacje polegają na tym, że jest bratem nie żyjącego już wtedy Adama Skwarczyńskiego, człowieka bardzo uczciwego, przyzwoitego i sympatycznego, uchodzącego w kołach legionowo-lewicowych za filozofa i proroka, pisującego dość mętne wskazania ideowe. Skwarczyński odbiera OZON-owi jakąkolwiek fizjonomię polityczną. OZON staje się organizacją oportunizmu politycznego.”– kończy Cat opis historii Obozu Zjednoczenia Narodowego. Nowy lider „Ozonu” od początku był przeciwny współpracy z RNR. W wyniku konfliktu z gen. Skwarczyńskim Jerzy Rutkowski i inni falangiści wystąpili z Obozu, a Związek Młodej Polski rozwiązano. Zastąpiła go Służba Młodych OZN.

VI. Wymysł propagandy?

Szkic wydarzeń 1937 r. powinna zamknąć odpowiedź na pytanie, czy faktycznie przygotowywano wówczas zamach stanu. Aby móc jej udzielić, w pierwszej kolejności należy ocenić wiarygodność relacji opisujących scenariusz „nocy św. Bartłomieja”. Co do „komunikatu” Modelskiego, wydaje się ona, delikatnie mówiąc, wątpliwa. Skąd ten działacz opozycji miałby znać ściśle poufne plany wąskiego kręgu sanacyjnych polityków, ukrywane przez nich nie tylko przed opinią publiczną, ale i przed całą resztą obozu rządowego ? Należy przy tym pamiętać o niewątpliwej wrogości Modelskiego do piłsudczyków, podważającej jego obiektywizm w dotyczących ich kwestiach. Uwagi te stosują się w jeszcze większym stopniu do korespondencji działającej nielegalnie i konspiracyjnie Komunistycznej Partii Polski – zwalczanej przez państwowe służby agentury ościennego mocarstwa. Przemowa Rydza odpierająca oskarżenia o zamiar puczu została przytoczona i skomentowana powyżej. Piasecki natomiast w prywatnych rozmowach zaprzeczał istnieniu „nocy św. Bartłomieja”, lecz odmówił publicznego zdementowania pogłosek – przypisywanie mu przez media i osoby publiczne przygotowań do zamachu stanu uważał za dowód siły swego wpływu na życie polityczne. Co znamienne, inni czołowi falangiści (Adolf Gozdawa-Reutt, Jerzy Hagmajer, Zygmunt Przetakiewicz, Jerzy Rutkowski, Włodzimierz Sznarbachowski) jeszcze wiele lat później kategorycznie dementowali opowieści o „krwawym kwadransie” w swoich publikacjach i wypowiedziach ogłaszanych zarówno w PRL, jak i na emigraci, począwszy od lat sześćdziesiątych aż po dziewięćdziesiąte. Warto zacytować zwłaszcza słowa W. Sznarbachowskiego: „Powiedziałbym, że zespół oenerowsko-falangistowski był psychicznie i moralnie dojrzały do takiej inicjatywy, ale nic konkretnego w tym kierunku nie podjęto. Po prostu Piasecki rozumiał, że czas ku temu nie dojrzał. Ale z drugiej strony, gdyby istniało poparcie wojskowo-policyjne…?” W październiku 1937 r. w organach prasowych RNR pojawiały się, co prawda, niepokojące tytuły takie jak Polska stoi w przededniu przełomu czy Obozowcy bądźcie gotowi !, ale – jak przedstawiłem to na początku niniejszego artykułu – skłonność do używania militarystycznego języka, agresywnych deklaracji i zapowiedzi oczekiwanego Przełomu trącących niekiedy iście apokaliptyczną nutą stanowiła wizytówkę Ruchu od samych jego początków, więc i i w 1937 r. nie powinna nikogo dziwić. Na przykład ten sam Włodzimierz Sznarbachowski, który na długo po wojnie zdecydowanie negował istnienie „nocy św. Bartłomieja”, na początku listopada 1937 r., a więc tuż po upływie rzekomego terminu „krwawego kwadransa”, pisał na łamach „Falangi”: „(…) nie będziemy czekać na chwilę, w której przeciwnik zakończy swe przygotowawcze manewry. Uprzedzimy jego atak.”

Historycy podają liczne argumenty, przekonując, że sanacyjna prawica i ONR-Falanga nie zaplanowały krwawego zamachu stanu ani nie podjęły żadnych działań w jego kierunku. Nigdy nie istniały na to żadne dowody, mocne czy słabe – bo trudno za takie uznać zbiór plotek i politycznych oskarżeń. Środowisko wojskowo-polityczne rządzące Polską od 1926 r. decydowało się na rozwiązania stricte siłowe dość rzadko i na względnie niewielką skalę. II RP pod rządami piłsudczyków należała do stosunkowo łagodnych dyktatur ówczesnej Europy; nieznane jej pozostawały masowy terror i państwowe gangsterstwo rodem z sąsiednich ZSRS i III Rzeszy – czy przyszłej PRL. Od siebie dodam jeszcze, iż Edward Śmigły-Rydz, który jako polityczny dyletant nigdy nie czuł się pewnie w świecie polityki, nie był typem „mocnego człowieka” świadomym celów, jakie zamierza osiągnąć i obdarzonym żelazną wolą ich realizacji, nie wykluczającą wykorzystania nawet środków ostatecznych. Przeciwnie, jego chaotyczne posunięcia polityczne w drugiej połowie lat trzydziestych ubiegłego wieku dają obraz niezgrabności i niezdecydowania, a sile charakteru marszałka najlepsze świadectwo wystawia fakt jego tchórzliwej ucieczki z kraju po inwazji wojsk sowieckich 17 września 1939 r.
Jeżeli zatem fama o „nocy św. Bartłomieja” została zmyślona, to przez kogo i w jakim celu ?

Bolesław Piasecki

Jacek Majchrowski, powołując się na Rutkowskiego, kierownika propagandy „Ozonu” Tadeusza Żenczykowskiego i przywódcę Stronnictwa Pracy Karola Popiela twierdzi, że rozpuściła je sanacyjna lewica z zamiarem wyeliminowania Koca ze sceny politycznej oraz podkopania zaufania prezydenta Mościckiego do Rydza. W tym celu sfabrykowano listę proskrypcyjną z nazwiskami kilkuset polityków i przesłano do kilu z nich z adnotacją, że właśnie ją przechwycono. Z kolei jeśli wierzyć Catowi, nie była to również pierwsza próba wrobienia ONR w zbrojny spisek. Chodzi o morderstwo na ministrze spraw wewnętrznych Bronisławie Pierackim z 1934 r., popełnione przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów, a pierwotnie przypisywane narodowym radykałom – i dlatego wykorzystane jako pretekst do delegalizacji ONR. Cat pisze: „Teraz, po śmierci Pierackiego, zaczęto gwałtownie wpajać przekonanie w publiczność, że Pierackiego jak Narutowicza zabili endecy. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że dyrektywa ta została gdzieś po ciemku wymyślona i celowo sugestionowana – ‘Słowo’ [dziennik redagowany przez Cata – A.D.] było skonfiskowane za dodatek głoszący, ze Pierackiego zabili Ukraińcy. (…). Tymczasem ONR nie miał nic wspólnego z tym morderstwem, uważał Pierackiego, zresztą słusznie, za człowieka bliskiego swej ideologii, a zabójcami byli Ukraińcy, chociaż – jak już powiedziałem – mam tu różne podejrzenia, kto to zabójstwo ułatwił, do niego dopuścił.”

Z hipotezą Majchrowskiego zgadza się komentarz do sprawy zamieszczony przez poczytny narodowy tygodnik kulturalny „Prosto z Mostu” Stanisława Piaseckiego (1900-1941), niezwiązany z RNR – gdzie napisano, iż plotki o „nocy św. Bartłomieja” rozgłosiła lewica, aby powstrzymać proces ewolucji obozu rządowego ku prawicy. „Młoda Polska”, organ prasowy Związku Młodej Polski, wyraziła się jaśniej, oskarżając o autorstwo tych pomówień konkretną organizację – programowo „antyfaszystowski” Front Demokratyczny. Na czele Frontu stał Henryk Kawecki, były wysoki oficer policji politycznej – człowiek niewątpliwie obeznany z technikami manipulacji i prowadzeniem działań, jakie dziś nazwano by zapewne wojną informacyjną. Pragnął on stworzyć w Polsce „front żywiołów szczerze demokratycznych” na wzór francuskiego czy hiszpańskiego Frontu Ludowego – skonsolidowany blok lewicy zawiązany dla wspólnej walki przeciw siłom prawicowym pod płaszczykiem „antyfaszyzmu”. Wpisywało się to dokładnie w taktykę ustaloną na VII Kongresie Kominternu, dlatego Kaweckiego oskarżano na łamach „Falangi” o potajemną współpracę z Komunistyczną Partią Polski czy wręcz agenturalność na rzecz Związku Sowieckiego. Zdaniem publicystów Ruchu afera „nocy św. Bartłomieja była sowiecką operacją przeprowadzoną, aby zainicjować tworzenie w Polsce „fołksfrontu” i, co za tym idzie, wciąganie jej w strefę wpływów ZSRS. Nie ma na to jednak żadnych dowodów – poza faktem, że we Francji o „nocy św. Bartłomieja” pisała prasa Frontu Ludowego, powołując się na sowieckie źródła. Ponadto, jak pamiętamy, równie bezpodstawne z pozoru oskarżenia o agenturalność rzucane przez RNR pod adresem kierownictwa Związku Nauczycielstwa po 1939 r. okazały się poniekąd uzasadnione.

Z pewną sympatią wspominał zaś o „nocy św. Bartłomieja” „Völkischer Beobachter” – główny niemiecki organ prasowy NSDAP. Powyższe fakty skłaniają niektórych historyków do przypuszczenia, że pogłoski o „krwawym kwadransie” mogły rozpowszechniać ościenne państwa w celu wpłynięcia w określony sposób na sytuację polityczną wewnątrz Polski. Podobną opinię wyraził w 1937 r. w swej książce Droga do pokoju znany lewicowy filozof, lord Bertrand Russell. Prasa następująco streściła przesłanie jego pracy: „Gdyby w Polsce doszło do ostrej rozgrywki między totalitaryzmem a demokracją (…) to należy wątpić, aby świat zechciał przyglądać się temu bezczynnie. Dla krajów totalitarnych byłoby zbyt wielką klęską, gdyby przez furtkę pseudodemokracji wtargnęły do Polski komunistyczne wpływy. I odwrotnie – dla krajów demokratycznych totalizm w Polsce byłby równoznaczny z bezapelacyjnym włączeniem jej w orbitę krajów, grożących dwóm najistotniejszym elementom współczesnej cywilizacji: wolności i pokojowi. Hiszpania stała się terenem międzynarodowej interwencji mimo, że leży na peryferiach Europy – daje do zrozumienia Russell. Polska leży w jej sercu.”

Rekapitulując, w 1937 r. nie prowadzono w Polsce przygotowań do zbrojnego prawicowego przewrotu. Wszelkie doniesienia na ten temat zostały zmyślone, by posłużyć za narzędzie intryg politycznych rywalizujących ze sobą stronnictw. Być może stanowiły też element gry obcych państw, lecz tego przypuszczenia nie sposób zweryfikować. Charakter całej sprawy trafnie oddaje komentarz ks. Edwarda Kosibowicza wydrukowany w 1938 r. przez jezuicki „Przegląd Powszechny”: W dusznej atmosferze naszej polityki wewnętrznej, którą znamionuje potęgujące się rozproszkowanie partyjne, urągające oficjalnym i półoficjalnym wysiłkom oraz próbom zjednoczenia, wylęgła się w ubiegłych miesiącach niesamowita plotka o zamierzonej i przygotowanej rzekomo ‘nocy św. Bartłomieja’ w Polsce. Rozpisały się najpierw szeroko o tej ‘krwawej konspiracji’ zagraniczne pisma, powtórzyły później tę wiadomość krajowe dzienniki, a w międzyczasie wszechwładna plotka szalała w stolicy, kolportując czarną listę skazanych, terroryzując jednych, napełniając niejasnymi nadziejami innych.”

Jak zaś afera „nocy św. Bartłomieja” skończyła się dla Kierownika Głównego RNR ? Jego kunsztowna taktyka oparta na „planie penetracyjnym” zawiodła. Ceną za kilkumiesięczny spektakularny sukces okazała się porażka na całej linii. Poza utratą przyczółków w obozie rządowym zyskał nowych wrogów, tym razem wśród narodowców, zdegustowanych jego potajemną współpracą z ich wrogiem publicznym numer jeden – sanacją: „Flirty z Kocem, jeżdżenie salonką Rydza zaniepokoiły lewicę osobą tego młodzieńca, ale dały powód młodzieży wszechpolskiej do oskarżenia go o oportunizm.” Natomiast w wyniku afery rozrosła się i tak już niebywała reputacja Piaseckiego. Wielokrotnie tu cytowany Stanisław Cat-Mackiewicz w artykule Bolesław Piasecki – znak zapytania w życiu naszym, napisanym, gdy sensacyjne plotki o „krwawym kwadransie” osiągnęły apogeum, zauważył, że ten dwudziestokilkulatek przewyższa potencjałem umysłowym i siłą woli niektórych sanacyjnych premierów. Wyraził umiarkowanie życzliwe zainteresowanie przyszłymi losami młodego polityka. Summa summarum, wódz narodowych radykałów zyskał na całej sprawie jedynie nadane mu przez gazety ironiczne miano „jawnego szefa tajnej organizacji”.

Boleslaw_Piasecki
Bolesław Piasecki

Ponary – Litewskie ludobójstwo

Chcę przypomnieć Ponary jako miejsce o którym nie wiele się mówi, a wielu w ogóle o nim nie słyszało. Ku pamięci tam pomordowanych Polaków. Zawsze staram się przypominać o Ponarach gdy mówi się o Katyniu. Tak to już jest że we współczesnej Polsce jedne zbrodnie na Polakach się nagłaśnia bo jest to politycznie poprawne a inne zostawia w zapomnieniu po przez zamilczenie, bo te nie wpisują się w politpoprawność. Do tych przemilczanych o których się nie chce mówić na pewno nalezą litewskie Ponary i ukraińskie ludobójstwo. Trzeba tez zaznaczyć wielki wkład w sprawę Ponar Heleny Pasierbskiej.

http://www.youtube.com/watch?v=OLmdY_F0_iQ

„Tylko dlatego, że byliśmy Polakami”
12 maja – Dzień Ponarski

ponary

Doły śmierci

Obok kłamstwa katyńskiego istniało też kłamstwo Ponar – największego miejsca kaźni Polaków na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej. Jednak o ile każdy z Polaków zna grozę dołów katyńskich, o tyle zbrodnia ponarska zupełnie nie istnieje w świadomości narodowej, a kolejne rządy po 1990 r. bardzo mało zrobiły w tej sprawie. A przecież doły ponarskie są jeszcze bardziej przerażające, bo umierali w nich nie tylko dorośli mężczyźni, lecz także kobiety, dzieci i młodzież.
W 1940 r. Sowieci zaczęli w Ponarach pod Wilnem budowę bazy paliw płynnych dla samolotów. Zrobili pięć ogromnych wykopów. W okresie okupacji niemieckiej nad te doły Litwini spędzali ofiary – Polaków i Żydów – i rozstrzeliwali je z broni maszynowej. Od lipca 1941 r. do lipca 1944 r. zamordowano w ten sposób około 100 tysięcy ludzi! Życie straciło kilkanaście tysięcy niewinnych Polaków, prawdopodobnie około 20 tys. – zginęli tylko dlatego, że byli Polakami.
Ludobójstwa w Ponarach dokonywał podległy niemieckiemu gestapo litewski Ochotniczy Oddział Strzelców Ponarskich, zwany Ypatingas Burys. Rekrutował się głównie z członków paramilitarnej organizacji nacjonalistycznej Lietuvos Szauliu Sajunga (Związek Strzelców Litewskich), której liczebność w 1940 r. osiągnęła 62 tysiące. Polacy nazywali ich w skrócie szaulisami – od litewskiego słowa „s~Jaulis” – strzelec.
Mordy na Polakach dotyczyły najwartościowszych przedstawicieli społeczności polskiej: inteligencji, duchowieństwa, żołnierzy i oficerów Armii Krajowej oraz innych organizacji niepodległościowych. Szczególna gorliwość Litwinów – budujących chore wizje „wielkiej Litwy” pod parasolem „tysiącletniej Rzeszy” – w mordowaniu Polaków wynikała z antypolskiej propagandy nacjonalistycznej, wspieranej umiejętnie przez Niemców. Społeczność litewska w przedwojennym Wilnie stanowiła zdecydowaną mniejszość: niewiele ponad 2 proc. W zbrodniczych umysłach zrodził się więc straszny plan: wystarczy zabić część Polaków, pozostałych zastraszyć i zmienić im nazwiska, a miasto stanie się „czysto” litewskie. Informowały o tym na bieżąco raporty Delegatury Rządu RP na Kraj: „Litwini zawiedzeni w swych nadziejach przez Niemców jeszcze bardziej pragną zemsty nad pokonanymi Polakami. Stale grożą, że po wymordowaniu Żydów przyjdzie kolej na Polaków” (maj 1942). „Wileńszczyzna w dalszym ciągu jest terenem najcięższego na obszarze ziem wschodnich Rzeczypospolitej terroru politycznego, w którym Litwini prześcigają się z Niemcami” (sierpień 1942).

Ponary1

Polacy mordowani w Ponarach przechodzili najpierw okrutne śledztwo, najczęściej w więzieniu na Łukiszkach lub w areszcie gestapo przy ul. Ofiarnej w Wilnie. Stamtąd przewożono ich ciężarówkami na miejsce zbrodni. Zachowane relacje budzą do dziś lęk i grozę. Na przykład grupie polskich harcerek kazano rozebrać się do naga, następnie puszczono psy, by rozszarpały ofiary, które potem dobijano nad dołami ponarskimi.
Przez dziesięciolecia komunizmu budowano pracowicie w Związku Sowieckim gmach kłamstwa ponarskiego. Stawiano pomniki, z których wynikało, że ofiarami zbrodni byli obywatele sowieccy!
Na Wileńszczyźnie i Nowogródczyźnie mieszkają tysiące Polaków. To im przede wszystkim należy się pełna prawda o Ponarach i jasne stanowisko władz litewskich wobec tej zbrodni. Tu nie ma miejsca na „politykę”. Prawda o Ponarach musi też trafić do polskich podręczników szkolnych i stać się częścią narodowej świadomości. To nie jest tylko sprawa Stowarzyszenia „Rodzina Ponarska” i dzielnej strażniczki pamięci – pani Heleny Pasierbskiej-Wojtowicz z Gdańska.
Mamy nadzieję, że strony ponarskie „Naszego Dziennika”, publikowane w Dniu Ponarskim – ustanowionym na pamiątkę największej egzekucji polskiej młodzieży 12 maja 1942 r. – przyczynią się do tego dzieła.
Szczepan Surdy

——————————————————————————–

Oddali życie za Boga i Ojczyznę
Relacja Piotra Wróblewskiego, więzionego na Łukiszkach alumna Wileńskiego Seminarium Duchownego

„Któregoś dnia, wiedziony z kolegami do łaźni mijałem się z grupą chłopców potwornie skatowanych. – To uczniowie gimnazjum Mickiewicza i Słowackiego – usłyszałem czyjś głos obok. Jeden z nich ledwie się poruszał, pochylony z twarzą poranioną i opuchniętą. Jego ręce omalże sięgały ziemi. (…) – Nie boicie się śmierci? Nie żal wam życia? Kim ty jesteś? – pytałem. Padło nazwisko, bodajże Kowalewicza i głos po chwili milczenia spokojnie, odważnie przekazywał dalej coś w rodzaju testamentu: ‚Słuchaj, kimkolwiek jesteś, wiedz, że wyrok śmierci nie pokonał żadnego z nas. Solidarni i świadomi wagi chwili oddajemy życie za Boga i Ojczyznę. Wierzymy, że to, o co walczyliśmy, nie zginie. Sprawę podejmą inni… Polska powstanie wolna i niepodległa… Powiedz to innym… Nie załamał się nikt. Wierzymy, że naszym życiem, naszą śmiercią rozporządza Opatrzność, więc jesteśmy spokojni i ufni'”.

Fragment dziennika Kazimierza Sakowicza, oficera Armii Krajowej, który od lipca 1941 r. do śmierci 5 lipca 1944 r. (został śmiertelnie raniony przez litewskich policjantów) prowadził zapiski dotyczące zbrodni w Ponarach

„17 września – piątek, 1943 r. Około 8 rano dowiaduję się, że na bazę zajechała przed chwilą ciężarówka, szczelnie zakryta. Idę na przejazd. Koło bramy na bazę stoi gestapowiec. Na bazie cicho. Wkrótce jednak pada salwa (gdzie jama Rudzińska). Znów cicho, znów salwa; czas mija. Ogółem 5 salw. Słyszę, że pracuje motor; aha, to znak, że koniec i że wracają. Wkrótce ciężarówka mija przejazd; z tyłu widać, jak Litwini oglądają rzeczy skazańców. Przysypani zostali bardzo nieznacznie, tak że pod cienką warstwą żółtego piasku wyraźnie rysowały się tułowia zamordowanych. (…) Po pewnym czasie z bazy wracają 2 szaulisi. Zaczyna się rozmowa. Cóż okazuje się, że strzelali ‚polskich adwokatów i doktorów’! Strzelano po dwóch naraz, rozebranych. Trzymali się fajnie, nie płakali i nie prosili, tylko żegnali się ze sobą i przeżegnawszy się – szli. Łachy prawie wszystkie pojechali, zostały się m.in. buty ‚eleganckie, długie buty’ i jeszcze coś trochę – informuje szaulis, bratanek Kułaskis ze Skorbucian, zaufanego Litwina, stałego odbiorcy rzeczy pomordowanych, którego brat rozstrzeliwuje”.

——————————————————————————–

Jeśli zapomnimy o nich… Doktor Kazimierz Pelczar
Profesor Konrad Górski napisał: „Ktokolwiek mówiłby o Kazimierzu Pelczarze rzeczy nie tylko dobre, ale najlepsze z możliwych, nie powinien być posądzony o przesadną idealizację…”.

15 września 1943 r. został zastrzelony w Wilnie, z wyroku sądu specjalnego Armii Krajowej, niejaki Marianas Padabas – inspektor policji litewskiej, konfident gestapo, odpowiedzialny za śmierć wielu młodych polskich konspiratorów. Wydarzenie to zostało wykorzystane przez Niemców i współpracujących z nimi Litwinów do akcji specjalnej skierowanej przeciwko polskiej inteligencji w Wilnie. Aresztowano 100 osób jako zakładników. Już 17 września dziesięciu z nich Litwini zamordowali w Ponarach. Byli to: Mieczysław Engiel (adwokat), Eugeniusz Biłgorajski (kapitan WP), Kazimierz Iwanowski (por. WP), Kazimierz Antuszewicz (inżynier), Włodzimierz Manrik (urzędnik), Mieczysław Gutkowski (profesor USB), Stanisław Grynkiewicz (urzędnik skarbowy), Tadeusz Lothe (urzędnik), Aleksander Orłowski (technik budowlany) oraz Kazimierz Pelczar.
Doktor Kazimierz Pelczar był wybitnym lekarzem, zajmującym się m.in. nowotworami złośliwymi. Znany i szanowany w świecie lekarskim w całej Europie, doktoryzował się na UJ w Krakowie, w Berlinie i w Paryżu. Utworzył w Wilnie Zakład Leczniczo-Badawczy dla Chorych na Nowotwory, „który był jakby jego darem dla najbiedniejszych z biednych, chorych na różne postacie nowotworów, skazanych w owym czasie na zagładę, okrutnie cierpiących” (L.J. Kłoniecki). Znany był także w świecie medycznym z licznych publikacji poświęconych gruźlicy, gośćcowi, dusznicy bolesnej i cukrzycy. Po wybuchu wojny otrzymał propozycje wyjazdu m.in. do Londynu. Odmówił. Zorganizował, korzystając ze swych kontaktów zagranicznych, znaczącą pomoc dla poszkodowanych, zwłaszcza dzieci, w ramach Komitetu Polskiego Pomocy Ofiarom Wojny oraz Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Współpracował ze służbami sanitarnymi Okręgu Wileńskiego AK. Pośpiech, z jakim go zamordowano kilka godzin po aresztowaniu, trudno racjonalnie zrozumieć: umiejętności i kompetencje medyczne dr. Pelczara mogły być przydatne także Litwinom. Przeważyła jednak nienawiść do doktora jako Polaka. W chwili śmierci miał 49 lat.
psz

——————————————————————————–

Jeśli zapomnimy o nich…Ksiądz Romuald Świrkowski
5 V 1942 r. zamordowano w Ponarach ks. Romualda Świrkowskiego, proboszcza parafii Św. Ducha w Wilnie, przedstawiciela Kurii Arcybiskupiej w Okręgu Wileńskim ZWZ-AK. Przed wojną był sekretarzem Akcji Katolickiej w archidiecezji wileńskiej.

Od 1911 r. ks. Świrkowski był proboszczem parafii Rukojnie, potem w Szczuczynie, Miorach i Słonimie. Wszędzie służył z wielkim sercem. Poza obowiązkami duszpasterskimi rozpowszechniał prasę katolicką, zakładał biblioteki parafialne, organizował teatrzyki amatorskie, prowadził kursy, wycieczki, imprezy sportowe. Pomagał zdolnej młodzieży i organizował akcje charytatywne.
W 1936 r. został sekretarzem archidiecezjalnym Akcji Katolickiej i kapelanem Sióstr Wizytek przy kościele Najświętszego Serca Jezusowego i św. Franciszka Salezego przy Rossie. Podczas okupacji sowieckiej w mieszkaniu księdza odbywały się spotkania konspiracyjne.
Tuż przed wkroczeniem Niemców do Wilna ks. Świrkowski został proboszczem parafii Św. Ducha obejmującej centrum miasta. Dalej brał udział w działalności konspiracyjnej i pomagał Żydom z pobliskiego getta. Za to został aresztowany 15 stycznia 1942 r.
W więzieniu na Łukiszkach siedział w jednej celi z ks. Stanisławem Bielawskim, który wspominał: „Kilka dni po aresztowaniu wzięto go na badanie, po którym wrócił skatowany. Oskarżono go o przynależność do kierownictwa wileńskiego AK”.
Ksiądz Romuald Świrkowski został rozstrzelany razem z dużą grupą młodzieży. Na miejscu kaźni ukląkł i modląc się, zwrócony twarzą ku przywiezionym razem z nim chłopcom, czynił znak krzyża. W takiej pozycji dosięgły go kule litewskich szaulisów.
Kilka dni później na plebanię kościoła Św. Ducha przyniesiono portmonetkę, a w niej kartkę ze słowami: „Wiozą nas na Ponary – ks. Świrkowski”. Wyrzucił ją w czasie drogi na stracenie, by dać znak. Później dostarczono przyjaciołom skrwawioną i przestrzeloną stułę kapłana, znalezioną w Ponarach.
psz

——————————————————————————–

Wierni Polsce
W ponarskich dołach mordowani byli nie tylko pojedynczy Polacy, ale również całe rodziny, prześladowane za swą patriotyczną postawę przez wszystkich okupantów, którzy kolejno w latach II wojny światowej rządzili Wilnem: Litwinów, Sowietów, Niemców. Oto losy jednej z nich.

Wileńska historia rodziny Warachowskich, pochodzącej z centralnej Polski, z okolic Płocka, gdzie posiadali majątek Zegartowice, utracony w okresie powstań w XIX w., to przede wszystkim historia trojga rodzeństwa mojego dziadka Adama Warachowskiego: jego dwóch sióstr i brata, oraz ich najbliższych.
Przemysław Warachowski był najmłodszym bratem Adama. W czasie okupacji sowieckiej, a później niemieckiej prowadził działalność konspiracyjną w szeregach Armii Krajowej. Był oficerem, przyjął ps. „Witeź”. Również jego dwie siostry: Bożenna Gortowa ps. „Goplana” i Stanisława Tobjaszowa, a także jej mąż Józef Tobjasz ps. „Niemirycz” należeli do AK.
Najwcześniej, bo już jesienią 1939 roku rozpoczął działalność konspiracyjną mąż Bożenny, Toedor Gorta. Był dyrektorem Liceum Handlowo-Administracyjnego, wielu jego uczniów i uczennic składało na jego ręce przysięgę akowską, m.in. siostrzeniec Stefan Tobjasz, zamordowany przez Niemców. Po wkroczeniu wojsk sowieckich do Wilna w 1940 roku Teodorem zainteresowało się NKWD. Wczesną wiosną 1941 roku wuj został aresztowany i uwięziony na Łukiszkach. Stamtąd wywieziono go na wschód, gdzie ślad po nim zaginął.
Bożenna Gortowa kontynuowała działalność konspiracyjną razem z bratem Przemysławem Warachowskim i szwagrem Józefem Tobjaszem. Prowadziła m.in. ewidencję żołnierzy AK. Dom rodzinny Gortów i Tobjaszów przy ul. Połockiej 9 na Zarzeczu był ważnym miejscem kontaktowym, punktem odpraw łączników z Wilna i z terenu (m.in. Bolesława Skoczkowskiego zamordowanego później w Ponarach), kolportażu prasy podziemnej; tu odbywały się też konspiracyjne narady.
Za swoją działalność niepodległościową Bożenna Gortowa od 13 czerwca do 30 listopada 1942 roku była więziona na Łukiszkach.
Przemysław Warachowski ps. „Witeź”, urodzony w 1907 roku, ukończył w Wilnie Instytut Nauk Handlowo-Gospodarczych. Pracował w Dyrekcji Lasów Państwowych w Białowieży. Uciekając jesienią 1939 r. z żoną i trzema synkami przed bolszewikami, zatrzymał się u swojej siostry Bożenny Gortowej w Wilnie. Podjął działalność konspiracyjną w szeregach ZWZ-AK, współpracując najściślej z Józefem Tobjaszem.
Józef Tobjasz, urodzony w 1905 roku w Mińsku Litewskim, pracował jako nauczyciel, studiując jednocześnie na Wydziale Prawa i Nauk Społecznych na Uniwersytecie im. Stefana Batorego. Brał udział w kampanii wrześniowej 1939 roku. Dostał się do niewoli sowieckiej do obozu w Kozielsku. Został jednak zwolniony, gdyż nie posiadał stopnia oficerskiego. Wrócił pieszo do domu na początku grudnia 1939 roku, krańcowo wyczerpany i zagłodzony. Od września 1940 roku był wychowawcą klasy maturalnej w Gimnazjum Ojców Jezuitów przy ul. Wielkiej. Uczniowie lubili go i cenili. 21 czerwca 1941 roku, w przeddzień wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej, Józef Tobjasz wraz z prof. Ananiaszem Rojeckim w pośpiechu zwołali radę pedagogiczną dla zatwierdzenia zdanych egzaminów i wystawienia świadectw. Pośpiech okazał się uzasadniony – parę godzin później na Wilno spadły pierwsze bomby niemieckie.
Józef Tobjasz został bez pracy. By utrzymać rodzinę, razem z jednym z wykładowców Uniwersytetu im. Stefana Batorego podjął się piłowania drzewa.
Dnia 23 kwietnia 1942 r. Niemcy aresztowali Józefa Tobjasza, a sześć dni później, 29 kwietnia – Przemysława Warachowskiego. Zostali uwięzieni na Łukiszkach i poddani torturom w celu wymuszenia zeznań i podania nazwisk członków AK. Szczególnie Przemysław był bity do nieprzytomności, po przesłuchaniach dwaj strażnicy zaciągali go nieprzytomnego do celi. Ani on, ani Józef nie wydali nikogo.
Dnia 3 grudnia 1942 roku o świcie Józef Tobjasz i Przemysław Warachowski, wraz z 15 innymi żołnierzami AK (m.in. J. Cebrowskim i A. Guzińskim), zostali zamordowani w Ponarach. Przemysław miał lat 37, Józef – 39.
Bożena Bargieł

——————————————————————————–

„Tak bardzo chciałabym, by młodzi Polacy poznali uczucia swoich rówieśników sprzed lat, by choć przez chwilę byli z nami…” W pełnym świetle prawdy
Rozmowa z Heleną Pasierbską-Wojtowicz

Wykonała Pani ogromną pracę dla upamiętnienia patriotów polskich zamordowanych w Ponarach: książki i inne publikacje, liczne tablice pamiątkowe w kościołach; jest Pani założycielką i prezesem Stowarzyszenia „Rodzina Ponarska”. Od ponad 20 lat zbrodnia ponarska stała się głównym tematem Pani życia.

– To prawda, od wielu lat żyję wspomnieniami o tych, którzy umierali nad dołami ponarskimi. Wiele z tych osób znałam osobiście – przede wszystkim ludzi tak jak ja wówczas bardzo młodych. Nie mogę się pogodzić z myślą, że mogliby zostać kiedyś zapomniani. Aż się prosi, by zacytować w tym miejscu Adama Mickiewicza: „Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie…”. Przecież te słowa też odnosiły się do młodzieży wileńskiej, tyle tylko że z początków XIX wieku. Mam przed oczyma twarze, gesty, strzępy słów. Słyszę ciągle kazanie ks. Hlebowicza w kościele św. Anny i słyszę nasz wspólny śpiew: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie…”. Tak bardzo chciałabym, by obecni młodzi Polacy poznali uczucia swoich rówieśników sprzed lat, by choć przez chwilę byli z nami. Przede wszystkim jednak pragnę, by zbrodnia ponarska była postawiona w pełnym świetle prawdy, bez światłocieni: „Niech słowa wasze będą tak za tak, nie za nie…”. Boli mnie, że Episkopat Litwy, wyrażając w imieniu narodu litewskiego skruchę za zbrodnię ponarską, pomija słowo „Polak”, ograniczając tę skruchę tylko do ofiar żydowskich. Boli mnie, gorszy i oburza, że w niektórych środowiskach litewskich zbrodniczy kolaboranci Hitlera przedstawiani są jako postacie „tragiczne” lub wręcz jako bohaterowie narodowi!

Niektórzy mają Pani za złe, że pomniejsza Pani znaczenie ofiar żydowskich w Ponarach.

– Tak mogą mówić tylko ci, którzy nie znają moich książek i nie chcą zrozumieć tego, co nieustannie od lat powtarzam: Żydzi w Ponarach ginęli w ramach zbrodniczej akcji zagłady prowadzonej w całej Europie. To są ofiary niemieckiego szaleństwa, zasługujące na głębokie współczucie i pamięć – tym bardziej że byli obywatelami Rzeczypospolitej. Liczbę zamordowanych w Ponarach Żydów szacuję na 56 tysięcy. Poświęciłam im rozdział w swej książce o Ponarach pt. „Wileńskie Ponary”. Mówi o nich cały świat. A kto się zajmie kilkunastoma tysiącami Polaków, którzy ponieśli tam męczeńską śmierć, przeszedłszy przedtem przez śledztwo na Łukiszkach? W polskojęzycznej encyklopedii multimedialnej (onet.pl) hasło „Ponary” objaśnia się następująco: „Miejscowość na Litwie, w pobliżu Wilna. W okresie od lipca 1941 do lipca 1942 Niemcy zamordowali tu 70-100 tysięcy Żydów, głównie z Wilna i okolic”. Tylko tyle! Nikczemność czy głupota? A przecież internet to wspaniałe narzędzie, którym zainteresowana jest młodzież. Gwoli sprawiedliwości dodam, że – na szczęście – fatalna notatka w encyklopedii multimedialnej nie jest jedyną internetową wzmianką o Ponarach.

Pani mogła też podzielić los zamordowanych Polaków w Ponarach… Zrządzeniem Opatrzności po siedmiu miesiącach śledztwa na Łukiszkach wyszła Pani na wolność. Czym Pani tłumaczy swoje ocalenie?

– Widocznie nikt mnie nie wsypał w śledztwie, nie potwierdził mojego udziału w konspiracji, a podczas aresztowania nie znaleziono przy mnie żadnych „dowodów”. Od początku powiedziałam sobie, że bez względu na okoliczności nie przyznam się i nie dam się nabrać na obietnice: „Przyznaj się, to cię wypuścimy”. Wprowadził mnie do konspiracji Przemysław Warachowski „Witeź”. Zanim zamordowano go 3 grudnia 1942 r., przeszedł okrutne śledztwo. Nikogo nie wydał. Może więc to jemu zawdzięczam ocalenie? A może po prostu Pan Bóg ocalił mnie, bym mogła teraz wypełnić swą misję? Tym bardziej muszę zrobić teraz wszystko dla tych, którzy poszli na śmierć.

Co szczególnie zapamiętała Pani ze śledztwa na Łukiszkach?

– To byłby temat na osobną, długą rozmowę. Pamiętam twarz doc. dr Wandy Rewieńskiej, geografa z USB, i słyszę do dziś głos litewskiej strażniczki: „Rewieńska do księdza!”. Po powrocie ze spowiedzi powiedziała: „Jadę na Ponary. Na śmierć…”.
Więźniów przesłuchiwali Litwini i Niemcy, mnie wyłącznie Litwini. Pytali nieustannie o przynależność do organizacji, kontakty, nazwiska. Byli brutalni i prymitywni. Mój śledczy był ciągle pijany.

Jak Pani myśli, skąd brała się u tych ludzi taka nienawiść do Polaków i Żydów?

– Wiele razy zadawałam sobie pytanie, gdzie leży przyczyna tylu zbrodni i niegodziwości. Po latach dochodzę do wniosku, że Litwini byli święcie przekonani o ostatecznym tryumfie Hitlera. Postawili na niego i na swoją przyszłość u jego boku. A ponieważ zwycięzcy nie muszą się z niczego tłumaczyć, nie spodziewali się, że kiedyś przyjdzie czas rozliczeń. Żydzi zabierali ze sobą w drodze do Ponar wszystko, co mieli najcenniejsze. Nie wiedzieli, że idą na śmierć. Zabijano ich nagich (podobnie jak Polaków). Był więc dodatkowy motyw morderczej gorliwości – rabunek.

Założyła Pani Stowarzyszenie „Rodzina Ponarska” i jest Pani jego prezesem. Jakie są cele „Rodziny”?

– Jak pan wie, działa w Polsce „Rodzina Katyńska”. To piękna, mądra idea. Czym różni się dół ponarski od katyńskiego? Tym, że jest jeszcze bardziej przerażający, bo umierali w nim nie tylko mężczyźni – wojskowi, gotowi zawsze na śmierć (choć nie tak haniebną). „Rodzina Ponarska” skupia ludzi bliskich Polakom zamordowanym w Ponarach: rodzeństwo, córki i synów, krewnych, przyjaciół. Chcemy zebrać jak najwięcej dokumentów i relacji dotyczących zamordowanych Polaków. Mimo upływu tylu lat ciągle otrzymuję nowe materiały, więc nie uważam swej misji za zakończoną. W nowych wydaniach moich książek pojawią się nowe treści. Ponadto za swoje zadanie uważamy upamiętnianie ofiar. Dzięki staraniom „Rodziny Ponarskiej” mamy już tablice w warszawskim kościele dominikanów przy ul. Freta, w bazylice NMP (kaplica Ostrobramska) w Gdańsku, w kościele Św. Ducha w Białymstoku, w kościele Ojców Dominikanów w Lublinie i Poznaniu, w Sanktuarium Nowych Męczenników (kaplica ks. Jerzego Popiełuszki) w Bydgoszczy, w kościele MB Ostrobramskiej w Olsztynie, w kościele garnizonowym we Wrocławiu, w kościele NMP przy ul. Świętojańskiej w Gdyni, w kościele św. Jacka w Słupsku, gdzie pomogło nam Towarzystwo Miłośników Wilna i Grodna. To samo Towarzystwo ufundowało tablicę w Toruniu (kościół Ojców Jezuitów). Wileńscy akowcy ufundowali tablice w Szczecinie (ul. Słowicza) i w Łodzi.

To bardzo dużo. Dlaczego więc, Pani zdaniem, tylko co dziesiąty zapytany na ulicy człowiek wie cokolwiek o Ponarach?

– Jest pan optymistą. Byłoby dobrze, gdyby wiedział co dziesiąty… Połowa z tych, którzy cokolwiek wiedzą, ma takie o Ponarach pojęcie jak autor cytowanego hasła z encyklopedii multimedialnej. O Ponarach nie mówi się w szkołach na lekcjach historii. To zasadnicza przyczyna ignorancji. Na przeszkodzie stoją źle, powierzchownie rozumiane tzw. stosunki dobrosąsiedzkie z Litwą. A przecież milczenie przynosi dokładnie odwrotny skutek: Litwini nas nie szanują i są wobec nas nieufni. Ile razy trzeba powtarzać, że tylko prawda nas wyzwoli? Czy można budować na kłamstwie i przemilczeniach? Czy domaganie się oficjalnego „przepraszam” jest żądaniem „antylitewskim”?

Jak Pani ocenia zaangażowanie oficjalnych polskich czynników w ujawnianiu okoliczności zbrodni ponarskich i upamiętnieniu ofiar?

– Oceniam je jako dalece niewystarczające. Co prawda przed trzema laty postawiono w Ponarach nowy krzyż i zbudowano kwaterę polską z nazwiskami niektórych zamordowanych, a ówczesny premier napisał, że „obok kłamstwa katyńskiego istniało też kłamstwo Ponar”, że to „trudna sprawa między narodami Polski i Litwy”, ale „nie możemy udawać, że zbrodni tej dokonali ‚nieznani sprawcy’; większość z nich jest znana, i to z nazwiska”. Na tym się jednak skończyło. Od dwóch lat IPN prowadzi niezakończone jeszcze śledztwo, z którym wiążemy pewne nadzieje. Wiążemy też nadzieje z działalnością edukacyjną, popularyzatorską IPN. Spodziewamy się, że konferencja w Gdańsku, która odbyła się 9 maja 2003 r., jest dopiero jej początkiem.

W jaki sposób można pomóc w działalności „Rodziny Ponarskiej”?

– Czekamy na przyjaciół popierających naszą działalność. Nie tylko rodziny ofiar mogą być z nami. Zapraszamy do Stowarzyszenia i do wspierania nas – czy to przez uczestnictwo w konferencjach, w uroczystościach, czy przez składkę na działalność – każdego Polaka, któremu leży na sercu, by prawda o Ponarach zajaśniała pełnym blaskiem. Zainteresowanych proszę o kontakt telefoniczny: (58) 556 61 59. Apeluję też do wszystkich, którzy mogliby pomóc w skompletowaniu zdjęć i dokumentów dotyczących zamordowanych w Ponarach Polaków lub mogliby jeszcze złożyć relacje na ten temat.

Swoje książki wydaje Pani własnym sumptem. Pewnie dlatego mają niewystarczający nakład i są niedostępne w księgarniach.

– Pierwsze wydanie książki „Ponary – wileńska Golgota” sfinansowałam sama. Potem pomagała mi Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, za co wyrażam jej w imieniu „Rodziny Ponarskiej” wielką wdzięczność. W czerwcu ukaże się nowe, poszerzone wydanie „Wileńskich Łukiszek”, także subsydiowane przez Radę. Niestety, tylko w nakładzie 500 egzemplarzy. 200 egzemplarzy otrzymają biblioteki, 100 egzemplarzy trafi do Wilna. Gdyby znalazł się ktoś – osoba czy instytucja – kto wsparłby finansowo nowe wydanie „Łukiszek” lub „Ponar” w większym nakładzie, byłaby szansa na upowszechnienie prawdy o zbrodni. Książka w większym nakładzie dotarłaby też do nauczycieli i uczniów zainteresowanych historią najnowszą, na czym szczególnie mi zależy.

Dziękuję za rozmowę. Proszę przyjąć wyrazy głębokiego uznania i szacunku dla Pani szlachetnej misji.

http://hamburgpol.w.interia.pl/ponary.htm

http://www.dlapolski.pl/P…na-art2013.html


http://wiadomosci.onet.pl…h,kioskart.html

Ostatnio powszechnie i bez powodu szermuje się pojęciem antysemityzmu. Należałoby zastanowić się nad intencjami osób, które nadużywają tego słowa. Czy wmawianie Polakom antysemityzmu nie spowoduje autentycznego zniechęcenia do Żydów?

Tak było na Kresach

Przed wojną wśród młodego pokolenia, do którego należałam, nie było przejawów antysemityzmu, przynajmniej na Wileńszczyźnie. W gimnazjach, m.in. w Gimnazjum im. E. Orzeszkowej w Wilnie, uczyły się i przyjaźniły ze sobą zarówno uczennice Polki, jak i Żydówki. Do dziś te kontakty przetrwały, np. Sima Kaganowicz zamieszkała w Tel Awiwie, przyjeżdża na spotkania „Orzechówek” do Polski. Tak wspomina czasy wileńskie: „Kresy w szerszym znaczeniu tego słowa stanowiły duży ośrodek żydowski… Stanowiły dla Żydów przez wiele lat takie centrum, jakim był Babilon…” („Wilno i Wileńszczyzna jako krajobraz i środowisko wielu kultur”, Białystok 1992). To samo utrzymuje Rachela Margolis, przebywająca obecnie tak w Izraelu, jak i w Wilnie – przez sentyment.
Tymczasem Izrael Gutman – prof. historii na Uniwersytecie Hebrajskim, rodem z Polski, autor wielu prac naukowych, uważa, że „był antysemityzm, kiedy żyli w Polsce Żydzi i jest antysemityzm również dzisiaj” (rozmowa D. Rosiaka z I. Gutmanem, „Życie” 4.07.1999). Prawda jest inna. Społeczność żydowska nie była lojalna względem państwa polskiego. Żydzi stanowili trzon Komunistycznej Partii Polski – prowadzącej akcję wywrotową, a więc wrogą naszemu Narodowi. A gdy wkroczyła na ziemie polskie Armia Czerwona, Żydzi witali ją radośnie z czerwonymi flagami i czerwonymi opaskami na rękawach.
Do końca życia nie zapomnę takiej sceny: ulicą na przedmieściu Wilna idzie polski żołnierz w luźnym szynelu, bez pasa, zgnębiony po klęsce wrześniowej. Podbiega do niego młody Żyd i uderza go w twarz.
Kiedy zaczęły się wywózki Polaków przez Sowietów w głąb ich przepastnego imperium, zadanie było ułatwione przez Żydów, którzy zawczasu przygotowali wykazy polskiej inteligencji. Przykładem moja rodzina Horodniczych z miasteczka Kościeniewicze.
Według I. Gutmana, serdeczne powitanie przez Żydów wojsk sowieckich wynikało z wiary, że „pod okupacją tą istniała większa szansa przeżycia niż pod Niemcami…” (rozmowa D. Rosiaka z I. Gutmanem, „Życie” 4.07.1999). Ależ we wrześniu 1939 r. większość Żydów nie zdawała sobie sprawy z rozmiarów zaplanowanego holokaustu. Antypolonizm był w nich zakodowany od dziesiątków, jeśli nie od setek lat. Pogarda dla „goja”, przechytrzanie go to cecha nieodłączna mentalności żydowskiej. Świadczyło o tym powiedzenie „wasze ulice – nasze kamienice”.
Jak stwierdza brytyjski historyk Norman Davies: „…była irracjonalna nienawiść części Żydów do Polaków”. Należy dodać: znacznej części!
Teraz, nie bacząc na sześć tysięcy drzewek zasadzonych w Izraelu dla Polaków, którzy ratowali życie Żydów, nie licząc, ilu z tych ratujących postradało własne, Żydzi mają czelność twierdzić, że miały miejsce „jawne akty agresji ze strony AK. Rząd na emigracji, a przede wszystkim Delegatura w Polsce robiła niewiele dla ratowania Żydów” (rozmowa D. Rosiaka z I. Gutmanem, „Życie” 4.07.1999). A pomoc dla powstańców w getcie warszawskim, a ukrywanie dzieci żydowskich przez zgromadzenia zakonne, np. Sióstr Szarytek w Wilnie, itd. Wszystkiego mało i mało!

Kto ma przepraszać

To nieważne, że różne narody: Francuzi, Brytyjczycy, a przede wszystkim sami Żydzi, głównie amerykańscy, podczas wojny nie starali się ratować swoich braci. Obecnie oskarża się Polaków na cały świat, posługując się nawet szantażem, o zbrodnię mordowania Żydów w Jedwabnem, bez czekania na wyniki śledztwa.
Tymczasem w kwietniu 1944 r. we wsi Koniuchy na dawnej Wileńszczyźnie został dokonany zbiorowy mord na tamtejszej ludności przez oddział partyzantów sowieckich, złożony w znacznej mierze z Żydów zbiegłych z gett. Pisze o tym Chaim Lazar z Izraela w książce pt. „Destruction and Resistance” (New York, 1985) dla przydania chwały „dzielności” swych pobratymców… „Pewnego wieczoru 120 najlepszych partyzantów ze wszystkich obozów, uzbrojonych w najlepszą broń [ze zrzutów z Moskwy – dop. H.P.] wyruszyło w stronę wsi Koniuchy. Między nimi było około 50 Żydów, którymi dowodził Jaakow Prenner. O północy dotarli w okolice wioski i zajęli pozycje wyjściowe. Mieli rozkaz, aby nikomu nie darować życia. Nawet bydło i nierogacizna miały być wybite… Przygotowanymi zawczasu pochodniami partyzanci palili domy, stajnie, magazyny… Półnadzy chłopi wyskakiwali przez okna i usiłowali uciec. Ale zewsząd czekały ich śmiertelne pociski. Wielu z nich wskoczyło do rzeki, aby przepłynąć na drugą stronę, ale tam też spotkał ich taki sam los… 60 gospodarstw chłopskich, w których mieszkało około 300 osób, zniszczono. Nie uratował się nikt” (J. Urbankiewicz „Jedwabne i Koniuchy”, „Wiano” nr 5/138, Łódź).
Jaka była przyczyna tej masakry? Otóż w Koniuchach chłopi nachodzeni przez bandy sowiecko-żydowskie, obrabowywani przez nie z żywności, zorganizowali samoobronę. W końcu byli już pozbawieni podstawowych środków do życia.
Obecnie sprawą mordu w Koniuchach zajmuje się Instytut Pamięci Narodowej. Ciekawe, kogo będą przepraszały nasze władze?

Litewski wstyd

I jeszcze jeden aspekt problemu rzekomej współwiny Polaków w dziele zagłady Żydów w czasie II wojny światowej, bzdurnie lansowanej przez niektóre kręgi żydowskie. Bo jeśli chodzi o Niemców, to dla współczesnych Izraelczyków są to powojenni przyjaciele. Odbywają się spotkania wśród młodzieży, podejmowane są wspólne przedsięwzięcia itp. Także „w Europie zachodniej praktycznie nie ma antysemityzmu… Tylko w Polsce jest inaczej” (Rozmowa z I. Gutmanem, „Życie”, 4. 07.1999). Teraz i dziesiątki lat wstecz.
A dlaczego niedalekiej przeszłości nie wypomina się np. Litwinom? Przecież wymordowali ochotniczo praktycznie całą społeczność żydowską w swoim kraju – ok. 240 tys. osób. Nie trąbi się na cały świat o bestialskiej zagładzie kobiet i starców, strącanych żywcem do dołów w lesie ponarskim? Dla dzieci litewscy szaulisi żałowali kul, roztrzaskiwali więc ich główki po prostu o drzewa.
W tej „rzeźni ludzkiej” – jak określił Ponary Józef Mackiewicz – zostało zamordowanych około 70 tysięcy Żydów. A w Kownie Litwini samorzutnie, zanim Niemcy wydali jakiekolwiek zarządzenia, urządzili istny pogrom. Dlaczego o tym cicho, sza? Wprawdzie Efraim Zuroff – dyrektor Centrum Szymona Wiesenthala z Jerozolimy – określa skandalem fakt, że w ostatnim czasie spośród dziesięciu faszystów litewskich, wydalonych ze Stanów Zjednoczonych, sądzić usiłowano tylko jednego. Aleksandras Lilejkis, winien śmierci 35 tysięcy Żydów, spacerował sobie swobodnie ulicami Wilna, aż po paru latach… zmarł. E. Zuroff stwierdza: „Ani jeden z przestępców nie spędził choć jednego dnia w więzieniu. A są to ludzie oskarżeni o masowe zbrodnie. To jest oburzające” (Rozmowa Dawida Warszawskiego z E. Zuroffem „Gazeta Wyborcza” 15.07.1999).
Charakterystyczne jest, że oprawcy wywodzili się ze wszystkich grup społecznych, nie byli więc marginesem przestępczym, zdarzającym się w każdym kraju. Poza tym w tym czasie, kiedy to się działo, nie było wśród Litwinów głosów potępiających ów koszmar. Nawiasem mówiąc, w tej największej kaźni ziem północno-wschodnich II Rzeczypospolitej – w Ponarach – zamordowano tysiące Polaków – przeważnie akowców, przywożonych z więzienia po wielomiesięcznym, okrutnym śledztwie, prowadzonym przez litewskie służby bezpieczeństwa, współpracujące z gestapo. To także wynik antypolonizmu.

Helena Pasierbska

Autorka od lat zajmuje się tematem martyrologii Polaków na Litwie w czasie II wojny światowej. Wydała książkę „Wileńskie Ponary”, której drugie wydanie ukazało się w maju 2001 r.

Henry Ford

Nie wątpliwe Henry Ford jest wybitną postacią w świecie biznesu , przemysłu i wynalazków. Ale był nie tylko fabrykantem który zastosował jak na tamte czasy nowoczesne metody produkcji wyprzedzające swoja epokę, ale był też człowiekiem który rozumiał robotników. Wprowadził tygodniowy 48 godzinny czas pracy. Nie akceptował związków zawodowych, a te jak wiadomo w Ameryce są opanowane przez mafie. Rozumiał też prawa rządzące gospodarką, podaż i popyt, dla tego zarobki robotników w jego zakładach były najwyższe w całej Ameryce czemu sprzeciwiało się żydostwo i inni czołowi finansiści chcący Forda puścić za wszelka cenę z torbami. Ford także był literatem i napisał kilka książek , jednak najbardziej mu zaszkodziła książka opisująca międzynarodowe mechanizmy którymi rządzą żydzi pod tytułem – „Międzynarodowy żyd”. Ford popierał Adolfa Hitlera i to co proponował narodowy socjalizm podziwiając jak ludzie pracy i państwo mogą się wzajemnie uzupełniać tworząc nowa jakość życia narodu. Ford był wegetarianinem i pacyfistą, Adolf Hitler wielokrotnie tez wypowiadał się o pokoju i tez był wegetarianinem.
Henriego Forda oskarża się nie tylko o antysemityzm ale i o rasizm, ale czy nim może być człowiek który w dobie światowego kryzysu zatrudniał Murzynów. Zbudował dla nich osobne miasteczko, które nazwał Inkster, co tłumaczy się jako Atramentowo. Dla jednych to będzie dowód rasizmu , dla innych wręcz przeciwnie ! Poniżej zamieszczam zlepek różnych artykułów i cytatów tworzących jakby działy. Kończę słynnym powiedzeniem FORDA – „W tym kraju panuje wolność – każdy może sobie wybrać taki samochód, jaki mu odpowiada, pod warunkiem, że będzie to czarny Ford T.” Henry Ford

henry-ford

* Henry Ford wynajął kiedyś eksperta w dziedzinie wydajności pracy, żeby ocenił jego firmę. Po paru tygodniach ekspert wrócił do Forda. Jego ocena była nadzwyczaj pochlebna, z wyjątkiem jednego słabego punktu. – To tamten człowiek w hali – naskarżył ekspert – Kiedy przechodzę przez jego gabinet, widzę, że leży on wyciągnięty z nogami na biurku i zażywa drzemki. On marnuje pańskie pieniądze, panie Ford. – Ach, ten człowiek – odpowiedział Ford – Kiedyś wpadł na pomysł, dzięki któremu zaoszczędziliśmy miliony dolarów. A jego nogi znajdowały się wtedy dokładnie w tym samym miejscu co teraz.

http://www.youtube.com/wa…feature=related

HENRY FORD & ADOLF HITLER

Jedynym Amerykaninem jakiego Hitler opisuje z sympatią w „Mein Kampf” był przemysłowiec Henry Ford.

Ford wykorzystywał profity dla propagandy swojego antysemityzmu wśród zatrudnianych robotników. W tym celu założył Dearborn Publishing Company, które wydawało gazetę The Dearborn Independent. Gazetę wykorzystywał do antysemickiej propagandy drukując serie artykułów pt. „Międzynarodowy Żyd, najważniejszy problem świata” („The International Jew, the World’s Foremost Problem”). Artykuły były przedrukowywane jako pamflety i rozprowadzane po świecie. Zwróciły one uwagę Adolfa Hitlera, dla którego Ford stał się inspiracją. Po dojściu do władzy Hitlera, obaj zostali przyjaciółmi (Ford miał zwyczaj dawać urodzinowy prezent Hitlerowi – czek na 100 tysięcy marek, a Hitler odznaczył go wysokim orderem III Rzeszy – Orderem Orła Niemieckiego). Łączyła ich wspólna niechęć do Żydów. Jest bardzo prawdopodobne, że Ford finansował NSDAP w latach 20 (działo się to potajemnie – możemy tak wnioskować za sprawą relacji „świadków”).

Co ciekawe, równie bardzo jak antysemityzm, Ford propagował pacyfizm. Był także przeciwnikiem związków zawodowych – uznał je w swoich zakładach dopiero w 1941 po strajku w fabryce River Rouge i po kilku procesach sądowych.

*****************************************************************

Żydowska potęga pieniężna – Henry Ford

Poniższy tekst jest fragmentem artykułu H.Forda zamieszczonego w Dearborn Independent w 1920 roku. Mimo upływu 90 lat nic nie stracił na swojej aktualności…

Wyższe sfery finansów żydowskich nawiązały po raz pierwszy kontakt ze Stanami Zjednoczonymi za pośrednictwem Rothschildów. Co więcej, można powiedzieć, że Stany Zjednoczone założyły podwaliny pod fortunę Rothschildów. A jak się to często zdarza w historii bogactw żydowskich, fortunę tę zrodziła wojna. Pierwsze dwadzieścia milionów dolarów, jakie mieli Rothschildowie do spekulacji, były to pieniądze zapłacone im za wojska heskie, które walczyły przeciwko koloniom amerykańskim.

Od czasu tego pierwszego pośredniego kontaktu z Ameryką, Rothschildowie często brali udział w pieniężnych sprawach naszego kraju, choć działali zawsze przez ajentów. Żaden z synów Rotschilda nie uważał za potrzebne osiedlić się w Stanach Zjednoczonych. Anzelm pozostał we Frankfurcie, Salomon wybrał Wiedeń, Nathan Mayer udał się do Londynu, Karol zamieszkał w Neapolu, a Jakub reprezentował rodzinę w Paryżu. Byli to władcy wojen w Europie przez więcej niż jedno pokolenie, a dynastię utrwalili ich następcy.

Pierwszym żydowskim ajentem Rothschildów w Stanach Zjednoczonych był August Belmont, który przybył tu w roku 1837 i został prezesem Komitetu Demokratyczno-Narodowego podczas wojny domowej. Belmontowie przyjęli chrześcijaństwo; istnieje do dnia dzisiejszego mauzoleum Belmontów, zwane Kaplicą Wschodnią w nowej katedrze św. Jana Bożego na Morningside Heights.

Potęga Rothschildów rozszerzyła się niebawem przez wejście innych rodzin bankierskich do finansów państwowych tak dalece, że określić ją można już nie imieniem rodu, lecz imieniem rasy. Dlatego też mówi się o międzynarodowych finansach żydowskich, a najważniejsze w tej dziedzinie osobistości nazywamy powszechnie międzynarodowymi finansistami żydowskimi. Zasłona tajemnicy, która w tak znacznej mierze przyczyniła się do wzmożenia potęgi Rothschilda, opadła; majątek zdobyty przez wojnę został nazwany po wszystkie czasy „krwawym bogactwem”; równocześnie zerwano zasłonę czarodziejskiej tajemnicy, otaczającą wielkie transakcje rządów z poszczególnymi jednostkami, co w rezultacie doprowadziło do tego, że posiadacze bogactw stali się rzeczywistymi władcami narodu. W związku z tym ujawniono ciekawe fakty.

Jednakże metoda Rothschildów trwa jeszcze w tym znaczeniu, że instytucje żydowskie są zależne od swych instytucji narodowych we wszystkich krajach zagranicznych. Mamy w Nowym Yorku firmy bankierskie, których związek z firmami we Frankfurcie, Hamburgu i Dreźnie, a także w Londynie i w Paryżu, jest widoczny choćby już tylko z napisów na drzwiach. Są one jednakowe.

Jak twierdzi jeden z najwybitniejszych znawców spraw finansowych, sfera finansów żydowskich jest w tak znacznym stopniu strefą żydowską, że finansista żydowski „jest wolny od wszelkich złudzeń narodowych i patriotycznych”.

Dla międzynarodowego żydowskiego finansisty sprawa wojny i pokoju pomiędzy narodami jest tylko zwyżką lub zniżką na wszechświatowym rynku pieniężnym; i podobnie jak obrót papierów wartościowych jest częstokroć tylko strategią rynku finansowego, tak stosunki międzynarodowe zmieniają się jedynie dla materialnej korzyści.

Wiadomo doskonale, że ostatnia wojna światowa odraczana była kilkakrotnie pod naciskiem międzynarodowych finansistów. Gdyby wybuchła zbyt wcześnie nie wciągnęłaby w wir walki tych państw, które finansiści międzynarodowi pragnęli w wojnę wplątać. Dlatego też władcy złota, czyli władcy międzynarodowi, musieli kilkakrotnie poskramiać zapał wojenny, który wznieciła ich własna propaganda. Jest napewno zupełnie prawdziwym, że, jak twierdzi prasa żydowska, znaleziono list Rothschilda, do cesarza niemieckiego, datowany z roku 1911, odradzający mu usilnie wojnę. W roku 1911 było jeszcze za wcześnie. W roku 1914 nie uważano za stosowne wojny odradzać.

Te zagraniczne związki finansowe nie tylko rzucają ciekawe światło na sprawy czysto narodowe, dotyczące pokoju i suwerenności narodów, ale dążą do stworzenia ekstra-narodowości, lub nad-narodowości. Te związki zagraniczne, umożliwiając bankierom żydowskim dojście do doskonałości w wyższych specjalnych formach finansowych, jak giełdy zagraniczne, dopomagają im równocześnie do zdobycia całkowitej niemal władzy w dziedzinie międzynarodowego ruchu pieniężnego.

Nie ma najmniejszej wątpliwości co do udziału międzynarodowych finansów żydowskich w wojnach i rewolucjach. Nigdy temu nie zaprzeczano w przeszłości; ale jest to równie prawdziwe obecnie. Tak naprzykład liga przeciwko Napoleonowi była żydowską. Kwatera główna ligi znajdowała się w Holandii. Gdy Napoleon wkroczył do Holandii, kwatera główna przeniosła się do Frankfurtu nad Menem. Rzecz szczególna, iluż to międzynarodowych finansistów żydowskich wyszło z Frankfurtu: Rothschildowie, Schiffowie, Speyerowie i wielu, wielu innych. Związki rasowe otaczające świat siecią międzynarodowych finansów są dziś widoczne.

Te stowarzyszenia podsycają wśród żydowskich kół bankierskich stałą dążność do zmonopolizowania pewnych gałęzi przemysłu, utożsamianych z dziedziną finansową. Z reguły, gdy Żydzi osiągają w danej gałęzi absolutną przewagę, wówczas wykluczają wszystkie interesy nieżydowskie. „Żydowskie interesy finansowe rzadko łączyły się z interesami przemysłowymi”, mówi Encyklopedia Żydowska, „za wyjątkiem tych wypadków, gdzie idzie o kamienie drogocenne i metale, gdyż Rothschildowie panują w przemyśle rtęciowym, bracia Barnato i Werner, Beit & Co. w diamentowym, a firmy Braci Lewisohn i Guggenheim ich Synowie rządzą w przemyśle miedzianym, a w pewnym stopniu i w srebrnym”. Do tego możemy oczywiście dodać przemysł wódczany, telegraf bez drutu, teatry, prasę europejską i częściowo amerykańską oraz wiele innych gałęzi. Zanim ukończymy niniejszą serię artykułów, sporządzimy całkowitą ich listę.

„Encyklopedia Żydowska” pisze w dalszym ciągu:

„Wyraźna jednak przewaga finansistów żydowskich ujawniła się w kierowaniu sprawą pożyczek zagranicznych, co zawdzięczać należy, jakeśmy to poprzednio stwierdzili, międzynarodowym stosunkom większych firm żydowskich”.

Dla powstrzymania bezsensownych protestów pewnego odłamu prasy żydowskiej należy zaznaczyć, że powagi żydowskie nie przeczą tej opinii o żydowskiej międzynarodowej władzy finansowej, jakkolwiek twierdzą, że obecnie nie jest ona już tak silna, jak była dawniej. „W ostatnich latach”, – mówi Encyklopedia Żydowska, –„finansiści nieżydzi zaczęli stosować tę samą metodę kosmopolityczną, i na ogół władza żydowska raczej zmniejszyła się niż wzmogła w tej dziedzinie”.

Jest to prawda, przynajmniej w stosunku do Stanów Zjednoczonych. Przed wojną stanowisko wielu przedsiębiorstw finansowych na Wall Street było silniejsze niż obecnie. Wojna wytworzyła nowe warunki, które rzuciły światło na internacjonalizm finansów żydowskich. W okresie neutralności Stanów Zjednoczonych mieliśmy sposobność zaobserwować rozległość stosunków zagranicznych niektórych osobników, mieliśmy także sposobność stwierdzić, że zwykła lojalność narodowa była podporządkowana interesom międzynarodowych finansów. Wojna wywołała koalicję kapitału nieżydowskiego po jednej stronie, przeciwko kapitałowi żydowskiemu, który miał uczestniczyć w grze po obydwu stronach. Stara maksyma Rothschilda„Nie kładź wszystkich jajek do jednego kosza”, przetłumaczona na język narodowy i międzynarodowy, staje się zupełnie zrozumiała. Finansiści żydowscy postępują w ten sposób wobec partii politycznych: stawiają na wszystkie i dlatego nigdy nie przegrywają. W ten sam sposób finansiści żydowscy nigdy nie przegrywają wojny. Ponieważ są po obu stronach, zwycięstwo nie może ich ominąć, a warunki traktatu pokojowego wynagradzają zawsze straty stronie przegranej. To wywołało właśnie tak liczny zjazd Żydów na konferencję pokojową po wojnie światowej.

Wiele przedsiębiorstw żydowskich na Wall Street było pierwotnie filiami amerykańskimi firm z dawna istniejących w Austrii i Niemczech. Te międzynarodowe firmy dopomagały sobie zazwyczaj pieniędzmi i utrzymywały pomiędzy sobą ścisły kontakt. Niektóre z nich wzmocniły istniejące pomiędzy nimi węzły przez małżeństwa. Lecz węzłem najściślejszym i najważniejszym jest rasowa łączność żydowska. Wiele z tych przedsiębiorstw ucierpiało wskutek wojny, ale jest to tylko chwilowe niedomaganie i finansiści żydowscy będą niebawem znowu gotowi do wydania walnej bitwy celem zagarnięcia całej władzy finansowej w Stanach Zjednoczonych.

Przyszłość pokaże, czy im się to powiedzie. Ale dziwna jakaś fatalność ciąży nad żydowską supremacją. W chwili, gdy mają już położyć ostatni kamień sklepienia, gmach się zarysowuje i cała budowla chwiać się zaczyna. Zdarza się to w historii żydowskiej tak często, że sami Żydzi usiłują wytłumaczyć to zjawisko. Oskarżają w tym wypadku najczęściej antysemityzm, lecz nie zawsze. Właśnie w obecnym czasie, gdy łuna pożarów, roznieconych przez wojnę, oświetliła tak wiele rzeczy ukrytych przedtem w cieniu,„antysemityzmem” nazwano zbudzenie czujności ogółu na sprawę żydowską, tłumacząc ten fakt tym, że „po każdej wojnie Żyd staje się kozłem ofiarnym”… Wyznanie bardzo ciekawe. Skłonić by ono mogło każdy mniej skoncentrowany w sobie naród do zadania sobie pytania, dlaczego?

Henry Ford

Henry Ford : „Żydzi zawsze kontrolowali biznes…Wpływ kina amerykańskiego i kanadyjskiego jest pod wyłączną kontrolą moralna i finansowa Żydów, manipulujących umysłami obywateli”!!!

henryford1

MIĘDZYNARODOWY ŻYD

Henry Ford w 1896 roku jako pierwszy zbudował samochód według własnego pomysłu. Szybko odniesiony sukces sprawił, że został najbogatszym człowiekiem na świecie. Po zdobyciu bogactwa zaczął udzielać się w różnych akcjach politycznych, lecz wyniki działalności na tym przyniosły mu rozczarowanie. Energiczne wysiłki na rzecz pokoju, podejmowane na początku I wojny światowej, trafiły w próżnię. Na początku lat dwudziestych Ford zaangażował się w walkę przeciwko bogatym Żydom zamieszczając w prasie cykl artykułów, w których przeciwny był związkom zawodowym w swoich zakładach i publicznie je zwalczał. Ford płacił robotnikom bardzo duże pensje i nie uznawał różnic rasowych.

„Międzynarodowy Żyd” Henry Ford 1920-1921 r.

„Spomiędzy charakterystycznych, umysłowych i moralnych cech Żydów należy wymienić niechęć do ciężkiej i wytężonej pracy fizycznej, silnie rozwinięte uczucie rodzinne i miłość do potomstwa, wybitny instynkt religijny, odwagę raczej proroka i męczennika, niż pioniera i żołnierza, godną uwagi zdolność przetrwania w nieprzyjaznym otoczeniu wraz z wielką zdolnością zachowania solidarności rasowej, zdolność eksploatacji zarówno indywidualnej jak zbiorowej, przebiegłość i chytrość w spekulacji i na ogół w sprawach pieniężnych, wschodnie zamiłowanie do przepychu i przywiązywanie wielkiego znaczenia do potęgi i rozkoszy wypływającej ze stanowiska społecznego, bardzo wysoki przeciętny poziom zdolności intelektualnych”.

„The New International Encyclopedia”

TUTAJ CHĘTNI MOGĄ SOBIE POCZYTAĆ

http://webcache.googleuse…l&ct=clnk&gl=pl

FORD o żydach w swojej książce – Międzynarodowy Żyd tom II

Henry Ford
Nowa, nieużywana, str. 185, wymiar 21cm x 16cm, okładki miękkie, rok wydania 2008
Spis treści:

Tom poprzedni, zawierający pierwsze dwadzieścia artykułów z serii badań nad kwestią żydowską, drukowanych w „Dearborn Independent” od maja roku 1920, zajmował się obszernie teorią żydowskiego programu światowego. Tom niniejszy daje pogląd ogólny na fakty dowodzące istnienia tego programu. Jeśli pierwszy tom posunął o krok naprzód badania nad kwestią żydowską, to książka obecna jest drugim krokiem w tym samym kierunku. Kwestia sama jest obszerna, materiał do niej — olbrzymi, ważnym jest tedy zastosowanie w danym wypadku metody jak najprostszej. Metoda polega też jedynie na obserwacji wydarzeń z życia codziennego i zestawieniu ich z programem, w celu przekonania się, czy się one z nim zgadzają. Dość będzie czasu na podjęcie kwestii autentyczności protokołów, gdy przeprowadzimy porównanie między ich treścią a działalnością przywódców żydowskich.
Artykuły, wydrukowane dotychczas, pozostały bez odpowiedzi. Mówiono o nich i przedstawiono je fałszywie, ale zarzutów w nich zawartych nie odparto. Najulubieńszym wykrętem żydowskich autorów było oświadczenie, że zarzuty stawiane Żydom mogą się odnosić do każdego innego plemienia, i że żadne z nich nie mogłoby odeprzeć ich na podstawie faktów. Ale tych zarzutów nie stawialiśmy żadnemu innemu narodowi i wątpię, czy moglibyśmy to uczynić. Gdybyśmy skierowali je przeciwko, dajmy na to, Węgrom, Polakom, Rumunom, Włochom, Anglikom, Szkotom, Irlandczykom, Rosjanom lub Syryjczykom, to czyż pozostałyby one bez odpowiedzi?
Przekonywającą siłę naszym twierdzeniom daje nie tylko fakt, że niektóre z nich odnoszą się do przywódców żydowskich, lecz że ogół może z łatwością zobaczyć, jak dalece twierdzenia te zgodne są z rzeczywistością. Te same zarzuty skierowane przeciwko jakiejkolwiek innej grupie, musiałyby upaść same przez się, gdyż ogół nie znalazłby dowodów na ich poparcie. Słuchy i pogłoski nie mają żadnej siły przekonywającej. Nie posiadają jej również obelgi. Jeżeli zarzuty zawarte w wymienionych artykułach są fałszywe, w takim razie można je obalić na podstawie faktów. Jeśli nie ma związku pomiędzy pisanym programem protokołów i programem wprowadzanym w życie pod przywództwem Żydów, to niewątpliwie można tego dowieść. Jeśli tego nie dowiedziono, to dlatego, że związek ten istnieje i przywódcy żydowscy wiedzą, że istnieje.
Rozdziały następujące poruszają wiele tematów, głównie zaś omawiają rolę Żydów w wychowawczych i religijnych sprawach większości narodowej; niebezpieczeństwo moralne, wypływające z opanowania przez nich teatru i kinematografu; walkę giełdy nowojorskiej z przewagą żydowską; kwestię, czy miano „Żyd”, jest nazwą „wyznania” czy też plemienia, w świetle źródeł wyłącznie żydowskich; stanowią one także skromny zaczątek badań niewyczerpanego nigdy tematu o wpływie Żydów na wojnę światową. Bernard M. Baruch, będący osobistością drugorzędną w radach czysto żydowskich, przedstawił się w komitecie kongresowym jako „najpotężniejszy człowiek w czasie wojny”, a sprawozdania dowodzą, że był nim istotnie.
Książka niniejsza nie wyczerpuje tematu. Wydajemy ją dla zadośćuczynienia żądaniom nowych czytelników, którzy domagają się artykułów w kwestii żydowskiej od początku. Ponieważ nakład „Dearborn Independent” jest już od dawna całkowicie wyczerpany, przeto przedsięwzięliśmy wydanie niniejszych dwóch tomów, aby umożliwić czytelnikom zaznajomienie się z poruszoną w nich kwestią, począwszy od pierwszego artykułu. Opuszczenie poszczególnych artykułów w wydaniu niniejszym dokonane zostało dla skrócenia całości. Artykuły te zresztą mogą być zamieszczone w innym tomie. Tytuły tych artykułów są „Skarga Żydów na «amerykanizm», z dnia 23 października oraz „Upadek gojów jako warunek urzeczywistnienia nadziei Żydów co do zagarnięcia rządów nad światem”, z dnia 25 grudnia 1920 r.
Henry Ford
Kwiecień, 1921 r.

Spis treści:

1. Jak Żydzi w Stanach Zjednoczonych ukrywają swoją siłę.
2. Opinia Żydów o tym, czy Żydzi są narodem.
3. Żydzi czy nie-Żydzi w nowojorskim świecie finansowym.
4. Wzrost i spadek żydowskiej potęgi pieniężnej.
5. „Amerykański Disraeli” – Żyd nad-władca.
6. Dążność do dyktatury żydowskiej w Stanach Zjednoczonych.
7. Żydowscy „królowie miedzi” zbierają ogromne zyski wojenne.
8. Żydowska władza w teatrze amerykańskim.
9. Powstanie pierwszego żydowskiego trustu teatralnego.
10. Jak Żydzi finansowali protest przeciwko Żydom.
11. Problemat kinematograficzny ze stanowiska żydowskiego.
12. Zwierzchnictwo żydowskie w świecie kinematograficznym.
13. Władza żydowskiego „Kehillah” opanowuje Nowy Jork.
14. Żydzi żądają „praw” w Ameryce.
15. „Prawa Żydów” – w sprzeczności z prawami amerykańskimi.
16. „Prawa Żydowskie” do usunięcia ze szkół pewnych studiów
17. Disraeli, premier angielski, charakteryzuje Żydów
18. Taft raz jeden próbował oprze się Żydom – i musiał ustąpić.
19. Gdy prasa była niezależna od Żydów.
20. Czemu Żydom nie podoba się raport Morgenthau’a?
21. Żydzi za pośrednictwem konferencji pokojowej krępują Polskę.
22. Obecny stan kwestii żydowskiej.

***************************************************************

HENRY FORD BIZNESMEN I PRZEMYSŁOWIEC

W styczniu 1914 roku Henry Ford z dnia na dzień podniósł dwa razy pensje robotnikom we wszystkich swoich fabrykach. Konserwatywny „Wall Street Journal” oskarżył go, że „przenosi ewangeliczne zasady do świata, do którego nie należą”. Reporter „New York Timesa” zapytał go, czy został socjalistą. Ford chciał, żeby robotników było stać na samochody, które produkują (sławny „model T” pracownicy mogli wówczas kupić na raty).

Wybitny przemysłowiec amerykański (1863-1947), twórca masowej motoryzacji.
Urodzony w Deaborn w stanie Michigan. Od 1879 roku przebywał w Detroit, gdzie do 1884 roku pracował jako mechanik objazdowy naprawiając maszyny rolnicze. Od 1889 roku był głównym inżynierem w Edison Illuminating Company.

henryford2

W roku 1896 zbudował swój pierwszy samochód z silnikiem spalinowym. W 1903 roku zorganizował Ford Motor Company, w 1904 roku ustanowił wynikiem 147 km/h światowy rekord prędkości samochodu. W 1909 roku rozpoczął budowę Forda T (wyprodukowanego w 15 mln egzemplarzy). W swojej fabryce zastosował taśmę montażową, co przyspieszyło produkcję o 3500 % w stosunku do 1908 roku, a w rezultacie obniżyło cenę samochodu.
ford
W 1914 roku wprowadził ośmiogodzinny dzień pracy, bardzo wysokie płace (5 $ dziennie) oraz udział pracowników w zyskach przedsiębiorstwa. Płaca robotnika w fabryce Forda trzykrotnie przewyższała średnią pensję robotnika amerykańskiego. Pod koniec I wojny światowej (1917-1918 rok) realizował zamówienia rządowe na samochody wojskowe. W 1918 roku bezskutecznie starał się o fotel senatora.
W następnym roku przekazał prezesurę synowi, by po jego śmierci (1943 rok) ponownie ją objąć. W 1945 roku funkcję tę przejął jego wnuk H. Ford II.
W czasie II wojny światowej założyciel komitetu America First (Najpierw Ameryka), w celu obrony neutralności USA

Henry Ford, który szybko zrozumiał, że liczba bogaczy na Ziemi jest bardzo ograniczona. Postanowił produkować samochody małe ale w długich seriach, tak aby były dostępne dla przeciętnego obywatela. W ten sposób coraz większa liczba rodzin zyskałaby szanse na podróżowanie tam , gdzie pragnie. Produkcja samochodu pieszczotliwie zwanego Tin Lizzie (za sprawą cienkiej blachy ze stali wanadowej) rozpoczęła się w 1908r. Auto wyposażono w trzylitrowy , czterocylindrowy silnik o mocy 20 KM który rozpędzał je do prędkości 65 km/h . Zaprojektowano je tak , by było niedrogie i trwałe. Henry Ford chwalił się, że „ … sposobem na produkcję samochodów jest wytwarzanie identycznych samochodów i my tak właśnie postępujemy” Pierwszy motel T zaczęto składać według koncepcji Forda – mianowicie na linii produkcyjnej, jaka powstała w jego fabryce w Detroit . W 1913 r. swój pomysł zmodyfikował – wprowadził ruchomą linię montażową, zwaną też taśmą produkcyjną. Ceny samochodów zostały wytyczone przez model T – im więcej ich wytwarzano tym były tańsze. Z chwilą podjęcia produkcji wersja podstawowa kosztowała 825 $ , a po kilku latach już 260 $ .
W 1904 roku samochód był mniej kosztowny niż konie. Para koni , w tym pasza , stajnie oraz opieka weterynaryjna w ciągu 5 lat była wydatkiem rzędu 4780 $ . Natomiast typowy nowy samochód kosztował 1500 $, zużyte w ciągu 5 lat paliwo i olej to 750-800 $ i po doliczeniu pozostałych kosztów był tańszy od pary koni o 1000 $
Do Roku 1927 bramy fabryki Forda w Detroit opuściło 15 milionów modelu T.

henryford3

Moje życie i dzieło – Henry Ford

Rada bogatego ojca

Bogaty ojciec zachęcał swojego syna i mnie, byśmy poszerzali granice naszej rzeczywistości i zalecał czytanie biografii osób, które żyły w sposób, w jaki sami chcielibyśmy żyć. Kazał nam, na przykład, czytać zyciorysy Johna D. Rockefellera i Henry’ego Forda.

Często też mówił: Po co coś robić samemu, kiedy można wynająć kogoś, kto zrobi to za ciebie i może to zrobić lepiej? Do tej maksymy pasował Henry Ford. Oto jedna z opowieści o nim:

Grupa tzw. intelektualistów postanowiła napiętnować Forda jako „ignoranta”. Twierdzili, że tak naprawdę niewiele wiedział. Ford zaprosił ich do swojego biura i kazał im zadawać jakie chcą pytania, a on na nie odpowie. Zebrał się zespół najbardziej wpływowych przemysłowców i zaczął zadawać mu pytania. Ford słuchał ich pytań i gdy skończyli, sięgnął po kilka telefonów znajdujących się na jego biurku, zadzwonił do swoich inteligentnych asystentów i poprosił ich o danie zespołowi odpowiedzi, której oczekiwano. Zakończył spotkanie mówiąc, że lepiej zatrudnić mądrych, wykształconych ludzi, by uzyskać od nich odpowiedzi, a swój umysł zaangażować do wykonywania ważniejszych zadań. Takich zadań, jak „myślenie”.

Robert Kiyosaki

Henry Ford w swojej autobiografii jest stanowczy, bezkompromisowy, trzyma się faktów:

O ludziach bez wyobraźni…

Na świecie można się spotkać z dwoma pokrojami ludzi niemądrych. Jednym jest milioner, wyobrażający sobie, że gromadząc pieniądze, skupia w swym ręku prawdziwą władzę, a drugim reformator, bez grosza, wierzący, że gdy tylko uda mu się odebrać pieniądze jednej klasie, by dać drugiej, uleczy wszystkie bolączki świata. I jeden, i drugi osadzeni są na fałszywym tropie. Mogliby równie dobrze wykupić wszystkie szachy i domina świata, łudząc się, że przez to skupują niebywałą umiejętność tych gier.

O biznesie…

Myślano dotychczas, że biznes istnieje wyłącznie dla zysku. Tymczasem prawdą jest, że biznes istnieje dla świadczenia usług. Biznes jest zawodem i jako taki musi mieć uznaną etykę zawodową, której naruszenie poniża człowieka. Biznesowi potrzeba więcej ducha zawodowego, dążącego do zawodowej uczciwości wynikającej nie z konieczności, lecz z osobistej godności.

O Tobie…

Nie bój się przyszłości, a nie czcij przeszłości! Ten, kto boi się przyszłości, potencjalnego niepowodzenia, sam ogranicza swoją działalność. Niepowodzenie jest tylko sposobnością do inteligentniejszego rozpoczynania na nowo. Nie ma wstydu w uczciwym niepowodzeniu; wstydem jest bać się niepowodzenia. To, co minęło, jest użyteczne tylko o tyle, o ile wskazuje drogi i sposoby postępu.

O faktach…

Każdy człowiek spacerujący po ulicy Bagley 58 w Detroit późną nocą 4 czerwca 1896 roku był świadkiem dziwnej sceny: Henry Ford z siekierą w ręku rozbijał ścianę z cegieł swego wynajętego garażu. Właśnie odpalił swój nowy, zasilany paliwem samochód, ale ten okazał się zbyt duży, aby przejechać przez drzwi. Ford wielokrotnie opowiadał historię tej krótkiej przejażdżki w deszczu przez Grand River Avenue do Washington Boulevard. Zawsze dodawał, że stworzenie swego „czterocykla” zajęło mu 7 lat.

Henry Ford – CYTATY

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania
Henry Ford

Henry Ford (1863–1947) – amerykański przemysłowiec, założyciel Ford Motor Company.

* Ale czyż jest co bardziej godnego politowania, niż biedny, ciasny umysł, trawiący najpiękniejsze swe dni i lata na ściskaniu w garści kilku marnych kawałków metalu? Cóż może być pięknego w obcinaniu aż do krwi potrzeb życiowych?

* Ambicją pracodawcy, jako przywódcy, powinno być płacenie lepszych zarobków, niż w którymkolwiek podobnym przedsiębiorstwie, a ambicją robotnika powinno być umożliwienie tego.

* Bacz wpierw na oddawanie usług zanim spojrzysz na zysk.

* Bardziej niż cokolwiek innego – przygotowywanie się jest sekretem do sukcesu.

* Celem wykształcenia nie jest napełnienie umysłu człowieka faktami; zadaniem jest nauczyć go, jak ma używać umysłu do.. myślenia. A często zdarza się, że człowiek lepiej umie myśleć, nie będąc krępowany wiedzą przeszłości.

* Chciwość pieniędzy jest największą przeszkodą w otrzymywaniu ich.

* Chciwość jest tylko odmianą krótkowidztwa.

* Ćwiczenia to bzdura. Jeśli jesteś zdrowy nie potrzebujesz ich, jeśli jesteś chory zaszkodzą Ci.
o Exercise is bunk. If you are healthy, you don’t need it, if you are sick you should not take it. (ang.)
o Opis: Komentarz Forda do propagowanego w jego czasach zdrowego typu życia i wykonywania gimnastyki.

* Dawać – łatwo, trudniej uczynić dawanie niepotrzebnym By dojść do tego, musimy wzrok przenieść z jednostki na przyczyny jej niedoli, nie zwlekając naturalnie z pomocą tymczasową.

* Duch Stanów Zjednoczonych jest chrześcijański w najszerszym tego znaczeniu i przeznaczeniem jego jest pozostać chrześcijańskim.

* Firma, która zajmuje się wyłącznie zarabianiem pieniędzy to kiepska firma.

* Firmy, które rosną dzięki rozwojowi i ulepszeniom, nie zginą. Ale kiedy firma przestaje być twórcza, kiedy uważa, że osiągnęła doskonałość i teraz musi tylko produkować – już po niej.

* Gdybym na początku swojej kariery jako przedsiębiorcy zapytał klientów, czego chcą, wszyscy byliby zgodni: chcemy szybszych koni. Więc ich nie pytałem.

* Henry Ford zapytany o źródło sukcesu legendarnego modelu Forda T odpowiedział „nie korzystaliśmy z badań marketingowych – gdybyśmy zapytali klientów czego potrzebują, to powiedzieliby, że szybszego konia, ponieważ nie wiedzieli czym właściwie jest samochód”.

* Historia to bzdura. To tradycja. Nie chcemy tradycji. Chcemy żyć w czasie dzisiejszym…
o History is more or less bunk. It’s tradition. We don’t want tradition. We want to live in the present… (ang.)
o Źródło: wywiad w Chicago Tribune, 25 maja 1916

* Interes, który nic poza pieniędzmi nie przynosi, jest złym interesem.

* Jeden pomysł na raz – to właśnie tyle, ile możesz zdzierżyć.

* Jednym z największych odkryć jakie uczynił człowiek, i jedną z największych dla niego niespodzianek, jest odkrycie, że może on uczynić to, o czym ze strachem sądził, że nie potrafi uczynić.

* Jesteś biedny i nieszczęśliwy nie dlatego, że Bóg tak chciał, ale dlatego, że twój ojciec wpoił ci, że tak musi być.

* Jeśli człowiek ma zamiar do końca życia pozostać pracownikiem fizycznym, to powinien równo z wybiciem godziny szesnastej zapominać o swojej pracy. Natomiast jeśli zamierza piąć się wzwyż, wówczas wybicie godziny szesnastej powinno być dlań sygnałem do myślenia.

* Jeśli jest coś, czego nie potrafimy zrobić wydajniej, taniej i lepiej niż konkurenci, nie ma sensu, żebyśmy to robili i powinniśmy zatrudnić do wykonania tej pracy kogoś, kto zrobi to lepiej niż my.

* Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz – również masz rację.

* Jeśli uważasz, że coś potrafisz lub że czegoś nie potrafisz, na pewno masz rację.

* Jeśli wymagasz od robotnika, by ci poświęcił czas i energię ustal jego płacę tak, by nie miał kłopotów finansowych. To się opłaca.

* Jeżeli istnieje jakiś jeden sekret sukcesu, to jest to umiejętność przyjmowania cudzego punktu widzenia i patrzenia z tej perspektywy z równą łatwością jak z własnej.

* Jeżeli ludzie w kraju rozumieliby naszą bankowość i system monetarny, wierzę, że przed jutrzejszym rankiem wybuchłaby rewolucja.

* Każda porażka jest szansą żeby spróbować jeszcze raz, tylko mądrzej.

* Każdy, kto przestaje się uczyć jest stary, bez względu na to, czy ma 20 czy 80 lat. Kto kontynuuje naukę pozostaje młody. Najwspanialszą rzeczą w życiu jest utrzymywanie swojego umysłu młodym.

* Kura znosząc jaja gdacze wniebogłosy. Kaczka siedzi cicho. I cały świat je jaja kurze.

* Młodzi, którzy mogą rozwiązać kwestię pieniędzy, zrobią więcej dla świata, niż wszyscy zawodowi żołnierze w historii.

* Moim najlepszym przyjacielem jest ten, który wydobywa ze mnie to, co jest we mnie najlepsze.

* Może sobie pan zażyczyć samochód w każdym kolorze, byle by był to czarny.
o Any customer can have a car painted any color that he wants so long as it is black. (ang.)

* Myślenie to najcięższa praca z możliwych i pewnie dlatego tak niewielu ją podejmuje.

* Nic nie jest szczególnie trudne do zrobienia, jeśli tylko rozłożyć to na etapy.

* Nie bój się przyszłości, a nie czcij przeszłości. Kto boi się przyszłości, kto boi się niepowodzenia, sam ogranicza swoją działalność. Niepowodzenie jest tylko sposobnością do inteligentniejszego rozpoczynania na nowo. Nie ma wstydu w uczciwym niepowodzeniu; wstydem jest bać się niepowodzenia. Co minęło, jest użyteczne tylko o tyle, o ile podaje drogi i sposoby postępu.

* Nie jeden przedsiębiorca dziękuje niebu za biedę, która ma wykazała, że najlepszy kapitał ma w swojej głowie, a nie w pożyczkach bankowych.

* Nie jest rzeczą złą być wariatem dla idei prawości.

* Nie oglądaj się na konkurencję.

* Nie sądzę, by ktokolwiek był na tyle mądry, aby ocenić, co jest możliwe, a co nie.

* Nie uznaję niemożliwości.

* Nigdy nie ma popytu na rzecz nową.

* Oszczędność jest regułą umysłów gnuśnych. Jest ona bez wątpienia lepszą od rozrzutności, ale też nie ma wątpliwości, że nie jest tak dobra, jak użytek.

* Otrzymaliśmy kilka swoich najlepszych wyników, pozwalając szaleńcom biegać tam; gdzie nawet aniołowie stąpać się bali.

* Patrząc zawsze przed siebie, myśląc o tym, jak zrobić jeszcze więcej, osiągniesz stan umysłu, w którym nie ma rzeczy niemożliwych.

* Płace mają w sobie coś uświęconego – wszak przedstawiają ognisko domowe, rodziny i los rodzin.

* Pomysły nadchodzą do nas z wszystkich stron. Polscy robotnicy z wszystkich cudzoziemców zdają się być najsprytniejsi w tym względzie. Polak, nie umiejący mówić po angielsku, pokazał, że osadzenie narzędzia w jego maszynie pod innym kątem może podwyższyć trwałość narzędzia, które zużywało się po czterech czy pięciu cięciach. Miał słuszność i mnóstwo pieniędzy oszczędziło się na ostrzeniu. Inny Polak … .

* Potrzeba mi wielu ludzi, którzy dysponują nieograniczonymi zasobami niewiedzy na temat rzeczy niemożliwych.

* Potrzeba nam pewnej ilości ludzi, którzy za nic w świecie nie uwierzą, że coś jest niemożliwe.

* Prawie wszystko jest ponad potrzebę skomplikowane.

* Prędkie podniesienie płac czasem zwiększa tylko chciwość.

* Przedsiębiorcy upadają ze swoimi przedsiębiorstwami, bo tak umiłowali stare sposoby, ze nie mogą zdobyć się na zmiany. Widzi się ich wszystkich dokoła – tych ludzi, którzy nie wiedzą, że dzień wczorajszy minął, i którzy obudzili się dziś rano z najnowszymi pomysłami z zeszłego roku. Można by prawie zapisać jako regułę, że ktoś zaczyna myśleć, iż w końcu znalazł właściwą swoją metodę, wtedy powinien lepiej rozpocząć jak najdokładniej badanie siebie samego, by się przekonać, czy któraś część jego mózg nie zasnęła.

* Wiem, że połowa mojej reklamy to wyrzucone pieniądze. Nie wiem tylko, która to połowa.
o Zobacz też: reklama

* Więcej ludzi marnuje czas i energię roztrząsając problemy niż rzeczywiście próbując je rozwiązać.

* Wola jest jednym z aktywów naprawdę ważnym w życiu. Zdecydowany człowiek uzyskać może prawie wszystko.

* Wstań i walcz – jałmużna dla niedołęgów.

* Wszystko można robić lepiej, niż robi się dzisiaj.

* Wykształcenie, składające się z drogowskazów niepowodzeń i złudzeń przeszłości byłoby na pewno bardzo użyteczne.

* Z chwilą, gdy ktoś popadnie w stan umysłowy „rzeczoznawcy”, wiele rzeczy staje się niemożliwe.

* Zabarwienie płacy dobroczynnością jest rzeczą zawsze niefortunną.

* Żadna szkoła nie powie nam, co świat zdziała w przyszłym roku, ale można nauczyć się paru rzeczy, które świat próbował zdziałać w przeszłości i, gdzie nie podołał, a gdzie mu się powiodło.

* Życie jest ciągiem doświadczeń, z których każde czyni nas silniejszymi, mimo, że czasem trudno nam to sobie uświadomić.

BIOGRAFIA

Genialny twórca masowej motoryzacji. Swoim pomysłem na samochód dla wszystkich zrewolucjonizował rynek motoryzacyjny – który tuż po jego śmierci zadrżał w posadach.

Początki wynalazcy…

Ford był synem farmera, urodzonym 30 lipca 1863 w Deaborn, Micheagn ( USA). Od młodzieńczych lat interesował sie mechaniką, choć nie od początku mechaniką samochodową. Od zawsze za to interesowała go produkcja niskobudżetowych produktów, na które mógłby pozwolić sobie każdy amerykański robotnik. Zaczynając od analizowania masowej produkcji tanich zegarków Ford zrewolucjonizował system produkcji aut, wprowadzając ruchomą taśmę produkcyjną i trzyzmianowy dzień pracy.

W 1907 stworzył Model T- samochód osobowy o prostej konstrukcji, ograniczając produkcję to jednego modelu i koloru. Słynny do dziś slogan reklamowy Modelu T – „Możecie mieć Model T w dowolnym kolorze – pod warunkiem, że jest to kolor czarny”.
Jego innowacyjny projekt umożliwił zasiedlenie przedmieść wielkich miast oraz zapomnianych terenow Stanow Zjedonoczonych, wpłynął na uklady eknomiczne, tym samym zmieniając juz na zawsze oblicze Ameryki.

Kariera polityczna…

Znany z kontrowersyjnych pogladów manifestował antysemityzm i pacyfizm. Wykorzystał swoją pozycje wraz z profitami na propagowanie skrajnych poglądów anytsemickich. Wykupił gazetę „Dearborn Independent” – na łamach której drukował serie artykułów pt. „Miedzynarodowy Żyd, najważnieszy problem świata”. Poglady Forda zwrociły uwagę Adolfa Hitlera, ktory zaprzyjaźnił sie z genialnym konstruktorem, odznaczajac go wysokim orderem III Rzeszy – Orderem Orła Niemieckiego.

Jako pacyfista sprzeciwiał sie udziałowi stanów Zjednoczonych w II wojnie światowej – założył komitet Najpierw Ameryka (America First), w celu obrony neutralności USA.
Polityczna kariera Forda niestety nie okazała sie takim sukcesem jak jego dorobek w branży motoryzacyjnej.

Człowiek businessu…

Opinie o Fordzie były tak skrajne jak i jego poglądy:

„Ekonomiczna zbrodnia!” – czołówka „The Wall Street Journal” Styczeń 1914r.
“Bohater ludu” – krzyczały tłumy.

Tak reagował świat na zmianę plac w fabryce Forda. Dniówka wzrosła z 2,34 dolara do 5, skrócony czas pracy – te zmiany zatrzymały uciążliwa rotacje pracowników, jednoczenie spotykając się z dezaprobatą świata businessu. Praca dla mistrza nie była jednak sielanką, znany z autokratyzmu i wybuchów wściekłości, nie był najłatwiejszy we współpracy. Słynny incydent w fabryce River Rougue, kiedy to Ford wstrzymał całą produkcję, żeby wszystko dokładnie posprzątać naraził firmę na ogromne starty. W 1931 r. upór i bezkompromisowość Forda doprowadziła firmę do utraty pierwszego miejsca na światowym rynku motoryzacyjnym.

Czas zmian…

Ford zmarł w wieku 83 lat, 7 kwietnia 1947 w Fair lane w Deaborn. Jego śmierć spowodowała niepokój w całej branży motoryzacyjnej, ponieważ sam od początku zarządzał firmą, jednocześnie będąc jedyną osoba decyzyjna w sprawach nowych technologii i produkcji. Sytuacje uratował jego wnuk Henry II który doprowadził do centralizacji przedsiębiorstwa , jednocześnie podkupując pracowników konkurencji oferując im wyższe wynagrodzenie – zasada wyższych stawek Forda przetrwała do dziś próbę czasu.

Wynalazca, polityk, antysemita, pacyfista, autokrata, pedant ….– cokolwiek byśmy o nim nie powiedzieli z całą pewnością wpisał sie w historię i pozostanie on w pamięci jako osobowość, której pomysły oraz podglądy wprowadziły rewolucje nie tylko w świecie motoryzacji.

Henry Ford zmienił nasze życie dzięki praktycznym samochodom po przystępnych cenach. Dziełem jego pomysłu jest ruchoma linia montażowa oraz techniki masowej produkcji, które ustanowiły standardy światowej produkcji przemysłowej w pierwszej połowie XX wieku.

******************************************************

Henry Ford urodził się w Springwell Township w hrabstwie Wayne w amerykańskim stanie Michigan 30 lipca 1863 jako pierworodny z szóstki potomstwa Williama i Mary Fordów. Dorastał na dość bogatej farmie rodzinnej, spędzając dnie w małej jednoizbowej szkółce i pomagając na farmie w drobnych pracach. Już w młodym wieku wyraźnie interesował się mechaniką. Wiele lat później zainteresowanie to rozwinęło się w geniusz, który przyniósł mu chwałę najwybitniejszego człowieka przemysłu na świecie
Nauka Rzemiosła

W 1875 roku dwunastoletni Henry spędzał już większość czasu w małym warsztacie mechanicznym, który samodzielnie wyposażył. Właśnie tam skonstruował swój pierwszy silnik parowy w wieku lat piętnastu, a rok później – w 1879 – opuścił dom i wyjechał do pobliskiego Detroit, by podjąć pracę jako czeladnik u maszynisty. Od czasu do czasu wracał jednak do domu i pomagał na farmie.

Jako czeladnik przepracował następne trzy lata, po czym wrócił do Dearborn. Przez następne kilka lat czas pochłaniało Henry’emu obsługiwanie i naprawa silników parowych, a okazjonalnie znajdował dorywcze zajęcie w fabryce w Detroit. Zajmował się też konserwacją i przeglądem maszyn na rodzinnej farmie. W 1888 ożenił się z Clarą Bryant i utrzymywał swoją nową rodzinę prowadząc tartak.

W 1891 roku Ford został inżynierem w Edison Illuminating Company w Detroit. Awans na stanowisko głównego inżyniera dał mu wystarczająco dużo wolnego czasu i pieniędzy, by poświęcić wiele uwagi swoim prywatnym doświadczeniom z silnikiem spalinowym.
Kwadrycykl
Ford T

Jego eksperymenty zaowocowały w1896 roku skonstruowaniem kwadrycykla – pojazdu o własnym napędzie według pomysłu autora. Pierwszy silnik Forda ujrzał z warkotem światło dzienne i zapisał się w historii na drewnianym kuchennym stole w domu Forda przy Bagley Avenue 58. Następnym krokiem była konstrukcja z silnikiem opartym na ramie, do której umocowane były cztery koła od roweru – tak powstał jego pierwszy Ford. Samodzielność

W 1899 roku Henry Ford zrezygnował z pracy w Edison Illuminating Company i założył własną firmę – Detroit Automobile Company, która niestety zbankrutowała rok później. W tym czasie zaprojektował i skonstruował kilka modeli samochodów wyścigowych. 10 października 1901 roku sam siadł za kierownicą słynnego „Sweepstakes” i pokonał w wyścigu amerykańskiego championa Alexandra Wintona.
Ford Motor Company

Ford Motor Company rozpoczęła działalność w 1903 roku. Henry Ford, właściciel 25,5 % akcji, został wiceprezesem i objął stanowisko głównego inżyniera. Zakłady Forda przy Mack Avenue w Detroit produkowały zaledwie kilka samochodów dziennie. Przy każdym aucie pracowały dwu- lub trzyosobowe załogi robotników, składając je z części wyprodukowanych na zamówienie w innych fabrykach. Pierwszy samochód, który powstał w zakładach Forda sprzedano 23 lipca 1903 roku. Henry został prezesem i przejął kontrolny pakiet akcji w roku 1906.

Henry Ford wcielił w życie swoje marzenie o produkowaniu samochodów dostępnych cenowo, ekonomicznych, a jednocześnie niezawodnych, wprowadzając na rynek w 1908 r Model T. Pojazd ten był zapowiedzią nowej ery motoryzacji dla klientów indywidualnych – Model T był łatwy w obsłudze, utrzymaniu i w prowadzeniu po trudnych drogach. Jego sukces był natychmiastowy.
Nowe pokolenie

W 1919 roku Henry i jego syn Edsel odkupili akcje od wszystkich mniejszościowych udziałowców za 105 568 858 dolarów i zostali jedynymi właścicielami Zakładów Forda. Edsel, który w tym samym roku objął po ojcu fotel prezesa, pozostał na tym stanowisku aż do śmierci w 1943 roku. Wtedy Henry Ford ponownie przejął kierowanie Zakładami
Emerytura

We wrześniu 1945 roku, Henry Ford po raz drugi zrezygnował z funkcji prezesa Ford Motor Company i przekazał stanowisko swojemu wnukowi Henry’emu Fordowi II. W maju 1946 roku, podczas uroczystości Złotego Jubileuszu Automobilizmu Amerykańskiego, Henry’ego uhonorowano za wielki wkład w rozwój przemysłu motoryzacyjnego, a rok później Amerykański Instytut Ropy Naftowej odznaczył go pierwszym w swej historii dorocznym Złotym Medalem za wybitne zasługi dla dobra ludzkości.
Koniec ery

Henry Ford zmarł w swoim domu Fairlane w Dearborn 7 kwietnia 1947 roku o 11.40. Miał 83 lata. W dniu jego śmierci niedawne powodzie i wylew miejscowej rzeki Rouge odcięły prąd. Ustawione lampy naftowe i świeczki upodobniły jego pokój do tego, w którym przyszedł na świat w tym samym hrabstwie 83 lata wcześniej.

artykuł pochodzi z serwisu: sciaga.pl, autor: Josep

http://www.sukceslink.pl/…henry-ford.html

100 FAKTÓW Z ŻYCIA FORDA

Henry Ford jest jedną osobę, która zawsze będzie pamiętany za rewolucjonizuje świat samochodów. Dzisiaj mamy dużo podziękować Henry Ford. Oto kilka faktów na temat Henry Ford, który nie może być znane wcześniej.

Facts On Henry Ford:
1863 Urodził się 30 lipca w Greenfield Township, teraz Dearborn, Michigan. 1878 Ford przyczyniły się swoją pierwszą maszynę parową w wieku 15 lat.
1879 rodzin rolniczych Liście do Detroit, aby pracować w sklepach maszyny.
1888 Poślubia Clara Bryant przenosi się na 80-hektarowej w gospodarstwie, co jest dzisiaj Dearborn.
1891 pozycji Zabezpiecza jako inżynier w Edison Illuminating Company powraca do Detroit.
1893 Ford Edsel Bryant, jedyne dziecko Henry Ford i Klara, ur. 1893 roku zbudował swój pierwszy silnik spalinowy, mały model benzynowy butli.
1896 Kończy swój pierwszy samochód, czterokołowy, a wypędzi ją ulicami Detroit. To był pierwszy mechaniczny przewozu że faktycznie zbudowana. To oznaczone punktem wyjścia do kariery Forda jako biznesmena.
1899 Kończy pracę z Edison do poświęcenia szczególnej uwagi do produkcji samochodów.
1899 Made główny inżynier i partnera w nowo utworzonej Detroit Automobile
1901 Henry Ford Company zorganizowany z Fordem jako inżynier. Ford rezygnuje się spór z bankierami 1902 Henry Ford Motor Company staje Cadillac Car Co
1903 Ford Motor Company jest oficjalnie przyjęta. Model pojawi się na rynku w Detroit.
1908 Ford rozpoczyna produkcję słynnego modelu T. Każdy został sprzedany za 850 dolarów. Solidne, niezawodne i proste w obsłudze.
1910 rozpoczyna działalność w fabryce w Highland Park w stanie Michigan.
1913 wprowadza pierwszą linię montażową w ruchu samochodowym w Highland Park zakład produkcyjny.
1914 Ford Motor Company „zaczyna płacenia swoim pracownikom 5,00 dolarów za osiem godzin day1915 Ford buduje silniki Liberty samolot dla US Army.
1917 rozpoczyna budowę obiektu przemysłowego na Rouge River w Dearborn, Michigan. Ford Motor Co rozpoczęła produkcję samochodów ciężarowych i ciągników.
1918 traci swoją ofertę do Senatu USA.
1919 Edsel B.. Ford, syn Henry Ford, nazywa się prezes Ford Motor Company
1921 Ford Motor Company dominuje produkcja auto z 55 procent globalnej produkcji przemysłu.
1925 Ford kupuje Stout Metal Airplane Company.
1926 lot Maiden samolotów Trimotor Forda.
1927 Przelewy końcowy linii montażowej z Highland Park roślin Rouge.
1927 Produkcja kończy Model T, a model jest wprowadzany.
1930 Ford wiatry się samolot podziału
1937 „Bitwa pod wiadukt” występuje pomiędzy pracownikami Ford bezpieczeństwa i United Auto Workers Unii
1941 Ford Motor Company podpisał umowę z UAW.
1943 Ford Edsel B. zmarł w wieku 49.
1947 Henry Ford zmarł w wieku 83, w Fair Lane, jego Dearborn, Michigan domu

http://www.famouspeoplebi…Henry-Ford.html

Jak stary Henry Ford umarł?

Henry Ford, samochód Mogołów, który założył Ford Motor Car Company, był geniuszem i zapewne lat wyprzedzał swoje czasy.

W ciągu swego życia jest akredytowanym do przyznania 161 patentów. Zrewolucjonizował metod produkcji wprowadzenie koncepcji standaryzacji i masowej produkcji w celu minimalizacji kosztów i maksymalizacji produkcji. Był znany z filozofii pracy, który zmienił całą koncepcję amerykańskiego przemysłu.

Henry Ford zmarł w swoim domu w Dearborn w stanie Michigan, w wieku 83 lat w 1947 roku. Przyczyną śmierci był krwotok mózgowy. Pochowany jest na cmentarzu Ford w Detroit.

Ford urodził się 30 lipca 1863 do William Ford irlandzkiego pochodzenia, i Marii Litogot Ford, córka belgijskiego imigrantów.

Od najmłodszych lat, Ford wyświetlane niezwykłe umiejętności w kierunku inżynierii mechanicznej, którą wykonywał na poziomie hali produkcyjnej. Po i praktykę jako ślusarz, pracował w Edison Illuminating Company, gdzie wzrosła do głównego inżyniera. W tym czasie parał się i opracowali silnik spalinowy, który zakończył się w budynku Ford czterokołowy, prekursora swoją wersję samochodu.

Ford założyli Ford Motor Company w 1903 roku. W 1908 roku firma przedstawiła model T, który na zawsze zmienił oblicze motoryzacji w Ameryce. Kiedy ostatni model zjechał z linii montażowej w 1927 roku ponad 15 milionów zostało sprzedane. Z jego koncepcje produkcji linii montażowej, Ford wykonane samochodu dostępne dla człowieka z ulicy.

Jest również znany z radykalnej polityki pracy, gdzie niemal dwukrotnie płac, wprowadzony 48 godzin tygodniowego czasu pracy i jeszcze dwukrotnie wydajność.

Ford poinformował różnych interesów i na krótko wstąpił do przemysłu lotniczego do Wielkiego Kryzysu zmusiła go do wycofania się.

Żona Clara Bryant, para miała tylko jedno dziecko, syna Edsel.

What Did Henry Ford mieć coś wspólnego z lataniem?

Po wybuchu I wojny światowej, wiele firm samochodowych weszły działalności lotniczej i zdominowana dziedzinie silników lotniczych. To był pierwszy raz na świecie, że samolot był używany w czasie wojny i magnatów samochodowe wyczuł ogromny potencjał gospodarczy w samolocie. W czasie wojny, Ford zbudował „silników Liberty ‚dla samolotów.

Wolności 400 KM (298-kilowat) V-12, chłodzony powietrzem silnik, z drugiej strony, był jednym z wojny najmocniejszych silników i jeden konie wojny. Masy przeznaczone do produkcji z wymiennymi częściami, Liberty stał się standardem wojny silników lotniczych. Służyła ona najczęściej na DH-4, tylko US się samolot, aby przejść do walki na froncie zachodnim. Ponad 13.000 silników schodzi z linii montażowej przed I wojnie światowej, i ponad 20.000 zostały zbudowane w produkcji wojennej zakończył na początku 1919 roku. Oprócz Ford, silniki Liberty były również przez Packard, Lincoln, Ford General Motors (Cadillac i Buick), Nordyke i Marmon.

W 1925 roku Henry Ford kupił Stout Metal Airplane Company. Najbardziej udane samoloty to zbudowany został Ford 4AT Trimotor, zwany „Tin Goose. Samolot oznaczony podobieństwa do Fokker V. VII-3m, które doprowadziło ludzi do wiary, że inżynierowie Forda miał skopiowane samoloty niemieckie. Pierwszego lotu z Trimotor został w czerwcu 1926 roku. Stało się pierwsze sukcesy amerykańskiego samolotu pasażerskiego, który raczej niewygodnie zakwaterowani dwunastu pasażerów.

Podczas Wielkiego Kryzysu sprzedaży spadły drastycznie, więc Ford zamknąć Ford Samolot Division.

Od Henry Ford miał 161 patentów i wynalazków na swoim koncie wiele osób sądzi, że był on odpowiedzialny za wynalazek Czajnik gwizdał herbaty. Jednak nie jest.

LIST DO ŻYDA

To katolik nowego typu jego wyznaniem wiary był zawsze katolicyzm czynny, katolicyzm nie od święta, ale na co dzień, katolicyzm twórczy, przekształcający świat według zasad moralności, tworzący nowy ustrój sprawiedliwości społecznej i narodowej.(…) to jest typ mistyka czynnego. Głosił swoją prawdę w książkach, artykułach, wystąpieniach publicznych. Walczył słowem o ideał – jak go nazywa w „Gospodarce narodowej” [przyp. – książka Doboszyńskiego wydana w 1934] – Godziwej Polsk

: Stanisław Piasecki

Adam Doboszyński: List do żyda

Adam Doboszyński

“….Wierzymy, że jest tylko jeden sposób na ulepszenie człowieka, a mianowicie powolne hartowanie go w ogniu wiary i moralności chrześcijańskiej. “

Doboszynski-portret

WYSTĄPIENIA  PUBLICZNE

(Adama Doboszyńskiego)

Z powodów, które dla uważnego czytelnika tej książki będą oczywiste, mam wielu wrogów, którzy starają się każde moje wystąpienie przedstawić w fałszywym -świetle. Przychodzi im to tym łatwiej,że w ciągu ostatnich siedmiu lat społeczeństwo polskie podzielone było na szereg odłamów (Kraj, W. Brytania, Bl. Wschód, II. Korpus,Szwajcaria, Francja itp.), odciętych od siebie niemal hermetycznie. Korzystam wiec ze sposobności, by przedrukować tu kilka dokumentów, na podstawie których czy­telnik będzie mógł wyrobie sobie samodzielny pogląd na racje mych wystąpień.

LIST OTWARTY

do p. A. Słonimskiego*)

Szanowny Panie                                                1.III.1941

Z »Wiadomości Polskich« z dn. 2. bm. dowiedzieliśmy się, jakiej Polski Pan nie chce. Naszkicował Pan również z grubsza, jaki układ stosunków odpowiadałby Panu po wojnie.Słowa Pańskie maja dla nas duża wagę, bo nie od dziś uważamy Pana za sztandarowy intelekt przeciwnego nam obozu. Pisze Pan »zwalczałem w Polsce wpływy komunistyczne«. A przecież nie kto inny niż Pan napisał »Czarna wiosnę«? Dziś mieni się Pan socjalista i demokrata. O tak drobna ewolucje nie będziemy się spierali, bo zawsze pozostał Pan w ramach tego samego sposobu myślenia, międzynarodowego, nieskala­nego żadnym nacjonalizmem, nawet żydowskim. Jest Pan niewątpliwie autorytetem swego obozu. Definicje Pana wyjaśniają autorytatywnie o co chodzi. Obowiązkiem naszym jest odpowiedzieć równie jasno, w granicach dyktowanych względami na naszych angielskich gospodarzy i na polskich denuncjatorów.

Wejdźmy od razu w sedno sprawy. Wierzy Pan, mam wrażenie że szczerze, w nadejście chwili, kiedy ludzie staną się od jednego zamachu znacznie lepsi niż są obecnie i dzięki temu świat ulegnie — od jednego zamachu — zasadniczemu  przeobrażeniu.

W każdej epoce byli ludzie, którzy wierzyli, że właśnie za dwa lub trzy lub piec lat świat ulegnie raptownej naprawie. Ma Pan wielu bardzo poprzedników w tym złudzeniu i będzie Pan miał wielu następców. Swojego czasu ta chwila raptownej naprawy świata miało być zajęcie przez bolszewików Warszawy. Obecnie chwila ta ma być moment zakończenia wojny.

My nie wierzymy w raptowna naprawę ludzi. Nie wierzymy, by za dwa czy trzy lata, czy za piec, ludzie na świecie mieli być zasadniczo lepsi, niż są dziś. Cześć ludzi wojna zdemoralizuje, cześć uszlachetni. Per saldo nie wiele się zmieni. Wierzymy, że jest tylko jeden sposób na ulepszenie człowieka, a mianowicie powolne hartowanie go w ogniu wiary i moralności chrześcijańskiej. Takim to wolnym procesem wzniosła się Europa na -wyżyny.Niestety proces ten od paru wieków przebiega wstecz. Ludz­kość odwraca się od Chrystusa. Stąd płyną straszne przeżycia Europy w XX wieku. Wprawdzie katolicyzm ostatnio odradza się i potężnieje, lecz protestantyzm rozkłada się. Niemcy przeżywają katastrofę Chrystianizmu. W rezultacie świat nie będzie w roku 1944 bardziej chrześcijański niż był w roku 1900. Gdyby mnie Pan zapewnił, że świat za sto lat będzie lepszy, to mógłbym wziąć to twierdzenie na serio. Nie wierze natomiast, by przeciętny Europejczyk był lepszy za parę lat, to jest w chwili, gdy kształ­tować będziemy świat powojenny. A tylko z lepszych ludzi można ulepić lepszy świat.

Pisze Pan: »Wszystko wskazuje na to, że do starych kategorii już po tej wojnie nie wrócimy.« I pisze Pan dalej: »Zjednoczenie europejskie już się kształtuje, już jest przedmiotem rozważań najwybitniejszych umysłów epoki, już jest w zasięgu działań realnych polityków. Na czele demokracji amerykańskiej stoi dziś człowiek wielki. Współpraca demokracji amerykańskiej z demokracja angielska nie skończy się po zwycięskiej wojnie. Idziemy do olbrzymich i śmiałych przeobrażeń, zarówno poli­tycznych jak społecznych.« Te same słowa mógł Pan napisać w roku 1917. Żadne z takich proroctw nie sprawdziło, się po poprzedniej wojnie. I po tej wojnie niewiele się z tego sprawdzi. Jest to losem ludzi takich jak Pan, że nic z ich słów nigdy się nie sprawdza. Nie, proszę Pana, w jednym pokoleniu dwa razy ludzi na fałszywe przepo­wiednie nabrać się nie da. Nie uwierzymy po raz drugi w te utopie. I losu Polski nie ufundujemy na takim lotnym piasku.

Wierzymy, że po tak wielkim wstrząsie nastąpią wielkie zmiany. Ale zmiany te będą powierzchowne, zewnętrzne, zmiany w osobach, granicach i formach, natomiast istota procesów rządzących ludzkością zostanie bez zmiany. Prawo rządzie będzie nadal tylko tam, gdzie będzie miało za sobą sile wykonawcza i nadzorcza, t. zn. tam, gdzie społeczeństwo będzie na wysokim poziomie etycznym. Jedne narody będą rozkwitały, inne będą upadały. Federacje, unie, Commonwealthy będą się rozwijały tam, gdzie będą wyrazem naturalnych dążeń. Narzucone sztucznie załamią się żałośnie, narobiwszy przedtem wiele szkody.

Pisze Pan, że po tej wojnie »przyjdzie zmierzch nacjonalizmów«. Zdaniem Pana »po tej wojnie wielkie demokracje będą silą najpotężniejsza. Siła ta nie może dopuście do nowego odrodzenia się nacjonalizmów«. Zupełnie Pana nie rozumiem. Szanowny Panie, nacjonalizm to rzecz stara jak świat, stara jak Egipt czy Ateny, Sparta, Persja, Rzym. Nacjonalizm, to po prostu uczucie przywiązania do własnego narodu i wszystkie wynikające z tego uczucia konsekwencje. Jeśli to uczucie jest zbyt nieopanowane i zakłóca współżycie wielkiej rodziny ludów zwanej ludzkością, wtedy mówi się o szowinizmie. Pan zwykł w takich razach mówić o nacjonalizmie zoologicznym. Proszę bardzo. Zwyrodnienia nacjonalizmu wolno tępić, powinno się tępić. Ale mówić o tem, że nacjonalizmy kiedykolwiek na świecie  zanikną, to naiwność. To nie jest na poziomie,Szanowny Panie. Choćby po tej wojnie miały zaniknąć wszystkie inne nacjonalizmy, dwa zostaną na pewno: angielski i żydowski.

Gdy się mnie ludzie pytają, co najwięcej podziwiam w Anglii, odpowiadam stale: nacjonalizm angielski. Uczmy się od Anglików nacjonalizmu. Myśl, że Anglicy mogliby po tej wojnie przestać być nacjonalistami, jest tak zabawna w swej utopijności, że —Pan wybaczy, Panie Antoni —śmiech mnie bierze. Goliłem się niedawno w Londynie u fryzjera, Polaka, który mieszka tam już od dwudziestu kilku lat. Dałbym Panu jego adres, ale boje się to uczynić, bo ten fryzjer to twardy Poznaniak i gotów byłby Pana zaciąć. Otóż ten znawca spraw angielskich (lepszy od nas obu) tak mi oświadczył: »Panie, z Anglikami do tej pory trudno już było się dogadać, ale jak te wojnę wygrają sami przeciw całemu światu, to już chyba bez kija trudno będzie do nich dostąpić.Tak bestia powiedział.

Boli Pana, że tu i ówdzie ktoś mówi o imperializmie polskim. A wie Pan, czem byłaby zbyt szeroko zakrojona europejska federacja? Nie taki sobie naturalny związek paru państw pokrewnych jak np. Czech, Polski, Słowaczyzny, Litwy — ale federacja w rodzaju Stanów Zjednoczonych Europy, złożonych z kilkunastu państw? Byłoby to, Szanowny Panie, po prostu poszerzone Imperium angielskie. Ten zlepek państw tyle tylko miałby karności, ile wymusiłyby na spółkę R.A.F. i Royal Navy. Owszem, jest to koncepcja, która wielu ludziom może się uśmiechać, ale nazywajmy ja po imieniu:Imperium brytyjskie, poszerzone na kontynent europejski. Czy Pan, Panie Antoni,widział kiedy na świecie wspanialszych nacjonalistów i imperialistów jak Churchill,Eden czy Beyin? Syn Ramsay’a MacDonald’a jest już Wysokim Komisarzem Kanady. CzyPan na serio podtrzymuje swe twierdzenie, że po tej wojnie imperializm brytyjski zaniknie? I nacjonalizm brytyjski?

A może Pan przewiduje zanik syjonizmu? A może się Panu zdaje, że w Rosji lub w tej drugiej wielkiej demokracji za Atlantykiem niema nacjonalizmu? I nie będzie po
wojnie?

Sorry, Panie Antoni, ale nacjonalizmy zawsze były i będą. Jest nas wielu, którzy staramy się i starać będziemy o jak najwyższa kulturę polskiego nacjonalizmu. Dużo da nam pobyt w Anglii, która tak pięknie zmontowała nowoczesny naród, wytworzyła własny odcień religii, własny system elitarny pod postacią masonerii, własny ustrój gospodarczy, polityczny i wojskowy. Wielkość Anglii polega na tym, że stworzyła ustrój całkowicie narodowy. Najbliższy jej sąsiad, Francja, spróbowała przejąć od Anglii jej instytucje narodowe, masonerie, parlamentaryzm o typie anglosaskim, kapitalizm.Te same instytucje, które zrobiły wielkość Anglii, zgubiły Francję. Bo każdy naród musi sam sobie posłać, chcąc się dobrze wyspać. Toteż my nie przejmiemy od Anglików ani ich kapitalizmu, ani ich masonerii, ani ich typu parlamentaryzmu, ani ich sporów z Watykanem. Stworzymy własny ustrój polityczny, jawny. Mieliśmy nasz własny parlamentaryzmu w epoce Unii Lubelskiej (na sto lat przed pierwszym Liberum Veto) i rozrastaliśmy się wtedy w Commonwealth Rzeczypospolitej. Stać nas i teraz na wychowanie demokracji i nadanie jej własnych, polskich form. Stworzymy własny ustrój gospodarczy, nie zapożyczony ani u Adama Smitha ani u Marxa. Będziemy pilnie baczyli, by nasz katolicyzm, przy pełnej ortodoksyjności względem Rzymu, miał odcień polski, a nie np. francuski. Wywieziemy z Anglii kulturę ich wspaniałego nacjonalizmu i rozwiniemy ja w Polsce.

Żałuję, Panie Antoni, że Pan tego już na własne oczy nie zobaczy, bo wnioskuje z Pańskich słów, że Pan nie zechce do Polski wrócić. Pisze Pan: »Nie chcemy żadnego wskazywania na wielkość«. Nie chcemy Polski z żelaza. Chcemy żyć w zwyczajnym kraju. Nie na szańcu, nie na bastionie, nie na barbakanie, nie na przedmurzu, ale w zwyczajnym kraju. Nie chcemy ani misyj dziejowych ani przewodnictwa, nie chcemy ani mocarstwowości ani imperializmu. Chcemy żyć w zwyczajnym kraju«.

To się Panu nie uda, Panie Antoni. Polska nie może być zwyczajnym krajem. Polska, w jej położeniu, może być tylko krajem nadzwyczajnym, i takim będzie. Pisze Pan słusznie, że Polska będzie »państwem zależnym od koniunktury, od niepewnych sojuszów, zdanym na hazard wojen. Trzeba wielka mieć odwagę sumienia, by ten kraj wymęczony pchać na drogę krwi i żelaza, by  zmieniać te ziemie w obóz warowny.«

Niestety Bóg pchną ten kraj na drogę krwi i żelaza i zmusił nas do stałego waro­wania na granicach. I nikt faktu tego nie zmieni gołosłownymi zapewnieniami, że bę­dziemy sobie żyli na ziemiach polskich po wieczne czasy spokojnie, pod osłona jakiejś federacji. My, Panie Antoni, wiemy, że Polska na zawsze zostanie warowna żelazem, nie po to by gnębić sąsiadów, lecz by żyć własnym życiem narodowym, tak jak żyją demo­kracje anglosaskie. Przyjmujemy do wiadomości, że Panu życie w takich warunkach nie odpowiada i że Pan chce żyć życiem zwyczajniejszym od naszego. Proponujemy wiec, by Pan się został tam, gdzie demokracja już jest, a nie wracał do nas, do kraju o masach w dużej części niedojrzałych, gdzie będziemy musieli dopiero żmudnie budo­wać demokracje od podstaw i pogłębiać kulturę naszego nacjonalizmu, w hazardzie wojen i trudach misji dziejowych.

Słyszał Pan zapewne o istnieniu demokracji rzymskiej, która na czas potrzeby ustanawiała sobie dyktatora. Angielska demokracja czyni to samo i gdy przyjdzie potrzeba — emergency — stawia na czele narodu człowieka o tak dyktatorskim zacięciu jak Churchill. Także i Roosevelt ma w sobie więcej z Churchilla niż z Dala-diera. Kraje anglosaskie będą mogły po wygranej wojnie pozwolić sobie znowu na Hooverów i Chamberlainów, a nawet na MacDonaldów. U nas stan potrzeby trwać będzie jeszcze bardzo długo, i z nim konieczność silnej władzy. Pierwszym obowiązkiem tej władzy będzie wychowanie u nas demokracji, o formach rodzimych, a nie zapo­życzonych od społeczeństw anglosaskich. Zadanie to bardzo piękne i pasjonujące, ale długie i żmudne, i żadnymi frazesami go nie przyspieszymy. Jeśli Pan chce demokracji w pełni i to zaraz po wojnie, i jeśli Pan nie lubi ludzi silnej ręki, to niech Pan do Polski nie wraca. Może dopiero Pański wnuk. Jako turysta.

Napisał Pan i o tej naszej tolerancji. Ze powinniśmy mówić Anglikom »o wieko­wej polskiej tolerancji«. Boje się,że będzie to niedelikatnie wobec naszych gospodarzy, bo przecież w czasie, gdy u nas było eldorado tolerancji, oni skazywali na śmierć za katolicyzm i krzyżowali katolików w Irlandii na bramach stodół. I Żydów wygnali w XIII wieku, a po dziś dzień starają się ich wpuszczać do Anglii jak najmniej. Pozostaje do rozwiązania zagadka, dlaczego przy tych wątpliwych metodach Anglia wyrosła na pierwsza potęgę świata, a my przy naszej tolerancji utraciliśmy niepodległość i krwa­wimy się co pokolenie. Może Pan to wyjaśni, Panie Antoni? Jeśliby to miało Panu pomóc przy rozwiązaniu tej zagadki, niech Pan przeczyta co napisał w r. 1885 Francuz Edouard Drumont w »La France Juive« str. 146: »Ponieważ Francja miała 800.000 Żydów,wygnała ich w XIV wieku, by istnieć. Ponieważ ich wygnała, stalą się największym narodem Europy. Ponieważ Polska przyjęła tych Żydów, zniknęła z rzędu narodów,wydana na pastwę konspiracji i anarchii. Ponieważ Francja z kolei przyjęła z powrotem tych Żydów polskich, jest w staniu upadku.«

Co za prorocze słowa! Spełniły się w naszych oczach! Nie, Szanowny Panie,widzieliśmy tragedie Francji i nie dopuścimy, by to samo powtórzyło się w Polsce. Ale nie będziemy Żydów wyganiali, jak to zrobili swego czasu Francuzi i Anglicy. To nie byłoby w naszym stylu. Po prostu zorganizujemy, w porozumieniu z wielkimi demo­kracjami Zachodu, masowa emigracje Żydów z Polski. Będzie to akcja zorganizowana humanitarnie i według najświeższych metod naukowych. Istnieje już dziś zrozumienie dla tej sprawy i u poważnych czynników żydowskich i u części parlamentarzystów brytyjskich. Trzeba tylko akcji konsekwentnej i inteligentnie kierowanej.

Mamy nadzieje, Panie Antoni, że Pan nam w tej akcji dopomoże i że Pan odda swe cenne pióro na usługi wielkiej sprawy emigracji z Polski Pańskich rodaków. Wspól­nie pilnujmy, by ten nieuchronny proces odbył się w atmosferze godnej naszych wiel­kich tradycji, na poziomie, na którym chcemy widzieć przyszła Polskę i przyszły świat.

Co do Pana, to spodziewam się, że znajdzie Pan bez trudu gdzieś na kuli ziem­skiej mniej hazardowne miasto, bez szańców i barbakanu, które Pan będzie mógł opiewać rymami mniej wymęczonymi, acz na równie wysokim poziomie.

Łącze szczere wyrazy D.

*) Drukowany na lamach tygodnika »Jestem Polakiem« w Londynie, w marcu 1941 r.

Za ogłoszenie tego listu gen. Sikorski kazał ukarać mnie dyscyplinarnie oraz zesłać na wyspę Bute.

Dziś rano wykonaliśmy Doboszyńskiego. Dzielnie się chłop trzymał.

  • Źródło: raport kata złożony zwierzchnikowi po egzekucji Doboszyńskiego

Władysław Studnicki

Cytat: Władysław Studnicki, Tragiczne manowce, 2001 : Książka jest wspomnieniem Władysława Studnickiego z czasów okupacji niemieckiej. W tym tragicznym okresie Studnicki obserwował załamanie się wyznawanej przez siebie koncepcji politycznej, spowodowane bezsensownymi okrucieństwami niemieckimi. Mimo podeszłego wieku nie poddawał się, starał się przekonywać Niemców o bezsensie ich postępowania. Aby ratować różne osoby, interweniował u władz okupacyjnych, narażał życie, zdrowie, wolność, był aresztowany, więziony i pobity. Wspomnienia Studnickiego są zarówno poważnym wkładem do dziejów okupacji, jak też historią człowieka o wielkiej odwadze cywilnej.”

Władysław Studnicki -Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej

Studnicki

Działacz polityczny i publicysta Władysław Studnicki. Fotografia sytuacyjna zamieszczona w prasie w związku ze skazaniem Studnickiego na trzy miesiące więzienia za zniesławienie wojewody śląskiego Michała Grażyńskiego. Władysław Studnicki podjął akcję protestacyjną przeciw polityce Grażyńskiego, bowiem dostrzegał, iż rodzi ona efekty odwrotne do zamierzeń jej twórcy, tzn. prowadzi do odrywania się Śląska od Państwa Polskiego i jego ciążenia w stronę Niemiec – ponieważ przekształca mniejszość niemiecką na Śląsku w czynny element antypaństwowy, nastawiony na secesję, dostarcza republice niemieckiej i instytucjom międzynarodowym pretekstu do atakowania Polski na arenie międzynarodowej i ingerowania w jej sprawy wewnętrzne, a nawet grozi sprowokowaniem nowego powstania (Studnicki uważał zresztą, że wydarzenia lat 1918-1921 postrzegać należy nie jednostronnie jako powstania, ale jako śląską wojnę domową). W listopadzie 1930 r. Studnicki wyłożył swoje stanowisko w liście otwartym do Grażyńskiego. Ponieważ obóz rządzący nie zareagował na nie w żaden sposób, we wrześniu 1931 r. Studnicki na specjalnie zwołanej konferencji prasowej nazwał Grażyńskiego największym szkodnikiem sprawy polskiej. Tym razem nastąpiła reakcja: Studnicki został pozbawiony posady w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, a wojewoda śląski skierował sprawę do sądu. Autorytet Studnickiego – wybitnego myśliciela i współtwórcy niepodległości Polski – był jednak zbyt wielki, by pozwolić na jego represjonowanie. Obrońca zasady prowincji został skazany na grzywnę w symbolicznej wysokości pięciu złotych i trzy miesiące więzienia, z których go ułaskawiono.

„demokratyzacja prowadziła wszędzie do obniżenia umysłowego poziomu parlamentu i jego powagi w narodzie. Rządów bezsejmowych nie chcemy, uważamy bowiem absolutyzm za ustrój nie wyłaniający z narodu odpowiedniego zasobu sił. Nie absolutna Rosja jest naszym ideałem. Najbardziej wskazanym dla Polski ustrojem jest ustrój o reprezentacji narodowej, lecz nie parlamentarny, tj. bez parlamentarnej odpowiedzialności ministra.” Nie odrzucał zatem zasady reprezentacji politycznej narodu; przeciwnie – zwracał się przeciw demokracji właśnie dla jej ratowania.”

W. Studnicki

W PRZEDEDNIU DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

Aby zrozumieć moje stanowisko przed i podczas drugiej wojny światowej, konieczna jest znajomość moich politycznych tez powstałych w czasie pierwszej wojny światowej i rozwiniętych później. Przytoczę je tutaj:

l. Polska ze swymi Kresami Wschodnimi – stałym punktem spornym między Rosją a Polską – będzie musiała się przeciwstawić Rosji i dążyć do porozumienia z Niemcami.

2. Polska ze swoimi Ziemiami Zachodnimi będzie zagrożona przez Niemcy i musi dążyć do przymierza z mocarstwami zachodnimi.

3. Polska ze swymi Kresami Wschodnimi i Ziemiami Zachodnimi będzie zagrożona rozbiorami.

4. Pozbawiona terenów wschodnich i zachodnich, a przez to bardzo osłabiona, Polska nie może istnieć jako państwo.

Po odrodzeniu się Państwa Polskiego, do tych tez dołączyłem jeszcze jedną: Polska będzie mogła istnieć jako państwo i dążyć do ekonomicznego znaczenia i siły, o ile dla Niemiec jej istnienie będzie ekonomicznie i politycznie korzystniejsze niż jej rozbiór. Wiedziony tym tokiem myśli, od roku 1922 zacząłem pracować nad książką „System polityczny Europy”. Próbowałem ukazać w niej, że istnienie bloku środkowoeuropejskiego uzasadnione jest ekonomicznie i politycznie przez fakt, że Niemcy są głównym rynkiem zbytu i zaopatrzenia dla wszystkich państw środkowoeuropejskich, że inwestycje niemieckiego przemysłu ciężkiego i maszynowego decydują o gospodarczej sile Polski, Rumunii, Węgier, Bułgarii itd. oraz, że w ten sposób układ sił w Europie zmienia się na korzyść Polski. W roku 1934 została ona wydana pt.: „System polityczny Europy a Po1ska”. Książka ta wywołała setki artykułów w europejskiej prasie. Najlepszą reklamę zrobił jej Mołotow, gdy w styczniu 1936 roku w swoim expose wyraził się następująco: „Rosja ma wszędzie niebezpiecznych wrogów. Z jednej strony Japonię, z drugiej Niemcy. W Polsce Władysław Studnicki wydał książkę »Polityczny system Europy«, w której występuje przeciw Rosji i żąda ustąpienia z rosyjskich terytoriów na zachodzie, południu i północy”. O książce tej wspomniano we francuskim parlamencie i przetłumaczono ją na język niemiecki. Profesorowie omawiali ją i zalecali studentom na seminarium z polityki zagranicznej w Wyższej Szkole Politycznej w Berlinie oraz na kilku innych niemieckich uniwersytetach; nie przyjęto jej jednak do księgarń partyjnych.

W roku 1936 NSDAP zaprosiła po 2-3 osoby z wielu krajów jako gości honorowych na swój zjazd; z Polski – Stanisława Mackiewicza, profesora Łempickiego oraz mnie. Na wieczornym przyjęciu dla wybranego grona zostałem przedstawiony Hitlerowi. Poznałem też Goebelsa i odbyłem dwugodzinną rozmowę z Ribbentropem. Od roku 1934 Niemcy starały się utrzymywać przyjazne stosunki z Polską. Hitler deklarował, że nie można zabronić dostępu do morza 30 milionowemu narodowi. Z racji naturalnego geograficznego położenia Niemcy oraz Polacy są sąsiadami i dlatego należy kształtować przyjazne stosunki między nimi. W roku 1936 każdy przeciętny Niemiec powtarzał słowa Führera. Dzięki odprężeniu stosunków między naszymi krajami, Polska odniosła kilka sukcesów: podjęcie kontaktów dyplomatycznych z Litwą, Zaolzie i, jako najważniejsza sprawa, wspólna granica z Węgrami.

Gdyby wojna wybuchła w roku 1938, to Polska, zdecydowana na opór wobec wkraczających wojsk sowieckich, znalazłaby się w tym samym obozie co Niemcy; polityce naszej brakowało jednak konsekwencji.

Zawarty przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych układ o mniejszościach narodowych nie został przez wojewodę śląskiego Grażyńskiego dotrzymany. W marcu 1939 roku zapanowała psychoza wojny. Znane były już propozycje Hitlera – budowa niemieckiej autostrady przez „korytarz”, oraz zmiana statusu prawnego Wolnego Miasta Gdańska, z uwzględnieniem wszystkich polskich interesów w porcie gdańskim. Rosła opozycja i rząd Sławoja-Składkowskiego, podporządkowanego marszałkowi Rydzowi-Śmigłemu, stawał się coraz bardziej niepopularny. Zatem zagrano na narodowej trąbce. „Nie oddamy ani guzika” – głosił Rydz-Śmigły. Od jesieni 1938 roku o Polskę zabiegała Anglia. 3 kwietnia 1939 Chamberlain powiadomił angielski parlament o udzielonych Polsce gwarancjach. Zaproszony do Londynu minister spraw zagranicznych wyraził gotowość przekształcenia ich w pakt. Było to zgodne z dążeniami Anglii, gdyż oczekując nadchodzącego konfliktu zbrojnego z Niemcami chciała ona mieć Polskę po swojej stronie. W sporze tym nie chodziło ani o „korytarz”, ani o Gdańsk, lecz o to, po czyjej stronie Polska będzie się biła w drugiej wojnie światowej. W cielenie Czechosłowacji do Niemiec wywołało w Polsce zaniepokojenie, a przeciwnikom Hitlera dało pretekst do wzywania do broni. Naród polski opanowany został przez nastroje wojenne. Wierzono w siłę naszej armii. 7 maja odbyła się parada wojskowa; przejechało kilka czołgów, pokazano kilkaset karabinów maszynowych, dzielnie przemaszerowała piechota, na pięknych koniach siedzieli dzielni kawalerzyści. Zachwyt mas był ogromny. W rzeczywistości była to armia od parady.

Nie wiedziałem dokładnie, ile mieliśmy czołgów, jak niewielki był to procent wobec liczby niemieckich, ale był on ściśle związany z motoryzacją kraju. Niemcy miały 700 000 samochodów, Polska 40 000. Codziennie widywałem się z różnymi politykami. Dziwnym trafem wielu zdrowo myślących ludzi, np. Maciej Rataj, było zwolennikami ugrupowań prowojennych. Ignacy Matuszewski przewidywał, że wojna skończy się klęską i popierał moją działalność przeciwko niej. Pewien przywódca Partii Narodowej potwierdził moją opinię, że wojna mogłaby skończyć się rewolucją komunistyczną, był jednak zdania, że wobec ogólnych nastrojów: „nie można już wojny uniknąć. Generał Sosnkowski rozumiał naszą militarną słabość i niemożność zwycięstwa, ale człowiek ten – który w walce nie znał strachu – nie miał cywilnej odwagi do podjęcia walki z własnym narodem, aby go uratować. August Zaleski – były minister spraw zagranicznych powiedział mi, że z wdzięcznością przyjąłby gwarancje Anglii, ale nie zawierałby paktu, gdyż ten nie odwróciłby groźby wojny, lecz tylko zwiększyłby jej prawdopodobieństwo.

Napisałem do Becka, że przeszedłby do historii zapobiegając wojnie, oznaczającej dla nas nieuchronną katastrofę. Napisałem do Ribbentropa list ze stwierdzeniem, że w Polsce jednostronne koncesje jakiegoś państwa wobec drugiego uważa się za niegodne czci narodowej. Polsce należałoby przyznać te same wpływy w Słowacji co i Rzeszy Niemieckiej. 5 maja wysłałem memoriały do wszystkich ministrów – oprócz Sławoja- Składkowskiego, którego premierostwo uważałem za obelgę dla narodu polskiego – oraz do ważniejszych generałów. Udowadniałem im, że nie możemy prowadzić tej wojny. Przypominałem, że nasza granica z Niemcami ma około 2000 km długości i że jest nieumocniona. Na naszym froncie prowadzono by wojnę ruchomą, na froncie wschodnim zaś – wojnę pozycyjną. Pierwsza musiałaby się skończyć szybkim rozstrzygnięciem na naszą niekorzyść, ta druga mogłaby trwać lata. Posiadaliśmy tylko 40 000 samochodów, Niemcy 1 700000. W krytycznym momencie wkroczyłaby Rosja Sowiecka i oderwałaby od nas wszystkie tereny na wschód od Sanu i Bugu. Zwycięstwo Aliantów nie przyniosłoby nam wyzwolenia. Druga niemiecka okupacja byłaby na pewno uciążliwsza od pierwszej, złagodzonej koncepcją państwa polskiego.

Napisałem książkę ,,W obliczu nadchodzącej drugiej wojny światowej”, którą w czerwcu 1939 roku oddałem do druku. Zawierała ona następujące rozdziały: „Walka o podział świata”, „Żydzi a wojna”, „A jednak szkoda Francji”, „Gra Wielkiej Brytanii”, „Skutki wsparcia przez Rosję Sowiecką”, „Geniusz Włoch”, „Siła i gospodarcze znaczenie Niemiec”, „Neutralność Polski lub jej udział w wojnie”. Rozdział „Gra Wielkiej Brytanii” zamknąłem następującym ustępem: „Ponieważ w tej chwili na horyzoncie pojawia się wojna państw Osi z Wielką Brytanią, angielska deklaracja może wciągnąć do wojny Polskę, gdyż uchodzi ona za sojusznika Anglii. Deklaracja ta nie narusza oficjalnie paktu o nieagresji z Niemcami z roku 1934, jednak przez Niemcy uznana została za wejście Polski do sojuszu mocarstw nieprzyjacielskich. Może to mieć dla Polski fatalne skutki. W wojnie na dwa fronty szuka się najpierw przeciwnika słabszego, aby go wyeliminować, a w tym przypadku jest nim właśnie Polska. J tak wojna światowa może rozpocząć się jako wojna niemiecko-polska”.

W rozdziale ostatnim napisałem:

„Z wojny między Europą Zachodnią a Europą Środkową jedynie Rosja wyjdzie zwycięsko.

Aby uniknąć wojny z Niemcami, Polska powinna odwołać się do pośrednictwa sprzymierzonych i zaprzyjaźnionych z Niemcami. Państwem takim jest przede wszystkim Italia mająca z Niemcami wspólne interesy i którym nie jest obojętne, czy tama oddzielająca Rosję od Europy, utworzona przez Polskę i Rumunię, zostanie przerwana. Również Japonia, zainteresowana jest nienaruszalnością Polski, gdyż silna Polska absorbowałaby znaczną część sił rosyjskich, odciągając je od dalekiego wschodu” (str. 108).

Książka została skonfiskowana. Wyłapano prawie wszystkie jej egzemplarze; uratowało się zaledwie kilka. Jeden z nich jest w moim posiadaniu.

Złożyłem w sądzie skargę na konfiskatę. Sprawa została przeprowadzona w lipcu 1939 roku przy drzwiach zamkniętych. Broniłem jednego rozdziału za drugim; gdy doszedłem do fragmentu „Skutki wsparcia przez Rosję Sowiecką”, nerwy odmówiły mi posłuszeństwa i wybuchnąłem płaczem.

Był to chyba najcięższy okres w moim życiu. Gdy nocą docierał do mnie odgłos maszerujących oddziałów, ściskało mi się serce, gdyż boleśnie odczuwałem zbliżającą się katastrofę. W mojej wyobraźni przesuwały się obrazy oczekującej nas klęski, muszę jednak przyznać, że rzeczywistość przerosła wszystko, co mogła sugerować najbujniejsza wyobraźnia.

Wiadomo, jakie skutki pociągnęła za sobą nasza polityka w roku 1939; zwalczałem ją i przeciwstawiałem jej koncepcję zbrojnej neutralności podczas wojny Niemiec przeciw Zachodowi. Zbrojna neutralność miała nie dopuścić do przemarszu wojsk rosyjskich przez nasze terytorium. Taka nasza postawa leżała w interesie Niemiec i dla zachowania tej neutralności Niemcy udzieliłyby nawet pomocy. Mówiłem o tym i pisałem: „Nasza armia w wojnie z armią niemiecką to une quantite negligeable, nie będąca w stanie oprzeć się atakowi dłużej niż przez dwa tygodnie; jednak ta sama nasza armia, walcząca w razie nieposzanowania naszej neutralności przez Rosję, z pomocą niemiecką, wspierana przez fachowe niemieckie dowództwo, przy użyciu dostarczonych przez Niemcy czołgów i samochodów i przy pomocy niemieckich instruktorów – byłaby potężną siłą, zapewniającą zwycięstwo na wschodzie.

Źródło :

„Tragiczne manowce” próby przeciwdziałania katastrofom narodowym 1939-1945, Gdańsk 1995, s. 19-24 i 35-38

NIEMCY, POLSKA I EUROPA ŚRODKOWA

[…] Otóż wojnę polsko-niemiecką uważam za klęskę dla Polski i rzecz niebezpieczną dla Niemiec, udział zaś Polski w koalicji antyniemieckiej za cios, wymierzony w cywilizację europejską. Polska ze względu na swe pomostowe położenie między morzem Czarnem a Bałtyckim, na swe granice z Rumunią i Czechosłowacją oraz możliwość wspólnej granicy z Węgrami, decydować może o tym, czy państwa środkowoeuropejskie będą w orbicie politycznej Francji, czy zaś bloku środkowoeuropejskiego. Polska ze względu na swe geograficzne położenie powinna dążyć do zbliżenia się z Niemcami, do wytworzenia z niemi wspólnego bloku środkowoeuropejskiego.

Niemiecki pisarz polityczno-militarny major Rodhe, obliczając potencjał sił Francji i Niemiec i pragnąc wykazać, że francuski jest większy niż, niemiecki, dodawał potencjał sił (potentie1 de guerre) Polski, Czechosłowacji, Belgii. Porozumienie polsko-niemieckie może przenieść ów potencjał na korzyść Niemiec. Co się tyczy Czechosłowacji, to jej siły militarne i materialne w ogóle w razie wystąpienia przeciwko Niemcom będą neutralizowane przez imponderabilia, a mianowicie wrogi stosunek do tej akcji Niemców czeskich i Węgrów zaboru czeskiego. Przeszło 40,% ludności tego państwa w razie wojny z Niemcami będzie czynnikiem osłabiającym jego siły. Francja liczyła na Polskę i Rumunię. Pragnąc Polskę nastawić na antagonizm z Niemcami, usiłowała Francja usunąć podstawę antagonizmu polsko-rosyjskiego, toteż dokładała starań, aby obiekty dziejowe sporu polsko – rosyjskiego, to jest ziemie wschodnie dawnej Polski nie dostały się Polsce. Dzięki jednak naszym wysiłkom, otrzymaliśmy pewną część naszej dziejowej puścizny i 47 % obszaru Polski stanowi nasze ziemie wschodnie, ów przedmiot dziejowego sporu polsko-rosyjskiego i front antyrosyjski Państwa Polskiego, ustanowiony przez dzieje, jest niewzruszony, chociaż nie zawsze dochodzi do świadomości politycznej narodu. Rumunia, odzyskawszy Besarabię, ma też front antyrosyjski. Frontu zaś antyniemieckiego mieć nie może. Belgia nie zawsze da się użyć jako narzędzie Francji. Niemcy potencjalnie, jak wykażemy niebawem, posiadają znaczn1ejsze siły militarne niż Francja. Przy tym sąsiadują z Polską. Zbliżenie więc z Niemcami daje większe bezpieczeństwo Polsce, niż przymierze z odległą od nas Francją.

Polska, umieszczona między Niemcami, a Rosją, nie mogłaby się oprzeć napadu obu tych sąsiadów. Rosja plus Niemcy to blisko 230 milionów mieszkańców. Połączenie zdolności organizacyjnych i techniki niemieckiej z surowcami rosyjskimi stanowiłoby potęgę znaczniejszą od wszelkiej możliwej koalicji europejskiej. Niemcy, pokrzywdzone przez koalicję, przejawiały tendencję zbliżenia się do Rosji sowieckiej; dały ostrzeżenie Europie przez traktat w Rapallo. Na szczęście jednak zdrowy antybolszewicki odruch współczesnych Niemiec odsuwa je od Rosji sowieckiej. Głębiej zrozumiana racja stanu niemiecka musi je pociągnąć bardziej do powołania do życia bloku środkowo-europejskiego, niż zblokowania się z Rosją. Sprawie tej poświęcimy miejsce w odpowiednich działach naszej książki. Obecnie zaznaczamy, że Polska winna wykorzystać dzisiejszy odruch antybolszewicki w Niemczech dla zbliżenia się do nich.

Polska nie może być w przymierzu ze swym sąsiadem wschodnim. Rosja pretendowała do 124,4 tysięcy kilometrów województw wschodnich, t. j. wileńskiego, nowogródzkiego i wołyńskiego, oraz pretendowała do Galicji Wschodniej, której zabór był jednym z celów udziału jej w wojnie światowej. Galicja wschodnia, to województwa: lwowskie, stanisławowskie i tarnopolskie, 62,8 tysięcy kilometrów, razem więc 183,2 tysięcy kilometrów. Stanowi to około 41,% obszaru naszego obecnego terytorium, poza tym nie zapominajmy o tradycyjnej zaborczości Rosji, spotęgowanej obecnie przez ideologię prozelityzmu komunistycznego. Rosja bolszewicka jest bezpieczniejszą dla Polski w charakterze antagonisty, niż w charakterze sprzymierzeńca. Przymierze bowiem z Rosją bolszewicką otwiera drogę dla jej wpływów, gdy antagonizm wytwarza niechęć do jej ideologii i psychologii.

Francja pozostawała około 25-ciu lat przed wojną światową w przymierzu z Rosją; udziałowi Rosji, w wojnie światowej zawdzięcza odzyskanie Alzacji i Lotaryngii i swe pyrrusowe zwycięstwo. Rzecz naturalna, że tendencje do odrodzenia tego przymierza we Francji, są znaczne. Przymierze zaś francusko-rosyjskie musi mieć jako konsekwencję albo oddanie Polski pod kurate1ę Rosji, przeobrażenie Po1ski w jedną z fikcyjnych republik związkowych, albo też przymierze polsko-niemieckie, do którego przeć będzie Polskę niebezpieczeństwo rosyjskie, a Niemcy dążność do wyemancypowania Europy od hegemonii francuskiej, torującej drogę hegemonii rosyjskiej.

Traktat wersalski wprowadził rozbrojenie Niemiec, natomiast Francja po wojnie nie tylko nie została rozbrojona, lecz stale zwiększała swe siły zbrojne. Stąd powstał pogląd, że Francja jest najpotężniejszym państwem w Europie, gdyż rozporządza największą armią i posiada olbrzymi budżet wojskowy. Lecz wojna obecna, to nie tylko walka wyłącznie stałych armii, to mobilizacja wszystkich sił narodu, tak ludnościowych, jak gospodarczych. Armia stała przeobraża się w uzbrojony naród; przemysł pokojowy w przemysł wojenny. Otóż pod względem czynników siły Francja ustępuje Niemcom. Niemcy przedwojenne były si1niejsze od Francji i Rosji razem wziętych i osiągnięcie przez nich decydującej przewagi jest łatwe, ze względu na posiadany potencjał wojny, znaczniejszy niż francuski.

Stosunek sił potencjalnych poszczególnych państw jest wypadkową szeregu czynników. Ilość 1udności, gęstość zaludnienia, gęstość sieci kolejowej, środki komunikacyjne, produkcja żelaza i stali, przemysł mechaniczny, przemysł chemiczny – oto czynniki siły, dające się obiektywnie zmierzyć. Bezwarunkowo istnieją jeszcze imponderabilia, lecz nie mogą przeważać powyżej wymienionych czynników. […]

POLSKA I NIEMCY JAKO PODSTAWA BLOKU ŚRODKOWOEUROPEJSKIEGO

Międzynarodowe stanowisko, Polski i Niemiec jest w znacznej mierze uwarunkowane wzajemnym stosunkiem tych dwóch państw. Polska i Niemcy mogą być podstawą olbrzymiego bloku środkowoeuropejskiego, który musi objąć Austrię, Węgry, Czechy, Rumunię, Bułgarię, Jugosławię, Grecję, Turcję, oraz państwa nadbałtyckie – bloku, liczącego, około 200 milionów mieszkańców.

[…] Taki blok byłby pierwszorzędną potęgą gospodarczą i militarną. Niemcy z natury rzeczy zajęłyby w nim pierwsze miejsce, lecz drugie miejsce należałoby Polsce. Polska nie żywi w sobie nienawiści względem Niemiec, odczuwa tylko obawę przed ich przewagą liczebną, terytorialną i cywilizacyjną. Obawiałaby się pozostawać sam na sam z Rzeszą Niemiecką. Współistnienie bloku z szeregiem państw, które mogą szukać oparcia w Polsce i być w pewnej mierze jej oparciem, umożliwi jej bez wszelkiej obawy wejście do bloku, będącego przymierzem gospodarczym i politycznym. Podstawą przymierza gospodarczego będą cła preferencyjne i wyrównawcze oraz umowy handlowe, zawierane częstokroć przez blok cały.

Jest to jedyna właściwa kombinacja, Polska nie może zblokować się z sąsiednią Rosją, ze względu na odmienność ustroju gospodarczego oraz ideologii gospodarczej. Nie może się z nią sprzymierzyć, gdyż przymierze z Rosją otwiera drogę jej wpływom i prowadzi do narzucenia Polsce ustroju sowieckiego, konsekwencją czego byłoby wcielenie Polski do Rosji. Polska nie może sprzymierzyć się z Rosją, bo armia sprzymierzona rosyjska, gdyby znalazła się z Polsce, usiłowałaby przede wszystkim zmienić jej ustrój. Niemcy nie mogą zblokować się z Rosją, gdyż ze względu na zasoby naturalne Rosji, państwo to wydźwignięte przez techników, instruktorów, narzędzia i maszyny niemieckie, stałoby się groźbą, niebezpieczną dla Niemiec. Pochłonąwszy Polskę lub podzieliwszy ją z Niemcami, stałaby się dla tego państwa niebezpieczną sąsiadką. Czechosłowacja stałaby się lennikiem Rosji. Rosja opanowałaby półwysep Bałkański. Ze wzg1ędu na antagonizm niemiecko-francuski, Francja usiłowałaby przelicytować Niemcy w koncesjach dla Rosji, aby mieć to państwo znów jako taran dla rozbijania Niemiec.

Położenie geograficzne Polski i Niemiec tak się ułożyło, że te państwa muszą być z sobą albo w przymierzu, albo w antagonizmie, wiodącym do wzajemnego zniweczenia się.

Niemcy obecnie nie mogą zblokować się z Francją. Francja bowiem nie uznaje równouprawnienia Niemiec pod względem międzynarodowym, nastaje na ich niepodległość, stawiając veto na dozbrojenie się Niemiec oraz na połączenie Austrii z Niemcami. Francja pragnie opierać się o Polskę, Małą Ententę i przy pomocy tych dwóch sprzymierzeńców i klientów narzucać swą wolę Niemcom. Nie jest to przypadkiem, że Hitler, którego głównym zadaniem jest wyzwolenie Niemiec spod władzy Francji, władzy zamaskowanej przez Ligę Narodów i czynniki międzynarodowe, zainicjował akcję zbliżenia się z Polską.

Francja może w przyszłości wejść do bloku środkowoeuropejskiego, a przez to przeobrazić go w blok paneuropejski. Będzie musiała to uczynić, jeżeli chce uniknąć zmniejszenia terytorialnego przez Niemcy oparte o blok i Italię. Krystalizacyjnym ośrodkiem blokowania się Europy nie może być Francja, zdradzająca Europę, zdradzająca białą rasę na rzecz afrykańskich murzynów, słabo zaludniona, bez przyrostu, bez sił technicznych, mogących zapłodnić Europę. Rola ośrodka winna przypaść Niemcom z ich przemysłem inwestycyjnym i talentem organizacyjnym. Sama pozycja geograficzna w centrum Europy predestynuje ich do tej roli, którą muszą odegrać lub stać się drugorzędnym państwem, ofiarą ekspansji Rosji i supremacji politycznej Francji. Polska, należąca do bloku francusko-rosyjskiego, to okrążenie Niemiec. Rozbiór Austrii pozbawił Rzeszę Niemiecką naturalnego sprzymierzeńca. Otóż zadaniem polityki niemieckiej musi być wytworzenie sobie sprzymierzeńca z Polski i szeregu państw środkowej Europy. Tu przede wszystkim powstaje pytanie, czy możliwe jest zbliżenie polsko-niemieckie, czy nie stoi na zawadzie antagonizm historyczny, wspomnienie krzywd z jednej strony, wspomnienie dawnych zdobyczy na ziemiach polskich z drugiej.

Jeżeli byśmy opierali się na nastrojach panujących w polskim i niemieckim społeczeństwie jeszcze z przed kilku miesięcy, to musielibyśmy dać odpowiedź negatywną, lecz opieranie się na nastrojach jest rzeczą zawodną. Nastroje zmieniają się szybko, nastrojami kieruje rząd prowadzący politykę, którą uważa za zgodną z racją stanu swego państwa. Radio zwiększa narzędzie wpływów rządów, a prasa nawet w najbardziej wolnościowych państwach ulega dyrektywom rządu.

Gdy następowało zbliżenie angielsko-francuskie, wielu we Francji uważało, że jest ono niemożliwe i wołało: „Czyż nie znacie Anglików”. Nastąpiło jednak porozumienie i Anglicy, którzy jeszcze niedawno przejawiali daleko, więcej sympatii do Niemiec, niż do Francji, którzy podziwiali nadzwyczajne rezultaty osiągnięte przez niemiecką naukę, niemiecką technikę, niemiecki talent organizacyjny, niespodziewanie zostali rzuceni w odmęt wojny przeciwko Niemcom i krzyknęli na cały świat o niemieckim barbarzyństwie, mobilizując przeciw Niemcom różne części świata oraz ogładzając Niemców blokadą. „Gott straffe Eng1and”, mówiono na każdym kroku w Niemczech podczas wojny. Prasa niemiecka z pewną rezerwą pisała o Francji, mając nadzieję, że Francja pokonana zostanie sprzymierzeńcem Niemiec. Natomiast nie szczędziła słów nienawiści do Ang1ii i pogardy do Rosji. Skończyła się wojna. Już na konferencji pokojowej Anglia okazała się mniej zachłanną, mniej dążąca do szkodzenia Niemcom, niż Francja. Przyszła potem okupacja zagłębia Ruhry, trzymanie armii czarnej w okupowanych prowincjach niemieckich. „Gott straffe Frankreich”- tymi słowy witali się Niemcy przy spotkaniu w 1923 r. Przeszło od tego czasu około 2 lat i następuje pewne porozumienie francusko-niemieckie, umowa w Locarno.

O nienawiści rasowej i wstręcie rasowym między Polakami i Niemcami nie ma mowy. Polska w ciągu przeszło tysiącletniego istnienia narodu polskiego zasilała się niemiecką krwią, o1brzymią kolonizacją rolną, która nawet zmieniła ustrój agrarny Polski. Wsie polskie były przenoszone na prawo niemieckie, z jakiego korzystały wsie niemieckich kolonistów; miasta polskie powstały przez kolonizację niemiecką; mieszczaństwo polskie w znacznej części jest pochodzenia niemieckiego.

Gdy Powstało Księstwo Warszawskie, wykrojone z nabytków Prus na Polsce, mogła się zrodzić idea niebezpieczeństwa pruskiego, co nie przeszkodziło rządowi Księstwa zapewnić ulgi d1a rzemieślników i przemysłowców niemieckich, osiadających w Polsce. Za czasów Królestwa Kongresowego tkacze niemieccy, ściągnięci z Saksonii przez ministra skarbu ks. Druckiego-Lubeckiego, dali początek Łodzi i podstawę przemysłu tkackiego Królestwa. Wprowadzenie cła w złocie w 1876 r., spadek kursu rub1a, czyniący stawki w złocie bardzo uciążliwymi, wywołały po wojnie rosyjsko-tureckiej przesiedlanie się przedsiębiorstw niemieckich do Polski aby przeskoczyć w ten sposób wysoką rosyjską barierę celną. Kolonizacja przemysłowa niemiecka stała się dźwignią przemysłu polskiego. Przywędrował niemiecki technik i majster, nawet z początku fachowy robotnik niemiecki. Część tych kolonistów wróciła do Niemiec, część uległa polonizacji.

Jako charakterystyczny objaw stosunków polsko-niemieckich należy zaznaczyć współżycie emigracji polskiej i niemieckiej w Stanach Zjednoczonych; Chicago, Milwaucke oraz inne miasta o znacznym procencie ludności polskiej, posiadają znaczny procent ludności niemieckiej. Polska ludność szła w ś1ad za niemiecką, pod jej wpływem wybierała miejscowości swego osadnictwa ze względu na większe rozpowszechnienie wśród Polaków języka niemieckiego, niż angielskiego i ze wzg1ędu na poznaniaków i Kaszubów, służących za tłumaczy pomiędzy Polakami z Królestwa a Niemcami, oraz na większą bliskość obyczajową między Niemcami, a Polakami niż, między Polakami a Amerykanami. Polacy w Stanach Zjednoczonych żywiołowo dążyli do współpracy z Niemcami.

W Polsce kolonizacja niemiecka w ciągu wieków polszczyła się. W Prusach nastąpiła germanizacja pewnej ilości Polaków i innych Słowian. Ludność wschodnich Niemiec ma w swoich żyłach dum krwi słowiańskiej, Polacy dużo krwi niemieckiej.. Wszystko to wywołuje rasowe pokrewieństwo między Polakami a Niemcami, a wyłącza wstręty rasowe. W 1912 r. przeglądając statystykę małżeństw w Poznaniu, skonstatowałem olbrzymi, procent małżeństw polsko-niemieckich. Tymczasem w Wilnie lub Grodnie procent mieszanych małżeństw polsko-rosyjskich był nikły. […]

Źródło:

Władysław Studnicki, System polityczny Europy a Polska, Warszawa 1935, s. 9-11, 232-236, 317-319 i

studnicki1

W 1939 r. władzę nad narodem polskim próbowali przejąć Niemcy i w tym celu dokonali podboju Polski. Władysław Studnicki, ówczesny znany germanofil, ale zarazem odważny polski patriota został zapytany przez Niemców dlaczego nie pisuje do niemieckich gazet. Odpowiedział, że może pisać do niemieckich gazet dla Niemców, natomiast na pewno nie będzie pisał do niemieckich gazet dla Polaków. A cóż to znowu za różnica? Dlaczego Władysław Studnicki tak się upierał przed pisaniem do niemieckich gazet dla Polaków? Dlatego, że uważał, iż niemieckie gazety dla Polaków są narzędziem dominacji Niemców nad Polakami. Niemieckie gazety dla Polaków podpowiadały Polakom takie zachowania, jakich Niemcy nigdy by u siebie nie chcieli, nigdy by nie tolerowali i jakimi oficjalnie pogardzali. Słowem, niemieckie gazety dla Polaków miały na celu doprowadzenie Polaków najpierw do stanu demoralizacji, objawiającej się również w postaci zatracenia poczucia narodowego, a następnie do stanu psychicznej bezbronności wobec Niemców. Skoro tak, to już nie dziwimy się temu uporowi Władysława Studnickiego. Dzisiaj wiele gazet i stacji radiowych w Polsce stanowi własność niemiecką. Być może są już one niemieckimi mediami dla Polaków, a być może staną się takimi dopiero w przyszłości, kiedy powstanie taka potrzeba.

[/b] Świetny artykuł Adama Danka w dużej mierzy poświęcony omawianym wydarzeniom i Władysławowi Studnickiemu [/b]

Zabawy w odbrązowianie

Z góry wiedziałem, że tak będzie. Wiedziałem, że kiedy tylko nadejdzie Jedenasty Listopada, jakieś pismackie zera podniosą jazgot na Józefa Piłsudskiego. Wiedziałem nawet konkretnie, że uczynią to parweniusze uważający się samozwańczo za równoprawnych spadkobierców przedwojennego obozu narodowego, ponieważ indywidua tego autoramentu uważają obsikiwanie nogawek Komendantowi za swój psi obowiązek. Wiedziałem wreszcie, że ta pretensjonalna koteryjka nie wysili się na żadne oryginalne treści, a jak zwykle ograniczy się do przemiędlenia po raz kolejny swojej mantry: niepodległą Polskę tak naprawdę stworzyli Roman Dmowski i endecja, a Piłsudski nic dla niepodległości nie zdziałał – w zwyczajowym opakowaniu wyświechtanych formułek o „odbrązowieniu ››mitu Marszałka‹‹” i wszystkich tych grymasów, jakimi zwykła pokrywać brak merytorycznych argumentów. Podobno z głupotą i chamstwem się nie polemizuje, gdyż byłaby to dla niego niezasłużona nobilitacja. Mając jednak na myśli młodszych czytelników, którzy z właściwą sobie bezkrytycznością mogliby zawierzyć owym elukubracjom, postaram się pokazać, jak się ich wypociny mają do rzeczywistości. Kto wie, być może jakiś pseudonarodowy fanfaron pozwoli sobie na chwilę namysłu, zanim po raz kolejny mechanicznie powtórzy lub przepisze to, co wykuł ze spreparowanej historii zawartej we wszechpolskich czy para wszechpolskich broszurkach i gazetkach.

Polityka Piłsudskiego
Pierwszej spójnej koncepcji odzyskania przez Polskę niepodległego bytu, opartej na analizie geopolitycznej, istotnie nie sformułował Piłsudski – ani Dmowski. Jak na złość endeckim germanofobom, stworzył go konserwatywny geopolityk Władysław Studnicki (1867-1953), uważany (i sam się uważający) za czołowego germanofila polskiego. Jeszcze w 1897 r. ogłosił on prognozę wskazującą, że ekspansje Rosji na wschód i Japonii na zachód doprowadzą w relatywnie krótkim czasie do otwartego konfliktu zbrojnego obu cesarstw, z którego Rosja wyjdzie pokonana (prognoza ta spełniła się całkowicie w latach 1904-1905). Osłabienie Rosji w rezultacie klęski wojennej zachęci Niemcy do zbrojnego wystąpienia przeciw kłopotliwemu sąsiadowi. Perspektywa starcia obu mocarstw wzbiera coraz bardziej, w miarę jak rozpada się stary, Bismarckowski sojusz prusko-rosyjski, a państwo carów i państwo kajzerów zbierają siły do walki o pozycję europejskiego hegemona. Taką koniunkturę międzynarodową w 1903 r. Studnicki ocenił jako dogodną dla odrodzenia rodzimych planów niepodległościowych: konflikt niemiecko-rosyjski oznacza, że karta polska musi wrócić do gry. Dla Studnickiego nie ulegało wątpliwości, którą ze stron konfliktu powinni poprzeć Polacy. W zaborze rosyjskim znajdowało się ponad cztery piąte przedrozbiorowego terytorium Rzeczypospolitej i niemal dwie trzecie polskiej ludności żyjącej pod zaborami. Było jasne, że Rosja nie odda dobrowolnie swego stanu posiadania, a niepodległe państwo polskie nie mogłoby bez niego istnieć, toteż warunkiem sine qua non stawało się militarne wypchnięcie Rosji z ziem polskich – jedyną zaś siłą zdolną do jej pobicia pozostawały Niemcy. W konkluzji Studnicki postulował rozpoczęcie prac nad formowaniem zrębów polskiej siły zbrojnej, aby w przyszłości mogła ona posłużyć jako polityczny argument przetargowy: czyn zbrojny Polaków przeciw Rosji po stronie Niemiec, w zamian za poparcie przez nie ich aspiracji do niepodległości.

Szefa Wydziału Spiskowo-Bojowego PPS początkowo nic nie łączyło ze Studnickim i jego rozumowaniami. Zainteresował się nimi dopiero po tym, jak porażka rewolucji lat 1905-1906 przekreśliła jego wcześniejsze powstańcze zamierzenia. W efekcie odegrał rolę realizatora koncepcji Studnickiego – jako przywódca Związku Walki Czynnej, potem ruchu strzeleckiego, a wreszcie inspirator powstania Legionów Polskich. Nie podzielał jednak sympatii proniemieckiego geopolityka, dlatego recepcji jego myśli dokonał krytycznie, modyfikując zasadniczą koncepcję. Studnicki upatrywał nadziei na odrodzenie polskiej państwowości w ścisłym i trwałym sojuszu z Niemcami; Piłsudski relacje z zachodnim zaborcą traktował czysto instrumentalnie, współpracę z nim zaś w walce przeciw Rosji uważał za potrzebną jedynie przejściowo. Począwszy od 1914 r. prowadził grę polityczną według przekonania, że sytuacja Polski rozstrzygnie się dwuetapowo: w pierwszym etapie Niemcy pokonają na wschodzie Rosję, w drugim same zostaną pokonane na zachodzie przez Francję i Wielką Brytanię. Jak dowodzą zachowane relacje, artykułował ów pogląd od samego początku pierwszej wojny światowej, wykazał zatem imponującą dalekowzroczność. Natomiast po wybuchu rewolucji w Rosji wiosną 1917 r., oznaczającej trwałe unieszkodliwienie wschodniego zaborcy, Piłsudski jako aktualnego wroga niepodległości Polski wyraźnie wskazał Niemcy – i od tamtej pory konsekwentnie szedł na konfrontację z Niemcami, sabotując werbunek Polaków do Polskiej Siły Zbrojnej (Polnische Wehrmacht), propagując przez swoją polityczną siatkę bojkot instytucji utworzonego przez Niemcy i Austro-Węgry w 1916 r. Królestwa Polskiego (co osobiście, jako monarchiście, ciężko mi pochwalić), odrywając Legiony Polskie od wojsk niemieckich przez wywołanie „kryzysu dymisyjnego” oraz „kryzysu przysięgowego”. Z powyższych powodów najwybitniejszy przedstawiciel orientacji proniemieckiej (tzw. aktywistycznej), przywoływany już Władysław Studnicki, atakował go jako sabotażystę, a jego politykę w latach 1916-1917 uznawał za zdradę polskiej racji stanu. Warto przypomnieć te – wydawałoby się – znane fakty, kiedy się czyta, jak kolejny domorosły endek oskarża Piłsudskiego o polityczną germanofilię. Odmienny pogląd na jego rzekomą germanofilię musieli mieć Niemcy, aresztując Piłsudskiego wraz z Szefem (pułkownikiem Sosnkowskim) i osadzając ich obu w magdeburskiej twierdzy.

Wskazując w 1917 r. Niemcy jako główną przeszkodę na drodze do niepodległości, Piłsudski jednocześnie oceniał, iż akcja polityczna Rosji podczas pertraktacji pokojowych może być dla nas korzystna. Pseudonarodowe gryzipiórki dryfują więc daleko od rzeczywistości, gdy nagminnie imputują mu aprioryczną rusofobię. Bardziej jednak od tej ostatniej lubią Marszałkowi zarzucać rzecz poważniejszą, mianowicie – socjalizm. W tym przypadku argumentacja (pożal się Boże) sprowadza się do skonstatowania, że polski ruch niepodległościowy był głupi i zły, gdyż tworzyli go socjaliści. W odniesieniu do okresu po 1905 r. stwierdzenie to stanowi jednak poważną symplifikację. Komendant niewątpliwie wypłynął politycznie na ruchu socjalistycznym, ale jego samozwańczy sędziowie poprzestają na tym suchym fakcie, zamiast zastanowić się, w jakie łożysko ów ruch został przezeń skierowany. Powstania lat 1830, 1848, 1863, za których bezmyślnego kontynuatora bezpodstawnie uważają Piłsudskiego endecy, odbywały się w imię lewicowo-rewolucyjnych haseł demokracji (politycznej i społecznej), republiki, wywłaszczenia szlachty ziemiańskiej itp. Dawne polskie zrywy miały jedną zasadniczą charakterystykę ideową: obóz przewrotu chciał wykorzystać rewolucję narodową (nazwijmy tak powstanie) jako narzędzie do przeprowadzenia rewolucji społecznej. Piłsudski dokonał zwrotu o sto osiemdziesiąt stopni: rewolucję społeczną uczynił narzędziem do zrealizowania rewolucji narodowej. Pomijamy tu stanowisko autorów – takich jak konserwatywny filozof prof. Marian Zdziechowski (1861-1938), który Marszałka znał osobiście, należał do jego przeciwników politycznych, a prywatnie raczej go nie lubił – utrzymujących, że w rzeczywistości nigdy nie był on ideowym socjalistą i jako kresowy ziemianin wśród proletariackiego prymitywu czy wykorzenionych lewicowych intelektualistów zawsze czuł się nieswojo; to również nadmiernie uproszczona opinia. Ale w latach 1908-1914, kiedy trwały przygotowania do polskiej irredenty, socjalizm miał już dla Komendanta i jego drużyny znaczenie zupełnie drugorzędne i służył głównie za zewnętrzny sztafaż, przeznaczony do pozyskiwania nowych zwolenników dla zasadniczych zamierzeń ruchu. Oskarżyciele Piłsudskiego mają członkostwo w narodowo-niepodległościowym odłamie Polskiej Partii Socjalistycznej za rodzaj niezmywalnego piętna lewicowości, tymczasem przez PPS przewinęli się również późniejsi znakomici eksponenci konserwatyzmu, tacy jak prof. Wacław Makowski (1880-1942) i Władysław Studnicki, oraz szerzej, autorytarnej prawicy, jak pułkownicy Aleksander Prystor (1874-1941) i Walery Sławek (1879-1939). Z drugiej strony, pseudonarodowcom nie przeszkadza jakoś ani całkowita lewicowość korzeni endecji (chyba zresztą jeszcze większa niż u wczesnych piłsudczyków, bo ci ostatni starali się szukać inspiracji i wzorów w historii, podczas gdy wcześni endecy odrzucali przeszłość en bloc) ani kierownictwo tego obozu złożone z pozytywistycznych bezbożników, ani też fakt, że ich ukochana endecja w toku debaty nad przyszłą konstytucją niepodległej Polski sprzymierzyła się taktycznie przeciw Piłsudskiemu z… socjalistami z PPS, w doskonałej zgodzie z nimi przegłosowując marionetkową pozycję prezydenta na wypadek, gdyby Piłsudski aspirował do tego urzędu. W ten sposób Polska zyskała najgorszą w swych dziejach konstytucję. Na szczęście Marszałek posłał konstytutę-prostitutę na śmietnik historii kopniakiem swojego wojskowego buta.

Polityka Dmowskiego
Przechodząc do koncepcji politycznych Romana Dmowskiego, pozwolimy sobie pominąć powody przyjęcia przezeń orientacji prorosyjskiej, ponieważ są one dobrze znane nawet kiepskim publicystom, uważającym się (na wyrost) za kontynuatorów Pana Romana, stąd nie ma potrzeby streszczać tu książki Niemcy, Rosja a sprawa polska. Podkreślimy jedynie, że wbrew temu, co niekiedy zarzucają mu jego krytycy, Dmowski traktował zbliżenie z Rosją podobnie jak Piłsudski zbliżenie z państwami centralnymi: czysto taktycznie, jako rozwiązanie przejściowe, służące do uzyskania dla Polski niepodległości. Ci, którzy swej wierności dla idei narodowej usiłują dowodzić wszechstronnym okazywaniem nienawiści do Marszałka, zapewniają, że jego taktyczna orientacja na państwa centralne pociągnęłaby za sobą upadek perspektyw na uzyskanie niepodległości, ponieważ Niemcy i Austro-Węgry przegrały I wojnę światową, a zwycięskie państwa ententy zemściłyby się na Polsce tak jak na innych ich sojusznikach. Nie przeszkadza im to jako właściwego twórcy Polski niepodległej przedstawiać Dmowskiego, który chciał niepodległość wywalczyć u boku najpierw Rosji, a później Francji i Wielkiej Brytanii. A przecież to Rosja jako pierwszy uczestnik tej wojny poniosła sromotną klęskę: nie tylko została pokonana militarnie przez wojska kajzera, ale w wyniku rewolucji uległa kompletnemu zniszczeniu, rozpadła się jako państwo. Natomiast Francja i Wielka Brytania od samego początku niemal do samego końca wojny były przeciwne niepodległości Polski, stojąc na stanowisku, że kwestia polska stanowi wewnętrzną sprawę ich rosyjskiego alianta. Podczas wojny cenzura we Francji zabraniała pisać o niepodległości Polski. Brytyjski premier Lloyd George jeszcze w 1918 r. nazwał polskie aspiracje niepodległościowe żałosnymi pretensjami państw satelickich. Orientacja na takich to sprzymierzeńców ma dowodzić wyższości koncepcji Dmowskiego nad koncepcją Piłsudskiego. Kinder-endecy uwielbiają wprost powtarzać, że tak naprawdę to niepodległość załatwił nam zorganizowany przez Dmowskiego na zachodzie Komitet Narodowy Polski, ale jakoś nie pamiętają, iż przez długi czas memoriały o utworzeniu państwa polskiego, jakie KNP kierował do ministerstw spraw zagranicznych Francji i Wielkiej Brytanii, trafiały do kosza.

Nie pamiętają również o pewnym niezmiernie istotnym fakcie. Państwo Polskie podczas I wojny światowej utworzyły właśnie ich znienawidzone Niemcy i Austro-Węgry, aktem dwóch cesarzy z 5 listopada 1916 r. Niewątpliwie był to moment przełomowy w wojennych dziejach sprawy polskiej, której od tej pory już w żaden sposób nie dało się dyplomatycznie zamieść pod dywan. Jak zareagował Dmowski? 11 listopada 1916 r. wraz ze współpracownikami ogłosił protest przeciw utworzeniu polskiego państwa. A przecież to właśnie Królestwo Polskie miało potem uzyskać niepodległość i zbierać w całość ziemie polskie z pozostałych dwóch zaborów. Skoro już mowa o zapomnianych twórcach polskiej niepodległości, przypomnijmy, że w budowę Królestwa włączył się cały szereg zasłużonych polskich konserwatystów: prof. Władysław Leopold Jaworski (1865-1930), Zdzisław książę Lubomirski (1865-1943), prof. Michał Rostworowski (1864-1940), prof. Wojciech Rostworowski (1877-1952), prof. Stanisław Starzyński (1853-1935) oraz Władysław Studnicki. Ale o tych politykach i myślicielach pseudonarodowi pismacy w życiu nie słyszeli, a jeśli przypadkiem słyszeli, to mówią: no tak, ale oni nie byli z Dmowskim, więc się nie liczą.

Adam Danek

Władysław Studnicki

Z Wikipedii

Władysław Gizbert-Studnicki (ur. w 1867 w Dyneburgu – zm. 1953 w Londynie), polski polityk i publicysta orientacji proniemieckiej.

W młodości był działaczem II Proletariatu, za działalność socjalistyczną zesłany na Syberię. Po powrocie z zesłania wszedł do władz Polskiej Partii Socjalistycznej. Przeszedł następnie do ruchu ludowego, by ostatecznie stać się ideologiem ruchu narodowego. Porzucił jednak endecję, zrażony jej rusofilstwem.

W 1904 napisał książkę Od socjalizmu do nacjonalizmu, gdzie przedstawił przyczyny zmiany swoich poglądów. W 1910 wydał Sprawę polską, w której głosił potrzebę odbudowy niepodległej Polski w oparciu o państwa centralne. Wysunął wówczas koncepcję tzw. trializmu, czyli poszerzenia austro-wegierskiej unii realnej o trzeci człon, którym miało być odbudowane państwo polskie. Był zwolennikiem rozbicia Rosji, która okupował 80 % terytorium I Rzeczypospolitej (w granicach z 1772). Stał się jednym z najwybitniejszych przedstawicieli orientacji proniemieckiej.
10 maja 1916 spotkał się z generał-gubernatorem Hansem von Beselerem, któremu przedłożył projekt powołania niepodległej Polski, ze wschodnią granicą na Dźwinie i Berezynie, z zachowaniem zachodniej granicy Kongresówki z Niemcami z 1815. 21 lipca 1916 założył Klub Państwowców Polskich. Nazywany był jednym ze współautorów aktu 5 listopada, mocą którego utworzono Królestwo Regencyjne. Wszedł do 25 osobowej Tymczasowej Rady Stanu.

W II Rzeczypospolitej poświęcił się działalności publicystycznej, wydając szereg książek, m. in. w 1935 System Polityczny Europy a Polska, która to praca wywołała w 1936 niepokój samego Wiaczesława Mołotowa.

W 1938 wydał książkę Kwestia Czechosłowacji a Racja Stanu Polski, a w czerwcu 1939 Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej, gdzie prognozował izolowaną wojnę Polski z Niemcami i niewykonanie zobowiązań sojuszniczych wobec RP przez Wielką Brytanię i Francję. Książka została pozbawiona debitu w Polsce, a jej nakład skonfiskowany.

W październiku 1939 napisał do władz III Rzeszy Memoriał w sprawie odtworzenia Armii Polskiej i w sprawie nadchodzącej wojny niemiecko – sowieckiej, w którym postulował odtworzenie Wojska Polskiego, które w sojuszu z Wehrmachtem miało wyzwalać narody ZSRR.

20 stycznia 1940 napisał w Warszawie i wystosował Memoriał dla Rządu Niemieckiego w sprawie polityki okupacyjnej w Polsce, w którym protestował przeciwko nazistowskim metodom terroru i oskarżał niemieckie czyny w Polsce.
Wyjechał do Berlina i z memoriałem dotarł do Goebbelsa.
Jednak został aresztowany przez Gestapo, po czym internowany w sanatorium w Neubabelsbergu.
Zwolniono go po klęsce Francji. 6 sierpnia 1940, uzyskał zezwolenie na powrót do Warszawy.
Podtrzymywał tam nadal kontakty z władzami okupacyjnymi, wykorzystywał je także do krytyki działań niemieckich wobec Polaków oraz do interwencji, niejednokrotnie skutecznych, w sprawach osób uwięzionych.
Jego petycje zostały zignorowane. 10 lipca 1941 ponownie aresztowany przez Gestapo; uwięziony na Pawiaku, gdzie przebywał w więzieniu ponad rok.
Został zwolniony w wyniku interwencji Maurycego Stanisława Potockiego 15 sierpnia 1942.
Niezrażony, propagował wciąż ideę polsko-niemieckiej współpracy politycznej i wojskowej.
http://pl.wikipedia.org/w…%82aw_Studnicki

GENEZA MOICH POGLĄDÓW

Tematem książki są wydarzenia polityczne drugiej wojny światowej. Rozpoczynam te wspomnienia historią kształtowania się moich poglądów, aby w ten sposób ułatwić czytelnikowi zrozumienie motywów mojej działalności z własnym narodem w ratowania jego egzystencji. Należę do pokolenia zwanego „dziećmi roku 1863”. Nad ziemiami polskimi pod zaborem rosyjskim, gdzie się urodziłem, roztaczała się atmosfera cmentarza. Od niej uwolniła się Warszawa, która zaczęła przeżywać okres ożywienia gospodarczego. Wówczas również powstało zjawisko reakcji politycznej i koncepcja, że za cenę rezygnacji z niepodległości można zapewnić istnienie i rozwój narodu.

Na naszych ziemiach wschodnich trwało poczucie klęski, połączone z nadzieją odzyskania godności niepodległego państwa. Jeszcze w kilka lat po powstaniu styczniowym więzienia Wilna, Kowna, Grodna i Dyneburga przepełnione były ofiarami z okresu powstania. Pamięć o nim i jego ofiarach była żywa wśród patriotycznych rodzin polskich. W późnych latach siedemdziesiątych matka idąca na spacer z małym chłopcem pokazywała mu górne piętra dyneburskiego więzienia, gdzie przed kilku laty trzymano powstańców. Moja matka w czasie spacerów niechętnie odwiedzała tę okolicę, gdyż widok więzienia wywoływał bolesne myśli. Często wspominała mi o hr. Leonie Platerze, rozstrzelanym w Dyneburgu obok otoczonej murem twierdzy za to, że na czele oddziału powstańców pobił oddziały rosyjskie. Podczas wędrówek pod twierdzę, snując w dziecięcej głowie plany jej zdobycia, gdy zachodzące słońce odbijało się w wilgotnej mgle, podnoszącej się z łąk, czułem się tak, jakbym widział tam duszę Platera i modliłem się do niego o siłę, dzięki której mógłbym wyzwolić Polskę. Patriotyzm mój kształtowały wspomnienia o ostatnim narodowym czynie. Ani Niemcewiczowskie „Śpiewy historyczne” o królach i bohaterach dawnej Polski, ani powieści historyczne opromieniające nasze dzieje jasnym światłem nie przemawiały do mojej wyobraźni tak silnie, jak świeże tradycje roku 1863. Od czasu do czasu pojawiał się w naszym domu, jako przelotny gość, któryś z powstańców powracających z Syberii. Czasem krewny lub jakiś obcy przysłany do nas z Rosji przez krewnych lub znajomych. Powstanie, kształtujące wtedy atmosferę naszego domu wspomnieniami i opowiadaniami, często nie dawało mi zasnąć.

Lektura dzienników z tego okresu, poezja romantyczna, wszystko to co ucieleśniało atmosferę duchową roku 1863, zniknęło nam z pola widzenia, gdy nastał czas strachu o wielkich oczach. Z obawy przed domowymi rewizjami i zesłaniami niszczono pamiątki narodowe. Jednak w niejednej patriotycznej rodzinie, ukryte gdzieś w starym kredensie lub szufladzie bieliźniarki, zachowały się „Dziadów” część III, „Kordian”, „Skargi Jeremiego” itd. W domu moich rodziców przechowywano je jako relikwie narodowe i jako wspomnienie świetlanych dni walki. Czytano je nam, dzieciom. Największe wrażenie wywarła na mnie III część „Dziadów”. Nigdy nie zapomnę tego wieczoru, gdy matka, po raz pierwszy, przeczytała mi sceny z więziennej celi bazyliańskiego klasztoru. Opowiadanie Adolfa o Ciechowskim, którego „Tyle lat otaczały słuch mające ściany, a całą jego było obroną – milczenie, a całym jego były towarzystwem – cienie”, i owe zdania: „Nic nie wiem, nie powiem”, które stały się jego mottem. Pamiętam, że przy czytaniu matka i ja płakaliśmy. Ochroniło mnie to przed łzami, gdy mnie samego spotkał los więźnia. Kształtowała nas pamięć o powstaniu, atmosfera prześladowań i szykan władz rosyjskich, uczenie się z książek obrażających nasze uczucia narodowe; wzrastaliśmy uwrażliwieni na bezprawie i ludzkie cierpienie.

W naszym kraju panowała cisza i pustka, ale w sąsiedniej Rosji, cierpiącej pod tym samym uciskiem co my, rozpoczynała się walka. Zatem jak nie wierzyć w młodą Rosję i jej zwycięstwo nad caratem? Również oczekiwała na te zwycięstwo liberalna Europa. Nasza młodzież pozostawała pod wpływem rosyjskich ruchów rewolucyjnych. Walka rosyjskich rewolucjonistów podniecała naszą fantazję i przemawiała do naszych instynktów, wyrobionych w tradycji powstań. Pod wieloma względami socjalizm oznacza protest przeciw istniejącej rzeczywistości. Im cięższa jest sytuacja, im większy ucisk, im większa niesprawiedliwość, tym bardziej atrakcyjny jest dla inteligencji socjalizm. Wyznaczy to pociąg do socjalizmu inteligencji zaboru rosyjskiego. Prawie wszyscy ludzie mojego pokolenia, którzy odegrali później rolę historyczną w Polsce, byli w swoim czasie socjalistami, jak na przykład Józef Piłsudski, Stanisław Wojciechowski – pierwszy prezydent Rzeczypospolitej, Mościcki – drugi prezydent, premier Władysław Grabski, minister Stanisław Grabski i wielu innych. Socjalizm, który poznaliśmy, miał swe korzenie w Rosji. Zachodnioeuropejską myśl zastosowano w zniekształconej formie; przez dostosowanie go do rosyjskiego sposobu myślenia nadano mu inną twarz. Nie przejęto politycznych form Zachodu; europejskie swobody, w oczach tych socjalistów, oznaczały wolność do umierania z głodu. Rosja, która wcale jeszcze nie weszła na drogę kapitalistycznego rozwoju, a dzięki systemowi Obszcziny (gminnej wspólnoty ziemi) od razu miałaby osiągnąć najwyższy stopień rozwoju społecznego – socjalizm; owa Rosja, odcinając się od historycznego dziedzictwa Zachodu, ze swoim rozwojem klas społecznych, stałaby się nośnikiem nowego życia. Te oryginalne, wspaniałomyślne i nowe idee wywarły wpływ na ducha polskiej młodzieży; która już w dziesięć lat później odcięła się od nich, ponieważ zbyt silnie przeczyły one polskim tradycjom historycznym. Nas, ludzi z kresów wschodnich, ciągnęło do Warszawy; tęskniliśmy za życiem o silniejszych podnietach. Jednak Warszawa, do której przybyliśmy, nie była owym oczekiwanym centrum otwartego lub ożywionego tajnego ruchu rewolucyjnego. Będąc w Dyneburgu, widziałem w myślach ludność Warszawy poważną i pełną planów odzyskania niepodległości, o czym nie wolno było mówić tylko w prasie. Dlatego Warszawa wydała mi się dziwnie lekkomyślna, roztańczona i rozbawiona, rozmiłowana w głupawych rozrywkach. Z repertuaru warszawskich scen nie schodziły sztuki takie jak: „Małżonek z uprzejmości”, „Wicek i Wacek”, „Flik i Flak”. Już tytuły te wywoływały niechęć do warszawskiej publiczności wypełniającej teatry. Wtedy nie istniał jeszcze ruch wolnościowy i narodowowyzwoleńczy.

Wówczas stałem jeszcze na gruncie międzynarodowego socjalizmu o wpływach rosyjskich. W Warszawie nie zetknąłem się z żadną grupą socjalistyczną. W latach 1884-1888 nastąpiły liczne aresztowania wśród tak zwanego pierwszego i drugiego „Proletariatu”; należało zatem pracę organizacyjną zacząć od początku. Aby wyszkolić agitatorów wśród klasy robotniczej, Ludwik Kulczycki, ja, oraz kilku innych zaczęliśmy wykładać w organizowanych przez nas kółkach robotniczych, na tajnych spotkaniach; później wprowadziliśmy tam polską literaturę socjalistyczną, drukowaną za granicą. Aresztowano mnie i osadzono w Cytadeli, następnie na kilka lat zesłano na Syberię. W rosyjskim więzieniu etapowym zetknąłem się po raz pierwszy z socjalistami rosyjskimi; później na Syberii poznałem dużą liczbę przedstawicieli wszystkich rosyjskich ugrupowań socjalistycznych i całych pokoleń, wśród nich wielu synów rosyjskiego prawosławnego duchowieństwa. Zwłaszcza oni odznaczali się niechęcią wobec Polski. W dzieciństwie słyszeli od swoich ojców: „Wyznanie rzymsko-katolickie to herezja, papiestwo to źródło wszelkiego zła”. Zaszczepiono im do naszej wiary odrazę, którą przenieśli na Polskę. Niechęć przeciwko Polsce powstała więc na gruncie wyznania religijnego i istniała nawet wtedy, gdy sama jej przyczyna już przebrzmiała.

Rusyfikacja, jak każdy inny polityczny i socjalny proces, rozwijała swą ideologię mającą ją usprawiedliwić; taka właśnie ideologia powstała w Rosji i kształtowała poglądy nie tylko Rosji oficjalnej, umundurowanej, lecz również tej studenckich bluz oraz czerwonych koszul komunistów. „Rosyjski chłop zwyciężył polskiego szlachcica” – oto podsumowanie polsko-rosyjskich stosunków dokonane przez Rosję radykalną. „Misją Rosji jest wyzwolenie – Rosja wyzwoliła chłopów w Polsce” – takie i im podobne stwierdzenia wywoływały między mną a moimi towarzyszami zażarte dyskusje, w których wskazywałem na fakt, że Rosja bezustannie niszczy kulturę, powstrzymuje Polskę w jej rozwoju, a tym samym hamuje emancypację szerokich warstw społecznych. Twierdziłem, że Rosja nie rozwinęła kulturalnie żadnego z podległych jej narodów, nawet włączając podbite ludy Azji, wręcz przeciwnie, spowodowała ich degenerację; natomiast asymilacja włączonych do Rosji szczepów przyczyniła się do zmian fizycznych i psychologicznych Rosjan, oddalając ich od cywilizacji europejskiej.

Osobisty kontakt z Rosją, w Polakach stojących na wysokim poziomie rozwoju duchowego, wywołuje uczucie wrogości wobec niej i odstręcza od jakiejkolwiek jej ideologii. Ten duchowy proces przeszedł również Józef Piłsudski. Syberia stanowiła dla niego, tak jak i dla mnie, polityczną szkołę poznania Rosji. Osobiste doświadczenia oddziałują silniej i głębiej niż wszystko, co można przeczytać w książkach. Pamiętam, jak pewnego ranka wyszedłem na korytarz etapowego więzienia, aby dołączyć do kolumny i przypatrywałem się więźniom ustawiającym się do wymarszu. Ich szerokie twarze, kształt czaszek wykazujący dużą domieszkę krwi mongolskiej, wywołały we mnie odrazę. Myślałem: „oto barbarzyńcy, oto dzika horda, której ma być wydany mój naród”. Odczułem wtedy taki ból, takie przerażenie, że powiedziałem sobie: „Lepiej upaść jako naród, dać się zgermanizować, niż stać się nawozem dla Mongołów”. To przeżycie pozostawiło w mojej duszy głęboki ślad, na całe życie utrwaliło moją negatywną postawę wobec Rosji.

Na Syberii obserwowałem wynarodowione, poddane procesowi rusyfikacji tubylcze narody, zasilające Rosję swą krwią, a w rzeczywistości degradujące ją rasowo. Asymilacja jest to nie tylko upodobnienie się do asymilującego. To wykształcenie pewnego wymieszanego typu. Pociąg do alkoholu i okrucieństwa, charakteryzujący syberyjskich chłopów, jest dziedzictwem krwi mongolskiej. Fakt, że duża część rosyjskiej inteligencji nie może przystosować się do sposobu życia narodów cywilizowanych, wyjaśnić można ową domieszką krwi barbarzyńców.

Na Syberii poznałem dwa oblicza Rosji: tą, która więzi i karze, oraz Rosję, która sama znosi więzienia i kary. Poznałem rosyjskich urzędników wszystkich rang, ich życie oficjalne i towarzyskie, jak również ogromną liczbę politycznych zesłańców, reprezentujących wszelkie kierunki politycznych i socjalnych przekonań. Zapoznałem się również z syberyjskimi chłopami, z prawosławnymi oraz z wyznawcami różnych sekt, z przestępcami kryminalnymi, ich potomkami i członkami innych narodów, z ludźmi z domieszką krwi rosyjskiej. Często te obserwacje i wrażenia przywoływały w mojej pamięci słowa Hercena: „W każdym z nas jest jakaś kropla z Murawiewa, jakiś atom z Arakczajewa”.

Zimna i okrutna rasa, zimnokrwiste okrucieństwo, zimnokrwista rozwiązłość. „Czego mój mąż chce? Co mu do tego, że mam romans z lokatorem? Starczy dla niego i dla innych; starczy dla wszystkich”. To usłyszałem z ust pewnej Sybiraczki. Albo jak mówiła syberyjska chłopka: „Mój mąż nie lubi tego dziecka. Mówi, że to nie mój syn. A ja mu na to – durak, ty durak, nieważne jaki byk skakał, byleby cielak był nasz”. Jesienią i w zimie nie ma na wsi większego święta, które nie trwałoby kilka dni i nie zamieniałoby się w wielodniowe pijaństwo. Pierwszego dnia pijani są wszyscy mężczyźni, drugiego dnia mężczyźni i kobiety, później mężczyźni, kobiety i dzieci. Cała wieś pijana, a w końcu – bijatyki, łamanie kości, zabójstwa. Trudno byłoby na Syberii znaleźć mężczyznę, który nie obchodziłby się okrutnie z żoną, nie biłby jej. Najczęstszym przestępstwem na Syberii jest zabicie żony. Źródłem rozwiązłości szerzącej się w Rosji jak chwasty było właśnie wypaczenie stosunków rodzinnych. Snochaczestwo i snochacz – to wyrażenie nieprzetłumaczalne na języki europejskie. Snocha – to synowa, snochacz – to ten, kto utrzymuje stosunki seksualne z synową. Wypływało to ze zwyczaju, że synowie żenili się wcześnie, córki zaś wydawane za mąż były stosunkowo późno, a z powodu ciężkiej pracy i licznych porodów, kobiety starzały się wcześnie.

Trudno odnaleźć siłę moralną w narodzie rosyjskim. Moskwianin znajduje przyjemność w lekceważeniu ludzkiej i kobiecej godności. Byłem kiedyś świadkiem gminnego zebrania. Nie było tam żadnej rozsądnej dyskusji, same oderwane zdania – krzyki. Zebrani byli jak pojedyncze komórki jednego mózgu, ich postanowienia zaś stanowiły produkt kolektywny. Syberyjski chłop nie dojrzał jeszcze do indywidualnego myślenia, do indywidualnych odczuć. Zamiast tego było myślenie kolektywne, kolektywne reagowanie lub decyzje. Kto się przeciwstawił gminie, był zwalczany przez nią jako ciało obce.

Rosyjski sposób myślenia jest, jak u plemion barbarzyńskich, kolektywny. W rosyjskiej mentalności nie znalazłem podłoża dla swobód politycznych. Urzędnicy rosyjscy byli jak koczownicza horda, pozbawiona uczucia przywiązania do miejsca swego pochodzenia. Przemieszczali się oni z zachodu na wschód, ze wschodu na zachód, dbając o jak największe korzyści z tych przeniesień. Spotkałem wielu rosyjskich urzędników pracujących w Polsce. Pamiętam na przykład, jak w wigilię mego wyjazdu z Tobolska poszedłem na kolację do kasyna. Przy tym samym stole siedzieli: były prokurator z Warszawy, były urzędnik państwowego banku w jednym z polskich miast oraz były urzędnik gubernialny. Wszyscy bardzo zazdrościli mi wyjazdu do Warszawy. Cudowne miasto! Tanie rozrywki! Lśniące i białe Polki o miłym obejściu. Gdyby warszawską dziewczynę uliczną wprowadzić do tego kasyna, zrobiłaby lepsze wrażenie niż nasze damy. Tak wyglądała rosyjska sympatia dla Polski. Każdy rosyjski urzędnik marzył o odgrywaniu pana w Polsce. Było ich kilkadziesiąt tysięcy. Autonomia pozbawiłaby ich stanowisk, dostępu do koryta. Było więc rzeczą naturalną, że pod rosyjskim panowaniem autonomia Polski nie mogłaby długo trwać.

Na Syberii nie byłem traktowany źle. Przez pierwsze cztery lata żyłem w wyznaczonej mi wiosce, oddalonej od najbliższego Minusińska o kilkadziesiąt kilometrów. Dzięki fundacji pewnego zamożnego Sybiraka o nazwisku Sibiriakow była tam stosunkowo bogata biblioteka, uzupełniana dodatkowo skryptami z różnych rosyjskich uniwersytetów, przywiezionymi i pozostawionymi tu przez zesłańców. Były tu też oficjalne dokumenty o kolonizacji Syberii.

Korzystając z tych materiałów, przeszedłem kurs prawniczy, studiowałem historię Rosji oraz materiały na temat stosunków gospodarczych na Syberii. Po powrocie z zesłania studiowałem w Heidelbergu, Zurychu i Wiedniu; ale to właśnie Syberia dała podstawy mojemu wykształceniu. Ostatnie dwa lata spędziłem w Tobolsku (zachodnia Syberia). Tam nie miałem nadzoru policyjnego i mogłem zajmować się tym, czym chciałem, nie wolno mi było jednak wrócić do części Polski, będącej pod zaborem rosyjskim, ani do większych miast Rosji europejskiej. Podjąłem pracę jako adwokat i publicysta. Wysyłałem do syberyjskich czasopism artykuły o gospodarce, administracji oraz o kwestiach prawnych. Osiągnąłem pozycję jako adwokat, ale jeszcze wyższą jako publicysta. Problemy Syberii zainteresowały mnie, przemyśliwałem nad jej korzystnym rozwojem. Jednakże ciążyła mi świadomość, że pracuję na korzyść Rosji, której rozkwit lub upadek mógłby wpływać na nasze ciężkie położenie. W roku 1894 wybuchła wojna chińsko-japońska. Zrozumiałem, że jej konsekwencją będzie wojna rosyjsko-japońska. W klęskach i niepowodzeniach Rosji upatrywałem możliwości wyzwolenia Polski. Musiałem wrócić do ojczyzny i głosić, że nadchodzące wydarzenia mogą przynieść nam wolność. Zakładałem, że wojna rosyjsko-japońska skończy się raczej klęską Rosji, co mogłoby zmienić układ sił w Europie i doprowadzić do wojny między Dwu- i Trójprzymierzem. Musiałem więc wrócić do Polski, aby przygotować opinię publiczną do nadchodzących wydarzeń. Nie mogłem dłużej pracować na Syberii, gdyż mogłoby to wzmocnić siłę Rosji na wschodzie. Na zesłaniu byłem od 5 grudnia 1890 do 5 grudnia 1896 roku. W latach 1890-1894 wojna między Dwu- i Trójprzymierzem stawała się coraz bardziej prawdopodobna. Wpływało to na rozwój sytuacji politycznej w Polsce. Motorem ruchów politycznych, jak i socjalnych nie może być jedynie niezadowolenie z istniejącej sytuacji, niezbędna jest też wiara w możliwość zmian. Zbliżająca się wojna Rosji z jej sąsiadem wzbudziła nadzieję na oderwanie się od niej i uzyskanie niepodległości. I tak w latach 1890-1894 na nowo odżyły ruchy niepodległościowe. Powstała Liga Polska przekształcona potem w Ligę Narodową, której celem była niepodległość. Powstała również Polska Partia Socjalistyczna. Polski socjalizm włączył do swego programu żądanie suwerenności państwowej. W roku 1891 w Warszawie, w rocznicę Konstytucji 3 maja, odbył się wiec patriotyczny. W kwietniu 1894 – wiec w rocznicę Powstania Kościuszkowskiego. Wiadomość o nich dotarła do mnie na Syberię i umocniła pragnienie powrotu do ojczyzny, mimo iż tu osiągnąłem dobrobyt i mogłem zaspokajać swe publicystyczne ambicje.
WŁADYSŁAW STUDNICKI

Bardzo ciekawe dywagacje na temat tego czego nigdy nie było , a mogło być !

Zielony Program – ONR(RNR) – Falanga

To za co szanuję przedwojenny ONR wyrażają te słowa i to stanowisko – Bóg jest najwyższym celem człowieka, a drogą człowieka do Boga – praca dla Narodu. Osobę Boską uznawano za najwyższą wartość i nadprzyrodzony cel życia człowieka. Takie słowa są muzyka i poezją dla mej duszy. Takie wartości którymi się kierował przedwojenny ONR są mi najbliższe, ale i OZON który tworzyła sanacja wraz z Falangą był na dobrej drodze, na drodze która mogla się udać i miała wielkie szanse powodzenia, gdyby nie ludzka małostkowość.

ycieismier-1

Ideologia i program
Obozu Narodowo – Radykalnego

Działacze ONR nie stworzyli nigdy spójnej i jednorodnej koncepcji ustroju politycznego oraz gospodarczego akceptowanej przez wszystkich członków obozu. Zręby programu i ideologii Obozu Narodowo – Radykalnego zawarte zostały w Deklaracji uchwalonej 14 kwietnia 1934 r., jednak aż do wybuchu wojny publicyści tworzyli projekty szczegółowych rozwiązań programowych, mające rozszerzyć ją i uzupełnić. Zaważyło na tym zwłaszcza dążenie działaczy ONR do pogodzenia starych idei nacjonalistycznych z rozwiązaniami aktualnych problemów politycznych i społecznych lat trzydziestych. Oceniając ONR z dzisiejszego punktu widzenia, można dostrzec pewien paradoks, charakterystyczny dla radykalnej prawicy europejskiej lat trzydziestych: konserwatyzm, wręcz reakcjonizm w sferze wyznaanych wartości, przy równoczesnym bardzo postępowym, lewicowym, podejściu do zagadnień gospodarczych i zagadnień społecznych. Celem narodowych radykałów była obrona tradycji przy użyciu rewolucyjnych metod. Przeciwstawiając się pogańskim komunistom kierownym ze Związku Sowieckiego i narodowym – socjalistom z III Rzeszy, twórcy ONR zdecydowali się w samoobronie przejąć niektóre ich metody walki. Ramy historiozoficznej myśli młodych narodowców wyznaczały: szacunek dla duchowych osiągnięć chrześcijańskiego średniowiecza, negacja myśli oświeceniowej, dokonań rewolucji francuskiej oraz XIX wiecznych ideologii, wraz ze współczesnym im liberalizmem, socjalizmem, komunizmem i niemieckim narodowym socjalizmem.

Wiara

Podstawowym postulatem polskiego ruchu narodowego, przejętym i kultywowanym przez ONR, było silniejsze związanie narodu z zasadami religii katolickiej. Osobę Boską uznawano za najwyższą wartość i nadprzyrodzony cel życia człowieka. Szczera i żarliwa religijność działaczy ONR miała swoje odbicie we wszystkich niemal punktach ich programu politycznego. Kościół, posiadający silna pozycje w społeczeństwie polskim uznawano za naturalnego sojusznika i pomocnika w sprawowaniu rządów. Odżegnywano się jednak od instrumentalnego traktowania religii i wykorzystywania jej w walce politycznej. Przyszła Polska miała być katolicka z głębi swej treści, ponieważ mieli ją zbudować ludzie wychowani w duchu nauki Kościoła. o kształcie nowego państwa nie miało decydować duchowieństwo, lecz sami działający na niwie politycznej katolicy. Kościół głoszący prawdy wiary katolickiej uznawano jednak za najważniejszą instytucję w państwie, strażnika moralności i wychowawcę narodu.
Edukacja i wychowanie

Dużą wagę ONR przywiązywał do sprawy wychowania i wykształcenia. Walka z analfabetyzmem miała stać się jest obowiązkiem państwa. Podkreślano, że korzystanie z edukacji jest niezbywalnym prawem wszystkich Polaków, a nie przywilejem jedynie elit. W procesie wychowania obywateli główna rolę przeznaczono Kościołowi Katolickiemu. W pracy tej miały go także uzupełniać i wspierać:

* rodzina – stanowiąca podstawę odrodzenia moralnego narodu, stąd potępienie rozwodów i prądów feministycznych, zjawisk bezpośrednio godzących w pozycję rodziny i ją osłabiające;
* szkoła – przygotowująca młodych ludzi do życia w ścisłym związku z całym narodem, wychowywać świadomych obywateli poczuwających się do odpowiedzialności za losy narodu i działać na rzecz uaktywnienia sił twórczych narodu i przywiązania do ojczyzny;
* armia – ucząca młodzież karności, dyscypliny, dumy narodowej i poświęcenia dla idei.

Wszystkie te instytucje, kierując się zasadami religii katolickiej miały wpajać młodzieży patriotyzm i poczucie służby narodowi. ONR, w odróżnieniu od ugrupowań dążących do ustanowienia totalitarnej formy rządów, nie głosił potrzeby większej zmiany mentalności Polaków ani doprowadzenia do przełomu w dziejach narodu czy cywilizacji. Zakładano, że charakter polski jest w swej całości sumą wielu dodatnich cech, a Polacy pod warunkiem wytłumaczenia i uznania wysiłku za celowy, są łatwi we wszelkiej współpracy.
Idea narodowa

Kluczowym dla ideologii ONR było pojęcie narodu, określanego jako związek emocjonalno – moralny, międzyludzka wspólnota ducha.

Naród jest wspólnotą duchową żyje tylko w ludziach, nie poza ludźmi. Sensem istnienia narodu jest odrębność psychiczna jego członków, im tylko właściwy typ życia duchowego. Każdy naród jest potrzebny w planie świata i obowiązkiem człowieka jest żyć życiem narodu i pracować dla jego dobra.

(W. Wasiutyński)

Za podstawę narodu uważano więź historyczną łączącą pokolenia, wspólną tradycję i zwyczaje, które uzupełniały takie cechy pierwiastki mające wpływ na losy zbiorowości narodowej jak: jedność terytorium, języka, wspólne źródła kulturowe i jedna organizacja prawno – polityczna. Polakiem mógł być każdy kto się w ten sposób deklarował i kogo uznawała za Polaka większość narodu. Odrzucano poglądy o etnograficznym, plemiennym, etatystycznym (wychodzącym z pojęcia państwa) czy rasowym pochodzeniu narodu. Nieśmiałe i niepopularne próby przeszczepienia na polski grunt fragmentów teorii rasistowskich zarzucono całkowicie po ogłoszeniu encykliki papieża Piusa XI „Mit Brennender Sorge” w 1937 r., potępiającej hitleryzm i uznającej rasizm za niezgodny z nauką kościoła katolickiego.

Idea narodowa głoszona przez ONR odcinała się od XIX w. modelu indyferentnego religijnie nacjonalizmu, przesiąkniętego światopoglądem pozytywistycznym i materializmem naukowym (nauki przyrodnicze). Przejawem tego było odcięcie się od doktrynerstwa światopoglądowego, tendencji egoizmu narodowego, jak również od samego pojęcia nacjonalizmu, zwalczanego w publicystyce młodych narodowców. ONR stał na stanowisku, że naród jest najwyższą formą społeczną, a miłość i ofiarna służba dla niego to obowiązek każdego człowieka, „najwyższy z doczesnych celów jednostki”. Narodowcy chcieli zatarcia różnic klasowych i dzielnicowych, oraz wykształcenia międzystanowej solidarności narodowej Polaków. Budowa państwa narodowego, w którym jedynymi gospodarzem byłby żywioł polski, miała zapewnić mu siłę i niezależność materialną. Były to, jak oceniano, dwa podstawowe warunki, bez których nie udałoby się osiągnąć celu, do którego dążą wszystkie narody: potęgi materialnej i kulturalnej.
Stosunek do mniejszosci narodowych

Skład narodowościowy II Rzeczypospolitej, w której mniejszości narodowe stanowiły blisko 30 % społeczeństwa, zmuszał polskie elity polityczne do wnikliwego zajęcia się tym zagadnieniem. Dla ONR szczególnie zagadnienie miał problem mniejszości żydowskiej. Zwracano uwagę, że Żydzi, licząc blisko 4 miliony, koncentrowali się w zwartych miejskich skupiskach (w Warszawie stanowili ok. 33% mieszkańców) i monopolizowali całe dziedziny handlu i usług, czym przyczyniali się do powstawania konfliktów o podłożu społecznym i ekonomicznym. Lata trzydzieste były okresem, nasilenia się antagonizmów między rdzenną ludnością chrześcijańską i Żydami, powodowanych wielkim kryzysem gospodarczym, którego skutki mocno odczuło polskie społeczeństwo. Wzrost bezrobocia i drastyczne pogorszenie się warunków życia oraz wynikająca z tego radykalizacja postaw społecznych we wszystkich grupach etnicznych i wyznaniowych, były przyczyną wzrostu nastrojów antysemickich.

Receptą narodowców na tę sytuację było spowodowanie przepływu polskich warstw niższych, nieuprzywilejowanych i ekonomicznie upośledzonych do innych branż gospodarki, zwłaszcza handlu, usług i drobnej wytwórczości, co nie było jednak możliwe bez przełamania żydowskiego monopolu w tych dziedzinach. Metodą walki o „polskie sklepy i stragany” był bojkot ekonomiczny, połączony z wielką akcją propagandową w postaci ulotek, plakatów i broszur. Pod hasłem: Swój do swego po swoje! pikietowano żydowskie sklepy, przekonując klientów – Polaków, do robienia zakupów w sklepach prowadzonych przez chrześcijan. Bojkotem ekonomicznym objęto także sprzedawanie Żydom towarów przez producentów i korzystanie w handlu z ich pośrednictwa. Działania te miały pozbawić Żydów źródeł dochodów, co według narodowców miało doprowadzić do zwiększenia emigracji żydowskiej z Polski. W przejmowanych przez Polaków sklepach i warsztatach mieli znaleźć zatrudnienie pozbawieni pracy robotnicy i ludność z przeludnionych wsi.

Antysemityzm narodowców nie wynikał z rasistowskich ideologii pogardy i nienawiści do mniejszości żydowskiej. Jego przyczyną były wyłącznie praktyczne kwestie ekonomiczne, społeczne i polityczne. Znany badacz dziejów ruchu narodowego, Jacek Majchrowski, doszedł do wniosku, że ONR „traktował kwestię żydowską w sposób umiarkowany, a polemiki z prasą żydowską prowadzono z niespotykaną w obozie narodowym kulturą, co nie wykluczało zdecydowanego stanowiska”.

ONR prowadząc politykę antysemicką, konsekwentnie stał na straży wartości chrześcijańskich odcinając się od jakichkolwiek związków z ideologią rasistowską, która przedstawiała Żydów jako rasę niższą – podludzi. W latach 30-stych część publicystyki narodowej uznała walkę ekonomiczną z Żydami za mająca takie samo znaczenie co dążenie narodu do odzyskania niepodległości w XIX i XX w. Dlatego kwestia żydowska stała się probierzem oceny wszystkich zjawisk z dziedziny polityki, ekonomi, spraw społecznych i kultury – co w historiografii określa się mianem „judeocentryzmu”. Pojawiały się publikacje rozwijające ideologiczną koncepcję antysemityzmu, uzasadniające konieczność istnienia antagonizmu między światem wartości chrześcijańskich a religią mojżeszową. Twierdzono, że u jej podstaw leżą odmienności cywilizacyjne obu społeczeństw. Talmud będący podstawą cywilizacji żydowskiej był wyrazem etyki sprzecznej i wrogiej katolicyzmowi. Według tych teorii Żydzi od wieków dążyli do podważenia tradycyjnych ustrojów, wartości i ostatecznego panowania nad światem – drogą rewolucji i dzięki tajnym związkom (masonerii) torowali sobie drogę do władzy.

Jednym z opracowań programowych poświęconych stanowisku ONR wobec Żydów była deklaracja pt. Likwidujemy Żydów z 1938 r., podpisana przez członków kierownictwa obozu. Tytuł nie dotyczył oczywiście likwidacji fizycznej, lecz radykalnego usunięcia tej mniejszości z życia społeczno – gospodarczego i konieczności opuszczenia przez nich Polski. Dokument przewidywał min.: pozbawienie obywatelstwa polskiego tych Żydów, którzy otrzymali je po 1918 r. w sposób sprzeczny z prawem i zakazanie procederu zmieniania przez nich nazwisk na polsko brzmiące. Proponowano wprowadzenie bojkotu towarzyskiego Żydów, ograniczenie możliwości pracy w wolnych zawodach (prawnicy, lekarze) do wysokości ich odsetka zamieszkującego w Polsce, usunięcie wykładowców żydowskich ze szkół średnich i wyższych gdzie większość studentów była chrześcijanami (oczywiście naukowcy ci mogliby pracować w szkołach i uczelniach żydowskich), oraz doprowadzenie do rygorystycznego przestrzegania ustawy zakazującej uboju rytualnego. Autorzy apelowali o usunięcie przedstawicieli tej mniejszości z urzędów państwowych, instytucji samorządowych i armii zamiast służby wojskowej przewidywano wprowadzenie dla nich służby zastępczej i specjalnego podatku. Za ważne uznano też odebranie Żydom czynnego i biernego prawa wyborczego, choć nie było co do tego zgody. Istniał bowiem inny projekt przewidujący, do czasu emigracji, możliwość uczestnictwa Żydów w wyborach. Mieliby oni prawo głosować jedynie na dowolnie wybraną partię żydowską, co wyeliminowałoby wpływ tej mniejszości na polska klasę polityczną i pozwoliło ustalić numerus clausus dla żydowskich posłów w parlamencie.

Antysemityzm był także traktowany przez narodowców (zarówno z ONR jak też ze Stronnictwa Narodowego) jako środek walki z rządzącymi Piłsudczykami. Obóz sanacyjny opierał swe rządy na idei państwowej – a nie narodowej, i bronił równouprawnienia ludności żydowskiej i traktowania ich na równi z Polakami. Dlatego znajdujący się w opozycji narodowcy podkreślali przeciwstawne podejście do tzw. „kwestii żydowskiej”. Inną polityczną przyczyną powstawania antysemickich uprzedzeń wśród Polskich narodowców było przekonanie o ścisłym współdziałaniu przedstawicieli tej mniejszości z ruchem komunistycznym. Narodowcy twierdzili, że Żydzi czynnie popierają ugrupowania komunistyczne, stanowiące agenturę Związku Sowieckiego, dążące do zniszczenia niepodległej Polski. Stereotyp ten wynikał nie tylko z tego, że w nielicznej i pozbawionej większego znaczenia politycznego Komunistycznej Partii Polski (i jej ukraińskim i białoruskim odpowiedniku) dominowali działacze pochodzenia żydowskiego, ale również z tego, że w samym społeczeństwie żydowskim funkcjonowały potężne partie (marksistowski Bund i Poalej Syjon), która głosiły potrzebę rewolucji społecznej.

Mimo wszystko jednak trzeba być ostrożnym oceniając nastawienie narodowców do Żydów. Ludność niemiecka, stanowiąca daleko mniejszy odsetek niż żydowska, mieszkająca niemal wyłącznie na terenach zachodniej Polski, uważana była za o wiele bardziej niebezpieczną od ludności żydowskiej. Nieprzychylne nastawienie do Polski i fakty infiltracji narodowego – socjalizmu wśród zamieszkałej w Polsce młodzieży niemieckiej, budził wśród narodowców uzasadnione obawy, że mniejszość w przypadku konfliktu polsko – niemieckiego stanie się potencjalną V kolumną. Podobnie jak w przypadku Żydów, proponowano pozbawienie Niemców praw obywatelskich i stopniowe wymuszenie ich emigracji do Niemiec. Narodowcy na ziemiach zachodnich prowadzili także bojkot ekonomiczny prowadzonych przez Niemców sklepów detalicznych i punktów skupu płodów rolnych.

Zupełnie inaczej traktowała ONR ludność białoruską i ukraińską, uznając ją za nadającą się do asymilacji i mogącą posiadać pełnię praw obywatelskich. Twierdzono nawet, że jest to ludność polska, która utraciła więzy z resztą narodu i w państwie narodowym dobrowolnie powróci do swych pierwotnych korzeni. Odrzucano przy tym możliwość przymusowej polonizacji jako wzór niegodny polskiej tradycji.
Stosunek do komunizmu

Komunizm, międzynarodowa doktryna, zakładająca łączenie się proletariatu z różnych krajów dla wspólnych interesów politycznych, społecznych oraz ekonomicznych. W rzeczywistości komuniści zwalczali rodzinę, religię i własność prywatną. Dlatego narodowcy uznawali ich za czynnik obcy polskości – ludzi pozbawionych przynależności narodowej. Obserwując proces „eksportowania rewolucji” prowadzony przez reżim komunistyczny w Rosji Sowieckiej, narodowcy zajmowali w stosunku do niej wrogie stanowisko. Po doświadczeniach rewolucji rosyjskiej i wojny polsko bolszewickiej 1920 r., narodowcy upatrywali w komuniźmie największe niebezpieczeństwo dla Polski. Głoszona przez niego teoria walki klas, przeciwstawiająca sobie bogatych i biednych, antagonizowała pracowników i pracodawców osłabiając więzi narodowe i nieodwracalnie uszkadzając organizm narodu. Rewolucja społeczna, główny warunek instalowania systemu komunistycznego, zmiatała elity, niszcząc dorobek pokoleń i ostatecznie przekształcając naród w bezmyślną, zanarchizowaną masę ludzką walcząca już jedynie o przetrwanie fizyczne.

Wszystko to spowodowała, że postawa antykomunistyczna była jednym z kanonów ideowych ONR. W walce z komunizmem często wykorzystywano jego własną broń, antykapitalistyczne hasła, głoszone przez ruch komunistyczny, były przejmowane przez narodowych radykałów i używane do agitacji politycznej. Miało to pomóc w rozwoju ONR w środowisku robotniczym i wyrugowaniu stamtąd wpływów socjalistycznych i komunistycznych. W opozycji do marksistowskiej wizji konfliktu klasowego narodowi radykałowie wysuwali własną koncepcję solidaryzmu narodowego, charakteryzującą się nacjonalistyczno – lewicowym egalitaryzmem. Przewidywano ewolucyjne zniesienie barier stanowych i klasowych dzielących naród na lepszych i gorszych, rządzonych i rządzących, którzy tworzą uprzywilejowane kasty i wpływowe kręgi. Wszyscy Polacy mieli być równi sobie, a swój status społeczny zawdzięczać jedynie swojej pracy i własnym zasługom dla ojczyzny i narodu. Ci najbardziej pracowici, najbardziej utalentowani i zasłużeni mieli kierowac narodem (patrz niżej: Senat)
Stosunek do obozu sanacyjnego

Postawa narodowych radykałów wobec Sanacji ewoluowała przez cały okres istnienia obozu. Na początku działalności deklarowano, że ONR jako ugrupowanie ludzi młodych wolny jest od starych i nieaktualnych sporów personalnych i programowych. Działaczy stać było nawet na bezprecedensowy w ruchu narodowym gest pojednania wobec piłsudczyków. Chodzi tu o uznanie w Deklaracji zasług wszystkich orientacji polityczno – wojskowych (w tym także legionistów Piłsudskiego) w walce o odzyskanie niepodległości. Oceniając politykę obozu sanacyjnego nie szczędzono słów krytyki zarówno politycznej jak i społeczno – gospodarczej koncepcji. Fakt bezprawnej delegalizacji ONR, wielomiesięczne więzienie przywódców w obozie odosobnienia w Berezie Kartuskiej, prześladowania narodowych – radykałów przez policję, cenzurowanie wydawnictw, konfiskaty nakładów prasy, ograniczanie autonomii wyższych uczelni i łamanie siłą strajków studenckich, sprawiły, że politykę obozu sanacyjnego uznano za podstawą przeszkodę w dążeniu do budowy państwa narodowego. Stąd tez silnie akcentowana w propagandzie ONR konieczność zdecydowanej rozprawy z reżimem. W 1937 i 1938 r. kierownictwo ONR przewidując nadchodzący konflikt wojenny, zrezygnowało z myśli o obaleniu dyktatury obozu sanacyjnego drogą zamachu stanu. Szukanie dróg porozumienia z prawicą legionową (Marszałek Rydz – Śmigły, OZON) i Stronnictwem Ludowym nie oznaczało akceptacji dla polityki piłsudczyków, ale chęć zapobieżenia destabilizacji państwa.
Zagadnienia gospodarcze

Wielkie znaczenie dla programu ONR miało hasło rozwoju wsi, uważanej za rezerwuar zdrowych sił narodu. Podyktowane było to faktem, że przedwojenna Polska była krajem, w którym blisko 70 % obywateli zamieszkiwało na wsi i utrzymywało się z pracy w rolnictwie. Planowano, że efektywne wykorzystanie polskiego potencjału rolnego zapewni krajowi samowystarczalność żywnościową. Podstawę gospodarki rolnej stanowić miały średnie gospodarstwa chłopskie i dlatego działacze ONR, w odróżnieniu od bardziej zachowawczego Stronnictwa Narodowego, opowiadali się zdecydowanie za parcelacją wielkiej własności ziemskiej (z pewnymi wyjątkami). Rozwiązanie problemu przeludnienia wsi miało nastąpić poprzez migrację części jej mieszkańców do miast, gdzie zajęli by miejsca pracy zmuszonej do emigracji mniejszości żydowskiej. albo też poprzez rozwój komunikacji, umożliwiającej dojeżdżanie ludności wiejskiej do pracy w miastach i miasteczkach. Nowymi źródłami utrzymania tych ludzi miały być miejsca pracy opuszczone przez Żydów, zwłaszcza w drobnym handlu i usługach. Jednym z postulatów narodowców było umożliwienie młodzieży wiejskiej awansu społecznego poprzez ułatwienie wstępu do szkół średnich i na studia wyższe.

Poglądy polskich narodowców w niektórych aspektach bliskie były lewicy. Kryzys gospodarczy lat trzydziestych i pogłębianie się nędzy ludności polskiej uwrażliwiły ich na sprawy socjalne. Lewicowe skłonności narodowych radykałów dawały o sobie znać wyłącznie w sferze poglądów gospodarczych i społecznych. Proponowano wprowadzenie opiekuńczego systemu pomocy socjalnej, który przewidywał min. zapewnienie każdemu Polakowi prawa do pracy i godziwego wynagrodzenia, rodzinie mieszkania, dostęp szerokich mas narodu do wartości kulturalnych, stworzenie systemu podatkowego i wynagrodzeń premiującego rodziny wielodzietne. Mimo głoszonego oficjalnie poszanowania dla własności prywatnej występowano zdecydowanie przeciwko systemowi kapitalistycznemu, określanemu mianem „ustroju niesprawiedliwości społecznej”, gdyż miał umożliwiać wyzysk polskich robotników przez obcy kapitał. ONR opowiadał się za wprowadzeniem korporacjonizmu w gospodarce przekazaniu w kompetencje związków pracowników i pracodawców funkcji państwa polegających na tworzeniu praw dla życia gospodarczego. Przewidywano, że system ten umożliwi zlikwidowanie brutalnej rywalizacji miedzy zawodami, klasami społecznymi, podniesie moralność poszczególnych zawodów, zrealizuje ich potrzeby. Popierano koncepcję interwencjonizmu państwowego, szczególnie w tych dziedzinach gdzie własność prywatna ze względów ekonomicznych lub politycznych byłaby, według niego, szkodliwa. Nowy narodowy ustrój gospodarczy miał być wprowadzony przez młode pokolenie Polaków: ludzi postępujących według nakazów chrześcijaństwa i świadomych swych obowiązków wobec narodu. Wielkie przedsiębiorstwa kapitalistyczne i surowce mineralne miały ulec w pierwszej fazie upaństwowieniu, a następnie miał nastąpić podział udziałów w tych przedsiębiorstwach pomiędzy robotników. W pierwszej kolejności upaństwowieniu miała zostać poddana zakłady przemysłowe będące własnością kapitału żydowskiego i zagranicznego. Następnie akcje tych przedsiębiorstw zostałyby rozdane zatrudnionym w nich pracownikom. Rozważano możliwości upowszechnienia własności poprzez wspomaganie rozwoju polskiej spółdzielczości. Konsekwencją wcielenia w życie tych projektów byłoby powstanie społeczeństwa właścicieli i zniknięcie antagonizmów pomiędzy pracodawcami a pracobiorcami. Duży wpływ na program gospodarczy ONR miały poglądy jednego z najwybitniejszych publicystów polskiego ruchu narodowego Adama Doboszyńskiego.
Zagadnienia ustrojowe

Kreśląc wizję przyszłej Wielkiej Polski narodowi radykałowie wiele uwagi poświęcili aspektom prawnym i ustrojowym. Planowali, że Polska przyszłości stanie się państwem o ustroju autorytarnym i narodowym.

„Państwo Narodowe w ujęciu narodowych radykałów oznacza taki ustrój, w którym tylko Polacy mogą być obywatelami państwa polskiego, przyczem na równi z Polakami traktuje się wszystkie odrębności szczepowe słowiańskie. Wszyscy inni mogą być tylko przynależnymi albo poddanymi państwa polskiego. W szczególności zaś Żydzi nie mogą być obywatelami państwa polskiego. Tylko w ten sposób unikniemy przeciwstawienia państwa Narodowi. Państwo jest organizacją polityczną narodu. Cele państwa nie mogą być sprzeczne z celami Narodu.”

(Sas – Wisłocki)

Celem ideologów ONR było wypracowanie trzeciej drogi pomiędzy demokracja parlamentarną a ustrojem totalitarnym. Pojawiło się kilka projektów przyszłego ustroju państwa, różniących się w szczegółach, ale posiadających zbieżną wizję generalną. Państwo miało stać się narzędziem narodu, posiadać silną władzę wykonawczą, ale polityczna rola aparatu administracyjnego miała zostać zredukowana do strzeżenia bezpieczeństwa egzystencji narodu. Rząd powinien stać na straży ładu i porządku w państwie, zapobiegać rozbiciu i skłóceniu społeczeństwa oraz chaosowi gospodarczemu. Odrzucano tchnąca totalitaryzmem ideę wodzowską na równi z ustrojem demokratycznym i liberalną koncepcją nieograniczonej wolności, egzekwującą jedynie prawa obywatelskie, a zapominającą o obowiązkach jednostki wobec narodu i ojczyzny. System demoliberalny uznawano za przestarzały i bezradny wobec problemów współczesnego państwa. Historycy zwracają też uwagę, że istotną rolę w negowaniu liberalizmu, odegrało sceptyczne podejście jego zwolenników wobec religii i kościoła.

Władza zwierzchnia w projektowanym przez ONR Państwie Narodowym miała należeć do organizacji politycznej Narodu Polskiego, mającej strukturę hierarchiczną. Jej kierownictwo miało spoczywać w gestii wieloosobowego, elitarnego Senatu Narodu Polskiego, podejmującego wszelkie decyzje w demokratycznym głosowaniu. Ciało to, liczące nie mniej niż 300, lecz nie więcej niż 500 osób, uzupełnianych na drodze kooptacji, miało ustalać ogólne wytyczne polityki narodowej i zastąpić wybierany demokratycznie parlament. Szczególną pozycje przewidywano dla Marszałka Senatu pełniącego funkcję zwierzchnika państwa polskiego, posiadającego rozbudowane uprawnienia prezydenckie w połączeniu z quasi królewskim charakterem jego urzędu. Do jego uprawnień należałoby min. zwoływanie sesji senatu, nominowanie kanclerza (prezesa rady ministrów) i w porozumieniu z nim ministrów i wojewodów, ale tylko z grona członków senatu. Rola sejmu ograniczałaby się do opiniowania projektów ustaw. Deklarowano zachowanie pełnej niezawisłości sadownictwa zapewniając sądom pełną odrębność od innych czynników państwowych (wyrazem tego miała być likwidacja Ministerstwa Sprawiedliwości). Obok aparatu administracyjnego ważną rolę w kreowaniu aktywności społecznej przewidywano dla rozwiniętego samorządu terytorialnego (rady wiejskie i miejskie, rady powiatowe, sejmiki ziemskie i wojewódzkie) oraz samorządu korporacyjnego (korporacje gospodarcze, zawodowe, fachowe i stanowe). o znaczeniu jakie przewidywano dla tych ciał świadczyło przyznanie im prawa inicjatywy ustawodawczej.

O pluraliźmie w szeregach narodowych radykałów mógł świadczyć fakt, że znajdowała się wśród nich także duża grupa zwolenników monarchii, dla których tylko ta forma rządów była zgodna z polskim duchem narodowym. Podkreślano, że u podstaw światopoglądu nacjonalistycznego leży podporządkowanie państwa pojęciu narodu państwo miało być formą, zaś naród jego treścią.Widać zatem wyraźnie jak różna była ideologia ONR od faszystowskiej wizji państwa włoskiego, której istotę podsumował Mussolini następującym stwierdzeniem: „Wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciwko państwu”. Polska rzeczywistość wymusiła zweryfikowanie przydatności importowanych teoii. Popularność włoskiego faszyzmu była widoczna wśród młodzieży narodowej w II połowie lat dwudziestych, kiedy system ten postrzegano jako skuteczny środek do walki z komunizmem. W latach trzydziestych fascynacja ta przeżywała swój zmierzch. Młodych zraziła niechęć do Kościoła Katolickiego deklarowana przez faszystów, ograniczanie swobody rozwoju rodziny i jednostki, prowadzące według nich do wynaturzenia nacjonalizmu w system zniewalający własny naród. Oceniano, że ustrój totalitarny to szkoła niewolnictwa,która nie jest w stanie wychować ludzi o silnych charakterach i woli, posiadających zdolności samodzielnego działania – w najlepszym razie wychowa biurokratów.

„Wolność człowieka, o ile się jej nie nadużywa to najpewniejszy fundament potęgi narodu. Wolny obywatel w potężnym państwie ,l a nie stado niewolników w państwie słabym – oto hasło ruchu narodowo – radykalnego.”

(J. Korolec)

Jeszcze większą niechęć wśród członków ONR budził niemiecki narodowy socjalizm nacjonalizm. Polscy narodowcy byli zdanie, że nazizm to nacjonalizm o charakterze pogańskim, w swej istocie antychrześcijański, w warstwie ideologicznej płytki i opierający się na pseudonaukowych koncepcjach rasowych. Niemcy, niezależnie od panującego w nich ustroju, tradycyjnie były przez narodowców uznawane za kraj wrogi. Przejęcie władzy przez zwolenników Hitlera uznano za okoliczność zwiększającą zagrożenie dla Polski ze strony Rzeszy.
Wybuch wojny

otworzył nowy rozdział w dziejach obozu, powodując istotne zmiany w ideologii i programie narodowych radykałów. Przemodelowano część głównych punktów programowych, powstały nowe dokumenty ideowe, a wraz z tym zmianie uległ szyld całej formacji politycznej – nazwa Obóz Narodowo – Radykalny zastąpiona został przez Grupę „Szańca”. Zaważyło na tym wiele czynników, zwłaszcza zmiana sytuacji społecznej i politycznej w okupowanej Polsce, śmierć lub nieobecność większości członków przedwojennego kierownictwa, których zastąpili działacze z drugiego szeregu, a także rozrost kadrowy organizacji i napływ ludzi nie związanych przed wojną z ONR i nie zgadzających się z wszystkimi treściami zawartymi w Deklaracji ONR z 1934 r.

Wojciech Jerzy Muszyński

http://209.85.135.132/sea…l&ct=clnk&gl=pl

ZIELONY PROGRAM

Zasady Programu Narodowo-Radykalnego(1937rok)

Polska stoi w przededniu przełomu.

Ginie zbankrutowana w Europie epoka materializmu, ginie świat dowolnej moralności – załamują się rządy tajnych organizacji, rozsypuje się w gruzy kapitalistyczny ustrój wszechwładzy pieniądza.

Nadchodzi nowa epoka – Ruch Młodych jest wyrazem jej dążeń. Wiara w prawdy bezwzględne jest istotą ducha czasów nowych. Jednostka – otrzymując bezwzględną podstawę do oceny wszelkich zjawisk – staje się zdolna wywierać świadomy wpływ na bieg życia. Ludzie czasów nowych działają, hierarchicznie zorganizowani, powszechną wolą wychowywania całego Narodu w imię prawd bezwzględnych.

Czasy nowe niosą zasadniczą dążność wciągania każdego członka Narodu do twórczości kulturalnej i cywilizacyjnej i do dania każdemu rzeczywistego udziału w rządach. Prąd ten nadaje zbliżającemu się przełomowi w Polsce charakter specjalnie jaskrawy i ostry.

Polska z ginącej epoki – to Naród o zbutwiałej kulturze szlachecko-inteligenckiej i biernej kulturze chłopskiej. Warstwa świadomych sił Narodu jest tam nieproporcjonalnie nikła, większa część sił narodowych tkwi w bezczynności.

Ruch Młodych niesie odrodzenie – odrodzenie przez wstrząs. Trzeba zatargać najtajniejszym wnętrzem duszy polskiej, trzeba uderzyć miażdżącą pięścią we wszystko, co odgradza Polaków od świadomego udziału w twórczym życiu Narodu, trzeba wyplenić bierność, klasowość, krzywdę i nędzę, brudny interes jednostek.

Siły duchowe Narodu, wyzwolone i spotęgowane wielokrotnie przez przełom, zostaną użyte do budowy Wielkiej Polski w imię następujących zasad:

PRAWDY BEZWZGLĘDNE.

1. Bóg jest najwyższym celem człowieka.

Cel ostateczny jednostki jest nadprzyrodzony, życiowe działania muszą być skierowane do osiągnięcia szczęścia w bezwzględnej, najwyższej wartości – Bogu. W Bogu, którego stosunek do ludzi ujmuje i tłumaczy religia katolicka.

2. Drogą człowieka do Boga – praca dla Narodu.

Cel nadprzyrodzony człowieka – zbliżenie się do Boga – może być osiągnięty tylko przez najwyższy rozwój wartości duchowych jednostki. Najwyższy poziom rozwoju duchowego zdobywa zdrowa duchowo i fizycznie jednostka przez pracę dla Narodu, która rozwija szlachetne, bezosobiste wartości charakteru, zmusza umysł do osiągnięcia najwyższego poziomu.

Przyszłość związała bezpośrednio i uzależniła wartość duchową Polaków od stanu środowiska narodowego, w którym się urodzili, wychowali i żyją. Ten tysiącletni związek jednostki z Narodem nakazuje tym bardziej każdemu Polakowi pojmowanie pracy dla Polski, jako warunku osiągnięcia pełnego rozwoju własnych wartości duchowych, rozwoju, przybliżającego człowieka do jego celu ostatecznego – Boga.

3. W tworzeniu wielkości Narodu – szczęście i rozwój człowieka.

Prawdziwe szczęście człowieka nie polega na zadowoleniu tylko potrzeb materialnych, na wygodnym życiu, czy braku trosk. Tylko spełnianie celu swego istnienia daje poczucie wewnętrzne prawdziwego szczęścia, którego przejawem jest powiększanie i rozwój własnej wartości.

Tworzenie wielkości Narodu dokonywa się największym wysiłkiem charakteru i umysłu członków. Ten sam wysiłek duchowy wnosi wartość jednostki na najwyższy osiągalny poziom, uświadamia jej sens istnienia, daje poczucie szczęścia prawdziwego.

WIELKA POLSKA

4. Państwo będzie narzędziem dążeń dziejowych Narodu.

Naród i państwo stanowić będą jedność, organicznie zespoloną. Państwo będzie głównym i najważniejszym narzędziem polityki narodowej. Zespolenie państwa z Narodem i podporządkowanie go wielkości Narodu zostanie osiągnięte stworzeniem Organizacji Politycznej Narodu, która stopniowo obejmie wszystkich Polaków i będzie kierować polityką państwową.

5. Państwo będzie oparte na jednej, powszechnej, dobrowolnej, hierarchicznej Organizacji Politycznej Narodu.

Organizacja Polityczna Narodu będzie kośćcem wszystkich świadomych sił narodowych, zaprowadzi ona harmonię i ład między działaniami jednostkowymi i grupowymi Polaków, podporządkowując wszystko wielkości Polski. Organizacja Polityczna Narodu będzie j e d n a dla wszystkich Polaków, tylko przynależność do niej uprawniać będzie do działalności publicznej.

Organizacja Polityczna Narodu będzie p o w s z e c h n a – celem jej zatem będzie zorganizowanie w jej szeregach każdego Polaka.

Organizacja Polityczna Narodu będzie d o b r o w o l n a. Dobrowolność przystąpienia do niej posiada doniosłe znaczenie moralne, gdyż – przez przystąpienie do Organizacji – Polak stwierdzi, że z najgłębszego przekonania podporządkowuje się twardym obowiązkom, związanym w nowym ustroju z działalnością publiczną.

Organizacja Polityczna Narodu będzie h i e r a r c h i c z n a – to znaczy, że będzie w niej jednostkowe kierownictwo i odpowiedzialność, że każdy w niej będzie miał swego zwierzchnika, że Kierownik Organizacji będzie, jako Naczelnik Państwa, mianował rząd.

Hierarchiczna budowa Organizacji Politycznej Narodu urzeczywistni najpełniej zasadę demokracji społecznej, dążąc do powierzenia każdemu członkowi Narodu jednostkowej władzy i odpowiedzialności. Doniosłość oddanego jednostce odcinka pracy narodowej zależeć będzie jedynie od jego wartości osobistej.

6. Partie polityczne przestaną istnieć, tajne organizacje będą wytępione.

Partie polityczne są narzędziem rozpadającego się ustroju parlamentarnego, przeżarte duchem łatwego kompromisu, wprowadzają chaos moralny i polityczny do życia Narodu. Organizacja Polityczna Narodu, tworząc hierarchiczne, jedne dla wszystkich Polaków, formy działalności publicznej – usunie partie z życia.

Partie polityczne w Polsce oparte są na rządzących nimi tajnych organizacjach. Trzonem wszystkich partii są tajne sztaby, uzależnione w większości od międzynarodówki żydowsko-masońskiej, a zawsze szkodliwe i rozkładowe. Tajne organizacje tworzą system zorganizowanego kłamstwa politycznego, powodują nieodpowiedzialność istotnych kierowników, nie dopuszczają nowych sił i prądów. Tajne organizacje będą wytępione nie tylko z powodu ich związku z systemem partyj, ale przede wszystkim, dlatego, że są z gruntu sprzeczne z duchem hierarchii i jawnością życia publicznego Narodu.

7. Organizacja Polityczna Narodu da każdemu Polakowi rzeczywisty udział w rządach.

W dzisiejszym państwie rozsypującej się demokracji wpływ obywatela na rządy jest fikcyjny, a głos jego, oddawany raz na parę lat na wyborczej kartce, najdobitniej świadczy, jak obłudne są frazesy o wszechwładzy ludności w ustroju parlamentarnym.

Organizacja Polityczna Narodu da każdemu Polakowi – we wszystkich swoich komórkach – codzienną możność i stworzy codzienny obowiązek wpływania na sposób rządzenia państwem. W ten sposób otrzyma uświadomiony narodowo chłop i robotnik faktyczny udział we władzy państwowej.

8. Hierarchia Organizacji Politycznej Narodu będzie oparta na zasadach:

a) Im wartościowszy charakter, lepsze wyniki pracy i większa ofiarność – tym większa władza.

Stanowisko w Organizacji Politycznej Narodu zależne będzie od trzech zasadniczych probierzy: charakteru, umysłu i woli służenia Narodowi. Im kto wykaże wyższe wartości w każdej z tych trzech dziedzin – tym większą otrzyma władzę. O stopniu wartości jednostki decydować będzie osiągnięcie prawnie określonego poziomu wiedzy fachowej i moralne przeświadczenie kierownika.

b) Im większa władza – tym większe obowiązki, większa odpowiedzialność jednostkowa.

Na władzę należy patrzeć przede wszystkim, jako na źródło najsurowszych obowiązków, sprawującej ją jednostki. Urzeczywistni tę zasadę specjalny kodeks polityczny, przeznaczony dla członków Organizacji Politycznej Narodu. Kodeks ten karać będzie dodatkowymi karami przestępstwa członków Organizacji – wysokość tych dodatkowych kar będzie się zwiększać, w miarę posuwania się w hierarchii politycznej Narodu. Kodeks polityczny przewidywać również będzie kary szczególne za przestępstwa polityczne, których nie przewiduje żadne prawo karne.

c) Pieniądz nie może być szczeblem do władzy, władza nie może bogacić.

Każdy Polak, bez względu na stopień zamożności, musi mieć jednakową możliwość dostania się na szczyty życia politycznego. Bogactwo nie będzie miało najmniejszego wpływu na życie polityczne; hierarchia Organizacji Politycznej Narodu kształtować się będzie wyłącznie na zasadach wartości wewnętrznej jednostki.

d) Zasługi przeszłości nie mogą być dla rządzących źródłem przywilejów.

Organizacja Polityczna Narodu nie będzie nikomu przyznawać żadnych praw do władzy wyłącznie z tytułu jego dawnych zasług. Do wszystkich będzie stosowana jednostkowa miara, ci zaś, którzy nie będą przedstawiali odpowiednio wysokich wartości będą odsuwani od władzy, mimo wszelkich zasług. K o ł o r z ą d z ą c y c h a n i n a c h w i l ę n i e m o ż e s i ę z a m k n ą ć przez tamowanie dopływu nowych, zdolnych jednostek.

9. Powszechna Organizacja Wychowawcza, współdziałając z rodziną, Kościołem i armią, stworzy nowy typ Polaka; da Narodowi jednolitość, niwecząc różnice klasowe i plemienne.

Naród Polski nie posiada jednolitego pionu duchowego. W najwyższych sprawach narodowych Polacy nie potrafią znaleźć wspólnego języka i zachowują się, jakby mieli przed sobą kilka równie słusznych dróg do wyboru. Naród Polski nie posiada jednolitego oblicza cywilizacyjnego. Rozdarty jest na klasy społeczne, obce sobie duchowo, wielkie zaś masy ludności ruskiej i białoruskiej żyją całkowicie poza obrębem polskiej twórczości cywilizacyjnej.

Droga do duchowego zespolenia Narodu po przełomie, który poprzedzić musi budowę Wielkiej Polski, prowadzi przez wychowanie młodych pokoleń w jednolitym poglądzie na świat. Obecne wychowanie stanowi sztuczne połączenie wpływów domu rodzinnego, Kościoła i szkoły.

Powstanie, przeto Powszechna Organizacja Wychowawcza, obejmująca całą młodzież, a współpracująca z Kościołem, rodziną i armią.

Powszechna Organizacja Wychowawcza będzie wychowywać młode pokolenia w jednolitym duchu ideowo-politycznym prawd bezwzględnych i hierarchii, kształcić będzie cnoty rycerskie, rozwijać umiejętność pracy zawodowej. Powszechna Organizacja Wychowawcza da Narodowi – jako rezultat ostateczny – wspólny dla wszystkich Polaków pion ideowo-duchowy, zespoli z Polską bierną dotychczas ludność kresową.

10. Zniknąć musi odrębna kultura inteligencko-szlachecka i odrębna kultura chłopska – powstanie, jako własność każdego Polaka, jednolita kultura narodowa.

Prawdziwa jedność narodowa przejawia się przede wszystkim w jednolitej kulturze. Naród, niejednolity kulturalnie, rozbity na warstwy o odrębnych typach życia, jest Narodem chorym.

Historyczny ustrój Polski wytworzył w Narodzie dwa środowiska kulturalne: szlachecko-inteligenckie i chłopskie. Dziś chłopska chałupa i mieszkanie inteligenta – to dwa odrębne światy kulturalne.

P r z e ł o m s t w o r z y j e d n o l i t o ś ć k u l t u r a l n ą N a r o d u.

Kultura narodowa będzie jedna, powszechna, będzie własnością każdego Polaka, będzie niezależna od wpływów obcych, a przy tym twórcza i zdobywcza.

11. Nie ma silnej armii bez zorganizowanego hierarchicznie Narodu.

Najlepsze wyposażenie techniczne i najlepsze tradycje nie stworzą dobrej armii, jeżeli wstępować do niej będzie wychowanek pacyfistów, człowiek bez pojęcia o obowiązkach Polaka, wyrosły w liberalno-demokratycznych zasadach, nierozumiejący ducha hierarchii. W Wielkiej Polsce służba w armii będzie zakończeniem wychowania narodowego, które wpoi przedpoborowym ducha hierarchii i da świadomość obowiązków narodowych.

W Wielkiej Polsce hierarchia wojskowa będzie w sposób naturalny i organiczny stanowić całość z hierarchią Organizacji Politycznej Narodu. Łączność podstawy organizacyjnej siły zbrojnej i cywilnej Narodu usunie w ustroju hierarchicznym przeciwstawienie cech żołnierza – cechom nieumundurowanego obywatela.

A r m i a j e s t z b r o j n y m r a m i e n i e m N a r o d u, n i e b ę d z i e w i ę c s t a ć p o z a N a r o d e m, j a k o i n n a c a ł o ś ć.

12. Armia – pierwszym szeregiem zbrojnego Narodu.

Armia będzie żyć duchem ofensywy, będzie znać dążenia swego Narodu, pragnąc nade wszystko ich realizacji. Armia, przepojona duchem obrony, nie może wygrać żadnej wojny.

13. Żydzi z Polski będą usunięci, a majątki ich odebrane drogą ustaw.

Usunięcie Żydów z Polski będzie poprzedzone zwróceniem Narodowi Polskiemu Jego dorobku przez całkowite wywłaszczenie żydów. Etapem pierwszym będzie bezwzględne odsunięcie żydostwa od życia polskiego. Planowe i radykalne usunięcie żydów z Polski – to ostatni etap polityki w sprawie żydowskiej.

Żydzi pozbawieni będą praw politycznych, prawa udziału we wszelkich polskich związkach społecznych, prawa służby w armii polskiej. Będą pozbawieni prawa udziału w przedsiębiorstwach polskich, prawa zatrudniania Polaków i prawa pracy u Polaków. Szkoły polskie będą wolne od żydów, polskie życie kulturalne zostanie dla nich zamknięte.

Zasady te umożliwią Narodowi doczekanie się, w sposób najmniej kosztowny, chwili całkowitego wysiedlenia żydów z Polski.

Wystarczającym powodem do usunięcia żydów z naszego życia jest ich niezdolność do tworzenia Wielkiej Polski.

14. Mniejszości słowiańskie zdobędziemy dla Polski przez asymilację mas i zwalczanie wrogich jednostek.

Nie przez mechaniczne nakazy, ani naiwne schlebianie, ale przez wielki plan przebudowy kulturalnej i gospodarczej kresów, przez Powszechną Organizację Wychowawczą, przez dopuszczenie oraz całkowite równouprawnienie mniejszości słowiańskich w Organizacji Politycznej Narodu – prowadzi droga do zdobycia ludności kresowej dla Polski.

Ukraińcy mają słuszne prawo dążyć do własnego państwa na swoim terenie macierzystym, ale nie na ziemiach, które leżą w granicach Polski.

Wszelka działalność, mająca na celu oderwanie ziem polskich, będzie uniemożliwiona, a jej sprawcy wytępieni.

15. Gospodarka narodowa oparta będzie na zasadach:

a) Własność jest użytkowaniem rzeczy z ramienia Narodu.

Wszelka rzecz znajduje się na terytorium państwowego władztwa Narodu, który – ze względu na dobro ogólne – może tę władzę pozostawić jednostkom, lub grupom społecznym, dającym rękojmię dobrego jej sprawowania.

Własność jest funkcją społeczną. W tym charakterze wiążą się z nią obowiązki i uprawnienia. Obowiązki wymagają spełnienia następujących warunków: 1) użytkowanie własności jest ograniczone interesem Narodu, 2) użytkowanie własności określają odpowiednie prawa, 3) użytkowanie własności musi być zgodne z ogólnym planem gospodarczym, 4) użytkowanie własności musi być produkcyjne, przedmiot nie może być marnotrawiony. Treścią uprawnień jest: 1) jednostka ma prawo swobodnego użytkowania własności w granicach, ustalonych przez ogólne prawa i szczególne wskazania planu gospodarczego, 2) jednostka może przekazać, lub sprzedać przedmiot własności osobom, dającym gwarancję sumiennego wypełniania obowiązków, związanych z własnością.

b) Osobista praca kierownicza, lub wykonawcza jest warunkiem prawa jednostki do zysku.

Podstawowym obowiązkiem jednostki wobec Narodu jest praca. Tylko praca daje człowiekowi prawo do życia w społeczeństwie. W pracy przejawia się inicjatywa, energia, wola, zdolności twórcze i wytrwałość jednostki, oraz stopień jej ofiarności. Wyniki pracy będą decydować o stanowisku jednostki w hierarchii Organizacji Politycznej Narodu, decydować także będą o rezultacie gospodarowania – prawie do zysku.

Niemoralność kapitalizmu polega na tym, że oddziela on zysk od pracy, pozwalając na czerpanie zysków niezasłużonych. W Wielkiej Polsce zysk dostępny będzie tylko dla ludzi celowo i produkcyjnie pracujących. Praca celowa i produktywna może nosić charakter dwojaki: kierowniczy lub wykonawczy. Jednostka osiągać będzie mniejszy lub większy zysk w zależności od wagi wykonywanej pracy. Harmonię między zyskiem a pracą utrwalą ustawy – musi ona odpowiadać poczuciu słuszności i sprawiedliwości.

c) podział dochodu narodowego powinien najpierw dać chleb każdemu, chcącemu pracować Polakowi, a dopiero po tym bogacić jednostki.

Osiągnięcie największego czystego dochodu jest dla Narodu koniecznym środkiem do rozbudowy gospodarki narodowej, zwalczenia bezrobocia i zapewnienia wszystkim możliwości dobrych warunków życia. Dochód stanowi potężny środek zaopatrzenia Narodu w narzędzia walki i gospodarki, daje niezbędne do osiągnięcia celów politycznych środki materialne.

Naczelną zasadą gospodarki narodowej jest sprawiedliwy podział dochodu społecznego. Każdy Polak musi mieć zapewnione osiągnięcie niezbędnej do życia wysokości dochodu osobistego. Skutkiem tego będzie zmniejszenie zysku wielu osób, zarabiających obecnie ponad potrzeby. Wszelkie jednak wyrzeczenia się muszą być poniesione, aby jakiegokolwiek Polaka nie odgradzała nędza od twórczości narodowej. Nad spełnieniem tego czuwać będzie Organizacja Polityczna Narodu za pośrednictwem aparatu bankowo -rozdzielczego. W gospodarce narodowej wielkość zysku uzależniona będzie od tego, czy ogół zdołał zaspokoić swoje niezbędne potrzeby. Jeśli tak, to zyski z użytkowania własności pracą mogą wzrastać dowolnie, aż stworzą możliwości ogólnego podniesienia stopy życiowej.

16. Przebudowy gospodarczej dokona Organizacja Polityczna Narodu; stworzy ona nowy ustrój, kierować będzie gospodarką przez swoje sekcje zawodowe

Organizacja Polityczna Narodu kierować będzie całokształtem zagadnień, związanych z gospodarką narodową.

Ogólna gospodarka planowa jest niezbędna dla dokonania przebudowy ustroju społeczno-gospodarczego, zwalczenia bezrobocia i urzeczywistnienia pełnej obronności gospodarczej państwa. Gospodarki tej nie może prowadzić biurokracja państwowa. Nie można także pozostawić gospodarki planowej zrzeszeniom, nie wychowanym ideowo i moralnie, dbającym przede wszystkim o własny interes. Muszą ją prowadzić siły fachowe, kierowane ideą polityczną. Dlatego też członkowie Organizacji Politycznej Narodu grupowani będą dla celów ogólno politycznych na zasadzie terytorialnej, a oprócz tego, dla celów gospodarczych – na zasadzie zawodowej.

Sekcje zawodowe Organizacji Politycznej Narodu kierować będą polityką gospodarczą, stać na straży moralności i planowości w gospodarce.

17. Wyzwolone przez przełom, siły duchowe Narodu, praca dziś bezrobotnych, pieniądze, odebrane żydom i obcym, pasożytującym kapitalistom – będą podstawą do wielokrotnej rozbudowy gospodarki narodowej.

Warunkiem niezbędnym trwałej poprawy gospodarczej jest przełom narodowy, wstrząs, który wydobędzie dotychczas nieuświadomione siły i zdolności, nowe kierownictwa i nowe zaufanie. Jedynie siły, wyzwolone przez przełom, mogą dostarczyć nowych środków pieniężnych, jakich wymaga budowa gospodarcza Wielkiej Polski. O zaufaniu do pieniądza nie decyduje, bowiem stopień pokrycia w złocie, lecz przede wszystkim wielkość zorganizowanych sił narodowych, kierujących państwem i jego gospodarstwem. Po przełomie zaś wszyscy Polacy, zarówno ci, którzy obecnie pracują, jak i ci, którzy są dziś bezrobotni, tworzyć będą zorganizowaną pracą wielkość Narodu.

Zaufanie do sił narodowych, wyzwolonych przez przełom, dostarczy kredytu, kapitał początkowy należy wydobyć przede wszystkim stamtąd, gdzie nieprawnie leży. Gospodarka narodowa uzyska wstępne środki kapitałowe drogą odebrania majątków żydom i wywłaszczenia obcych kapitałów, działających na szkodę państwa.

W przyszłości kapitał zagraniczny będzie mógł działać w Polsce tylko wyjątkowo, na zasadzie specjalnej umowy z państwem.

18. Podstawą ustroju rolnego – samodzielne, pełnorolne, niepodzielne gospodarstwo chłopskie, utworzone przez parcelację i komasację.

Podstawą zdrowego ustroju rolnego jest jednostka gospodarcza, która pozwoli właścicielowi prowadzić wytwórczość, zdolną zapewnić mu odpowiednią stopę życiową, oraz zaspokoić potrzeby fizyczne i kulturalne. Gospodarstwo chłopskie będzie całkowicie samodzielną jednostką produkcyjną, o charakterze możliwie wszechstronnym. Dzielenie gospodarstw chłopskich jakąkolwiek drogą będzie zakazane, w celu zachowania niezbędnej pełnorolności. W celu uzdrowienia ustroju rolnego zostanie przeprowadzona parcelacja bez odszkodowania oraz komasacja, z zapewnieniem bytu dotychczasowym właścicielom.

19. Istnienie większej własności rolnej, prywatnej i publicznej dopuszczone zostanie wyjątkowo w niewielkiej ilości ze względów produkcyjno-gospodarczych.

Istnieją takie rodzaje gospodarki wiejskiej (np. hodowla nasion), gdzie ze względu na rezultaty ekonomiczne gospodarowanie może się odbywać t ylko na większych obszarach, gdyż inaczej nie osiąga celu. W takich razach zostanie utrzymana większa własność wiejska, publiczna i prywatna, za wyjątkiem lasów, które będą upaństwowione.

W interesie gospodarstwa narodowego zostanie zachowana niezbędna, niewielka ilość wzorowo prowadzonych majątków ziemskich, publicznych lub prywatnych. Istnienie tych ośrodków jest uzasadnione koniecznością regulowania produkcji rolnej.

20. Każda wieś będzie jednostką terytorialną Orgazizacji Politycznej Narodu. Chłopska sekcja zawodowa kierować będzie wsią, jako organizacją gospodarczą.

Organizacja Polityczna Narodu stworzy z każdej wsi określoną hierarchicznie jednostkę organizacyjną, urzeczywistniającą zasadę rządu uświadomionych narodowo obywateli. Gromada wiejska, zorganizowana w szeregach Organizacji Politycznej Narodu, czuwać będzie nad gospodarką wsi przez chłopską sekcję zawodową. Sekcja zawodowa gromady wiejskiej regulować będzie produkcję poszczególnych gospodarzy, powoła ona do życia odpowiednie spółdzielnie wytwórcze i spożywcze, oraz utworzy określone grupy, korzystające ze wspólnych narzędzi rolniczych.

21. Organizacja Polityczna Narodu, przebudowując gospodarstwo, da chłopu miejsce w rozbudowanym i odżydzonym rzemiośle, handlu i przemyśle, otworzy mu drogę do miasta.

Nadmiaru ludności wiejskiej nie można skazywać na głodową wegetację na wsiach, musi ona znaleźć miejsce w miastach. Najbliższym terenem rozwoju wsi będą małe miasta, rzemiosło i handel rolny. Chłopi stworzą warstwę mieszczańską o charakterze rdzennie polskim. Warstwa taka jest niezbędna dla Narodu. Pochodzenie jej będzie zespalało wieś i ułatwiało przenikanie kultury na wieś, a niezużytych sił duchowych chłopa do miasta.

22. Wszelki przemysł, gsdzie decydującym źródłem zysku nie jest praca właściciela, zostanie wywłaszczony.

Uzasadnieniem własności jest osobista kierownicza lub wykonawcza praca użytkującego ją właściciela. Gdzie nie ma osobistej pracy kierowniczej, lub wykonawczej i osobistej odpowiedzialności jednostkowej, tam nie będzie własności. Decydować o tym będą sekcje zawodowe przemysłu Organizacji Politycznej Narodu.

Własność bezimienna, oparta na papierach na okaziciela, jak w spółkach akcyjnych, własność bez odpowiedzialności – rozdzielają zysk od pracy i dlatego nie będą miały miejsca w Wielkiej Polsce.

Przemył wojenny, zakłady użyteczności publicznej, wszelkie zakłady o charakterze monopolu, kopalnie surowców ulegną wywłaszczeniu i upaństwowieniu.

23. Sekcje zawodowe Organizacji Politycznej Narodu rozbudują planowo przemysł i zorganizują produkcję.

Życie gospodarcze przemysłu tworzy ważną materialną podstawę politycznej i kulturalnej siły Narodu. Dlatego też poszczególne jego dziedziny muszą być dostosowane do potrzeb Narodu i zaspokajać określone wymagania. W tym celu: 1. działalność wszystkich przedsiębiorstw, zarówno upaństwowionych jak i prywatnych, odbywać się będzie według ustalonego planu, 2. produkcja będzie zorganizowana i nastawiona na zaspokojenie powszechnych potrzeb, 3. banki przeprowadzą szeroką akcję finansowania nowych, niezbędnych gałęzi produkcji, a przede wszystkim przemysłu wojennego.

Odpowiedzialność za opracowanie i kontrolę wykonania planu gospodarczego przemysłu ponosić będą sekcje zawodowe Organizacji Politycznej Narodu.

24. Handel hurtowy będzie publiczny, handel detaliczny będzie prywatny.

Gospodarka narodowa ponosi wielkie straty przez zbędne pośrednictwo. Hurt nie może być źródłem zysku, nie może powiększać rozpiętości cen przemysłowych i rolniczych, musi służyć zaspokajaniu potrzeb społecznych. Hurtownie handlu rolnego przejśc powinny w ręce spółdzielni, hurtownie produktów przemysłowych, nie sprzedawanych bezpośrednio przez producenta, będą prowadzone przez publiczne zrzeszenia zawodowe pod nadzorem sekcyj zawodowych Organizacji Politycznej Narodu.

Publiczny charakter handlu hurtowego uniemożliwi prywatnym posiadaczom wywieranie nacisku na dalsze ogniwa pośredników i prowadzenie egoistycznej polityki handlowej. Publiczne hurtownie będą wywierały celowy wpływ na kształtowanie się cen w handlu detalicznym, prywatny zaś detalista, organicznie związany z odbiorcą, da zapotrzebowaniami wierny obraz popytu na poszczególne towary. Pozwoli to celowo rozwijać produkcję.

25. Wszystkie instytucje kredytowe będą w ręku państwa lub organizacji publiczno-prywatnych, powołanych przez sekcje zawodowe Organizacji Politycznej Narodu.

Banki stanowią potężne narzędzie kierowania i kontrolowania gospodarstwa. W ustroju kapitalistycznym banki rozbudowywały gospodarkę, a podporządkowując ją prywatnym interesom jednostek – stanowiły ośrodek wpływów politycznych i ekonomicznych ludzi pieniądza. Jest to zjawisko zasadniczo niemoralne. Inaczej będzie w ustroju Wielkiej Polski. Tam banki będą narzędziem ekonomicznej polityki, będą służyć celom podporzątkowania gospodarstwa interesowi Narodu, zgodnie z planem gospodarczym.

WIELKA POLSKA – A NARODY.

26. Misją dziejową Polski jest stworzenie epoki chrześcijańskiego nacjonalizmu, zdobycie Wschodu Europy dla cywilizacji chrześcijańskiej i zorganizowanie narodów słowiańskich.

Tylko ten naród może być nazwany wielkim, który posiada świadomość swej roli w świecie, a wysiłki wszystkich jego członków zmierzają do wspólnych celów nie przez nakaz mechaniczny, lecz przez wewnętrzne przekonanie, świadomość i wolę. Misją dziejową naszego Narodu są te zadania, które tylko nasz Naród, a nie żaden inny spełnić może w świecie.

Zjawiskiem, które zmienia oblicze cywilizowanego świata, jest wystąpienie świadomych narodów, jako najwyższych związków społecznych. Przyszłość dziejów świata zależy od tego, czy narody pójdą drogą prawdy bezwzględnej, którą przechowuje katolicyzm, czy też błąkać się będą na manowcach przemijających doktryn. Dziś myśl narodów europejskich gubi się w sprzecznościach. Polacy są Narodem jednolicie i głęboko katolickim. Myśl narodowa Polski budowana jest na prawdach katolickich, a myśl religijna polska przepojona jest duchem miłości dla Narodu. Dlatego rolą naszego Narodu jest stworzyć cywilizację prawdziwie chrześcijańską i prawdziwie narodową zarazem. Polska pierwsza wyjdzie ze splotu sprzeczności i da innym narodom wzór nowego ustroju.

Pomiędzy obszarem dawnej cywilizacji zachodnio-rzymskiej a obszarem cywilizacji bizantyjskiej leży Europa środkowa. Tu Chrobry zakładał trzecie imperium, panując w Polsce nad Dunajem i w Kijowie. Tu, wśród narodów o budowie społecznej i kulturalnej, odrębnej od zachodu i wschodu, jest miejsce na trzecią cywilizację polską, chrześcijańską, idącą na podbój Wschodu. Europa środkowa jest w przeważającej mierze słowiańska. Wspólne źródło mowy, wierzeń i obyczajów rworzy jedność psychiczną i kulturalną Słowian. Potrzeba jednolitej linii politycznej, potrzeba ośrodka słowiańszczyzny. Tym ośrodkiem może być tylko Polska i musi być nim Polska dla Wschodu i Południa Europy.

27. Katolickie Państwo Polskiego Narodu poprowadzi przeciw komunizmowi i pangermanizmowi narody środkowej Europy.

Na wschód od Polski odbywa się mobilizacja mas do walki o panowanie komunizmu nad światem. Na zachód od Polski odbywa się mobilizacja mas o panowanie germańskiej rasy panów nad światem. Przyszłość świata ocalić może tylko zorganizowanie narodów środkowo europejskich od zatoki Fińskiej po Adriatyk i morze Czarne, narodów o wspólnej chrześcijańskiej cywilizacji, zagrożonej od wschodu i zachodu.

Walkę idei, a gdy zajdzie potrzeba i walkę narodów z każdą z tych wrogich sił – poprowadzić musi Polska na czele narodów Europy.

DROGA DO WIELKIEJ POLSKI.

28. Przez przełom narodowy – do Wielkiej Polski. Do przełomu narodowego – przez wolę i ofiarę młodego pokolenia.

Opracowane i ogłoszone przez komitet redakcyjny Ruchu Młodych

Pod przewodnictwem Bolesława Piaseckiego

Skład Komitetu:

S. Cimoszyński, Z. Dziarmaga, W.J. Grabski, W. Kwasieborski, T. Lipkowski, A.J. Reutt, M. Reutt, W. Rościszewski, W. Staniszkis, O. Szpakowski, B. Świderski, A. Świetlicki, W. Wasiutyński

Deklaracja Obozu Narodowo- Radykalnego

W poczuciu odpowiedzialności dziejowej wobec Narodu, przedstawiciele młodego pokolenia polskiego stwierdzają:

że wielkie przemiany społeczne, wstrząsające podstawami całego dzisiejszego świata, wymagają nowych metod, nowych haseł i nowych ludzi;

że szerzący się kryzys, oraz pogłębiająca się stale nędza ludności polskiej, domagają się stanowczego zerwania z obecnym ustrojem i zdecydowanie narodowej polityki gospodarczej;

że istniejące dotychczas ugrupowania polityczne zbyt wrosły w dzisiejsze stosunki, aby mogły się im przeciwstawić, a będąc rozdarte sporami o przeszłość, nie są zdolne skupić wszystkich zdrowych sił Narodu do walki o przyszłość Polski;

że wreszcie ruch, zmierzający do uzdrowienia stosunków moralnych, politycznych i gospodarczych w Polsce, nie może obejść się bez skrystalizowanego wyrazu i bez organizacyjnej odrębności; nawiązując do dawnych wielkich ideałów ruchu wszechpolskiego – powołują do życia „Obóz Narodowo-Radykalny”.

Obóz Narodowo-Radykalny, wychodząc z pokolenia, które na polach bitew walczyło o istnienie i granice Polski, – i w zrozumieniu wartości tej ofiary, – chyli czoła przed krwią przelaną dla Polski, bez względu na to, kiedy i w jakich formacjach została przelana, a piętnuje tych, którzy na ofiarach krwi budują własne korzyści. Obóz Narodowo-Radykalny jest dalszym ciągiem Ruchu Młodych, obejmującym pokolenia wychowane bądź w czasie wojny bądź już w niepodległej Ojczyźnie. Ruch ten potrafił kiedyś na łamach akademickich oczyścić życie młodzieży z wpływów żydowskich, a jako Obóz Wielkiej Polski – objąć szerokie masy chłopów, robotników, mieszczan i inteligentów, zatrzeć różnice klasowe i dzielnicowe i sprawić, że młode pokolenie jest najbardziej polskie z krwi i ducha.

Obóz Narodowo-Radykalny stoi na gruncie zasad Katolickich, w szczególności zaś dążyć będzie do tego, by prawodawstwo zapewniało wychowanie chrześcijańskie młodych pokoleń, wzięło pod opiekę zadania rodziny i umożliwiło oparcie życia politycznego i gospodarczego na podstawach moralności katolickiej.

Obóz Narodowo-Radykalny wychodzi z założenia, że w Państwie Polskim gospodarzem winien być Naród Polski, zorganizowany jako jedna niepodzielna całość. Na powyższej zasadzie opiera następujące wytyczne, które staną się podstawą programu uchwalonego na pierwszym zjeździe wszechpolskim Obozu Narodowo-Radykalnego.

Państwo Polskie winno objąć swym zasięgiem kulturalnym i politycznym i swymi granicami wszystkie ziemie zamieszkałe zwartą masą przez Polaków, oraz pozostające pod wpływem polskiej cywilizacji.

Państwo Polskie powinno być organizacją zbrojną narodu, w której duch żołnierski przenika Naród, a duch narodowy armię, służba zaś wojskowa stanowi zaszczytny obowiązek każdego Polaka i najważniejszy etap wychowania narodowego.

W Państwie Polskim prawa publiczne posiadać mogą tylko ci, którzy są dziedzicami cywilizacji polskiej, lub godni są stać się jej współtwórcami. Ludność ruska i białoruska winna posiadać pełne prawa obywatelskie. Żyd nie może być obywatelem Państwa Polskiego i – póki jeszcze ziemie polskie zamieszkuje – powinien być traktowany jedynie jako przynależny do państwa.

Dzisiejszy ustrój gospodarczy, opierający się na niesprawiedliwości społecznej, będący źródłem wpływów żydowskich, oraz nędzy i wyzysku polskich mas pracujących, musi być obalony, .jako niemoralny i szkodliwy dla Narodu. Narodowy ustrój gospodarczy winien być oparty na nowym człowieku, wychowanym w zasadach chrześcijańskich i świadomym swych obowiązków wobec Narodu. Własność prywatna. będąc funkcją społeczną powinna być chroniona przez prawo jako podstawa bytu rodziny, nie zaś jako źródło wyzysku i nadużyć.

Naród Polski winien być właścicielem bogactw naturalnych kraju i jedynym ich gospodarzem. Naczelnym celem gospodarki narodowej jest zapewnienie bytu każdemu Polakowi, a całemu narodowi niezależności gospodarczej, niezbędnej do posiadania niepodległości politycznej. Wytwórczość polska, uniezależniona od koniunktury światowej, zaspokoić powinna wszystkiej istotne potrzeby gospodarstwa narodowego.

Prawo do posiadania ziemi polskiej ma przede wszystkim chłop polski. Państwo powinno dążyć do wytworzenia największej ilości drobnych i średnich gospodarstw przez parcelację wielkich. obszarów rolnych (latyfundiów). Żydowskie pośrednictwo w handlu produktami rolnymi będące źródłem nędzy. wsi polskiej musi być usunięte.

Ciągłe zmniejszanie majątku narodowego przez kapitał międzynarodowy winno być przerwane przez wywłaszczenie: i unarodowienie zakładów użyteczności publicznej, oraz wielkich przedsiębiorstw górniczych, hutniczych i elektrowni, opartych na kapitale obcym.

Każdy Polak ma prawo do pracy w Polsce. Państwo Polskie winno stworzyć warunki umożliwiające powstawanie małych zakładów rzemieślniczych i przemysłowych. Bezrobotni Polacy ze wsi i miast winni znaleźć zajęcie w handlu, przemyśle i rzemiośle. Emigrować z Polski powinni Żydzi, nie zaś zmuszani do tego nędzą chłop i robotnik polski. Odżydzenie miast i miasteczek polskich jest niezbędnym warunkiem zdrowego rozwoju gospodarstwa narodowego.

Ustrój narodowy Państwa oparty być musi na hierarchii ofiarności, hierarchii wynikających ze stopnia związania losów każdego Polaka z losami Narodu jako całości, nie zaś na hierarchii pieniądza i materialistycznym stosunku do państwa, na czem oparte są dzisiejsze nastroje, zarówno parlamentarne jak i policyjne. Władzę w Państwie winna sprawować hierarchiczna organizacja narodu, w której każdy Polak na właściwym terenie współdziała w rządach narodowych. Ustrój narodowy przywrócić musi powagę i rządy prawa, odrodzenie godności osobistej Polaka i zastąpić rządy mechanicznej siły rządami autorytetu państwa. Zajmowanie wyższego stanowiska w organizacji politycznej Narodu nakładać będzie na każdego większe obowiązki i większą odpowiedzialność, nie zaś stawać się źródłem przywilejów i korzyści. Obóz Narodowo-Radykalny opierając się na tych zasadach, zwalczać będzie zdecydowanie wszystko, co godzi w całość Narodu Polskiego, a przede wszystkim międzynarodowe organizacje komunistyczne, masońskie i kapitalistyczne.

Obóz Narodowo-Radykalny przystępuje do pracy z głęboką wiarą, że program jego skupi pod sztandarami narodowo-radykalnymi całe młode pokolenie polskie, a jego praca i walka doprowadzi do wywołania wielkiego ruchu i urzeczywistnienia idei. Wielkiej Polski.
 Tymczasowa siedziba sekretariatu Obozu Narodowo-Radykalnego mieści się w Warszawie, przy ul. Świętojańskiej 17 m. 3. Godziny urzędowania sekretariatu – codziennie 11-13.

Komitet organizacyjny Obozu Narodowo-Radykalnego:

(-) Władysław Dowbor, (-) Tadeusz Gluziński, (-) Jan Jodzewicz, (-) Jan Mosdorf, (-) Mieczysław Prószyński, (-) Tadeusz Todtleben, (-) Wojciech Zaleski, (-) Jerzy Czerwiński.

Niech Żyje Wielka Polska!

Warszawa 14 kwietnia 1934 roku.

Katolickie Państwo Narodu Polskiego

STRZEGOM 027 

Ewolucja ideowa polskiego ruchu narodowego od tak zwanego pozytywizmu do idei totalitarnego państwa katolickiego. W międzywojniu ruch narodowy dopiero tworzył, kształtował i krystalizował swoja ideę przewodnią, odchodząc od instrumentalnego traktowania religii katolickiej do jej pełnej gloryfikacji i uczynienie z niej swojej bazy matki na której opierały się fundamenty ideologi narodowej. W ówczesnej Europie polski ruch narodowy wpisywał się w szerszy nacjonalizm katolicki występujący w takich krajach jak Hiszpania, Rumunia, Belgia, Słowacja, Chorwacja, Portugalia, czy po części Włochy. Dzisiaj mało się mówi o dążeniach i celach polskich narodowców, szczególnie tych ONR gdyż to oni najdobitniej i jasno stawiali sprawę. Należny sobie zadać pytanie czym jest to spowodowane że dzisiaj tak mało się mówi o katolickim charakterze państwa w myśli narodowej międzywojnia ? Czyżby był to współczesny syndrom laicyzacji społeczeństwa, a może problem jest bardziej złożony ? Narodowcy międzywojnia nie wstydzili mówić się o Bogu i wierze, dzisiaj jest to temat tabu albo co najwyżej traktowany jako prywatna sprawa, gdzieś został zagubiony duch narodu który tkwi w jego istocie, co przepięknie ujął Roman Dmowski w swoich stwierdzeniach.

Parę cytatów głównych ideologów idei narodowej międzywojnia.

– „Jesteśmy katolikami nie tylko dlatego, że Polska jest katolicka, bo gdyby nawet była muzułmańska, prawda nie przestała by być prawdą, tylko trudniejszy i boleśniejszy byłby dla nas, Polaków dostęp do niej. Jesteśmy katolikami nie tylko dlatego, że doktryna katolicka lepiej rozstrzyga trudności a dyscyplina konflikty, ani dlatego, że imponuje nam organizacja hierarchiczna Kościoła zwycięska przez stulecia, ani dlatego wreszcie, że Kościół ocalił i przekazał nam w spuściźnie wszystko to, co w cywilizacji antycznej było jeszcze zdrowe i nie spodlone, ale dlatego, że wierzymy, iż jest Kościołem ustanowionym przez Boga.”

Jan Mosdorf

* Źródło: Wczoraj i Jutro, 1938

Jesteśmy fanatykami, bo tylko fanatycy umieją dokonać wielkich rzeczy. Nienawidzimy kompromisu: jest to nie tylko cechą młodości naszej, ale ducha czasów, w których żyjemy.

Jan Mosdorf

* Źródło: Wczoraj i Jutro, 1938

„Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie, w znacznej mierze stanowi jej istotę. Usiłowanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polskości, oderwania narodu od religii i od Kościoła, jest niszczeniem samej istoty narodu.”

Roman Dmowski

Naród szczerze, istotnie katolicki musi dbać o to, ażeby prawa i urządzenia państwowe, w których żyje, były zgodne z zasadami katolickimi i ażeby w duchu katolickim były wychowywane jego młode pokolenia.

Roman Dmowski

Nie trzeba dowodzić, że upadek narodów katolickich pociągnąłby za sobą upadek roli i wpływu Kościoła katolickiego. To też w sferach kościelnych z surową krytyką występowano wobec pewnych skrajności nacjonalizmu, ale na ogół uważano za bardzo pomyślny objaw budzenie się energii narodowej w społeczeństwach katolickich. Tym bardziej, że razem z odrodzeniem myśli narodowej szedł zwrot ku katolicyzmowi, ogarniający znaczną liczbę ludzi, którzy pod wpływami prądów XIX wieku od niego się byli oddalili.

Roman Dmowski

„Państwo polskie jest państwem katolickim. Nie jest nim tylko dlatego, że ogromna większość jego ludności jest katolicką, i nie jest katolickim w takim czy innym procencie. Z naszego stanowiska jest ono katolickim w pełni znaczenia tego wyrazu, bo państwo nasze jest państwem narodowym, a naród nasz jest narodem katolickim.
To stanowisko pociąga za sobą poważne konsekwencje. Wynika z niego, że prawa państwowe gwarantują wszystkim wyznaniom swobodę, ale religią panującą, której zasadami kieruje się ustawodawstwo państwa, jest religia katolicka, i Kościół katolicki jest wyrazicielem strony religijnej w funkcjach państwowych.
Mamy w łonie naszego narodu niekatolików, mamy ich wśród najbardziej świadomych i najlepiej spełniających obowiązki polskie członków narodu. Ci wszakże rozumieją, że Polska jest krajem katolickim i postępowanie swoje do tego stosują. Naród polski w znaczeniu ściślejszym, obejmującym świadome swych obowiązków i swej odpowiedzialności żywioły, nie odmawia swoim członkom prawa do wierzenia w co innego, niż wierzą katolicy, do praktykowania innej religii, ale nie przyznaje im prawa do prowadzenia polityki, niezgodnej z charakterem i potrzebami katolickimi narodu, lub przeciw katolickiej.”

Roman Dmowski „Kościół, naród i państwo”

„Obóz narodowy to jest nie tylko strategia polityczna i koncepcja polityki zagranicznej, ale to jest także i ideologia. Jest to przede wszystkim idea narodowa. Przedmiotem troski tego obozu nie jest interes tej czy innej klasy społecznej, nie jest to także zaspokojenie potrzeb poszczególnej jednostki, nie są wreszcie cele międzynarodowe, ale jest to dobro narodu. Można by polską ideę narodową – to znaczy ideologię „endecji” – nazwać nacjonalizmem, gdyby nie to, że słowo to nabrało w dzisiejszych czasach nieco innego znaczenia. Ale dobro narodu nie jest w pojęciu polskiego obozu narodowego dobrem najwyższym. Dobrem najwyższym jest Bóg. Dobro narodu, tak samo, jak dobro poszczególnej rodziny, podporządkowane być musi prawu moralnemu. Ideologia obozu narodowego to ideologia Boga i ojczyzny”.

Jędrzej Giertych „Polski obóz narodowy”

„Polska od nas wymaga, byśmy byli pokoleniem wielkim. My pokoleniem wielkim będziemy. Nie zawiedzie się na nas historia. Rozumiemy nasze obowiązki i mamy wolę obowiązkom tym sprostać. Idziemy, rwiemy się do czynu. Ramiona nam się prężą do pracy, palą się nam głowy i serca. Z wiarą w Boga i Ojczyznę, z wolą dozgonnej Im służby wchodzimy w życie, idziemy objąć wszystkie posterunki. My, synowie odrodzonej Polski, nowe pokolenie!” (str. 119 – jest to ostatni akapit książki),

„Istotą tego, co się dzisiaj w świecie dzieje, jest walka świata chrześcijańskiego z antychrześcijańskim. Po raz drugi od czasu narodzenia się islamu i od jego podbojów, które przekształciły w dziedziny muzułmańskie rozległe kraje, ongiś na wskroś chrześcijańskie (Syrię, Palestynę, Małą Azję, cały w ogóle Bliski Wschód, a dalej Egipt, Afrykę Północną, tę Afrykę Północną, która wydała świętego Augustyna, a wreszcie Konstantynopol i większą część Półwyspu Bałkańskiego, a nawet część Hiszpanii), po raz drugi od owej groźnej epoki, narodziły się w świecie siły, uosobione w komuniźmie, a przelotnie także w hitleryźmie, które sprzysięgły się na to, by świat chrześcijański, by religia chrześcijańska, by cywilizacja oparta o podstawy chrześcijańskie, by cały w ogóle byt narodów, odwiecznie żyjących życiem chrześcijańskim, doprowadzić do ostatecznej zagłady”.

Jędrzej Giertych „My nowe pokolenie”

„To właśnie my reprezentujemy postęp. My mamy przyszłość przed sobą. My w coraz większej powszechności naszej wiary zdobywamy dowód na potwierdzenie słuszności naszego poglądu, iż nie ma sprzeczności między największą nawet głębią nowoczesnej, przez wiek XIX stworzonej, lub skontrolowanej wiedzy, a najbardziej prostą, powiedzmy nawet prostaczą, właściwą maluczkim pobożnością i wiarą”. ( str. 23 – Służba Bogu)

Jędrzej Giertych

Z deklaracji ideowej Obozu Wielkiej Polski, która nie zostawia żadnych złudzeń co do istoty państwa i jego charakteru katolickiego.

2. Celem naszego narodu, w pojęciu Obozu Wielkiej Polski, jest stać się narodem wielkim, zarówno w życiu wewnętrznym państwa, jak w stosunkach międzynarodowych. Wielkim jest naród, który wysoko nosi sztandar swej wiary, swej cywilizacji i swej państwowości. Działalność Obozu zmierza do tego, ażeby Polacy sami czcili i nakazywali innym cześć dla swej wiary, dla cywilizacji polskiej i dla państwa polskiego.

3. Wiara narodu polskiego, religia rzymskokatolicka, musi zajmować stanowisko religii panującej, ściśle związanej z państwem i jego życiem, oraz stanowić podstawę wychowania młodych pokoleń. Przy zapewnionej ustawami państwowymi wolności sumienia – zorganizowany naród nie może tolerować, ażeby jego wiara była przedmiotem ataków lub doznała obrazy z czyjejkolwiek strony, ażeby religią frymarczono dla jakichkolwiek celów lub prowadzono zorganizowana akcje w celu rozkładu życia religijnego narodu.

Ideologia i program Obozu Narodowo – Radykalnego

Wiara

Podstawowym postulatem polskiego ruchu narodowego, przejętym i kultywowanym przez ONR, było silniejsze związanie narodu z zasadami religii katolickiej. Osobę Boską uznawano za najwyższą wartość i nadprzyrodzony cel życia człowieka. Szczera i żarliwa religijność działaczy ONR miała swoje odbicie we wszystkich niemal punktach ich programu politycznego. Kościół, posiadający silna pozycje w społeczeństwie polskim uznawano za naturalnego sojusznika i pomocnika w sprawowaniu rządów. Odżegnywano się jednak od instrumentalnego traktowania religii i wykorzystywania jej w walce politycznej. Przyszła Polska miała być katolicka z głębi swej treści, ponieważ mieli ją zbudować ludzie wychowani w duchu nauki Kościoła. o kształcie nowego państwa nie miało decydować duchowieństwo, lecz sami działający na niwie politycznej katolicy. Kościół głoszący prawdy wiary katolickiej uznawano jednak za najważniejszą instytucję w państwie, strażnika moralności i wychowawcę narodu.
Edukacja i wychowanie

Z programu ideowego(Zielony Program) RNR- FALANGA

Zasady Programu Narodowo-Radykalnego(1937rok)

Polska stoi w przededniu przełomu.

Ginie zbankrutowana w Europie epoka materializmu, ginie świat dowolnej moralności – załamują się rządy tajnych organizacji, rozsypuje się w gruzy kapitalistyczny ustrój wszechwładzy pieniądza.

Nadchodzi nowa epoka – Ruch Młodych jest wyrazem jej dążeń. Wiara w prawdy bezwzględne jest istotą ducha czasów nowych. Jednostka – otrzymując bezwzględną podstawę do oceny wszelkich zjawisk – staje się zdolna wywierać świadomy wpływ na bieg życia. Ludzie czasów nowych działają, hierarchicznie zorganizowani, powszechną wolą wychowywania całego Narodu w imię prawd bezwzględnych.

PRAWDY BEZWZGLĘDNE.

1. Bóg jest najwyższym celem człowieka.

Cel ostateczny jednostki jest nadprzyrodzony, życiowe działania muszą być skierowane do osiągnięcia szczęścia w bezwzględnej, najwyższej wartości – Bogu. W Bogu, którego stosunek do ludzi ujmuje i tłumaczy religia katolicka.

2. Drogą człowieka do Boga – praca dla Narodu.

Cel nadprzyrodzony człowieka – zbliżenie się do Boga – może być osiągnięty tylko przez najwyższy rozwój wartości duchowych jednostki. Najwyższy poziom rozwoju duchowego zdobywa zdrowa duchowo i fizycznie jednostka przez pracę dla Narodu, która rozwija szlachetne, bezosobiste wartości charakteru, zmusza umysł do osiągnięcia najwyższego poziomu.

Przyszłość związała bezpośrednio i uzależniła wartość duchową Polaków od stanu środowiska narodowego, w którym się urodzili, wychowali i żyją. Ten tysiącletni związek jednostki z Narodem nakazuje tym bardziej każdemu Polakowi pojmowanie pracy dla Polski, jako warunku osiągnięcia pełnego rozwoju własnych wartości duchowych, rozwoju, przybliżającego człowieka do jego celu ostatecznego – Boga.

W kręgu idei Katolickiego Państwa Narodu Polskiego

CYTAT – „Młodzi”, krytykując liberalizm jako katolicy sięgali takŜe i po jego katolicką krytykę
znajdując w niej uzasadnienie swoich poglądów. Rozglądając się za nowym systemem silnej
władzy zaczęli dostrzegać właściwości państwa przed liberalnego, a w szczególności
średniowiecznego, które nie będąc pluralistycznym jednak zapewniało autonomię jednostkom
i stanom oraz innym korporacjom czego nie da się powiedzieć o władzy państwa
faszystowskiego o charakterze totalnym

Swoisty mediewalizm stał się więc waŜnym
współczynnikiem ideologii „młodych”. Jego wyrazem była przetłumaczona na język polski
przez narodowca Reutta ksiąŜka rosyjskiego filozofa Mikołaja Bierdiajewa pt. Nowe
średniowiecze.
Autor ten głosił, iŜ: „renesans zawiódł, zawiodło oświecenie. Zawiodły rewolucje
inspirowane przez ludzi oświecenia , załamały się nadzieje, które w nich pokładano”

Bierdiajew w swojej ksiąŜce domagał się naczelnej roli w kulturze dla religii. WyraŜał
przekonanie, Ŝe „religia nie moŜe być sprawą prywatną, jak chcą tego czasy nowoŜytne(…).
Religia staje się w najwyŜszym stopniu sprawą ogólną, wszech ogólną i wszystko
określającą”

Filozof ten zapowiadał teŜ planowy regres i ucieczkę od świata techniki oraz walki z
przyrodą
„Młodzi” endecji zaczęli teŜ interpretować dzieje Europy jako pasmo walk
„propagandy wywrotowej” z duchem chrześcijaństwa, co osiągnęło swoje apogeum w dobie
oświecenia, którego płodem był właśnie liberalizm i cały wiek XIX-ty, wiek sekularyzacji i
kształtującej się „nowoczesności”.
Niektórzy z nich nawet z tęsknotą zwracali się do epoki saskiej, jako ostatniego przed
oświeceniowego etapu naszej historii, wolnego od wpływów oświeceniowej filozofii na czele
z racjonalizmem. O ile włoski faszyzm posiłkował się filozofią neohegeliańską to w endecji
Por. Ks. F. Sarda y Salvany, Liberalizm jest grzechem ,Poznań 1995. passim.
Mussolini głosił: „Państwo jest absolutem, wobec którego jednostki i grupy są czymś względnym. Jednostki i
grupy dają się bowiem pomyśleć o tyle, o ile istnieją w państwie.(…) Tak więc dla faszysty wszystko mieści się
w państwie i poza państwem nie istnieje nic ludzkiego ani duchowego, ani tym bardziej nie posiada
jakiejkolwiek wartości”, B. Mussolini, Doktryna faszyzmu, Warszawa 1935, s. 12,32.
M. Bierdiajew, Nowe średniowiecze, Warszawa 1936, s. 40.
T. Gruziński, Cele i drogi propagandy wywrotowej, Warszawa 1927, passim.
końca II Rzeczypospolitej zbliŜoną rolę zaczął odgrywać neotomizm

Tak więc przyjęta
wówczas w obozie narodowym filozofia człowieka zbliŜała się do personalizmu z tendencją
do jego całkowitej absorpcji, co eliminowało indywidualizm, jak i wszelkie formy
kolektywizmu zarówno faszystowskiego, jak i skrajnie lewicowego. Wyłaniał się więc system
tzw. „trzeciej drogi”, plasujący się pomiędzy demokracją i totalizmem. Zapowiadano powrót
„ku źródłom”, rozumiejąc pod tym pojęciem wartości, które usunęła w cień rewolucja
francuska i spowodowany przez nią przewrót realizujący się potem w Europie w ciągu całego
XIX-tego wieku.
Wspomniany wyŜej mediewalizm zaznaczył się bardzo wyraźnie równieŜ w myśli
gospodarczej czego świadectwem stała się popularna ksiąŜka Adama Doboszyńskiego pt.
„Gospodarka narodowa”. Autor kierował ją do osób, które jak to sam pisał, chcą doprowadzić
do „ulepszenia świata na drodze chrystianizmu”
Doboszyński planował likwidację nie
tylko wielkiego kapitału w Polsce ale i wielkiego przemysłu. Negował cały model ówczesnej
cywilizacji industrialnej i związanego z nią ducha kapitalizmu, jako etycznie nagannego.
Uznał nawet poziom rozwoju gospodarczego ówczesnej Polski za wystarczający.
Przeciwstawnym do koncepcji Doboszyńskiego był inny pogląd na rozwiązanie
problemów gospodarczych Polski, który reprezentował równieŜ endecki ekonomista ze
starszego pokolenia profesor Roman Rybarski. Propagował on rozwój rodzimego kapitalizmu,
bardzo sceptycznie ustosunkowując się do mediewalnych koncepcji Doboszyńskiego

Jednak jego wpływ w obrębie endecji z biegiem czasu stawał się coraz mniejszy. W końcu
wraz z tzw. grupą profesorską znalazł się na marginesie Stronnictwa Narodowego.
Wpływ katolicyzmu na ideologię endecji miał podwójne znaczenie. Z jednej strony
spowodował on odrzucenie przez ten obóz polityczny koncepcji, kojarzonych z modelem
skrajnego nacjonalizmu, których pewne, zresztą nieliczne zadatki istniały u zarania endecji,
nie rozwijając się jednak w system zwartej doktryny i z czasem obumierając.
Z drugiej jednak przerodził się on w pewną formę fundamentalizmu religijnego
zapatrzonego w minioną epokę przed liberalną, która cechowała się cywilizacyjną
statycznością i odwróceniem się plecami do wszelkiej nowoczesności w tym takŜe tej o
charakterze technicznym, która jest niezbędnym czynnikiem do trwania narodu i państwa
B. Grott, Elementy tomizmu jako czynnik normujący podstawy ideowe ruchu narodowego w Polsce, (w:)
Filozofia i polityka w XX wieku, pod. red. M. Szulakiewicza, Kraków 2001, s. 129-139.
S. Kozicki, Ku źródłom, „Myśl Narodowa” 1933, s., 621.
A. Doboszyńsxki, Gospodarka narodowa, Warszawa 1934, s. 7.
Oto główne prace prof. R. Rybarskiego: Podstawy narodowego programu gospodarczego, Warszawa 1934;
Polityka i gospodarstwo, Warszawa 1927; Program gospodarczy, Warszawa 1937; Przyszłość gospodarcza
Polski, Warszawa 1938; Przyszłość gospodarcza świata Warszawa 1932.

szczególnie połoŜonego w tak niedogodnym miejscu jak nizina polska pomiędzy potęŜnymi
Niemcami i mocarstwową Rosją.
Katolicyzacja ideologii endeckiej zmieniła szereg formuł ideowych występujących w
tym obozie. Naród przestał pełnić funkcję absolutu, za który teraz mógł być uznawany tylko
Bóg. Pojmowano teŜ naród „jako rozrośniętą i powiększoną rodzinę”, w skład której
wchodzą nie tylko krewni (pokrewieństwo cielesne), ale takŜe i osoby adoptowane
. W ten sposób zostają otwarte drzwi dla pewnej grupy asymilowanych obcych, którzy przyjmując
cechy kulturowe narodu stają się jego częścią. Naród jest więc wspólnotą wartości
kulturowych co wykluczało podejście do tego zagadnienia z pozycji rasizmu opierającego się
jedynie na bliskości i podobieństwach fizycznych (rasowych). Szacunek i partycypacja w
sprawach własnego narodu zostaje uzasadniona tym, iŜ jak to ujmuje ks. Michał Poradowski
autor broszury pt. „Katolickie Państwo Narodu Polskiego”- „Naród jest dobrem najwyŜszym i
najpiękniejszym w porządku przyrodzonym, dobrem tak cennym, Ŝe nie tylko moŜna ale
nawet trzeba w razie koniecznej potrzeby i Ŝycie oddać. Bo w nim i przez niego następuje
urzeczywistnienie wszystkich ideałów Ŝycia, wszystkich najpiękniejszych pragnień, dąŜeń
umiłowań długiego łańcucha pokoleń. Dlatego, poza ideałami religijnymi nie ma na świecie
nic piękniejszego jak Ojczyzna i pojęcie jej jest najściślej związane z pojęciem narodu, który
ją łącznie z terytorium i rodzinną ziemią stanowi”

Do narodu odnosi się równieŜ katolicka zasada stopniowania miłości bliźniego, która
nakazuje najwięcej kochać najbliŜszych a dopiero później pozostałych

W omawianym systemie ideologicznym znika równieŜ odrębna „etyka narodowa”
wypierająca z płaszczyzny spraw narodu „etykę chrześcijańską”. Dla narodu katolickiego
etyką narodową jest etyka katolicka, która ma być stosowana w całym Ŝyciu narodu

Normuje ona takŜe ustrój państwa katolickiego. Bowiem z punktu widzenia nauki katolickiej
„błędnymi są wszystkie teorie, ruchy, prądy i stanowiska, które głoszą, Ŝe człowiek istnieje
dla państwa (…). Kult państwa, jego ubóstwienie, tzw. statolatria, jest całkowicie obca
katolicyzmowi. Tym sposobem niedopuszczalny jest totalizm włoskiego faszyzmu, hitleryzmu oraz komunizmu”

Państwo planowane przez „młodych” endecji i nazwane Katolickim Państwem Narodu
Polskiego nie powinno się więc wtrącać w Ŝycie indywidualne obywateli. W endecji stano
Ks. M. Poradowski, Katolickie Państwo Narodu Polskiego, Wrocław 1997, s. 37.
bowiem na stanowisku przyjmującym, Ŝe człowiek nie wyczerpuje swoich zadań w Ŝyciu
państwowym i społecznym. Posiada on własny cel istnienia o charakterze transcendentalnym
wynikający z powołania do Ŝycia wiecznego, cel który przerasta jego Ŝycie ziemskie, a wiec i państwowe.
W doktrynach politycznej formacji narodowo-katolickiej reprezentowanej przez
„młodych” endecji jak i przez jej grupy rozłamowe (narodowo-radykalne) wartość człowieka
oceniano zgodnie z duchem personalizmu tomistycznego.
Jak to ujął ks. Poradowski – w latach okupacji ideolog Narodowych Sił Zbrojnych –
organizacji skupiającej w swoich szeregach zarówno endeków jak i byłych onerowców –
„wartość Ŝycia więc nie na tym polega, Ŝe człowiek dokona wielkich rzeczy w świecie
zewnętrznym, lecz pierwsze wielkie zadanie stawia mu własne Ŝycie wewnętrzne. O to
chodzi, Ŝeby być dobrym i uczciwym, szlachetnym człowiekiem. To jedno jest bezwzględnie
konieczne. Kto tego dokonał, spełnił zadanie Ŝycia, choćby na zewnątrz nic wielkiego nie
zdziałał, kto tego nie dokonał nie spełnił zadania Ŝycia, choćby świat podziwiał jego dzieła i
czyny”

O katolickości państwa, co podkreśla wymieniony wyŜej autor, decyduje jego ustrój; a
więc zasady na jakich jest zbudowane i według których w rzeczywiści funkcjonuje w Ŝyciu
praktycznym. Ks. Poradowski podobnie jak i inni duchowni komentujący Ŝycie polityczne
wyraźnie rozróŜniają sytuację całkowitej zgodności ustroju z Ewangelią od takiej, w której jej
zasady są „w konstytucji i róŜnych deklaracjach dekoracyjnie wspomniane”
Tą pierwszą
sytuację miało gwarantować dopiero perspektywiczne Katolickie Państwo Narodu Polskiego.
Aby mogło ono zrealizować stawiane mu cele musiało odrzucić wszelki pluralizm
światopoglądowy i sięgnąć po autorytarną formę rządów. W niektórych wypadkach w
piśmiennictwie obozu narodowego mówi się wręcz o państwie jako brachium saeculare
Kościoła.
Z biegiem lat niektórzy publicyści występujący na łamach pism endeckich tracą nawet z pola
widzenia róŜne elementy interesu narodowego, patrząc się na poszczegolne zagadnienia
polityczno-społeczne przede wszystkiem z perspektywy interesu katolickiego. Obok
koncepcji dotyczących ustroju państwowego, skorygowanych z czasem z katolickimi
poglądami na to zagadnienie (odrzucenie statolatrii) bardzo waŜną rolę odgrywały poglądy
gospodarcze. Nie ograniczały się one do koncepcji technicznych mających na uwadze rozwój
gospodarstwa narodowego ale zawierały w sobie takŜe powaŜny ładunek filozofii kultury związanej ściśle z katolickim personalizmem oraz niechętnej nowoczesności i duchowi
kapitalizmu

Jak zauwaŜono juŜ wyŜej w latach trzydziestych formacja endecka wkraczała w fazę
fundamentalizmu religijnego. Ogłaszano „walkę o jednolity pogląd na świat” czyli
dominację światopoglądu chrześcijańskiego. Wskazują na to róŜne wypowiedzi
zamieszczane w prasie narodowej oraz ksiąŜki, które nadawały ogólny ton całej
ideologicznej działalności młodego pokolenia tej formacji politycznej.. Wśród nich czołowe
miejsce zajmowało „Nowe średniowiecze” Mikołaja Bierdjajewa przetłumaczone w roku
1934 na język polski przez jednego z młodych działaczy narodowych Mariana Reutta.
KsiąŜka ta była ostrą krytyką nowoczesności poczynając od odrodzenia poprzez oświecenie i
wiek XIX-ty, jako okres liberalizmu i szerokiej sekularyzacji. Bierdjajew stwierdzał
kategorycznie: „renesans zawiódł, zawiodła reformacja i zawiodło oświecenie. Zawiodły
równieŜ rewolucje inspirowane przez ludzi oświecenia; załamały się nadzieje które w nich
pokładano” Ten sam filozof pisał takŜe w innym miejscu: „religia nie moŜe być sprawą
prywatną, jak tego chcą czasy nowoŜytne. Nie moŜe być ona autonomiczna, jak nie mogą być
autonomiczne wszelkie inne sfery kultury. Religia staje się w najwyŜszym stopniu sprawą
ogólną, wszechogólną i wszystko określającą”
Autor „Nowego średniowiecza” zapowiadał
planowy regres i ucieczkę od świata techniki i zmagań z przyrodą. Nowe średniowiecze
miało być według Bierdjajewa „rytmiczną zmianą epok, przejściem od racjonalizmu do
irracjonalizmu”

Wpływ takiego sposobu myślenia moŜna łatwo odnaleźć w enuncjacjach wielu publicystów i
teoretyków młodej generacji obozu narodowego w latach trzydziestych. Poglądy Bierdjajewa
i jemu podobnych myślicieli odbiły się negatywnie na filozofii kultury i koncepcjach
dotyczących wytwórczości, ekonomii i funkcji państwa w procesie rozwoju cywilizacyjnego.
Plasują się one w obrębie skrajnego tradycjonalizmu. Były na wskroś nie nowoczesne, miały
charakter mediewalny!
Jednym z publicystów obozu narodowego, którego pisma odzwierciedlały wpływy
katolicyzmu był Tadeusz Gluziński, późniejszy główny ideolog Obozu Narodowo
radykalnego ABC. Myśl przewodnia jego ksiąŜki „Cele i drogi propagandy wywrotowej” w Pojęcie ducha kapitalizmu uŜyto tu w rozumieniu Maxa Webera. TenŜe, Etyka protestancka a duch
kapitalizmu, Lublin 1994.
20.Zob. W. Nowosad, O jednolity pogląd na świat, Lwów 1939. ogólnych zarysach pokrywała się z poglądami Mikołaja Bierdjajewa. Gluziński ześrodkował
uwagę na tych zjawiskach Ŝycia społecznego i całej kultury, które były niezgodne z
chrześcijaństwem. Kategorią, którą posługiwał się w swoich wywodach był „przewrót
umysłowy”. Oznaczał on sumę wszystkich pojawiających się trendów zmierzających do
wyzwolenia kultury europejskiej spod wpływów religii. Gluziński w ramach negacji tendencji
anty chrześcijańskich atakował tzw. „ideologię rewolucji francuskiej” i całą spuściznę
kulturową XIX wieku
Stan obecny cywilizacji europejskiej traktował jako zapaść. Na ten
temat pisał: „cywilizacja nasza jest zatruta(…), Ŝe mogą się budzić wątpliwości, czy juŜ nie
za późno na ratunek”
Historiozoficzna myśl Tadeusza Glzińskiego z czasem staje się
reprezentatywna dla sposobu myślenia praktykowanego w obrębie całej formacji
młodoendeckiej. Jak pisze Dominika Motak, badaczka ruchów antymodernistycznych w
obrębie chrześcijaństwa podobne postawy są przejawem krytyki ideologii nowoczesności.
Nowoczesność jest oskarŜana o zniszczenie dawnego, uświęconego tradycją i religią
etycznego ładu świata i budzi w związku z tym daleko idący krytycyzm. Światopogląd
„młodych” wraz z upływem czasu podporządkowujący się coraz bardziej kanonom
tradycjonalizmu katolickiego staje się odzwierciedleniem pewnej koncepcji cywilizacyjnej
wrogiej nowoczesności zarówno w wymiarze aksjologicznym jak i materialnym. RównieŜ i
ocena dziejów Polski zostaje poddana ciśnieniu filozofii tradycjonalistycznej. W obozie
narodowym zaczyna się nawet mówić o „narodowej szkole historycznej”
Jej prekursorem
ma być sam Roman Dmowski, znajdujący gorliwych naśladowców wśród młodego pokolenia
własnego środowiska politycznego. Przedstawiciele tej szkoły wypracowali z biegiem czasu
„krytyczne spojrzenie na humanizm i reformację z równoczesną rehabilitacją średniowiecza i
roli Kościoła katolickiego , krytykę idei rewolucji francuskiej i walk o ich realizację w XIX
wieku” W ten sposób powstania narodowe, których ocena zostaje podporządkowana takim
kanonom przyjmowanej przez młodych historiozofii są traktowane z duŜą rezerwa, a ogólna
ocena wydarzeń staje się, jak podkreślono juŜ wyŜej, nie tyle funkcją interesu narodowego co
katolicyzmu. Liberalne pierwiastki, które są widoczne w powstaniach XIX – tego wieku
powodują, Ŝe młoda endecja odnosi się do nich ze sporą rezerwą
Podobnie traktowane są
Sejm Czteroletni i Konstytucja 3-maja, jako wydarzenia owiane duchem oświecenia.
Natomiast epoką godną pochwały, do której zaczyna nawiązywać młode pokolenie endeckie staje się epoka saska, w której dominacja katolicyzmu była oczywista. W takiej sytuacji winę
za rozstrój państwa w epoce saskiej starano się przerzucić na siły zewnętrzne i tajemne,
których uosobieniem miała być masoneria. O takich zapatrywaniach najlepiej świadczy mętna
i nieprzekonywująca ksiąŜka Kazimierza Mariana Morawskiego pt. „Źródła rozbioru Polski”.
On sam określał siebie „szeregowcem Rzymu”, a więc człowiekiem wyznającym poglądy
właściwe dla katolików- tradycjonalistów.

O ile Roman Dmowski odnosił się krytycznie do powstań narodowych i róŜnych
innych wydarzeń z przeszłości Polsk,i uznając je za ryzykowne z punktu widzenia troski o
zachowanie substancji narodowej to „młodzi” byli daleko bardziej inspirowani motywami
religijnymi. Np. wzmiankowany wyŜej Tadeusz Gluziński dość emocjonalnie i niechętnie
traktował Komisję Edukacji Narodowej , Sejm Czteroletni oraz Konstytucję Trzeciego Maja
jako elementy piętnowanego przez siebie „przewrotu umysłowego”, który na wschodzie
Europy czyli w Polsce chciał przeprowadzić „złowrogi eksperyment wyrwania młodzieŜy
spod wpływów Kościoła i tradycji”
Podobnego zdania był inny waŜny ideolog pokolenia
„młodych” endecji Adam Doboszyński, który oceniał Sejm czteroletni jako „typowe
osiągniecie masonerii(…) w Ŝyciu polskim”
Jeszcze gorzej w kołach młodoendeckich
oceniano pozytywizm, zarzucając mu materializm

Wraz z umacnianiem się tendencji fundamentalistycznych w obozie narodowym, a
właściwie w obrębie jego młodej generacji, interes katolicki coraz bardziej zaczyna
wyprzedzać polski interes narodowy, który nie zawsze pokrywa się z tym pierwszym. Tu warto zwrócić uwagę, Ŝe takie wartościowanie jest zupełnie niezgodne z duchem skrajnego
nacjonalizmu, którym to mianem niektórzy historycy uformowani w latach PRL-u określali
endecję okresu międzywojennego. Przyczyną takich ocen poza uwarunkowaniami
ideologicznymi była takŜe ich niekompetencja w zakresie wielu zagadnień związanych z
filozofią, socjologią, nauką o państwie i prawie czy religioznawstwem. Tego rodzaju wiedza,
co podkreślałem juŜ w wielu miejscach, jest niezbędnym czynnikiem, który umoŜliwia
właściwą interpretację enuncjacji ideowych emitowanych przez rozmaite środowiska
polityczne. Bez niej dzieje ruchu politycznego w historiografii sprowadzają się tylko do
odtworzenia biegu wydarzeń co nie pozwala na pełną rekonstrukcję całej minionej rzeczywistości w raz z panującym wówczas systemem wartości, na których politycy opierali
swoje koncepcje i teorie..
Wracając jeszcze raz do przykładów enuncjacji ideologicznych młodej endecji
wspomnę np. o specyficznym wartościowaniu średniowiecznego cesarstwa niemieckiego,
które, jak głosił jeden z publicystów piszących w naczelnym organie Stronnictwa
Narodowego „Myśli Narodowej”, „zbliŜało się najbardziej do ideału chrześcijańskiego
państwa, tworząc wielką rodzinę ludów chrześcijańskich”
Autor tej publikacji zagalopował
się tak daleko, Ŝe o cesarstwie tym pisał, iŜ „pod znakiem chrześcijańskiej miłości bliźniego
Ŝyją w nim obok siebie germańskie, łacińskie i słowiańskie ludy, a cesarz, który nie jest
władcą jakiegoś narodu, lecz panem świata, czuwa nad pokojem wszystkich poddanych”

Ten idealistyczny i nieprawdziwy zarys średniowiecznej wizji politycznej Niemiec
świadczył o gradacji wartości jakiej hołdował ów autor. Gradacja ta nie liczyła się z ogólnie
przyjętą w Polsce interpretacją machanizmów dziejowych na rubieŜy słowiańsko-niemieckiej,
gdzie następowała stopniowa eliminacja Ŝywiołu słowiańskiego przeprowadzana środkami
gwałtownymi lub pokojowo ale w obydwu wypadkach skutecznie.
„Młodzi” endecji ustawicznie negowali „ideę wiecznego postępu”

zrodzoną w łonie
filozofii oświecenia oraz wszelkie prądy umysłowe XIX wieku na obszarze całej Europy,
które rozwijały się niezaleŜnie od katolicyzmu lub pozostawały z nim w otwartym
konflikcie
Dzieje Polski dzielono na okres przed oświeceniowy traktowany pozytywnie i
czasy oświecenia oraz późniejsze oceniane negatywnie
Jeden z często występujących na
łamach „Myśli Narodowej” publicystów Karol Stefan Frycz, takŜe autor pozostającej do
dzisiaj w rękopisie ksiąŜki pt. „Prawdziwa Polska” tak pisał o poszczególnych epokach w
dziejach naszego kraju:
„Czasy saskie były epoką na wskroś dogmatyczną; zrealizowano pewne postulaty i
zmian Ŝadnych nie pragniono. I Kościół i państwo były zorganizowane raz na zawsze (…)
takŜe cała kultura była w ten sposób nastawiona. Czasy stanisławowskie (oświecenie B.G.)
wniosły zgoła inne ideały, zaczęły one nową erę, opartą na wierze w błogosławieństwo
bezustannej ewolucji. Obalono wszelkie dogmaty, a na ich miejsce postawiono tylko ten jeden: ideę bezustannego i koniecznego postępu. Odtąd nie mogło być juŜ nic stałego, bo
ideałem stała się właśnie ciągła przemiana”

W myśli obozu narodowego lat trzydziestych zostaje przerzucony pomost, łączący
epokę saską, której przewodnie idee chciano kontynuować, i które posiadały wspólny
mianownik w postaci „jednego stałego ideału i braku poczucia konieczności postępu
traktowanego jako zasada”
Publicyści „młodych”endecji podkreślali walory
chrześcijańskiego średniowiecza oraz jego grawitację w kierunku ideałów religijnych i
przeciwstawiali tą epokę dynamizmowi czasów nowych zwróconych ku zadaniom związanym
z przebudowywaniem świata zewnętrznego, a w szczególności świata przyrody
Sami
natomiast uwaŜali za nieodzowny tylko postęp moralny

Młoda endecja widziana w kategoriach szerszych niŜ tylko ściśle polityczne i badana z
pozycji warsztatu bogatszego w stosowane metody niŜ te, którymi dysponuje warsztat
tradycyjnego historyka jawi się jako formacja o cechach wybitnie anty modernistycznych i
tradycjonalistycznych a nawet fundamentalistycznych. Jak pisze badaczka zagadnienia
ruchów anty modernistycznych w chrześcijaństwie, Dominika Motak fundamentalizm moŜe
pojawić się wszędzie tam gdzie sprzeczności zachodzące pomiędzy obietnicami
nowoczesności a jej przesadnymi wymaganiami stają się juŜ nieznośne
Fundamentalizm ma
więc być według niej i innych znawców tej problematyki „rewersem nowoczesności”
Oraz
wyrazem protestu przeciw liberalizmowi
Ruchy fundamentalistyczne dąŜą więc do
rewolucji tradycjonalistycznej czy konserwatywnej, której celem staje się osiągnięcie
zmitologizowanego stanu poprzedniego. Takim stanem w wypadku katolickich ruchów
nacjonalistycznych międzywojnia było „nowe średniowiecze”, mające przywrócić
podstawowe warunki epoki idealnej czyli chrześcijańskiego średniowiecza.. Przywoływana tu
autorka we wzmiankowanej ksiąŜce stawia znak równości pomiędzy tradycjonalizmem
katolickim a fundamentalizmem. Ten pierwszy nazywa formą fundamentalizmu.
Tradycjonalizm jest według niej ruchem obrony zagroŜonej tradycji i negacji nowej sytuacji.
Występuje więc w towarzystwie nowoczesności. Tak teŜ i było w wypadku młodego
pokolenia polskiej endecji. Ostro krytykowano tam liberalizm, parlamentaryzm, teorie
ekonomiczne Smitha, Ricarda i innych inicjujących rozwój kapitalizmu. Występowano, jak to zauwaŜono wyŜej u cytowanego juŜ ideologa Tadeusza Gluzinskiego, przeciwko „ zatruciu
naszej cywilizacji” i głoszono hasło „powrotu do źródeł” tj do wartości obowiązujących w
epokach poprzedzających rewolucję francuską i liberalizm. Młoda endecja, jak na to
wskazywano juŜ wyŜej zaczęła apoteozować sarmatyzm. Jeden z publicystów
młodoendeckich- Karol Stefan Frycz zapowiadał: „tak jak barok przełamał reformację i to
wszystko, co ona niosła, tak my przełamać musimy cywilizację postępu i cały stek bredni
dziewiętnastowiecznych. W tym leŜy zadanie ruchu narodowego w Polsce i tę myśl jako z
gruntu katolicką on najdokładniej podejmie”
Tymi słowy kwalifikował on młodą endecję w
sposób nie pozostawiający Ŝadnych wątpliwości do kategorii fundamentalizmów katolickich.
Z tych to względów zarzucono juŜ wcześniej, bo na przełomie lat dwudziestych i
trzydziestych pierwotne pozytywne zainteresowanie włoskim faszyzmem. Uznano, Ŝe
„faszyzm i hitleryzm są lekcjami, czego przy realizacji państwa narodowego robić nie naleŜy”
Dla olbrzymiej większości „młodych” obozu narodowego ich nacjonalizm stał się formą
realizacji zasad katolickich w Ŝyciu społecznym, gospodarczym i polityce oraz kulturze.
Jeden z głównych ideologów tej generacji Adam Doboszyński stwierdzał, iŜ jego koncepcja
gospodarcza wyłoŜona w bardzo poczytnej i trzykrotnie wznowionej ksiąŜce „Gospodarka
narodowa” jest tylko sposobem przykrojenia do miejsca i czasu chrześcijańskiej doktryny
gospodarczej
Doboszyński we wzmiankowanej ksiąŜce zajął stanowisko
antykapitalistyczne. Jego koncepcja o cechach wybitnie mediewalnych odwracała się plecami
od nowoczesnych trendów gospodarczych. Ideałem był dla Doboszyńskiego ustrój
gospodarczy średniowiecza. W wykładzie tego autora dominowały względy światopoglądowe
i troska o zaprowadzenie harmonii socjalnej, mającej zahamować sprzeczności między
klasowe, stwarzające dogodną sytuację dla rozwoju socjalizmu i komunizmu. Doboszyński
podobnie jak i inni politycy i publicyści „młodych” lekcewaŜył postęp techniczny uznając
stopień rozwoju gospodarczego Polski w latach trzydziestych XX wieku za wystarczający.
Nie uwzględniał potrzeb kraju połoŜonego pomiędzy wysoko uprzemysłowionymi Niemcami
i industrializujacą się szybko Rosja sowiecką. Jego światopogląd gospodarczy był więc z
gruntu nieadekwatny do miejsca i czasu ale był za to wyrazicielem pewnej koncepcji
cywilizacyjnej i kulturalnej o charakterze głęboko tradycjonalistycznej. Podobnie jak i wielu
ówczesnych ideologów młodo endeckich odwoływał się on do pism św. Tomasza z Akwenu
ostentacyjnie podnosząc fakt, iŜ wzoruje się na jego myśli. Marząc o sprawiedliwym ustroju społeczno-gospodarczym wolnym od sprzeczności właściwych dla monopolistycznego
kapitalizmu oczekiwał spełnienia się dekoncentracji polskiego przemysłu, który byłby
stopniowo zastępowany przez sieć drobnych warsztatów pozostających w rękach
poszczególnych rodzin co miałoby zabezpieczać ludzi przed wyzyskiem kapitalistycznym. W
ten sposób chciał wyeliminować „ducha kapitalizmu”, który według badaczy zagadnienia
miał być pochodną działania etyki purytańskiej (protestanckiej) i w ten sposób doprowadzić
do oczyszczenia atmosfery poprzez, jak mniemał, umoralnienie Ŝycia spowolnionego w
swoim tempie i wolnego od morderczej pogoni za zyskiem i sukcesem.
Były to załoŜenia „doktrynerskie” i wybitnie tradycjonalistyczne, moŜe najbardziej
zasługujące na takie miano ze wszystkich koncepcji młodoendeckich.
Tradycjonalizm moŜna więc uznać za bardzo waŜną cechę „młodych”, którzy w lutym
w 1935 roku, za sprawą Romana Dmowskiego zdominowali Stronnictwo Narodowe
narzucając mu własny styl działania i myślenia
Wcześniej jeszcze w kwietniu roku 1934
doszło w SN-ie do rozłamu, w wyniku którego pojawiła się nowa partia Obóz Narodowo
Radykalny, który równieŜ wkrótce został zdelegalizowany i w następnych latach działał w
postaci nieformalnych grup skupionych wokół redakcji wydawanych gazet i pism
teoretycznych..
Grupy rozłamowe
Obóz Narodowo Radykalny i Związek Młodych Narodowców
O ile „młodzi” endecji w całości reprezentowali katolicki tradycjonalizm to
usamodzielnieni od roku 1934 narodowi radykałowie nie byli juŜ formacją jednorodną.
Większość stanowili zwolennicy Henryka Rossmana (późniejsza grupa ABC), którzy w
odróŜnieniu od SN-u charakteryzowali się „radykalizmem działania” natomiast pod
względem ideologicznym nie wiele odbiegali od tej partii. W zasadzie moŜna ich uznać
podobnie, jak „młodych” z SN-u za tradycjonalistów. Świadczą o tym, niektóre koncepcje
J. J. Terej,Rrzeczywistość polityka. Ze studiów nad dziejami najnowszymi Narodowej Demokracji, Warszawa
najwaŜniejsze teksty głównego ideologa grupy „ABC”
Tadeusza Gluzińskiego

Natomiast mniejsza grupa narodowo-radykalna skupiająca się wokół Bolesława
Piaseckiego (późniejsza Falanga), reprezentowała nie tylko „radykalizm działania” ale takŜe i
„radykalizm programowy”, wykazując juŜ pewne cechy faszystowskie. W Falandze
preferowano bowiem ideę wodzowską, rządy monopartii, wychowanie „nowego człowieka” i
stworzenie „nowej kultury”, będącej stanowczą rewizją tradycji, imperializm, militaryzm oraz
gospodarkę planową i industrializację niezbędną ze względu na ambitne plany polityczne tego
ugrupowania. Program Falangi posiadał takŜe szereg cech lewicowych a krzykliwie
manifestowany katolicyzm często nie odpowiadał rzeczywistości panującej w tej formacji i
nie wystarczał za światopoglądową legitymację dla wszystkich wysuwanych tam idei oraz
szczegółowych koncepcji, a tym bardziej czynów. Grupa Falangi zbliŜyła się teŜ do totalizmu
poprzez wysuniecie koncepcji „totalizmu katolickiego”
Istotną legitymacją o charakterze
katolickim, która uzasadniała taki projekt ustrojowy była teŜ ówczesna sytuacja ideologiczna i
polityczna w Europie. W latach trzydziestych Polska znajdowała się pomiędzy agresywną
ateistyczną Rosją sowiecką i sposobiącymi się do nowej wojny hitlerowskimi Niemcami,
gdzie los chrześcijaństwa był bardzo niepewny a ruchy neopogańskie stanowiły powaŜną
komponentę niemieckiego nacjonalizmu i zagroŜenie religii chrześcijańskiej. W takiej
sytuacji proponowany „totalizm katolicki”, a wiec podporządkowanie państwu wszystkich
wewnętrznych elementów Ŝycia celom walki z wrogami chrześcijaństwa wydawało się
gwarantować dla takiego ustroju równieŜ sankcję religijną.
Inna grupą, która wyłoniła się po rozwiązaniu OWP był Związek Młodych
Narodowców. Początkowo organizacja ta została pomyślana jako platforma mająca skupiać
członów likwidowanego stopniowo w róŜnych województwach OWP. Potem weszła ona
jednak w układ z sanacją dochodząc do przekonania, iŜ ta realizuje podstawowe postulaty
polskiego nacjonalizmu, co naleŜy popierać i intensyfikować taką tendencję poprzez
transplantowanie w jej obręb idei nacjonalistycznych wypracowanych juŜ przez endecję.
ZMN ograniczał się do kilkuset osób – dziennikarzy, publicystów i innych

Ks. J. Pawski, Polska na tle tendencji totalnych, „Pro Christo” 1937, nr 10.

Brakowało mu jednak szerszego zaplecza społecznego Dlatego
nie odegrał on Ŝadnej samodzielnej roli.
Partie i ugrupowania polityczne takie jak SN, ONR-ABC i Falangę charakteryzowały
podobne, głoszone przez nie, hasła. Wszędzie obowiązywała idea Katolickiego Państwa
Narodu Polskiego, czy „nacjonalizmu chrześcijańskiego”, a takŜe „Wielkiej Polski” oraz i
róŜne inne zasady proweniencji katolickiej. Mimo tego duch propozycji Falangi był juŜ
wyraźnie inny w porównaniu z propozycjami SN-u i ONR-ABC. Falanga podobnie jak
autentyczny faszyzm starała się być nowoczesna. Brak tam było retoryki typowo
tradycjonalistycznej tak wyraźnej w piśmiennictwie „młodych” SN-u. Kwestia siły jako
takiej, militaryzm oraz zapowiedź industrializacji są tam wyraźnie dostrzegalne. Brak jest
natomiast nawiązywania do zmitologizowanej wizji minionych epok charakteryzujących się
dominacją religii. Co prawda chrześcijańskie średniowiecze formalnie było interesujące dla
falangistów ale pod innym względem niŜ to miało miejsce u „młodych” endeków. Falangiści
akceptowali tą epokę ze względu na fakt redukowania wówczas jednostki ludzkiej do mało
liczącego się atomu i poddanie jej, panującej wówczas hierarchii społecznej oraz silnej
władzy. Studiując uwaŜnie spuściznę ideową tego środowiska trzeba przyznać, Ŝe brak tam
zachwytu nad tymi elementami kultury chrześcijańskiej, które wspierały odrębność osoby
ludzkiej natomiast na plan pierwszy wysuwa się wielkie cele zbiorowe całego narodu,
budowę społeczeństwa karnego i wysoko zorganizowanego, gotowego do stworzenia
własnego imperium i skłonnego do ponoszenia z tego powodu powaŜnych ofiar. Koncepcja
Falangi przewidująca instytucję charyzmatycznego wodza
80
i decydującą rolę dla monopartii
nie harmonizowała teŜ z personalistycznym duchem „młodej” endecji. Wielokrotnie moŜna
zauwaŜyć, Ŝe katolicyzm nie wystarczał tam, jako fundament dla wszystkich koncepcji
wysuwanych przez środowisko Bolesława Piaseckiego, poniewaŜ jest sprawą oczywistą, Ŝe
niektóre z nich wykraczały poza zakreślane przez tą religię granice. W piśmiennictwie
Falangi moŜna więc zaobserwować szereg niekonsekwencji oraz przemilczeń, co musiało być
dla wybredniejszych obserwatorów jej ideologii łatwo czytelne. Jednak przyoblekanie prawie
wszystkich twierdzeń emitowanych przez to środowisko w katolicką szatę było
najprawdopodobniej spowodowane taktyką, która nakazywała ostroŜność celem nie zraŜania
do siebie masy polskich katolików, traktowanych jako potencjalny rezerwuar ludzki dla grupy
w wypadku powstania dla niej lepszej koniunktury politycznej. Taka jednak nie nastąpiła. TuŜ
O ZMN-ie zob. T. Kenar, Droga do secesji. Geneza Związku Młodych Narodowców, (w:) Narodowa
Demokracja XIX-XXI wiek ,pod red. T. Sikorskiego i A. Wątora, Szczecin 2008, s. 730-741.
80 B. Grott, Katolicyzm w doktrynach…., s. 67,68.

przed wojną Falanga ulega dekompozycji a w latach okupacji juŜ jako Konfederacja Narodu
w dalszym ciągu pozostaje małą grupą bez większego znaczenia.
W przeciwieństwie do niej tradycjonalistyczna endecja mogła poszczycić się duŜą
liczebnością członków, którzy w początkach 1939 roku osiągali ilość przekraczająca 200 000
osób regularnie płacących składki. W latach okupacji równieŜ pozostała potęŜnym
środowiskiem politycznym. Nieco mniejsze wpływy uzyskała przedwojenna grupa ONR-
ABC występująca pod okupacją, jako grupa Szańca. Niemniej jednak swoją liczebnością
górowała ona i to bardzo znacznie nad wojennym środowiskiem Bolesława Piaseckiego.

Bogumił Grott

http://webcache.googleuse…mie&hl=pl&gl=pl

CYTAT – „Bardzo znamienne są słowa twórcy tych haseł, działacza endeckiego i
przewodniczącego okręgu rzeszowskiego Stronnictwa Narodowego, Witolda Nowosada.
Zostały one wypowiedziane na Jasnej Górze po tamtejszym, słynnym ślubowaniu młodzieŜy
akademickiej w dniu 24 maja 1936 roku.
„Chcemy walczyć o Państwo BoŜe, o to państwo, które przed półtora tysiącem lat
wysławiał tak wymownie wielki święty Augustyn (…)
Sz. Czpliński, O totalizm, „Myśl Narodowa”, 1937, nr 53.

Zob.W. Nowosad, W walce o Katolickie Państwo Polskiego Narodu, Lwów 1938, i ks. M. Poradowski,
Katolickie Państwo Narodu Polskiego, Wrocław 1997 (wznowienie)
W. Nowosad, O jednolity pogląd na świat, Lwów 1939.

Chcemy walczyć o panowanie Chrystusa Króla na kuli ziemskiej (…)
Chcemy (…) Królestwo Chrystusa zaprowadzić w Polsce Wielkiej, o którą walczymy.
(…) wołamy na Jasnej Górze do Matki Najświętszej (…) abyśmy najszybciej umieli
stworzyć z naszej Ojczyzny KATOLICKIE PAŃSTWO POLSKIEGO NARODU!!!
Bóg i Naród są dla nas nierozdzielnymi ideałami i nieszczęsne, a Nawet Przeklęte
byłoby w Polsce to pokolenia, które by te ideały chciało rozdzielić na naszą zgubę.(…).
Nie możemy pozwolić na nic takiego (…) co byłoby sprzeczne z wymogami
katolickiej etyki”

Powyższa deklaracja ideowa, której fragmenty tu przytaczamy, jest świadectwem
fundamentalistycznego traktowania spraw religii i jej miejsca w Ŝyciu społecznym,
politycznym i kulturze. To wyraz trendu występującego teŜ i w niektórych innych krajach
katolickich, zmierzającego do „przywrócenia dominującej pozycji religii w
z sekularyzowanych społeczeństwach”

Bardzo waŜną dla oceny traktowania problemu totalizmu w Polsce jest wypowiedź na
ten temat zamieszczona w „Kurierze Poznańskim”. Gazeta ta usiłowała zdefiniować taki
kształt totalizmu, który by mógł według niej zostać zaakceptowany w naszym kraju. Czytamy
tam:
„Obóz narodowy stoi na stanowisku pełnego totalizmu ideowego w prawdziwym,
rzetelnym znaczeniu tego słowa. Celem jego naczelnym jest katolickie państwo polskiego
narodu. Idea narodowa, zharmonizowana nierozłącznie z idea katolicką, objąć i ukształtować
musi wszystkie dziedziny Ŝycia zbiorowego. Dzieła tego dokona rząd narodowy w oparciu o
organizacją najlepszych i najbardziej aktywnych Ŝywiołów spośród społeczeństwa”

http://webcache.googleuse…mie&hl=pl&gl=pl

***************************************************************

CYTAT – „Młodzi narodowcy – mimo pojawiających się niekiedy zarzutów o fascynację hitleryzmem – mieli własne koncepcje, własne pomysły i krytykowali ostro zarówno nazizm jak i komunizm. Ideowej broni w tej materii dostarczały im m.in. papieskie encykliki. Wasiutyński był w tym środowisku jednym z bardziej uważnych czytelników tych publikacji.

Papież Pius XI wydał dwa dokumenty, w których niedwuznacznie potępił zarówno nazizm („Mit brennender sorge”) jak i komunizm („Divini redemptoris”). W roku 1937 autor „Stronnictwa wielkiego celu” na łamach majowego numeru „Ruchu Młodych” omówił te dwie encykliki. Bardzo interesująca była próba wykoncypowania z treści obu encyklik wymagań, jakie powinny spełniać ruchy narodowe czy też nacjonalistyczne, aby być w zgodzie z papieskim nauczaniem. Wasiutyński wywnioskował, iż taki nurt ideowy powinien spełnić następujące warunki: winien „uznawać Boga za najwyższy Byt i Stwórcę wszechrzeczy, uznawać opatrzność Bożą i pojmować Boga zgodnie z nauką Kościoła, przyjmując, że przykazania Boże obowiązują jednakowo wszystkie narody, rasy i epoki (…) uznawać jednorodność i nierozerwalność Kościoła, który w życiu narodów widzi ‘bogactwo różnorodności’, uznawać moralność chrześcijańską za obowiązującą bezwzględnie w życiu narodu (…) nie uważać narodu za kolektyw, a człowieka za kółko w maszynie, lecz uznawać, że celem najwyższym człowieka jest Bóg i ułatwić mu drogę do tego celu odpowiednią organizacją życia narodu (…) uznawać religijny charakter małżeństwa i rodziny (…) życie gospodarcze podporządkować moralności”.

Młodzi narodowcy zawsze podkreślali nadrzędność Boga i katolickiej religii nad pojęciem – tak ważnego w ich ideologii – narodu. Starali się bardzo pozostawać w zgodzie z kościelnym nauczaniem, a tam gdzie się dało, czerpać zeń inspirację do tworzonych przez siebie programów ideowych. Powyższe postulaty, „wyciągnięte” z treści obu encyklik były oczywiście w całej rozciągłości akceptowane zarówno przez Wasiutyńskiego jak i jego ideowych przyjaciół. Ale twierdził on (jak najsłuszniej zresztą), że papieskie publikacje bynajmniej nie zawierają całościowej koncepcji politycznej, jednego stałego wzorca, według którego należy organizować życie narodu czy państwa. Napisał: „encykliki zawierają jedynie ogólne zasady życia społecznego, określają granice, których nie wolno przekroczyć. W tych ramach pozostawiają one pole do twórczości poszczególnym narodom i ruchom, które mogą w różny sposób, zależnie od warunków politycznych, społecznych i gospodarczych, od charakteru narodowego, od poziomu kultury i typu życia cywilizacyjnego, rozstrzygnąć kwestie ustroju, w jakim chcą żyć”.

Na krótko przed wybuchem II wojny światowej, na łamach redagowanej przez siebie „Wielkiej Polski”, Wasiutyński zamieszczał głównie artykuły dotyczące problematyki stosunków Polski z sąsiadami. Jest to zrozumiałe, wszak w 1939 roku była to kwestia najszerzej w kraju dyskutowana i rozważana. Mimo trudnej sytuacji w tej materii, Wasiutyński bynajmniej nie odszedł od lansowanej przez siebie (i innych narodowych radykałów) idei Wielkiej Polski. W lutym pisał: „droga do Wielkiej Polski rysuje się tylko jedna (…). Droga to poprzez Polskę zbrojną, niezależną od zagranicznych konstelacyj politycznych, Polskę uwolnioną od żydów, jednolitą narodowościowo, Polskę o wyraźnym, katolickim typie cywilizacyjnym”. Jeszcze wtedy dobitnie akcentował konieczność walki z Żydami: „Polska nie uzyska możności prowadzenia polityki na wielką skalę dopóki nie rozwiąże kwestii żydowskiej w sensie usunięcia mas żydowskich z kraju (…) Rozwiązanie sprawy żydowskiej jest tylko jednym ze szczebli wiodących ku wielkości Polski, ale tak się składa, że jest szczeblem pierwszym, którego nie można przeskoczyć, ani ominąć przy pomocy żadnej gimnastyki”.

Cel i ideał dla Wasiutyńskiego AD 1939 był wciąż niezmienny: „za zasadniczy cel cywilizacyjny w nadchodzącej epoce stojący przed Polską uważam stworzenie państwa chrześcijańskiego nacjonalizmu. Celem bliższym, związanym z tamtym i od niego zależnym jest stworzenie dokoła Polski potężnego pasa złożonego z państw, przyjmujących tę samą zasadę chrześcijańskiego nacjonalizmu”

Wojciech Wasiutyński

http://webcache.googleuse…l&ct=clnk&gl=pl

CYTAT – „Stanowisko przedstawicieli obozu narodowego wobec religii cechowało: akcentowanie łączności między ideą narodową a religią katolicką („religia katolicka zespoliła się tak ściśle u nas z ideą narodową, że w tym wzajemnym stosunku jedna i druga czerpie swą siłę”) oraz podkreślanie historycznego aspektu wiary katolickiej. Z tym ostatnim wiązało się przekonanie, że religia katolicka to nie tylko wiara w dogmaty („tylko ślepe umysły mogą utrzymywać (…) że religia katolicka nasza narodowa opiera się wyłącznie na wierze w dogmatach, że przywiązanie do niej nie jest przywiązaniem do wiary ojców, do tradycji narodowej”) , zaś jej utrata wcale nie jest równoznaczna z zerwaniem z religią ojców . Zatem nawet nie wierząc osobiście, można było przynależeć do Kościoła katolickiego i religii katolickiej, przynależeć poprzez naród .”

CYTAT – „Zadania asymilacji do warunków polskich koncepcji ustroju totalnego podjął się ks.
Jerzy Pawski, spowiednik Bolesława Piaseckiego. Chciał on oderwać pojęcie totalizmu od
praktyk politycznych wymierzonych często przeciwko Kościołowi katolickiemu a nawet i
przeciwko samej religii chrześcijańskiej. Wynaturzenia totalizmu hitlerowskiego, potępione
juŜ wówczas przez encyklikę Mit Brennender Sorge, ks. Pawski tłumaczył dziedzictwem
kulturalnym Niemiec, a więc głównie oddziaływaniem części filozofii niemieckiej, tradycji
państwowości pruskiej, neopoganizmu niemieckiego oraz rasizmu. Pomysł wprowadzenia
systemu totalnego do Polski uzasadniał zagroŜeniem ze strony „neopogańskiego
pangermanizmu”
, reprezentującego obcy i wrogi chrześcijaństwu światopogląd. Według
niego państwo organizujące obronę przed takim wrogiem „rozkazuje w imię prawdy” i ma
prawo oczekiwać od swoich obywateli całkowitego poświęcenia. Aby stworzyć w Polsce taką
koncepcję totalizmu, która by uwzględniała potrzeby Kościoła w środowisku Falangi
zakwestionowano konieczność związku takiego ustroju ze statolatrią,
a więc dyktaturą
władzy państwowej, wspieranej ortodoksyjnie przestrzeganym systemem ideologicznym..
Przyjęto, Ŝe elementy te, w obrębie funkcjonujących w Europie systemów totalnych, wiąŜą się ze sobą tylko przypadkowo, a prawdziwa istota totalizmu polega na monopolu jednej idei,
całościowo, a więc totalnie, obejmującej dane społeczeństwo, a nie we wszechwładzy
państwa, które uzaleŜnia od siebie wszystkich i kieruje wszystkimi jego sprawami. Właśnie w
ten ostatni sposób definiuje totalizm Słownik języka polskiego podając, Ŝe jest to „system
organizacji państwa, polegający na ingerencji państwa we wszystkie dziedziny Ŝycia
politycznego, społecznego i kulturalnego oraz na sprawowaniu nad nimi kontroli”

Według wywodów ks. Jerzego Pawskiego, Mariana Reutta i innych ideologów i
działaczy Falangi totalizm byłby tylko metodą, która moŜe realizować w róŜnych krajach
zupełnie odmienne od siebie treści. Bowiem to właśnie one określają jakość danego systemu
politycznego o charakterze totalnym

Podjęcie w obrębie Falangi tematu ustroju totalnego roznieciło szeroką dyskusję.
Przesunięcie punktu cięŜkości ze sprawy wszechwładzy państwa na grunt monopolu jednej
przewodniej idei (światopoglądu) stworzyło pewną moŜliwość zerwania skojarzeń między
sugerowanym przez falangistów projektem polskiego „totalizmu katolickiego” a ówczesnymi
systemami ustrojowymi funkcjonującymi w III Rzeszy i w faszystowskich Włoszech

Pozwoliło takŜe, dzięki odwołaniu się do poglądów św. Augustyna o roli władzy świeckiej w
zwalczaniu heretyków celem ich nawracania, pokusić się o imputowanie proponowanemu
typowi władzy państwowej roli brachium saeculare Kościoła.
Taka interpretacja zagadnienia totalizmu była do przyjęcia dla Kościoła. Nie
oznaczało to jednak, Ŝe kierowniczy krąg Falangi chciałby poprzestać tylko na tak zakrojonej
funkcji planowanego przezeń państwa. Jego ambicje polityczne sięgały znacznie dalej i
wymagały wyjątkowo silnej władzy państwowej panującej nad całokształtem spraw w
państwie za wyjątkiem sfery światopoglądowej, w której panowałby Kościół. Biorąc pod
uwagę zarówno charakter pojedynczych propozycji ustrojowych wysuwanych przez to
środowisko polityczne, jak i zespół celów do osiągnięcia, staje się jasne, Ŝe falangiści dąŜyli
do totalizmu rozumianego moŜliwie jak najszerzej, oczywiście mieszczącego się w
warunkach właściwych dla społeczeństwa katolickiego. W Falandze stwierdzano otwarcie, Ŝe
„to, co wyszło spod władzy rodziny, winno znaleźć się we władzy państwa”
, które ma
dokonać „koncentracji wszystkich ośrodków władzy doczesnej”

Bogumił Grott

http://webcache.googleuse…mie&hl=pl&gl=pl

Koncepcje ustrojowe Juliusza Sasa – Wisłockiego

CYTAT – „Pierwszą poważną pracą programową dotyczącą kształtu ustrojowego przyszłego państwa polskiego była praca wydana w 1934 roku autorstwa dr Juliusza Sasa – Wisłockiego[39] pt. ,,Wizja Wielkiej Polski (fragmenty ustrojowe)”. W literaturze przedmiotu Wisłocki jest identyfikowany z Obozem Narodowo Radykalnym ,,ABC”[40]. Choć jak zauważa sam autor poglądy przez niego przedstawione nie odzwierciedlają w pełni koncepcji ustrojowych ONR to jednak wyrażają pewne tendencje panujące wśród ,,kierownictwa grupy warszawskiej Narodowych Radykałów”[41]. Wydaje się, że broszura ta jest nie zwykle istotna ze względu na oryginalność zaprezentowanych w niej poglądów oraz pionierski charakter.
Punktem wyjścia dla rozważań autora dotyczących formy ustroju było przyjęcie założenia, charakterystycznego dla katolickich myślicieli, o boskim pochodzeniu władzy państwowej[42] a nie o jej immanentnym charakterze. Podstawowym dążeniem było stworzenie państwa narodowego, czyli takiego ,,w którym tylko Polacy mogą być obywatelami państwa polskiego, przyczym na równi z Polakami traktuje się wszystkie odrębności szczepowe słowiańskie”[43]. Pozostałe mniejszości narodowe, a więc Niemcy i Żydzi miały zostać wykluczone z przynależności do narodu polskiego.”

NOWY ŁAD

 

 

Nowy Ład powstał w Jaworze na przełomie roku 1992/93. Założenie było proste, zabijamy nudę, nie nagrywamy płyt, nie gramy koncertów. W pierwszym składzie znaleźli sie Osa, Wiącek, Czerwony. W krótkim czasie Wiącek wyleciał z prostej przyczyny, nie umiał na niczym grać. I tu zaczął się już rock’end roll. Maciek i Osa byli zajebistymi instrumentalistami i w nie cały rok napisali kilka debeściarskich kawałków, ale to jeszcze nie one wypromowały styl Nowego Ładu. Kiedyś, ktoś nagrał jedną z prób Nowego Ładu i zawiózł to do Czeskiego{koleś z Wrocka}, który z miejsca z miejsca zadzwonił do nich(Nowego Ładu) i zaproponował nagrania w studio oraz wydanie z na Keep it White z takimi gwiazdami jak Squdron, Englishrose itp. W tym okresie ruch skins miał sie nadzwyczaj dobrze, a w tak nie wielkiej miejscowości było koło setki skinów. W brew wcześniejszym założeniom o nie graniu koncertów jednak zagrali. Nowy Ład swój pierwszy koncert zagrał dla miejscowej załogi 20 kwietnia. Był to chyba najlepszy koncert, zajebista atmosfera. W między czasie Czeski organizował kolejny koncert we Wrocławiu Konkwisty i Baranków Bożych gdzie razem z nimi miał wystąpić Nowy
Ład. Dla chłopaków było to niesamowite przeżycie. Konkwista była już po wydaniu płyty Wolność lub Śmierć. Dziś nikt nie pamięta czy Nowy Ład zagrał dobrze czy źle ,ale ludzie mieli okazje ich poznać.Chłopaki zaczęli ostro pracować i wyrabiać swój własny styl. Dojrzała myśl o wydaniu własnej płyty. Przyszła oferta z Fanrecors, 10 tysięcy złotych + studio pod warunkiem zmiany tekstów na mniej radykalne. To dla chłopaków było za dużo . Po krótkiej rozmowie krótka piłka NIGDY ! Pozostali w podziemiu. W tym czasie Nowy Ład udzielał wywiadów dla znanych zinów jak Odlam -Skiny, Bractwo, Britishoi, Blood And Hounor. W 1995 roku zespól zagrał jeszcze gdzieś pod Krakowem, totalna porażka ! Wielu przybyłych przyjechało zobaczyć Nowy Ład, niestety alkohol tak sie dał we znaki ze każdy grał co innego. W tym samym roku niezmordowany Czeski zorganizował koncert w Jaworze Konkwisty, Peggior Amico lub Celtic Worrior. Niestety zachodnie gwiazdy nie dotarły(ponoć problemy na granicy z niemiecka policja) , zagrały tylko Konkwista i Nowy Ład. Mimo wszystko koncert był nadzwyczaj udany, a przybyli skini i fani tej muzy z całej Europy w liczbie około 500 nie narzekali. Po tym koncercie chłopaki pojechali do Chemnitz w Niemczech, gdzie zagrali swój jedyny koncert u boku miejscowej kapeli której nazwy chyba nie pamięta już nikt poza jej wokalista który ważył 200 kilo i miał umrzeć w krótkim czasie. Każdy ze starych załogantów pamięta jakie były ówcześnie nieciekawe relacje miedzy polskimi skins a niemieckimi. Mimo to Nowy Ład już po chwili swoja szybka muzyką porwał cała sale do szaleńczego pogo i do okrzyków Deutschlan- Poland-Friendshiep. Cały czas zespół dostawał dziesiątki listów z zapytaniami kiedy wydadzą płytę. Nikt nie miał odwagi wydać takiej płyty, wiec chłopaki zrobili to na własny koszt. Płytę nagrali w bardzo kiepskim studio we Wrocławiu w jakiejś osiedlowej piwnicy pod tytułem „Rasowa Czystość”. Znalazły się na niej kawałki z całego okresu działalności kapeli. Płyta została w miniaturowym nakładzie i tylko na kasecie. Są tam takie rarytaski jak Zła Rasa, Zła Krew, Biały Rock’End’Roll, Na Zawsze Biały. W takim właśnie kierunku zespół obrał swój styl, lecz nie zdążył nagrać swojej następnej płyty. Po „Rasowej Czystości”, zespól zagrał swój ostatni jak się potem okazało koncert w jakimś lesie pod Opolem. Atmosfera była chujowa a w powietrzu było czuć siekierę. Skini już wtedy sami sie wykańczali, dla wielu liczyła sie tylko przysłowiowa fura , komóra, markowy ciuch, kasa i kto dłuższego chuja miał. Co róż podczas koncertu wychodzili goście mocno poobijani przez jakiś mięśniaków. Tej nocy Konkwista mogla Nowemu Ładowi czyścić buty. Chłopaki zagrali tak równo i z takim kopem że sala oszalała. Po tym była już tylko heroina. Z tą kurwą nikt nie wygrał, a wielu przez nią skończyło dobrze zapowiadające się kariery. Dzisiaj chłopaki sie pozbierali i odnajdują na nowo w życiu. Czy myślą tak samo jak kiedyś, tego nie wiedzą nawet najstarsi górale.

Ato co sie udało utrwalić z dorobku Nowego Ładu:

Rasowa Czystość- kaseta

Składak-Keep it White:Nowy Ład, Squdron, Vlajka, Corona Ferrera, English Rose

Składak Rok Przeciwko Komunizmowi-Salut, Nowy Ład, Adam&Olaf, Konkwista, Surowa Generacja

Split dwóch zespołów- Kristalna Noc/Nowy Ład wydany przez streetfight records w 2001 roku. 8321ff076449a69amed bc7ca026dfe247a1med c9acd479b11a9acamed f388a28c017c2646med

STANISŁAWÓW

JAUER ! 011 JAUER ! 053 JAUER ! 059 JAUER ! 061 JAUER ! 024

Ciekawa okolica

Rejon Stanisławowa to obszar o bardzo ciekawej, a zarazem w dużej mierze, owianej tajemnicą historii. Wieś jest najwyżej położoną miejscowością w granicach Parku Krajobrazowego „Chełmy”. Przed wiekami należała do dóbr Cystersów. Pierwsze o niej wzmianki pojawiły się już 800 lat temu. Do 1945 roku nosiła nazwę Willmannsdorf. Zaraz po wojnie, przez krótki okres – Wilcza Wieś, a później już Stanisławów ( podobno od imienia pierwszego polskiego sołtysa ).

 

W odległości około 600 m od terenu Bazy, na wschodnim stoku góry Rosocha ( 464 m n.p.m. ), znajdują się ruiny poniemieckiej stacji radiowej, noszącej kryptonim „Rudiger”. Jej faktyczne przeznaczenie do dzisiaj jest przedmiotem sporu wielu historyków. Bez wątpienia, była ona istotnym elementem niemieckiego systemu łączności radiowej i radiolokacji służb naziemnych Luftwaffe. Ale czy aby tylko ? Z relacji nielicznych, pozostałych przy życiu francuskich jeńców wojennych z komanda 11801 Stalagu VIII A, pracujących w sąsiadującej z nią kopalni hematytu, wynika, że kompleks ten miał też inne przeznaczenie. Twierdzili, że Niemcy prowadzili tu doświadczenia z, jak to określili : „ paleniem samochodów na odległość.” (?).

 

Tajemnica Willmannsdorf

Wielu znawców przedmiotu próbuje rozwikłać tę zagadkę. Uwzględniając wielkość istniejących bunkrów agregatowych, są zdania, że wytwarzana tam energia elektryczna znacznie przerastała potrzeby podobnych, tego typu obiektów radiotechnicznych

W połowie lutego 1945 roku, Rosjanie przypuścili z kierunku południowego szturm na to wzgórze. Poprzedzony on był precyzyjnym ostrzałem artyleryjskim, co potwierdzają ruiny stacji. Zrównane z ziemią zostały obiekty koszarowe, ale konstrukcja głównej budowli, kryjąca urządzenia radiowe i zespoły agregatów w zasadzie nie została naruszona. Po kilkudniowych, i szczególnie zaciętych walkach, radiostacja padła. Jednak część sił niemieckich, rozlokowanych na pobliskich wzgórzach utrzymywała nadal zdolność bojową. Zachowany do dzisiaj, układ transzei strzeleckich wokół Stanisławowa, wskazuje, że Niemcy przygotowani byli do obrony z kierunku północnego. Zaskoczeniem dla nich był zapewne sowiecki manewr oskrzydlający, skutkujący atakiem na ich tyły i szturmem na Willmannsdorf – od południa.

 

Niewyjaśnione pozostają do dziś powody, tak zacięcie prowadzonej przez Niemców obrony, tych raczej nie mających strategicznego znaczenia, terenów. Zadziwia też fakt, że znajdująca się nieopodal, najnowocześniejsza wówczas w III Rzeszy ( uruchomiona w 1939 roku ) kopalnia rudy miedzi ( później nosząca nazwę „Lena” ), nie była broniona.

Według relacji naocznych świadków – polskich robotników przymusowych, zatrudnionych w pobliskich wsiach, poddających się tu Niemców, Rosjanie nie brali do niewoli. Po wkroczeniu na Rosochę, Sowieci pośpiesznie rozmontowali całe wyposażenie obiektu i po przetransportowaniu do Jawora, dalej koleją, wysłali na wschód. Czy były to tylko zwykłe urządzenia do łączności dalekosiężnej ?. Trudno powiedzieć.

Długo po kapitulacji Berlina

Z historycznego punktu widzenia, rejon ten ma szczególnie symboliczny charakter. Właśnie tutaj, na otaczających Bazę wzgórzach, II wojna światowa trwała jeszcze do 26 czerwca 1945 r. Broniące się tam jednostki Waffen-SS, zlikwidowały oddziały sowieckiego NKWD. Za wspieranie obrońców, prawdopodobnie za dostarczanie żywności tajnymi przejściami przez pola minowe, Rosjanie w pobliskiej miejscowości Pombsen ( obecny Kondratów ), dokonali aktu odwetu na ludności cywilnej, rozstrzeliwując wielu jej mieszkańców narodowości niemieckiej.

Niechlubne epizody

Oddzielnym i wstydliwym rozdziałem historii, pozostają represje jakich wobec mieszkańców wsi dopuściło się kilku byłych, polskich robotników przymusowych, reprezentujących tzw. „nową władzę”. Za ich sprawą, grabieże i terror był tu jeszcze długo czymś na porządku dziennym. Dwóch, największych inspiratorów tych niecności, sprawiedliwość niebawem dopadła na polu miniowym, nieopodal Rosochy.

Tereny te, były świadkiem szczególnie ciężkich walk i wielu okropności. Do dzisiaj ziemia ta kryje wiele tajemnic, niezliczone szczątki obrońców i masę wojennego żelastwa. Przyciąga to eksploratorów i poszukiwaczy militariów z całego kraju.

Jeszcze długo po wojnie, zardzewiała śmierć zbierała tu krwawe żniwo. Proces rozminowania tych terenów trwał do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Świadczyć o tym mogą mapy sztabowe WP z tego okresu, na których zaznaczono tereny jeszcze zaminowane.
Urokliwe miejsce
Dzisiaj, ta malowniczo położona wioseczka ( licząca zaledwie 150 mieszkańców ), nad którą górują ruiny poniemieckiej radiostacji, przyciąga licznych turystów, którzy prócz ciszy ( przerywanej niekiedy warkotem lotniczych silników ) mogą rozkoszować się tu niepowtarzalną przyrodą i szczególnie urokliwymi krajobrazami.

Warto tu obejrzeć stojący w centrum wsi pomnik upamiętniający żołnierzy niemieckich – mieszkańców Willmannsdorf, poległych w I. wojnie światowej. Staraniem mieszkańców i kadry Jednostki, w lipcu 2007 roku poddano go gruntownej renowacji.

W sierpniu 2007 roku mieszkańcy Stanisławowa wznieśli obelisk 800-lecia wsi. W uroczystościach jego odsłonięcia uczestniczyła również kadra Jednostki i spadochroniarze „Trawersu”.”